Wpisy archiwalne w miesiącu
Styczeń, 2016
Dystans całkowity: | 93.63 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 05:43 |
Średnia prędkość: | 16.38 km/h |
Maksymalna prędkość: | 37.20 km/h |
Liczba aktywności: | 6 |
Średnio na aktywność: | 15.60 km i 0h 57m |
Więcej statystyk |
Powrót pod wiatr
Sobota, 30 stycznia 2016
Kategoria 1. 1-30km, transport, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 21.53 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:27 | km/h: | 14.85 |
Powrót od Michała pod wiatr. Jechało się naprawdę ciężko. Na Dębinie zrobiliśmy kilka zdjęć:
Rzuciła nam się w oczy nowa tablica, której wcześniej nie widzieliśmy. Zatrzymaliśmy się na moment, żeby przeczytać i zrobić fotkę:
Do domu dojechaliśmy bardzo wymęczeni jazdą. Mimo to fajnie, że trochę się rozruszaliśmy na rowerkach. :)
Szybko
Piątek, 29 stycznia 2016
Kategoria 1. 1-30km, transport, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 21.52 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:58 | km/h: | 22.26 |
Postanowiłam pojechać rowerem do Michała, ubrałam się, uszykowałam wszystko i o 14:45 wyjechałam z domu. Troszkę kropiło, więc miałam nadzieję, że przestanie i nie zacznie bardziej padać. W razie czego zabrałam pelerynkę przeciwdeszczową, ale wolałam jej nie wyciągać. Już od rana obawiałam się wiatru, ale okazał się być sprzyjający, czasem tylko zawiewał od boku. Choć raz takie szczęście! :)
Jechałam przez Rosnowo, Komorniki i Luboń. Do Poznania dojechałam bardzo szybko:
W mieście już nie jechało się tak szybko. Zjechałam do stawów na dębinie, zrobiłam smark-pauzę i przy okazji zrobiłam fotkę:
Gdy stałam na światłach przy Malcie, ulicą przede mną śmignął mi Michał. Okazało się, że gonił mnie wracając z pracy. Razem dojechaliśmy do niego. :)
Jutro powrót, mam nadzieję, że wiatr się obróci i znów będzie sprzymierzeńcem! :)
Rower zamiast autobusu
Wtorek, 26 stycznia 2016
Kategoria 1. 1-30km, transport, ze zdjęciami
km: | 11.10 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:38 | km/h: | 17.53 |
Musiałam pojechać do Komornik do ośrodka zdrowia i do banku. Do wyboru miałam jazdę autobusem, albo rowerem. Wybrałam to drugie. Ubrałam się ciepło, ale o jedną (dość grubą) warstwę mniej niż podczas mroźnych wyjazdów w zeszłym tygodniu. Jechało się bardzo przyjemnie. Postanowiłam jechać przez Szreniawę i wzdłuż torów do Grajzerówki. W Szreniawie nie jechałam przez osiedle, tylko przy torach, obawiając się wielu dziur i błota, ale chyba nie było lepiej, droga wyglądała tak:
Spojrzałam wstecz i zrobiłam zdjęcie dworca:
Szybko dojechałam do Komornik, w ośrodku ogarnęłam co trzeba i pojechałam do banku, który niestety był zamknięty. Droga powrotna upłynęła szybko i przyjemnie. W zasadzie nie lubię takiej pogody, wszędzie błoto, kałuże... tzw. "zgnilizna" :P Ale świeciło słońce i było znacznie cieplej, niż podczas moich poprzednich przejażdżek, więc mogłam oddychać komfortowo.
Dojechałam do domu zmęczona, ale zadowolona, bo dziś przejażdżka trochę szybsza niż ostatnie. :)
Sobotnio, śnieżnie i z niespodzinką
Sobota, 23 stycznia 2016
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 10.47 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:46 | km/h: | 13.66 |
Michał jechał do mnie i powiedział, że jeśli chcę, mam się uszykować i pójdziemy na krótką przejażdżkę. Wysłał mi link do śledzenia jego pozycji i gdy się zbliżał, czekałam na niego na dworze. Rowerek też już był przygotowany:
Po chwili nadjechał Michał:
Poszedł szybko do domu zostawić sakwę i zdjąć jedną parę skarpet. Gdy już był gotowy, wyjechaliśmy wśród padającego śniegu. Pojechaliśmy w stronę Rosnowa, dalej przez Walerianowo do Rosnówka.
