Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2017
Dystans całkowity: | 557.92 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 31:57 |
Średnia prędkość: | 17.46 km/h |
Maksymalna prędkość: | 36.20 km/h |
Liczba aktywności: | 17 |
Średnio na aktywność: | 32.82 km i 1h 52m |
Więcej statystyk |
Komorniki
Poniedziałek, 26 czerwca 2017
Kategoria 1. 1-30km, transport
km: | 9.53 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:26 | km/h: | 22.00 |
Kesze na Dębinie
Niedziela, 25 czerwca 2017
Kategoria 3. 50-100km, z Michałem, ze zdjęciami, geocaching
km: | 58.12 | km teren: | 0.00 |
czas: | 03:14 | km/h: | 17.97 |
Rano spotkanie z Michałem pod kościołem św. Rocha. Razem poszliśmy na Mszę, na którą ledwo zdążył przez triathlon i trasę rowerową wyznaczoną koło jego domu. Po kościele pojechaliśmy na Dębinę na geocaching. Po drodze zaliczyliśmy fajny kesz z syrenką na Starołęce i dalej w miejsce docelowe. Najpierw zgarnęłam dwa kesze, które Michał już miał, kolejnego nie udało mi się znaleźć. Później razem znaleźliśmy jeszcze kilka, tylko jeden został nieodkryty. Dopadła nas geoślepota, a w dodatku komary gryzły niesamowicie i szybko uciekliśmy.
Na koniec podjęliśmy próbę znalezienia jednej skrytki szukanej w zeszłym roku przez 20 minut. Wtedy, rozczarowani i zmarznięci się poddaliśmy. Prawdopodobnie skrytki tam nie było, bo tym razem odnalezienie zajęło nam kilkanaście sekund.
Zadowoleni z keszobrania pojechaliśmy do Michała na obiad, po drodze zgarniając jeszcze jedną zaległość przy Parku Tysiąclecia.
Postaliśmy chwilę przy ulicy Warszawskiej i przyglądaliśmy się triathlonistom na rowerach.
Pod wieczór Michał odprowadził mnie do Rosnowa, tam zawrócił i uciekał przed ulewą.
Dziękuję za fajny dzień. :)
Ciekawe, czy pamięta jak się jeździ?
Piątek, 23 czerwca 2017
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 27.86 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:45 | km/h: | 15.92 |
Udało się! Wyciągnęłam Lotkę na rower. Po ponad miesięcznej przerwie i dopiero piąty raz w tym roku, kiepsko. Ale cóż ja biedna mogę zrobić gdy w jej życiu pojawiła się druga połówka i samochód. Czasu mniej, a leń większy... :D
Ale pojechałyśmy, co przez pogodę nie było tak w stu procentach pewne. Mimo całkowicie zachmurzonego nieba zaryzykowałyśmy.
Ja wyjechałam po Lotkę do Szreniawy i razem dotarłyśmy do jeziora Jarosławieckiego, gdzie dawno nas nie było, więc zrobiłyśmy krótką przerwę.
Dalej jechałyśmy w kierunku Jezior, zjechałyśmy do jeziora Góreckiego i wzdłuż brzegu jechałyśmy czerwonym szlakiem. Cały czas gadałyśmy i zmachałyśmy się przez to strasznie. Gdy już oddalałyśmy się od jeziora, napotkałyśmy sporych rozmiarów przeszkodę, trzeba było obejść ją dookoła.
Zjechałyśmy z czerwonego szlaku i dalej przez Górkę i Trzebaw dojechałyśmy do Rosnówka (po okropnej tarce). Na drodze z Rosnówka do Szreniawy zmagałyśmy się z coraz silniejszymi podmuchami wiatru, ale deszczu nie było.
Pożegnałam się z Lotką i pojechałam prosto do domu.
Dzięki za przejażdżkę! :)
Ale pojechałyśmy, co przez pogodę nie było tak w stu procentach pewne. Mimo całkowicie zachmurzonego nieba zaryzykowałyśmy.
Ja wyjechałam po Lotkę do Szreniawy i razem dotarłyśmy do jeziora Jarosławieckiego, gdzie dawno nas nie było, więc zrobiłyśmy krótką przerwę.
