thewheel

rowerOWOblog rowerowy

animalek z miasta Chomęcice k/Poznania
km:12285.43
km teren:439.70
czas:29d 01h 24m
pr. średnia:17.19 km/h
podjazdy:0 m

Moje rowery

Znajomi

Szukaj

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy animalek.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2015

Dystans całkowity:313.97 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:11:06
Średnia prędkość:18.29 km/h
Maksymalna prędkość:36.00 km/h
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:39.25 km i 2h 13m
Więcej statystyk

Bytyń

Niedziela, 31 maja 2015
km:71.84km teren:0.00
czas:03:49km/h:18.82
Kategoria 3. 50-100km, z Michałem, ze zdjęciami, z sakwami

Pierwsza w tym roku mini-wyprawa.
Tata chciał w sobotę wieczorem jechać na ryby. Zarzucił pomysłem, żebyśmy pojechali wcześniej zająć miejsce i rozbić namiot. Pomysł mi się spodobał, Michałowi też. Zapakowaliśmy więc sakwy i worek na rowery, i ruszyliśmy. 
Trasa wyglądała tak: Chomęcice - Konarzewo - Dopiewo - Fiałkowo - Więckowice - Kalwy - Ceradz Dolny - Grzebienisko - Młodasko - Bytyń
Niestety całą drogę jechaliśmy pod wiatr.

Przed Więckowicami

Michał

W środku lasu

Na mecie okazało się, że pożądane miejsce jest zajęte, trzeba było szukać dalej, na dodatek zaczęło padać i wiać coraz mocniej. Jechaliśmy wzdłuż jeziora, szukając odpowiedniego miejsca i znów wyszło słońce. 

Jezioro Bytyńskie

Po wielu konsultacjach telefonicznych i mailowych z tatą udało nam się wybrać dobre miejsce. Rozbiliśmy namiot, Michał pojechał do sklepu po wodę, a ja zajęłam się ogarnięciem rzeczy i dmuchaniem materaca. 

Taka ładna plaża

Kiedy wrócił, zajęliśmy się gotowaniem obiadu. Kuchnia wydała makaron z sosem pomidorowym i gołąbki. W takim miejscu wszystko smakuje. :)

Gotujemy obiadek

Nasza miejscówka

Później przyjechali rodzice i wuja Piotr z Miłoszem. Wieczór mijał przyjemnie i szybko. Mogliśmy obejrzeć piękny zachód słońca nad jeziorem:

Piękny zachód słońca nad jeziorem

Wieczorem rozpaliliśmy ognisko i pierwszy raz w tym roku miałam okazję zjeść kiełbaskę pieczoną na ogniu, kolejny rarytas tego dnia. :)

Kiełbaski pieczone nad ogniskiem

Tuż przed naszym pójściem spać tata miał duże branie, co zaowocowało duuużym węgorzem. Piękny okaz. :)

Niezły okaz węgorza


Poranek nad jeziorem oczywiście piękny: 

Poranek nad jeziorem

Popołudniu przyszedł czas na powrót. Zamiast jechać przez Kalwy, pojechaliśmy przez Brzozę i Niepruszewo, żeby ominąć piaszczyste drogi. Co prawda kilka kilometrów nadrobiliśmy, ale jechało się lepiej. Niestety powrót też był pod wiatr. Zajechaliśmy do domu zmęczeni, ale zadowoleni z tego weekendu.

Dystans: sobota 34,5 km, niedziela 37 km :)

Z Lotką

Piątek, 29 maja 2015
km:45.55km teren:0.00
czas:02:34km/h:17.75
Kategoria 2. 30-50km, z Lotką

Po długiej przerwie wyszłyśmy z Lotką na rower. To ona przyjechała po mnie, musiała chwilę poczekać, wypiła kawę, później jeszcze dopompowanie jej dętki i w końcu pojechałyśmy. Najpierw do Gołusek, tam postanowiłyśmy częściowo jechać czerwonym szlakiem, którym jechałam już kiedyś.

Szlak czerwony dookoła Dopiewa

Jechałyśmy nim przez las i nagle okazało się, że przeoczyłyśmy jakiś skręt i wyjechałyśmy w kierunku Dopiewca. :D No nic, jechałyśmy dalej. W Dopiewie przerwa przy sklepie na lody i coś słodkiego. Kiedy ruszyłyśmy spostrzegłyśmy ciemne chmury zwiastujące deszcz, na szczęście dosyć daleko. Przez Konarzewo wróciłyśmy do mnie, chwila rozmowy, dałam jej kask od Gumisia i odprowadziłam ją. 
Gdy byłam w Szreniawie, zaczęło padać, ale prawie przestało. Nie zmokłam w drodze do domu. :)

Dzięki! :)

Z Miłoszem do Komornik

Czwartek, 28 maja 2015
km:8.00km teren:0.00
czas:km/h:
Kategoria 1. 1-30km, na luzie, z Miłoszem
Miałam pojechać rowerem do Komornik do apteki, ale akurat przyszedł Miłosz, więc zaproponowałam, żeby pojechał ze mną :)

Do Komornik

Piątek, 8 maja 2015
km:9.50km teren:0.00
czas:km/h:
Kategoria transport
Do ośrodka zdrowia i apteki.