Śnieg przestał padać, a my ostrożnie zjechaliśmy z górki i dojechaliśmy do kładki, przed którą zeszliśmy z rowerów, bojąc się, że będzie ślisko. Zrobiłam kilka fotek i podprowadziliśmy rowery pod górkę.
Gdy wsiadłam na rower okazało się, że wydarzyło się niemożliwe - przebita dętka w przednim kole. Jak pech, to pech :P Chyba nikt na śniegu nie przebija dętki, tylko Anna jest tak zdolna. :D
Nastąpiło szybkie pompowanie i ruszyliśmy, zanim zejdzie powietrze. Dojechaliśmy do grzybka i tam pompowania część druga:
Wyjechaliśmy na drogę z Wypalanek do Trzebawia, która jest uczęszczana przez samochody i lód był na niej niesamowity. Po bokach nie było ślisko, więc jechałam bez problemu. Michał na początku biegł. :P
Dotarliśmy do plaży nad jeziorem Chomęcickim, bo chcieliśmy zobaczyć przerębel, w którym kąpał się ostatnio Mateusz, brat Gumisia.
Był już cały zamarznięty.
Po chwili przerwy i trzecim pompowaniu, tym razem przez Michała, pojechaliśmy do domu. W Chomęcicach pompowałam po raz czwarty, wyjechaliśmy na asfalt i szybko dotarliśmy do domu.
Dziękuję Kochanie z tę krótką (choć pechową) przejażdżkę! :)
Zimowo nad jezioro Jarosławieckie
Piątek, 22 stycznia 2016
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 16.64 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:09 | km/h: | 14.47 |
Umówiłam się na szybki rower z Lotką, miałyśmy jechać jak najwcześniej, żeby złapać choć resztki słońca. Wyjechałam o 15:30, wcześniej niż we wtorek i było to widać po pozycji słońca na niebie:
Dojechałam do Szreniawy i wiedząc, że Lotka jest niegotowa zatrzymałam się jeszcze na moment, żeby zrobić kolejne zdjęcie:
Za Lotką musiałam niestety czekać, weszłam na chwilę do niej, ale było mi za gorąco, więc wyszłam i czekałam na klatce. Pomogłam jej wystawić rower z piwnicy, gdy ona wróciła do domu po licznik. Gdy w końcu wyjechałyśmy ze Szreniawy, słońce już zachodziło:
Jechałyśmy uważnie, ale raz lekko straciłam równowagę i prawie wjechałam w moją towarzyszkę. Później ona prawie się przewróciła na lodzie przed wjazdem na plażę nad jeziorem Jarosławieckim.
Tam zrobiłyśmy chwilę przerwy:
Nie zabawiłyśmy tam długo, nie pora na długie przerwy, żeby było ciepło, trzeba jechać. Przy wyjeździe z plaży musiałyśmy podprowadzić rowery pod górkę, połączenie kamieni z lodem nie było sprzyjające. Wyjechałyśmy na drogę z płyt w stronę Grajzerówki, tam lodowo-śnieżne koleiny sprawiły, że co chwilę były poślizgi i zeskakiwanie z roweru w biegu :P Było zabawnie i na szczęście nic nam się nie stało. Samą Grajzerowką jechało się bardzo dobrze, nawierzchnia była sucha, a kierowcy bardzo uważni. Dojechałyśmy do Szreniawy:
Było już prawie ciemno, ale oświetlenie działało bez zarzutu. Odcinek pod lasem musiałyśmy przejechać powoli, bo było ślisko, więc zrobiło mi się chłodno. Pożegnałam się z Lotką i szybko ruszyłam do domu, żeby się rozgrzać.
Dzięki za kolejną, krótką, ale bardzo miłą wycieczkę!
Dojechałam do Szreniawy i wiedząc, że Lotka jest niegotowa zatrzymałam się jeszcze na moment, żeby zrobić kolejne zdjęcie:
Za Lotką musiałam niestety czekać, weszłam na chwilę do niej, ale było mi za gorąco, więc wyszłam i czekałam na klatce. Pomogłam jej wystawić rower z piwnicy, gdy ona wróciła do domu po licznik. Gdy w końcu wyjechałyśmy ze Szreniawy, słońce już zachodziło:
Jechałyśmy uważnie, ale raz lekko straciłam równowagę i prawie wjechałam w moją towarzyszkę. Później ona prawie się przewróciła na lodzie przed wjazdem na plażę nad jeziorem Jarosławieckim.