Dalej jechałyśmy w kierunku Jezior, zjechałyśmy do jeziora Góreckiego i wzdłuż brzegu jechałyśmy czerwonym szlakiem. Cały czas gadałyśmy i zmachałyśmy się przez to strasznie. Gdy już oddalałyśmy się od jeziora, napotkałyśmy sporych rozmiarów przeszkodę, trzeba było obejść ją dookoła.
Zjechałyśmy z czerwonego szlaku i dalej przez Górkę i Trzebaw dojechałyśmy do Rosnówka (po okropnej tarce). Na drodze z Rosnówka do Szreniawy zmagałyśmy się z coraz silniejszymi podmuchami wiatru, ale deszczu nie było.
Pożegnałam się z Lotką i pojechałam prosto do domu.
Dzięki za przejażdżkę! :)
Konarzewo
Czwartek, 22 czerwca 2017
Kategoria transport, 1. 1-30km
km: | 7.86 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:19 | km/h: | 24.81 |
Poznań
Środa, 21 czerwca 2017
Kategoria transport, 2. 30-50km
km: | 42.30 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:06 | km/h: | 20.14 |
Komorniki
Wtorek, 20 czerwca 2017
Kategoria transport, 1. 1-30km
km: | 9.47 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:26 | km/h: | 21.85 |
Komorniki
Poniedziałek, 19 czerwca 2017
Kategoria 1. 1-30km, transport
km: | 9.39 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:25 | km/h: | 22.55 |
Pojechałam do PKO wpłacić pieniądze, a tam niespodzianka... Wpłatomat. :)
Lusowo
Niedziela, 18 czerwca 2017
Kategoria 3. 50-100km, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 51.13 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:32 | km/h: | 20.18 |
Niedzielna przejażdżka z Michałem, najpierw do kościoła, a później w stronę jeziora Lusowskiego.
Michał pokazał mi tam bardzo piękne miejsce. Siedzieliśmy sobie na małym pomoście, jednym z wielu takich samych. Bardzo urokliwie. :)
Michał pokazał mi tam bardzo piękne miejsce. Siedzieliśmy sobie na małym pomoście, jednym z wielu takich samych. Bardzo urokliwie. :)
Powrót do domu
Piątek, 16 czerwca 2017
Kategoria 1. 1-30km, transport, z Michałem
km: | 23.31 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:26 | km/h: | 16.26 |
Słońce. Budzimy się rano i świeci słońce! I na co te prognozy...
Dopiero później padało, akurat jak jechaliśmy do mnie. W Luboniu czekaliśmy przy Netto, aż przestanie padać. Stwierdziliśmy, że pada słabo i ruszyliśmy, wtedy dopiero porządnie zaczęło. Przy Chacie Polskiej schowaliśmy się pod daszkiem nad wózkami i straciliśmy pół godziny. Ale po deszczu suchutcy dojechaliśmy do mnie. :)
Dopiero później padało, akurat jak jechaliśmy do mnie. W Luboniu czekaliśmy przy Netto, aż przestanie padać. Stwierdziliśmy, że pada słabo i ruszyliśmy, wtedy dopiero porządnie zaczęło. Przy Chacie Polskiej schowaliśmy się pod daszkiem nad wózkami i straciliśmy pół godziny. Ale po deszczu suchutcy dojechaliśmy do mnie. :)
Miało być tak pięknie...
Czwartek, 15 czerwca 2017
Kategoria 3. 50-100km, z Michałem, z sakwami, ze zdjęciami
km: | 98.06 | km teren: | 0.00 |
czas: | 06:52 | km/h: | 14.28 |
...a wyszło jak zwykle! ;)
Wyruszyliśmy o 7:00 rano od Michała. W planie było odwiedzenie wszystkich kościółków tworzących Szlak Kościołów drewnianych wokół Puszczy Zielonki. Nie na raz, ale na dwa razy. Na rowerach wieźliśmy sakwy, a w nich namiot, śpiwory, palnik i cały ten obozowy bajzel, by wreszcie w tym roku poczuć ten klimat...
Prognozy pogody były jednak nieubłagane, deszcz w nocy i przez cały następny dzień. Mimo wszystko pojechaliśmy.
Pierwszym kościołem na naszej trasie był kościół św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny w Kicinie, tam też byliśmy na Mszy Świętej.
