thewheel

rowerOWOblog rowerowy

animalek z miasta Chomęcice k/Poznania
km:12285.43
km teren:439.70
czas:29d 01h 24m
pr. średnia:17.19 km/h
podjazdy:0 m

Moje rowery

Znajomi

Szukaj

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy animalek.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

na luzie

Dystans całkowity:439.85 km (w terenie 100.20 km; 22.78%)
Czas w ruchu:28:07
Średnia prędkość:15.36 km/h
Maksymalna prędkość:41.60 km/h
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:16.92 km i 1h 07m
Więcej statystyk

Pierwszy raz od dawna

Niedziela, 17 lipca 2016
km:12.02km teren:0.00
czas:00:44km/h:16.39
Kategoria 1. 1-30km, na luzie, WPN, z Michałem, ze zdjęciami

Bardzo ubolewam nad ilością moich wyjazdów rowerowych w ciągu ostatniego miesiąca. Poza jedną dłuższą wycieczką do Cichowa (którą muszę jeszcze opisać:P), była tylko jedna krótka przejażdżka. Spowodowane było to brakiem czasu w czerwcu i wyjazdem na obóz na początku lipca, z którego dodatkowo wróciłam chora :( W niedzielę było ciepło i choć nie doszłam do siebie całkowicie, postanowiliśmy pojechać z Michałem na króciutką przejażdżkę nad jezioro i do lasu. :)

Po obiedzie ruszyliśmy w kierunku jeziora Chomęcickiego, wjechaliśmy na chwilę na plażę, bo chciałam zobaczyć jak to zostało zorganizowane. Boje są, ratownik też czuwa, kilka osób było na brzegu, ale nikt się nie kąpał. Jest też jeszcze trochę piachu do rozgarnięcia. Powspominałam, jaka kiedyś plaża była mała i ruszyliśmy dalej.

Michał nad jeziorem Chomęcickim

Plaża nad jeziorem Chomęcickim

Pojechaliśmy przez las do Rosnówka, przejechaliśmy kładką nad jeziorem i przejechaliśmy się do kościoła/kaplicy, bo Michał nie wiedział gdzie to jest. Później polną drogą pojechaliśmy do domu.
Choć to tylko 12 km to fajnie, że w ogóle wsiadłam na rower. :)

Do Głuchowa

Niedziela, 11 października 2015
km:8.68km teren:0.00
czas:00:31km/h:16.79
Kategoria ze zdjęciami, z Michałem, transport, na luzie, 1. 1-30km

Marta z Pawłem proponowali wyjście na rower. Byłam świeżo po chorobie więc niechętnie, ale zgodziłam się na naprawdę krótką wycieczkę.
W końcu oni zrezygnowali, ale zaprosili nas do siebie. Mogliśmy pojechać samochodem, ale postanowiliśmy ubrać się ciepło i przejechać się rowerami. W końcu zbliżała się połowa października, a ja nie byłam jeszcze na rowerze.

Pod słońce

Urozmaiciliśmy trochę trasę jadąc przez Chomęcice do szkoły i przez pole do Głuchowa. W połowie drogi zatrzymałam się, żeby zdjąć jedną z bluz, bo ubrałam się jednak za ciepło. :P

Trzeba było zdjąć jedną warstwę, bo za gorąco było

Między Chomęciami, a Głuchowem

Wracaliśmy do mnie już po ciemku. Wycieczka bardzo krótka, ale dobrze, że przynajmniej wyszliśmy na rower :)

Z Kamilem :D

Czwartek, 17 września 2015
km:7.74km teren:0.00
czas:00:30km/h:15.49
Kategoria 1. 1-30km, na luzie, transport, ze zdjęciami

Miałam jechać do Konarzewa na 19:00 na próbę śpiewu. Po 18 przyjechał do nas mój chrzestny z małym kuzynem na rowerze. Wuja nie chciał proponowanej kawy, więc powiedziałam, żeby poczekali chwilę, aż się ogarnę i pojadę z nimi. :)

Kamil i wuja

Rowerzyści gotowi do drogi

Gdy wszyscy byliśmy gotowi do drogi pojechaliśmy. Mały rowerzysta był zadowolony, że jadę z nimi, ciągle oglądał mój rower. Dojechaliśmy do Konarzewa, odprowadziłam ich do domu. Chwilę pogadaliśmy i pojechałam na próbę.

