Wpisy archiwalne w miesiącu
Marzec, 2014
Dystans całkowity: | 249.86 km (w terenie 82.50 km; 33.02%) |
Czas w ruchu: | 13:29 |
Średnia prędkość: | 18.53 km/h |
Maksymalna prędkość: | 52.90 km/h |
Liczba aktywności: | 8 |
Średnio na aktywność: | 31.23 km i 1h 41m |
Więcej statystyk |
Osowa Góra
Niedziela, 30 marca 2014
Kategoria 3. 50-100km, WPN, z Gumisiem, ze zdjęciami
km: | 66.39 | km teren: | 28.50 |
czas: | 03:29 | km/h: | 19.06 |
Postanowiłam nie jechać z Gumisiem i TCT do Ostrowa Wielkopolskiego bo to dla mnie jednak za daleko. Ale nie odpuszczam przejażdżki w tak piękne niedzielne popołudnie. Mam ochotę pojechać gdzieś sama, tak też robię. :)
Po 14 wyruszam z domu przez Rosnowo i Walerianowo do Rosnówka, gdzie robię fotkę na kładce nad jeziorem:
Wjeżdżam do lasu i jadę w stronę Wypalanek, przy grzybku odbijam na Trzebaw. W lesie jest cudownie, coraz bardziej zielono, no i ptaki pięknie śpiewają. Z Trzebawia jadę w kierunku Jezior, gdzie strzelam kolejną fotkę przy siedzibie WPN:
Ruszam dalej, by po chwili skręcić w czerwony szlak przy j. Góreckim. Mnóstwo ludzi korzysta z pięknej pogody i spaceruje co zmusza do ostrożnej jazdy. :P Odbijam od Góreckiego i dalej jadę szlakiem, przejeżdżam koło j. Skrzynka, pokazuję komuś drogę i jadę dalej wdychając ciepłe, pachnące lasem wiosenne powietrze. :) Dość zmachana jazdą w terenie robię kilka minut przerwy przy jeziorze Kociołek:
Chwilę odpoczywam, bo przecież zaraz będę się "wdrapywać" na Osową Górę. Ruszam dalej i niestety dojeżdżam do tego momentu, ale dzielnie jadę, powoli bo powoli, dychając jak stary traktor podjeżdżam na samą górę, zawstydzając rowerzystę, który podprowadził rower (a nie miałam takiego zamiaru). :P
Dojeżdżam do wieży widokowej i tam robię sobie dłuższą przerwę
Nawet wdrapuję się do góry i podziwiam widoczki:
Ruszam w dół w stronę Mosiny i zjeżdżam z zabójczą jak dla mnie prędkością. ;P Robię zdjęcie pięknie zazieleniających się drzew:
I jadę dalej w kierunku Puszczykowa. W głowie rodzi mi się pomysł, żeby zjechać na nadwarciański szlak rowerowy, którym jechałam kiedyś z Gumisiem. Pytam parę rowerzystów gdzie muszę zjechać (bo już za bardzo nie pamiętałam) i okazuje się, że Ola jedzie w tym samym kierunku. Więc w towarzystwie jadę pięknym szlakiem (na pewno tam wrócę!) aż do Lubonia, gdzie się rozdzielamy. Jadę w kierunku Komornik i dalej przez Rosnowo do domu.
Gdy dojechałam, zadzwonił Gumiś i pojechałam z nim małe kółko do Komornik (na lody z Lidla) :P
Powrót przez Głuchowo do Chomęcic.
Jestem bardzo zadowolona z tego dnia i tej wycieczki. :)
Po 14 wyruszam z domu przez Rosnowo i Walerianowo do Rosnówka, gdzie robię fotkę na kładce nad jeziorem:
Wjeżdżam do lasu i jadę w stronę Wypalanek, przy grzybku odbijam na Trzebaw. W lesie jest cudownie, coraz bardziej zielono, no i ptaki pięknie śpiewają. Z Trzebawia jadę w kierunku Jezior, gdzie strzelam kolejną fotkę przy siedzibie WPN:
Ruszam dalej, by po chwili skręcić w czerwony szlak przy j. Góreckim. Mnóstwo ludzi korzysta z pięknej pogody i spaceruje co zmusza do ostrożnej jazdy. :P Odbijam od Góreckiego i dalej jadę szlakiem, przejeżdżam koło j. Skrzynka, pokazuję komuś drogę i jadę dalej wdychając ciepłe, pachnące lasem wiosenne powietrze. :) Dość zmachana jazdą w terenie robię kilka minut przerwy przy jeziorze Kociołek:
Chwilę odpoczywam, bo przecież zaraz będę się "wdrapywać" na Osową Górę. Ruszam dalej i niestety dojeżdżam do tego momentu, ale dzielnie jadę, powoli bo powoli, dychając jak stary traktor podjeżdżam na samą górę, zawstydzając rowerzystę, który podprowadził rower (a nie miałam takiego zamiaru). :P
Dojeżdżam do wieży widokowej i tam robię sobie dłuższą przerwę
Nawet wdrapuję się do góry i podziwiam widoczki:
Ruszam w dół w stronę Mosiny i zjeżdżam z zabójczą jak dla mnie prędkością. ;P Robię zdjęcie pięknie zazieleniających się drzew:
I jadę dalej w kierunku Puszczykowa. W głowie rodzi mi się pomysł, żeby zjechać na nadwarciański szlak rowerowy, którym jechałam kiedyś z Gumisiem. Pytam parę rowerzystów gdzie muszę zjechać (bo już za bardzo nie pamiętałam) i okazuje się, że Ola jedzie w tym samym kierunku. Więc w towarzystwie jadę pięknym szlakiem (na pewno tam wrócę!) aż do Lubonia, gdzie się rozdzielamy. Jadę w kierunku Komornik i dalej przez Rosnowo do domu.