Po Mszy pokręciliśmy się trochę dookoła, zrobiliśmy zdjęcia i pojechaliśmy dalej. Nadal było chłodno, ale jechało się dobrze.
Kolejnym odwiedzonym przez nas był Kościół św. Mikołaja w Wierzenicy. Byłam już tam dwa lata temu przy okazji wycieczki na Dziewiczą Górę - link do opisu tutaj. Czytając opis tamtej wycieczki uświadomiłam sobie, że w Kicinie wtedy też byliśmy, ale zupełnie o tym nie pamiętałam.
Kolejny był Kościół św. Michała Archanioła w Uzarzewie, również już przez nas odwiedzony w tym roku (tu opis). Akurat trwała tam Msza, więc zrobiliśmy zdjęcie i pojechaliśmy dalej. Zatrzymaliśmy się przy pałacu na terenie Muzeum Przyrodniczo-Łowieckiego.
Tutaj przerwa była dłuższa, Michała opuściły już chęci do jazdy i wolałby zostać na ławeczce. Zebraliśmy się jednak i ruszyliśmy w dalszą drogę. Dzień już zrobił się upalny, co znacznie odbierało nam siły. Dodatkowo wjechaliśmy w piach. Za to na spokojnych, piaszczystych drogach można dostrzec takie widoki:
Niebawem dotarliśmy do Kościoła św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Węglewie, kolejnego i ostatniego już z odwiedzonych przeze mnie wcześniej. Przy tym kościele zrobiliśmy sobie przerwę pierwszego dnia zeszłorocznej wyprawy.
Następnym punktem dnia było nieplanowane odwiedzenie Pól Lednickich.
Pojechaliśmy nad jezioro i rozsiedliśmy się tam na godzinę. Cały czas pływała koło nas mała rybka, nie spłoszyła się nawet gdy wsadziliśmy nogi do wody.
Siedziało nam się wspaniale, mimo słońca. Najedliśmy się, odpoczęliśmy, a ja wspominałam wszystkie spędzone tam chwile. :)
Podjęliśmy decyzję o powrocie do domu tego samego dnia pod wieczór i odłożeniu odwiedzin części kościołów na kiedyś. Kilka jednak było przed nami, musiałam przecież zobaczyć coś nowego. :)
Dotarliśmy do Sławna i do Kaplicy św. Rozalii, stojącej na położonym na wzniesieniu cmentarzu. Bardzo piękna, ale niestety zamknięta.
Dalej jechaliśmy przez miejscowość o wdzięcznej nazwie Myszki i dotarliśmy do Łagiewnik Kościelnych. Tamtejszy kościół jest pod wezwaniem Bożego Ciała i w wiosce trwał odpust. Sam budynek jest odmienny od wcześniejszych, ma naturalny kolor i wysoką strzelistą wieżę. Zwiedziliśmy go również w środku.
W Łagiewnikach zrobiliśmy kolejną przerwę, tym razem koło sklepu, żeby uzupełnić zapasy picia. Zjedliśmy też lody i nawet wygrałam Big Milka, ale nie mogłam wymienić patyczka.
Jechaliśmy dalej dość żwawo, zastanawiając się po co my to wszystko wieziemy i śmiejąc się z siebie. Przynajmniej konkretny trening z sakwami będzie zrobiony. :D
Ostatnim odwiedzonym tego dnia był kościół św. Jana Chrzciciela w Kiszkowie.
Później zostało nam przedzieranie się przez las, siły już mnie opuszczały, ale powoli jechaliśmy dalej.
Trochę dziwne, że jechaliśmy z sakwami i wróciliśmy do domu, ale i tak było fajnie. Lubię takie wycieczki krajoznawcze, tak piękne są nasze okolice. A Puszcza Zielonka jest przeze mnie zdecydowanie zbyt mało odwiedzana.
Fajny dzień - mimo wszystko. :) Dziękuję za wspólne kilometry. :)
Wyruszyliśmy o 7:00 rano od Michała. W planie było odwiedzenie wszystkich kościółków tworzących Szlak Kościołów drewnianych wokół Puszczy Zielonki. Nie na raz, ale na dwa razy. Na rowerach wieźliśmy sakwy, a w nich namiot, śpiwory, palnik i cały ten obozowy bajzel, by wreszcie w tym roku poczuć ten klimat...
