Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2015
Dystans całkowity: | 448.85 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 18:17 |
Średnia prędkość: | 18.92 km/h |
Maksymalna prędkość: | 42.40 km/h |
Liczba aktywności: | 11 |
Średnio na aktywność: | 40.80 km i 2h 01m |
Więcej statystyk |
Poligon
Sobota, 22 sierpnia 2015
Kategoria 3. 50-100km, z Lotką, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 83.18 | km teren: | 0.00 |
czas: | 04:43 | km/h: | 17.64 |
Pomysł na tę wycieczkę narodził się w naszych głowach, gdy jadąc w czerwcu Pierścieniem dookoła Poznania, leżeliśmy na pięknej polanie w Glinnie. Z jednej strony chciałyśmy z Lotką obejrzeć czołgi na poligonie, ale z drugiej strony szkoda było czasu. Postanowiliśmy wtedy, że przejedziemy się na poligon kiedyś. I tak ten dzień nadszedł pewnej pięknej soboty w sierpniu. Umówiliśmy się w Kiekrzu, Michał miał przyjechać od swojej strony, ja z Lotką od nas. Pokazał mi na mapce trasę, więc byłam spokojna o dojazd. My spotkałyśmy się w Rosnowie i ruszyłyśmy razem przez Komorniki, Plewiska, Skórzewo, Wysogotowo, Przeźmierowo i Baranowo, aż do Kiekrza. Tam się trochę pogubiłyśmy, bo nie mogłyśmy odnaleźć ścieżki z trasy od Michała. Przez to byłyśmy spóźnione i Michał na nas nie czekał, tylko wyjechał w naszą stronę.
Gdy wyjechałyśmy w końcu na dobrą drogę jechałyśmy wzdłuż jeziora i jechało się bardzo przyjemnie. Do czasu, aż nadjechał Michał. :P Posprzeczaliśmy się o to, że do kitu trasę mi pokazał. On jednak obstawał przy swoim, że pokazał tylko punkt zbiórki na mapie, a trasa sama się wyznaczyła, ale wcale nie miałyśmy nią jechać. Ehh... Zrozumieć faceta :P
Po kilkunastominutowym fochu dotarliśmy do sklepu i zatrzymaliśmy się na małe zakupy.
Zjedliśmy lody, batoniki i od razu było lepiej. W dobrych humorach pojechaliśmy dalej. Przypominaliśmy sobie trasę z czerwca i wspominaliśmy tamten wyjazd. Przejazd przez poligon bardzo przyjemny, zatrzymaliśmy się na chwilę przy ruinach kościoła w Chojnicy i pojechaliśmy dalej w kierunku czołgów:
Najpierw zwiedziliśmy tramwaj:
Później czołg:
A to my:
Tam trochę posiedzieliśmy i zrobiliśmy dłuższą przerwę, m.in. na jedzonko.
Pojechaliśmy dalej, ale było nam mało atrakcji i zjechaliśmy w boczną drogę. Obejrzeliśmy kilka kolejnych starych czołgów i pojeździliśmy takimi drogami:
Sprawiało nam to ogromną frajdę! Następnym punktem naszej wycieczki było stare kasyno oficerskie.
Pojechaliśmy dalej, zrobiliśmy przerwę przy Biedronce i uzupełniliśmy zapasy picia. Dalej to już droga powrotna do domu. Wracaliśmy prawie tą samą trasą, z kilkoma krótkimi postojami. W Skórzewie Lotka już marudziła, ale ostatecznie pobiła tego dnia swój dzienny rekord przejechanych kilometrów.
Dziękuję Wam za wspólny wyjazd! :) Lotka, czekam na Twój opis :)
Puszczykowo z Michałem
Piątek, 21 sierpnia 2015
Kategoria 1. 1-30km, transport, WPN, z Michałem
km: | 23.81 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:15 | km/h: | 19.05 |
Na szybko po południu do Puszczykowa, do sklepu rowerowego.