Kościół w Konarzewie

Nie byłam jedyną, która wybrała rower jako środek transportu:

Jak widać, nie tylko ja wybrałam się rowerem :)

Powrót do domu już po ciemku. :)

Z ciocią i Miłoszem

Środa, 29 lipca 2015
km:18.68km teren:0.00
czas:01:35km/h:11.80
Kategoria 1. 1-30km, na luzie, WPN, z Miłoszem, ze zdjęciami

Obiecałam Miłoszowi przejażdżkę i w końcu udało się pojechać. Dołączyła do nas ciocia. Miło tak kilka dni po wyprawie pojechać sobie na luzie, bez pośpiechu. Młody nalegał, żeby jechać nad jezioro Jarosławieckie. Czemu nie! :)
Pojechaliśmy z Chomęcic polną drogą do Rosnówka:

Miłosz i ciocia w Rosnówku

Za Rosnówkiem znów kolejne przewrócone drzewo:

Powalone drzewko

Przy plaży zrobiliśmy sobie krótką przerwę, zjedliśmy coś słodkiego i napiliśmy się. Było chłodnawo, kilka osób siedziało nad jeziorkiem, ale nikt się nie kąpał. Po chwili ruszyliśmy dalej, już w stronę domu drugą stroną jeziora.

Wzdłuż jeziora Jarosławieckiego

Wracając przez Rosnówko odbiliśmy w las, przejechaliśmy koło stadniny koni, kilka nawet się pasło tuż obok nas. :)

Konie przy stadninie w Rosnówku

Wróciliśmy przez las na Wypalanki i do domu.
Dzięki za wspólną wycieczkę, mam nadzieję, że jeszcze w tym roku gdzieś razem pojedziemy. :)


Powrót do domu po wyprawie

Niedziela, 26 lipca 2015
km:21.42km teren:0.00
czas:01:17km/h:16.69
Kategoria 1. 1-30km, na luzie, Szlak Odra-Nysa 2015, z Michałem, z sakwami, ze zdjęciami

Michał zabrał moje sakwy, ja wiozłam tylko worek, więc było cudownie lekko. Rower niemalże sam się rozpędzał. :)
Dotarliśmy do mnie, przywitali nas rodzice i Nela:

Przywitała nas Nela

Licznik wskazał 855 kilometrów, tyle przejechałam od wyjścia z domu przed wyprawą.

855,01 km - całkowity dystans wyprawy

Potem poszliśmy do domu, bo mama czekała na nas z pysznym obiadkiem. Czekało na nas też imieninowe ciasto i odwiedziny gości.

Wyprawa Nysa Odra - dzień 11. Wielki powrót

Sobota, 25 lipca 2015
km:13.32km teren:0.00
czas:01:03km/h:12.69
Kategoria 1. 1-30km, na luzie, Szlak Odra-Nysa 2015, z Michałem, z sakwami, ze zdjęciami

Nadszedł już dzień powrotu do domu. Rano złożyliśmy namiot, ogarnęliśmy się i wszystko zapakowaliśmy do sakw.

Ostatnie chwile na polu namiotowym


Opuściliśmy pole namiotowe i skierowaliśmy się z stronę promu.

Jedziemy na dworzec

Przepłynęliśmy na drugą stronę, ponieważ chcieliśmy na dworcu kupić bilety na pociąg. Michał dzielnie stał w kolejce, a ja siedziałam na zewnątrz i pilnowałam rowerów. Spędziliśmy tam około godziny - kolejka była bardzo długa, otwarta tylko jedna kasa, a pani w okienku sobie nie radziła.

Widok z promu w Świnoujściu

Kiedy już odczekaliśmy swoje i mieliśmy bilety dla nas, a także na rowery, wróciliśmy na Uznam. Przy promie kupiliśmy 3 takie same kartki i pojechaliśmy na pocztę. Wypisałam kartki, Michał kupił znaczki i wrzuciliśmy je do skrzynki. Wysłaliśmy je do ludzi, którzy nas gościli podczas tej wyprawy - do Sękowic, Gubina oraz do Letschin. Mamy nadzieję, że wszystkie dotarły do adresatów. :)

Kartki z pozdrowieniami do osób, które nas gościły

Mieliśmy mało czasu, więc musieliśmy zrezygnować z wizyty na plaży. I tak nie wykąpalibyśmy się, bo było zimno, a my na granicy choroby. Pojechaliśmy więc zjeść pyszne gofry:

Pyszne gofry z owocami

Najedzeni i zadowoleni po raz trzeci tego dnia przepłynęliśmy promem i udaliśmy się na dworzec. Pociąg już stał, więc zapakowaliśmy rowery i zajęliśmy miejsca. Jak widać na zdjęciu poniżej, rowerów było sporo:

Rowerki załadowane i miejsca zajęte

Ruszyliśmy i podróż mijała spokojnie i dobrze.