Gdy dojechałam, zadzwonił Gumiś i pojechałam z nim małe kółko do Komornik (na lody z Lidla) :P
Powrót przez Głuchowo do Chomęcic.
Jestem bardzo zadowolona z tego dnia i tej wycieczki. :)
Odkrywamy nowe szlaki
Piątek, 28 marca 2014
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką
km: | 28.54 | km teren: | 20.50 |
czas: | 01:55 | km/h: | 14.89 |
Wracając do domu zadzwoniłam do Lotki czy dziś gdzieś jedziemy, oczywiście się zgodziła. :)
Tak więc po 16 jadę do niej, chwila u niej i przed 17 ruszamy. Postanawiamy obczaić szlak zielony koło Stęszewa. Jedziemy do j. Jarosławieckiego, dalej do Trzebawia gdzie "pachnie" naturalnym nawozem i Lotka ma ochotę mnie zabić za tę trasę :P Przed Stęszewem skręcamy w zielony szlak w las, mamy wyjechać gdzieś na Wypalankach, ale zgodnie z naszymi podejrzeniami, po dojechaniu do głównej drogi jest płot i brama, więc przebijamy się na drugą stronę przejściem dla zwierząt, potem jeszcze trochę podprowadzamy przez las i wracamy na szlak. Jedziemy już znaną drogą, mijamy mogiły i jedziemy dalej. Po jakimś kilometrze naszym oczom ukazuje się piękny widok - dwa dorodne jelenie. :) Na Wypalankach skręcamy w stronę Rosnówka, gdzie rozdzielamy się - Lotka jedzie w swoją stronę, a ja polną drogą wracam do moich Chomęcic.
Wycieczka udana, dużo w terenie ;)
Tak więc po 16 jadę do niej, chwila u niej i przed 17 ruszamy. Postanawiamy obczaić szlak zielony koło Stęszewa. Jedziemy do j. Jarosławieckiego, dalej do Trzebawia gdzie "pachnie" naturalnym nawozem i Lotka ma ochotę mnie zabić za tę trasę :P Przed Stęszewem skręcamy w zielony szlak w las, mamy wyjechać gdzieś na Wypalankach, ale zgodnie z naszymi podejrzeniami, po dojechaniu do głównej drogi jest płot i brama, więc przebijamy się na drugą stronę przejściem dla zwierząt, potem jeszcze trochę podprowadzamy przez las i wracamy na szlak. Jedziemy już znaną drogą, mijamy mogiły i jedziemy dalej. Po jakimś kilometrze naszym oczom ukazuje się piękny widok - dwa dorodne jelenie. :) Na Wypalankach skręcamy w stronę Rosnówka, gdzie rozdzielamy się - Lotka jedzie w swoją stronę, a ja polną drogą wracam do moich Chomęcic.
Wycieczka udana, dużo w terenie ;)
Po okolicy
Czwartek, 27 marca 2014
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką
km: | 21.02 | km teren: | 10.50 |
czas: | 01:22 | km/h: | 15.38 |
Wracałam autobusem z uczelni z Lotką, a że było przed 16 i ładna pogoda to Lotka zaproponowała rower, więc nie było opcji, żebym się nie zgodziła. :) wstępnie umawiamy się na 16.30 w Rosnowie, ale w końcu wyjeżdżam z domu o 16.45. Lotkę spotykam w Rosnowie i śmigamy przez Walerianowo, Rosnówko, przejeżdżamy przez mostek nad jeziorem i przez las jedziemy w kierunku Wypalanek. Przy grzybku skręcamy w stronę Trzebawia, skąd jedziemy w stronę j. Jarosławieckiego i do Szreniawy, Lotka jedzie do domu, a ja szybko śmigam do domu bo już szarawo.
udana wycieczka. :)
udana wycieczka. :)
Miało być tak pięknie...