Do Michała
Czwartek, 20 sierpnia 2015
Kategoria 3. 50-100km, transport
km: | 52.89 | km teren: | 0.00 |
czas: | km/h: |
Do Michała
Środa, 19 sierpnia 2015
Kategoria transport, 2. 30-50km
km: | 47.53 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:26 | km/h: | 19.53 |
Z Michałem na miejsce zbiórki
Piątek, 14 sierpnia 2015
Kategoria 3. 50-100km, z Lotką, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 50.00 | km teren: | 0.00 |
czas: | km/h: |
Pojechałam do Michała, zjedliśmy obiad i zaczęliśmy się szykować do wyjazdu na miejsce zbiórki. Michał razem z TCT Poznań wybierali się na podbój Ustki. Michał zapakował wszystko co potrzebne podczas wyjazdu, a ja zabrałam turystyczny prysznic, żeby dać go Marcie i Gumisiowi, którzy za kilka dni mieli jechać na wyprawę i chcieli go pożyczyć. Wyjechaliśmy od Michała w stronę ronda Obornickiego, gdzie miała być zbiórka.
Na miejscu trochę czekaliśmy przy McDonaldzie na jednego uczestnika, wypiliśmy z Michałem shake'a, trochę pogadaliśmy i gdy już wszyscy byli na miejscu, chłopacy zaczęli przygotowywać się do wyjazdu:
Zjawiło się czterech śmiałków:
Po serii pamiątkowych zdjęć wsiedli na rowery i odjechali. Ja ruszyłam w stronę domu, by spotkać się z Lotką. W Plewiskach poczekałam na nią na przystanku autobusowym, gdy przyjechała pojechałyśmy polną drogą w kierunku Głuchowa. Nie chciało mi się jechać daleko, więc z Głuchowa pojechałyśmy jeszcze przez Konarzewo i do domu.
Za to później razem z nią, siostrą i jej chłopakiem pojechaliśmy samochodem nad jezioro na wieczorną kąpiel i oglądanie spadających gwiazd. :)
Z Lotką wieczorem
Czwartek, 13 sierpnia 2015
Kategoria z Lotką, 2. 30-50km
km: | 30.02 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:29 | km/h: | 20.24 |
Wybrałyśmy się na rower dość późno, już było szaro, ale Lotka w końcu odnalazła swoje lampki, więc nie był to problem.
Zrobiłyśmy objazd po okolicy, najpierw przez Głuchowo, Gołuski, Palędzie, Dopiewiec do Dopiewa gdzie zrobiłyśmy chwilę przerwy.
W Konarzewie na Dopiewskiej spotkałyśmy kota samobójcę :D Najpierw nagle z boku wbiegł mi pod rower, zaplątał się w pedały, a gdy uciekł, wbiegł pod rower Lotce. Chciałyśmy zobaczyć co z nim, ale już uciekł. Mamy nadzieję, że nic poważnego mu się nie stało. :/
My miałyśmy stan przedzawałowy :P
W Chomęcicach postanowiłam odprowadzić Lotkę, przez Rosnowo i jeszcze Komorniki do Szreniawy. Tak nam się spodobała jazda po ciemku. Jak jest ciepło i z dobrym oświetleniem jest całkiem fajnie.
Dzięki za przejażdżkę.
Decathlon po raz drugi
Piątek, 7 sierpnia 2015
Kategoria 1. 1-30km, transport, z Michałem
km: | 15.33 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:45 | km/h: | 20.44 |
Po nieudanej próbie zakupu bidonu rano, spróbowałam jeszcze raz popołudniu. Michał jechał do mnie po pracy i spotkaliśmy się pod sklepem. Zrobiłam zakupy, posiedzieliśmy chwilę bo było strasznie gorąco i pojechaliśmy do mnie. :)
Decathlon
Piątek, 7 sierpnia 2015
km: | 16.12 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:45 | km/h: | 21.49 |
Postanowiłam pojechać rowerkiem do Decathlonu po nowy bidon. Dzień zapowiadał się upalnie, więc wyjechałam z domu przed 8:00.