Widok z okna na Szczecin

Podróż mijała dobrze

Gdy byliśmy już w Wielkopolsce, pogoda znacznie się zepsuła, później zaczęło lać. Obawialiśmy się jazdy przez Poznań w deszczu.

Coraz bliżej domu, coraz gorsza pogoda

Ale pogoda okazała się dla nas łaskawa i Poznań powitał nas słońcem:

Dworzec Główny w Poznaniu

Przypomniał mi się powrót z wyprawy rok wcześniej, wtedy też padało gdy dojeżdżaliśmy do Poznania, ale przestało gdy wysiedliśmy.

Wspólne zdjęcie na koniec

Zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie na koniec i ruszyliśmy przez miasto do Michała.

Droga do domu przez Poznań

W Parku Tysiąclecia przyglądaliśmy się zniszczeniom spowodowanym przez wichury:

Zniszczenia w Poznaniu

Niesamowita, straszna i niszcząca siła. Mamy szczęście, że nic takiego nas nie spotkało na wyprawie.
Pojechaliśmy do dziadków Michała po klucze i po chwili rozmowy z jego dziadkiem pojechaliśmy do niego. Nadszedł czas na gorącą kąpiel, dużą porcję witamin i cieplutką kołderkę w wyrku. Tego brakowało! :)

< < <  dzień 10.

Wyprawa Nysa Odra - dzień 10. Świnoujście

Piątek, 24 lipca 2015
km:16.08km teren:0.00
czas:01:15km/h:12.86
Kategoria 1. 1-30km, na luzie, Szlak Odra-Nysa 2015, z Michałem, z sakwami, ze zdjęciami

Obudziliśmy się około 16:30, ale daliśmy sobie pół godzinki, żeby jeszcze trochę sobie poleżeć. 

Nasz popołudniowy poranek

Później się umyliśmy, ubraliśmy i ogarnęliśmy nasz namiotowy bajzel. Planowaliśmy pojechać "na miasto" więc musieliśmy uprzedzić właścicielkę pola, że wychodzimy i uregulujemy płatność po powrocie. Musieliśmy wyjąć pieniądze z bankomatu. Trochę się zmartwiła, że nie wrócimy, ale wytłumaczyłam jej, że zabieramy jedną małą sakwę, a reszta + namiot zostają i nie porzucilibyśmy tego. :) Uspokoiła się a my mogliśmy wyjechać.

Ruszamy na miasto

Pierwszym odwiedzonym przez nas obiektem była apteka. Zdążyliśmy dojechać tam trochę przed 19:00, czyli przed zamknięciem. Kupiliśmy witaminę C, od razu rozpuściliśmy w butelce z wodą i wypiliśmy.
Później pojechaliśmy poszukać smażalni, w której można usiąść blisko rowerów.

Rybka w Świnoujściu

Rybka była bardzo dobra, frytki także, a porcja surówki spora. :) Najedliśmy się do syta, więc na gofry nie było już miejsca. Co za dużo to nie zdrowo. Niestety pogoda nas nie rozpieszczała, zrobiło się zimno. Porzuciliśmy plany, aby jeszcze 2 dni zostać nad morzem i zdecydowaliśmy, że następnego dnia wrócimy do domu. Pojechaliśmy do Ahlbecku, aby w niemieckim sklepie oddać butelki. Po drodze zrobiliśmy sobie zdjęcie na granicy:

Granica polsko-niemiecka

Nadmorska droga w Ahlbecku

W samym Ahlbecku odbiliśmy z głównej nadmorskiej drogi, która była bardzo zatłoczona.