WPN z Martą, Lotką i Gumisiem

Piątek, 8 maja 2015
km:45.55km teren:0.00
czas:02:34km/h:17.75
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Gumisiem, z Lotką, ze zdjęciami

Początkowo Marta z Pawłem mieli przyjechać do mnie wcześniej na kawę, a później mieliśmy zgarnąć Lotkę i pojechać gdzieś razem. Wyszło jednak inaczej. Najpierw pojechałam po Dorotę do Szreniawy, dalej Grajzerówką i przez las dotarłyśmy do Puszczykowa. Koło lodziarni czekali na nas Marta i Paweł. Z Puszczykowa jechaliśmy żółtym szlakiem. Wiedziałam, że taki istnieje, ale nie jechałam nim nigdy, a jest bardzo przyjemny. Wyjechaliśmy na Grajzerówkę koło parkingu przy Jarosławcu. Pojechaliśmy dalej do Jezior, zjechaliśmy do j. Góreckiego i w etatowym już miejscu zrobiliśmy przerwę.

Etatowe miejsce :)

Przerwa :)

Ruszyliśmy dalej i odcinkiem pierścienia dotarliśmy do Górki.

Lotkiewicz :)

Dojeżdżamy do Górki :)

W Łodzi zjechaliśmy ze szlaku i pojechaliśmy do Trzebawia, gdzie zrobiliśmy przerwę przed domem Marty cioci, którą poszła na chwilę odwiedzić.

Wyjazd z Trzebawia

Dalej pojechaliśmy w stronę Stęszewa i skierowaliśmy się na Wypalanki.

Przed Wypalankami

Marta

W Chomęcicach się rozdzieliliśmy, Marta z Gumisiem pojechali do Głuchowa, a ja z Lotką w swoją stronę.

Dzięki za wspólną wycieczkę! :)

Dziewicza Góra

Niedziela, 3 maja 2015
km:93.50km teren:0.00
czas:km/h:
Kategoria 3. 50-100km, z Michałem, ze zdjęciami

Trzeci dzień majowego weekendu postanowiliśmy wykorzystać na wycieczkę w rejony Michała. Zwykle to on przyjeżdżał do mnie i tutaj jeździliśmy, więc pora to zmienić. Trochę czasu minęło zanim się ogarnęłam i wyjechałam z domu, później jeszcze wykolejony tramwaj w Poznaniu, ale w końcu dotarłam. Zostawiliśmy mój rower w piwnicy i poszliśmy wypić kawkę, jego rodziców nie było, też pojechali na rowery. :)
Wyjechaliśmy po posileniu się. Nie będę dokładnie opisywać trasy, bo to nie ja byłam przewodnikiem.
Pamiętam, że na początku pojechaliśmy w stronę cmentarza na Miłostowie - jest naprawdę ogromny. Później wyjechaliśmy w las i trochę się pogubiliśmy, ścieżka się skończyła i trzeba było się cofać. Przecięliśmy ul. Bałtycką i zjechaliśmy kawałek z trasy bo Michał chciał mi pokazać strzelnicę, gdzie w dzieciństwie przychodził z tatą zbierać łuski. :)

Początek trasy

Jechało się bardzo przyjemnie przez las, zrobiło się na tyle ciepło, że musiałam zdjąć jedną warstwę spod spodu. Czekał nas przejazd pod torami kolejowymi, trzeba było się schylić, ale gorsze były kamienie, na których opony się ześlizgiwały. 

Ciężko było przejechać

Lekko otarłam sobie rękę, ale tylko naskórek, więc jechaliśmy dalej. Niestety po kilku kilometrach musieliśmy przejechać koło pola rzepaku - żółtego śmierdziela :P Na szczęście nie było upału i powiewało trochę, więc nie było czuć tak mocno.

Śmierdziel daje o sobie znać

Jadąc przez ładne okolice (pomijając rzepak) dotarliśmy do Kicina i zrobiliśmy moment przerwy przy drewnianym kościele.