Tam zrobiłyśmy chwilę przerwy:
Nie zabawiłyśmy tam długo, nie pora na długie przerwy, żeby było ciepło, trzeba jechać. Przy wyjeździe z plaży musiałyśmy podprowadzić rowery pod górkę, połączenie kamieni z lodem nie było sprzyjające. Wyjechałyśmy na drogę z płyt w stronę Grajzerówki, tam lodowo-śnieżne koleiny sprawiły, że co chwilę były poślizgi i zeskakiwanie z roweru w biegu :P Było zabawnie i na szczęście nic nam się nie stało. Samą Grajzerowką jechało się bardzo dobrze, nawierzchnia była sucha, a kierowcy bardzo uważni. Dojechałyśmy do Szreniawy:
Było już prawie ciemno, ale oświetlenie działało bez zarzutu. Odcinek pod lasem musiałyśmy przejechać powoli, bo było ślisko, więc zrobiło mi się chłodno. Pożegnałam się z Lotką i szybko ruszyłam do domu, żeby się rozgrzać.
Dzięki za kolejną, krótką, ale bardzo miłą wycieczkę!
Pierwszy raz w tym roku! :)
Wtorek, 19 stycznia 2016
Kategoria 1. 1-30km, z Lotką, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 12.37 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:45 | km/h: | 16.49 |
Długo ubolewałam nad tym, że nie jeżdżę na rowerze. W październiku i listopadzie prawie wcale, brakowało czasu przez przygotowywania do grudniowego ślubu siostry. A w połowie grudnia miałam chore oko i nie mogłam go narażać na wychłodzenie. Doszło do tego, że w ostatnim miesiącu zeszłego roku ani razu nie byłam na rowerze.
W zeszłym tygodniu dopadło mnie przeziębienie i swoje musiałam w łóżku odleżeć...
I w końcu dziś udało się wyjść na krótką przejażdżkę. Ubrana w kilka warstw, przed 16:00 wyjechałam po Lotkę, było około -5 stopni, co odczuwała moja twarz. Nie lubię zakrywać się chustą, bo irytuje mnie, gdy od oddechu robi się mokra.
Wyjechałam z Chomęcic zatrzymując się dosłownie na moment, żeby zrobić fotkę, dopóki było jasno i coś było widać. W Rosnowie zatrzymałam się na moment, bo Lotka dzwoniła. Zrobiłam też zdjęcie zachodu słońca:
Na wjeździe do Szreniawy zobaczyłam Dorotę, która po mnie wyjechała. Pojechałyśmy przez Grajzerówkę do Komornik, tam spotkałyśmy się z Michałem, który do mnie jechał i w trójkę udaliśmy się przez Głuchowo do Chomęcic. Michałowi zrobiło się zimno, bo jadąc z nami zmniejszył tempo. Dojechaliśmy do mnie i uraczyliśmy się ciepłą kawką. Trochę pogadaliśmy o planach na krótką wyprawę w tym roku i Lotka samotnie udała się do domu.
Dzięki, za krótką przejażdżkę. Późno, ale rok w końcu rozpoczęty! :)
W zeszłym tygodniu dopadło mnie przeziębienie i swoje musiałam w łóżku odleżeć...
I w końcu dziś udało się wyjść na krótką przejażdżkę. Ubrana w kilka warstw, przed 16:00 wyjechałam po Lotkę, było około -5 stopni, co odczuwała moja twarz. Nie lubię zakrywać się chustą, bo irytuje mnie, gdy od oddechu robi się mokra.
Wyjechałam z Chomęcic zatrzymując się dosłownie na moment, żeby zrobić fotkę, dopóki było jasno i coś było widać. W Rosnowie zatrzymałam się na moment, bo Lotka dzwoniła. Zrobiłam też zdjęcie zachodu słońca:
Na wjeździe do Szreniawy zobaczyłam Dorotę, która po mnie wyjechała. Pojechałyśmy przez Grajzerówkę do Komornik, tam spotkałyśmy się z Michałem, który do mnie jechał i w trójkę udaliśmy się przez Głuchowo do Chomęcic. Michałowi zrobiło się zimno, bo jadąc z nami zmniejszył tempo. Dojechaliśmy do mnie i uraczyliśmy się ciepłą kawką. Trochę pogadaliśmy o planach na krótką wyprawę w tym roku i Lotka samotnie udała się do domu.
Dzięki, za krótką przejażdżkę. Późno, ale rok w końcu rozpoczęty! :)