Uliczka w Ahlbecku

Dojechaliśmy do netto, w którym Michał wydał resztę euro, zostały nam 3 centy. :D Kupiliśmy dużo żelków, takich jak te, którymi zajadaliśmy się całą drogę. Gdy zbliżała się godzina 21:00 pojechaliśmy na plażę, żeby obejrzeć zachód słońca. Niestety w tamtej okolicy nie jest widoczny zachód nad morzem, tylko nad lądem, ale i tak było pięknie. :)

Zachód słońca
Wspólne zdjęcie na plaży

Na plaży zrobiliśmy kilka zdjęć i filmików, a potem udaliśmy się w drogę powrotną.
Zaraz po powrocie na pole namiotowe Michał poszedł zapłacić za nasz pobyt. Pole nie było idealne, wszędzie leżały jakieś graty, jeden z nich (paletę) wykorzystaliśmy jako stoliko-ławeczkę:

Wieczór na polu namiotowym

Zaletami tego miejsca było to, że było małe i na uboczu, w spokojnym miejscu.
Zagotowaliśmy wodę na herbatę, wykorzystując nasz palnik, choć mogliśmy skorzystać z kuchni, ale tak było przyjemniej i nie musieliśmy nigdzie chodzić. 
Po wypiciu herbatki poszliśmy spać.

Dzień ledwo się zaczął, a już się skończył. :)

< < < Dzień 9.        Dzień 11. > > >

Niedaleko

Środa, 17 czerwca 2015
km:13.35km teren:0.00
czas:01:01km/h:13.14
Kategoria 1. 1-30km, na luzie, WPN, z Miłoszem, ze zdjęciami

Miłosz przyszedł do nas pobawić się z małymi kotkami. Zaproponowałam mu krótką przejażdżkę nad jezioro i się zgodził. Musiałam się przebrać, więc poszedł do domu też się uszykować, a ja miałam po niego podjechać. 
Pojechałam, wyszedł Miłosz i powiedział, że jak wrócił to Sylwia zapytała czy chce jechać na rower. :D Tak więc pojechaliśmy we troje. 
Spokojnym tempem na Wypalanki i do j. Chomęcickiego, gdzie zatrzymaliśmy się od strony lasu. Miłosz nalegał, żaeby pojechać jeszcze nad j. Jarosławieckie, Sylwia bardzo nie chciała. Ja też nie bardzo bo w domu czekał obiad, a byłam już głodna. :D Wymyśliłam, że możemy wydłużyć troszkę trasę i zamiast jechać prosto do Rosnówka, pojedziemy koło grobów. 
Droga była taka sobie, ale jechało się przyjemnie.

Przy jeziorze nie zrobiłam zdjęć, za to zrobiłam je tutaj:

Miłosz i jego rower

Sylwia :)

Przez las pojechaliśmy do Rosnówka, trochę pomyliłam drogę, ale i tak wyjechaliśmy mniej więcej tam gdzie wyjechać mieliśmy.
Później to już przez kładkę i polną drogą do Chomęcic.

Dzięki Wam za krótki wspólny wypad! Kiedy to Jarosławieckie? :)

Z Miłoszem do Komornik

Czwartek, 28 maja 2015
km:8.00km teren:0.00
czas:km/h:
Kategoria 1. 1-30km, na luzie, z Miłoszem
Miałam pojechać rowerem do Komornik do apteki, ale akurat przyszedł Miłosz, więc zaproponowałam, żeby pojechał ze mną :)

Do Komornik, potem z Lotką

Czwartek, 12 lutego 2015
km:23.43km teren:0.00
czas:01:30km/h:15.62
Kategoria 1. 1-30km, na luzie, WPN, z Lotką
Musiałam pojechać do Komornik ogarnąć kilka rzeczy, a że słonko niemalże wiosennie przyświecało, transportem został rower. Z powodów technicznych musiałam pojechać mamy rowerem :)
Do Komornik pojechałam przez Szreniawę i Grajzerówką. Droga powrotna również Grajzerówką i wjechałam do Lotki. :) Wzięła rower i ruszyłyśmy "spacerowym" tempem nad Jarochę. Spadł mi łańcuch, więc pięknie ubrudziłam sobie rączki. :P Dalej pojechałyśmy przez las do Grajzerówki i w stronę Szreniawy naprawdę rekreacyjnym tempem. W Szreniawie Lotka skręciła do domu, a ja pomknęłam do swojego. :)
Dzięki za przejażdżkę, krótka bo krótka, ale rozkręcimy się! :)