Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2014
Dystans całkowity: | 97.62 km (w terenie 26.50 km; 27.14%) |
Czas w ruchu: | 05:36 |
Średnia prędkość: | 17.43 km/h |
Maksymalna prędkość: | 38.70 km/h |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 24.41 km i 1h 24m |
Więcej statystyk |
Do Konarzewa x2
Sobota, 31 maja 2014
Kategoria na luzie, transport
km: | 12.47 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:43 | km/h: | 17.41 |
Na zajęcia
Środa, 21 maja 2014
km: | 32.68 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:56 | km/h: | 16.91 |
Tego dnia miałam zajęcia na Dębcu, pogoda była straszna = gorąco i duszno. Dlatego zamiast kisić się w autobusach pojechałam na popołudniowe zajęcia rowerkiem.
Chomęcice - Rosnowo - Komorniki - Luboń - Dębiec - Luboń - Komorniki - Rosnowo - Chomęcice
Z Gumisiem po długiej przerwie
Poniedziałek, 19 maja 2014
Kategoria WPN, 2. 30-50km, z Gumisiem, ze zdjęciami
km: | 39.80 | km teren: | 26.50 |
czas: | 02:18 | km/h: | 17.30 |
Dawno nie jeździłam, jakoś tak się złożyło, najpierw przeziębienie, potem okropna pogoda i jakoś tak się zrobiło 1,5 miesiąca przerwy...
Dlatego gdy Gumiś zadał pytanie czy jedziemy na rower, nie wahałam się ani chwili. Zaznaczyłam tylko, że ma być "nie za daleko". :)
Niestety na początku było strasznie, wiał wiatr i zanim dojechaliśmy do Szreniawy już byłam padnięta. Ze Szreniawy pojechaliśmy w stronę Jarosławieckiego, w pewnym momencie wjechaliśmy w las w "ślepą uliczkę" i trzeb było się kawałeczek cofnąć. Dalej jechaliśmy Grajzerówką do Jezior, gdzie zjechaliśmy na czerwony szlak, który bardzo lubię. :)
Tradycyjnie zdjęcie przy wyspie zamkowej:
Gumiś pierwszy raz był na nowym tarasie widokowym.
I jeszcze moje zdjęcie:
Niestety trzeba było wnieść rowery po tych ogromnych, strasznych schodach, co dla mnie jest niemałym wyczynem i się zmachałam :P Ale dalej już jechało się bardzo przyjemnie, choć nie ukrywam, że było mi ciężko. W lesie było bardzo pięknie, zieleń już w pełni rozwinięta, cudownie pachniało. Przed Osową zjechaliśmy sobie do starej stacji kolejowej.
Moja mina Gargamela: :D
Po przerwie ruszyliśmy dalej, nie podjeżdżaliśmy pod Osową, za to wdrapaliśmy się do Ludwikowa. Kiedyś tam z Lotką podprowadzałyśmy bo stwierdziłyśmy, że tam podjechać się nie da, a jednak tego dnia się udało.
Na górze chwila przerwy, łyk Ludwiczanki, zrobiliśmy zapasy wody i pojechaliśmy dalej w kierunku Dymaczewa.
Po drodze górki nie do pokonania, strome i piaszczyste.
Oto jedna z nich:
Było ciężko, tak długa przerwa niestety zrobiła swoje.
W Dymaczewie wjechaliśmy na czarny szlak wzdłuż jeziora, jechało się nim świetnie. Niestety byłam już coraz bardziej głodna i chciałam jak najszybciej do domu.
Gdy dojechaliśmy do Łodzi Gumiś stwierdził: "Dziwnie się czuje jak jadę z kobietą i ona zna drogę." - nie wiem dlaczego tak, ale spoko. Poczułam satysfakcje, że nie udało mu się wywieźć mnie w pole. :P
Powrót do domu przez Trzebaw, Wypalanki, do Chomęcic. Gumiś wstąpił do mnie, dostał trochę makaronu i kawę, chwilę pogadaliśmy i pojechał do domu.
Dzięki sąsiad za wycieczkę. :):):)
Oby więcej takich było. :)
Dlatego gdy Gumiś zadał pytanie czy jedziemy na rower, nie wahałam się ani chwili. Zaznaczyłam tylko, że ma być "nie za daleko". :)
Niestety na początku było strasznie, wiał wiatr i zanim dojechaliśmy do Szreniawy już byłam padnięta. Ze Szreniawy pojechaliśmy w stronę Jarosławieckiego, w pewnym momencie wjechaliśmy w las w "ślepą uliczkę" i trzeb było się kawałeczek cofnąć. Dalej jechaliśmy Grajzerówką do Jezior, gdzie zjechaliśmy na czerwony szlak, który bardzo lubię. :)
Tradycyjnie zdjęcie przy wyspie zamkowej:
Gumiś pierwszy raz był na nowym tarasie widokowym.
I jeszcze moje zdjęcie:
Niestety trzeba było wnieść rowery po tych ogromnych, strasznych schodach, co dla mnie jest niemałym wyczynem i się zmachałam :P Ale dalej już jechało się bardzo przyjemnie, choć nie ukrywam, że było mi ciężko. W lesie było bardzo pięknie, zieleń już w pełni rozwinięta, cudownie pachniało. Przed Osową zjechaliśmy sobie do starej stacji kolejowej.
Moja mina Gargamela: :D
Po przerwie ruszyliśmy dalej, nie podjeżdżaliśmy pod Osową, za to wdrapaliśmy się do Ludwikowa. Kiedyś tam z Lotką podprowadzałyśmy bo stwierdziłyśmy, że tam podjechać się nie da, a jednak tego dnia się udało.
Na górze chwila przerwy, łyk Ludwiczanki, zrobiliśmy zapasy wody i pojechaliśmy dalej w kierunku Dymaczewa.
Po drodze górki nie do pokonania, strome i piaszczyste.
Oto jedna z nich:
I znajome górki :)
Było ciężko, tak długa przerwa niestety zrobiła swoje.
W Dymaczewie wjechaliśmy na czarny szlak wzdłuż jeziora, jechało się nim świetnie. Niestety byłam już coraz bardziej głodna i chciałam jak najszybciej do domu.
Gdy dojechaliśmy do Łodzi Gumiś stwierdził: "Dziwnie się czuje jak jadę z kobietą i ona zna drogę." - nie wiem dlaczego tak, ale spoko. Poczułam satysfakcje, że nie udało mu się wywieźć mnie w pole. :P
Powrót do domu przez Trzebaw, Wypalanki, do Chomęcic. Gumiś wstąpił do mnie, dostał trochę makaronu i kawę, chwilę pogadaliśmy i pojechał do domu.
Dzięki sąsiad za wycieczkę. :):):)
Oby więcej takich było. :)
Na spotkanie KSM do Dopiewca
Poniedziałek, 19 maja 2014
Kategoria transport
km: | 12.66 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:39 | km/h: | 19.48 |