Ku mojemu rozczarowaniu okazało się, że sklep jest otwierany o godzinie 10:00 :P Tak długo czekać nie zamierzałam, wróciłam do domu.
Jednak co przejechałam to moje, przejadę się jeszcze raz :)
Wyprawa wzdłuż Nysy Łużyckiej i Odry
Piątek, 7 sierpnia 2015
Kategoria Szlak Odra-Nysa 2015, z Michałem, z sakwami, ze zdjęciami
km: | 0.00 | km teren: | 0.00 |
czas: | km/h: |
Tym razem w dwuosobowym składzie założyliśmy sobie przejechanie szlaku wzdłuż Nysy Łużyckiej i Odry. Najpierw pojechaliśmy pociągiem z Poznania do Szklarskiej Poręby, stamtąd już rowerami w poszukiwaniu źródła Nysy Łużyckiej i początku szlaku, który prowadził nas przez Czechy i Niemcy. Celem wyprawy było Świnoujście - z gór nad morze (na plażę :P)
Bywało ciężko, zwłaszcza w górach i niekiedy cały dzień pod wiatr, ale daliśmy radę!
Podsumowując: od wyjścia do powrotu z domu przejechałam 855 kilometrów. Mogliśmy oglądać wiele wspaniałych widoków, doświadczyć jazdy po górach, po zmroku, poznać kilku przewspaniałych ludzi, spać w ogrodzie u Niemców i rozmawiać z niemieckim "bosem wsi" xD
Mam nadzieję, że to nie ostatnia wyprawa w moim życiu, oby takich więcej! :)
Zapraszam do przeczytania szczegółowego opisu:
Dzień 1. Zaczynamy > > >
Dzień 2. Z gór w dół > > >
Dzień 3. Dzik jest dziki > > >
Dzień 4. Rozpływamy się > > >
Dzień 5. Znienawidzone miasto > > >
Dzień 6. Wiatr w oczy > > >
Dzień 7. Nasz wróg deszcz > > >
Dzień 8. Boss > > >
Dzień 9. Nieplanowany finisz > > >
Dzień 10. Świnoujście > > >
Dzień 11. Wielki powrót > > >
A także do obejrzenia filmiku:
Ludwikowo
Czwartek, 6 sierpnia 2015
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 34.12 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:03 | km/h: | 16.65 |
Krótka przejażdżka pod wieczór. Lotka przyjechała do mnie i ruszyłyśmy w kierunku Konarzewa bez celu, na bieżąco ustalałyśmy trasę. Z Konarzewa pojechałyśmy polną drogą do Stęszewa, momentami było trochę piaszczyście, ale nieźle. Ze Stęszewa wyjechałyśmy w kierunku Witobla i przez Łódź dotarłyśmy do Górki, gdzie zrobiłyśmy przerwę:
Ruszyłyśmy dalej i zjechałyśmy do j. Skrzynka szlakiem czerwonym, którym dawno nie jechałyśmy. Wieczór był bardzo ciepły, a tam było wręcz duszno. Koło j. Kociołek zapadła decyzja o podjeździe do Ludwikowa. Lotka zsiadła z roweru, żeby podprowadzić, ja podjechałam. Było lepiej niż myślałam - podjazd jakoś tak szybko się skończył.
Na górze uzupełnienie zapasów wody, obmycie twarzy i ochłoda Ludwiczanką:
Po chwili pogawędki z miejscowymi kuracjuszami i naradzie, którą drogą mamy wrócić, podjęłyśmy decyzję i zjechałyśmy tą drogą, którą podjechałyśmy. Koło Kociołka podjechałyśmy w stronę jeziora Góreckiego i zrobiłyśmy przerwę w tradycyjnym już miejscu:
Dalej pojechałyśmy wzdłuż jeziora, do Grajzerówki i prosto do Szreniawy. Chwilę pogadałyśmy, pożegnałam się i pojechałam do domu. :)