Kościół w Kicinie

Kawałek wjechaliśmy w las, Michał nastraszył mnie okropnym podjazdem, który wcale nie był taki zły :P W jednym tylko momencie podprowadziłam kilka metrów, bo nie dałam rady na korzeniach. Myślę, że następnym razem, kiedy już znam drogę, pójdzie mi lepiej. :)

Podjazd zbyt ciężki

Na samej górze przerwa i odpoczynek. Nie wchodziliśmy na wieżę, nie było gdzie zostawić rowerów, dlatego postanowiliśmy, że zrobimy to innym razem.

Dziewicza Góra

Na Dziewiczej Górze nie było gdzie usiąść, więc zjechaliśmy na dół i jechaliśmy dalej. Po kilku kilometrach zrobiliśmy dłuższą przerwę na ławeczkach w lesie. Zjedliśmy całą czekoladę i bawiliśmy się aparatami. Jednym z efektów jest to zdjęcie:

Piękni i młodzi

Mimo, że mamy odciski kasków na czołach to i tak uważam, że jest bardzo ładne. :)

Kościół w Wierzenicy

W końcu pojechaliśmy dalej, w Wierzenicy podjechaliśmy do kościoła i do Dworku Cieszkowskich, ale ruszaliśmy do domu, bo robiło się późno, a żołądki domagały się obiadu. :D

Powrót do domu

Koło Nowego ZOO

Jechaliśmy koło jeziora Swarzędzkiego, okolice Antoninka, później wzdłuż Nowego ZOO, aż dotarliśmy do końcowej stacji Maltanki i zaczęłam znów rozpoznawać miejsca, przez które jechaliśmy.

Obiad po takiej wycieczce smakował wyśmienicie. :)

Wieczorem znów wsiedliśmy na rowery i Michał odprowadził mnie do Komornik. Przy Lidlu chwila rozmowy i każde z nas odjechało w swoją stronę. 

Dziękuję za wycieczkę :*

Z Lotką i Michałem

Sobota, 2 maja 2015
km:22.34km teren:0.00
czas:01:14km/h:18.11
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką, z Michałem, ze zdjęciami
Na weekend byliśmy umówieni na grę w Monopol i nie tylko. Początkowo mieliśmy grać u Michała, później u Lotki, wypadło na koniec, że jednak u mnie. :)
Przed graniem wybraliśmy się na krótki rower. Michał przyjechał do mnie, później przyjechała po nas Lotka i ruszyliśmy w kierunku Wypalanek. Michał chciał pojechać do powojennych grobów w lesie:

Mogiły w lesie

Obok grobów prowadzi zielony szlak, który przy DK5 jest przerwany, po obu stronach drogi jest płot i brama, ale zamknięta. Jeśli jednak bardzo się chce to przejechać można tuż obok przejściem dla zwierząt:

Przejście dla zwierząt

Już kiedyś tam byłyśmy z Lotką, ale od drugiej strony. Szlakiem dotarliśmy do Stęszewa, dwa razy po drodze zastanawiając się gdzie jechać, bo oznaczenia były niekompletne.

Zabawy z aparatem

Zrobiliśmy koło Żabki przerwę na lody i podjęliśmy decyzję, że wracamy główną drogą bo tak będzie najszybciej:

W drodze do Szreniawy DK5

W Szreniawie Lotka skręciła do domu, a my pojechaliśmy do Chomęcic.

Po Michała do Plewisk

Piątek, 1 maja 2015
km:17.69km teren:0.00
czas:00:55km/h:19.30
Kategoria 1. 1-30km, z Michałem, ze zdjęciami
Dostaliśmy z Michałem zaproszenie na grilla do Głuchowa, więc miał przyjechać do mnie rowerem, żebyśmy mogli razem pojechać samochodem ode mnie. Pogoda była tak wspaniała, że postanowiłam wyjechać po niego. Ruszyłam z domu, po drodze zadzwoniłam, żeby zapytać, którą droga jedzie. Przez Rosnowo i Komorniki dotarłam do Plewisk, tam się spotkaliśmy.
W drugą stronę niestety trochę pod wiatr. Zaproponowałam, żeby nie wracać tak jak przyjechałam, tylko polami i Michał się zgodził. W połowie drogi do Głuchowa zatrzymaliśmy się na chwilę koło rzeczki, żeby zrobić zdjęcia:

Wirynka między Plewiskami, a Głuchowem

A oto ja nad Wirynką

Ruszyliśmy dalej, przejazd przez Głuchowo i polnymi drogami dotarliśmy do Chomęcic.
Weekend majowy, który miał być deszczowy, rozpoczęty krótką bo krótką, ale słoneczną wycieczką. :)