Prognozy pogody były jednak nieubłagane, deszcz w nocy i przez cały następny dzień. Mimo wszystko pojechaliśmy.
Pierwszym kościołem na naszej trasie był kościół św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny w Kicinie, tam też byliśmy na Mszy Świętej.
Po Mszy pokręciliśmy się trochę dookoła, zrobiliśmy zdjęcia i pojechaliśmy dalej. Nadal było chłodno, ale jechało się dobrze.
Kolejnym odwiedzonym przez nas był Kościół św. Mikołaja w Wierzenicy. Byłam już tam dwa lata temu przy okazji wycieczki na Dziewiczą Górę - link do opisu tutaj. Czytając opis tamtej wycieczki uświadomiłam sobie, że w Kicinie wtedy też byliśmy, ale zupełnie o tym nie pamiętałam.
Kolejny był Kościół św. Michała Archanioła w Uzarzewie, również już przez nas odwiedzony w tym roku (tu opis). Akurat trwała tam Msza, więc zrobiliśmy zdjęcie i pojechaliśmy dalej. Zatrzymaliśmy się przy pałacu na terenie Muzeum Przyrodniczo-Łowieckiego.
Tutaj przerwa była dłuższa, Michała opuściły już chęci do jazdy i wolałby zostać na ławeczce. Zebraliśmy się jednak i ruszyliśmy w dalszą drogę. Dzień już zrobił się upalny, co znacznie odbierało nam siły. Dodatkowo wjechaliśmy w piach. Za to na spokojnych, piaszczystych drogach można dostrzec takie widoki:
Niebawem dotarliśmy do Kościoła św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Węglewie, kolejnego i ostatniego już z odwiedzonych przeze mnie wcześniej. Przy tym kościele zrobiliśmy sobie przerwę pierwszego dnia zeszłorocznej wyprawy.
Następnym punktem dnia było nieplanowane odwiedzenie Pól Lednickich.
Pojechaliśmy nad jezioro i rozsiedliśmy się tam na godzinę. Cały czas pływała koło nas mała rybka, nie spłoszyła się nawet gdy wsadziliśmy nogi do wody.
Siedziało nam się wspaniale, mimo słońca. Najedliśmy się, odpoczęliśmy, a ja wspominałam wszystkie spędzone tam chwile. :)
Podjęliśmy decyzję o powrocie do domu tego samego dnia pod wieczór i odłożeniu odwiedzin części kościołów na kiedyś. Kilka jednak było przed nami, musiałam przecież zobaczyć coś nowego. :)
Dotarliśmy do Sławna i do Kaplicy św. Rozalii, stojącej na położonym na wzniesieniu cmentarzu. Bardzo piękna, ale niestety zamknięta.
Dalej jechaliśmy przez miejscowość o wdzięcznej nazwie Myszki i dotarliśmy do Łagiewnik Kościelnych. Tamtejszy kościół jest pod wezwaniem Bożego Ciała i w wiosce trwał odpust. Sam budynek jest odmienny od wcześniejszych, ma naturalny kolor i wysoką strzelistą wieżę. Zwiedziliśmy go również w środku.
W Łagiewnikach zrobiliśmy kolejną przerwę, tym razem koło sklepu, żeby uzupełnić zapasy picia. Zjedliśmy też lody i nawet wygrałam Big Milka, ale nie mogłam wymienić patyczka.
Jechaliśmy dalej dość żwawo, zastanawiając się po co my to wszystko wieziemy i śmiejąc się z siebie. Przynajmniej konkretny trening z sakwami będzie zrobiony. :D
Ostatnim odwiedzonym tego dnia był kościół św. Jana Chrzciciela w Kiszkowie.
Później zostało nam przedzieranie się przez las, siły już mnie opuszczały, ale powoli jechaliśmy dalej.
Trochę dziwne, że jechaliśmy z sakwami i wróciliśmy do domu, ale i tak było fajnie. Lubię takie wycieczki krajoznawcze, tak piękne są nasze okolice. A Puszcza Zielonka jest przeze mnie zdecydowanie zbyt mało odwiedzana.
Fajny dzień - mimo wszystko. :) Dziękuję za wspólne kilometry. :)