Sobota, 22 marca 2014
Kategoria 1. 1-30km
km: | 9.01 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:19 | km/h: | 28.47 |
Pogoda tego dnia była całkiem przyjemna (w porównaniu do poprzednich dni rewelacyjna), poza tym to drugi dzień wiosny i wypadałoby wyjść na rower. Wróciłam z Poznania po 17, ogarnęłam się i stwierdziłam, że jest ładnie to na godzinkę skoczę na rowerek. :)
Wyjechałam w stronę Konarzewa i myślałam jak jechać dalej, obmyśliłam trasę prze Dopiewiec, Palędzie, Gołuski i Głuchowo, ale zaczęły mnie niepokoić ciemne chmury. Były wprawdzie dość daleko, ale w kosmicznie szybkim tempie były już baaardzo blisko. Gdy już przejechałam całe Konarzewo, podjęłam decyzję o natychmiastowym powrocie do domu. Zaczęło wiać tak bardzo, że w pewnym momencie musiałam się zatrzymać bo wiatr zwiewał z pola ogromne ilości piachu tak, że i ja bym z tym piachem poleciała. Dalej czym prędzej do domu, z Konarzewa do Chomęcic z prędkością 42-43 km/h co jest dla mnie anormalne (mimo wiatru bardziej z boku niż w plecy). No ale co potrafi zdziałać trochę adrenaliny. :)
Tak to moja wycieczka skończyła się tak szybko jak się zaczęła. :P
Wyjechałam w stronę Konarzewa i myślałam jak jechać dalej, obmyśliłam trasę prze Dopiewiec, Palędzie, Gołuski i Głuchowo, ale zaczęły mnie niepokoić ciemne chmury. Były wprawdzie dość daleko, ale w kosmicznie szybkim tempie były już baaardzo blisko. Gdy już przejechałam całe Konarzewo, podjęłam decyzję o natychmiastowym powrocie do domu. Zaczęło wiać tak bardzo, że w pewnym momencie musiałam się zatrzymać bo wiatr zwiewał z pola ogromne ilości piachu tak, że i ja bym z tym piachem poleciała. Dalej czym prędzej do domu, z Konarzewa do Chomęcic z prędkością 42-43 km/h co jest dla mnie anormalne (mimo wiatru bardziej z boku niż w plecy). No ale co potrafi zdziałać trochę adrenaliny. :)
Tak to moja wycieczka skończyła się tak szybko jak się zaczęła. :P
Do lekarza
Wtorek, 11 marca 2014
Kategoria transport
km: | 10.08 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:28 | km/h: | 21.60 |
Niedzielne kręcenie
Niedziela, 2 marca 2014
Kategoria WPN, 3. 50-100km
km: | 50.55 | km teren: | 21.00 |
czas: | 02:34 | km/h: | 19.69 |
Chomęcice - Konarzewo - Dopiewo - Podłoziny - Skrzynki - Niepruszewo - Cieśle - Podłoziny - Żarnowiec - Tomice - Mirosławki - Wielka Wieś - Krąplewo - Stęszew - Trzebaw - Rosnówko - Walerianowo - Chomęcice
Już od rana pogoda kusi aby pojechać gdzieś rowerkiem, tylko nie mam z kim. Siostrze nie chce się ruszyć tyłka, Sylwia się uczy, Lotka ma rozwalony palec, więc może w przyszłym tygodniu. Zostaje Gumiś, który chętnie by pojechał, ale jedzie do Marty i do pracy. Pozostaje mi pojechać na samotną przejażdżkę, pomysł jest aby pojechać odwiedzić tatę i wuja na rybach nad j. Niepruszewskim. Zbieram się do wyjazdu, bandaż elastyczny na lewym nadgarstku, bo po wczorajszym rowerze boli, ale dzisiaj nie odpuszczę. :)
W końcu wyjeżdżam, po przejechaniu połowy mojej wioski cofam się, bo przypomniało mi się, że miałam nasmarować łańcuch, szybko załatwiam sprawę i ruszam już na dobre. Niestety kolejny dzień wieje wiaterek, ale jest znośny.
Bez problemu docieram do Podłozin i Skrzynek, pytanie miejscowych o drogę do "Cieśli" (pan mnie poprawił, że do Ciesiel, a nie Cieśli :)) i docieram nad jeziorko. Obczajam sytuację, ryb nie ma, ale dostaję trochę herbatki z termosu. Chwila pogawędki, wciągam batonika i ruszam dalej. Wjeżdżam na trasę pierścienia i jadę nim aż do Stęszewa. Po drodze w lesie jest bardziej jesiennie, bo leży mnóstwo zeszłorocznych liści, ale już nie długo (mam nadzieję) zrobi się zielono i będzie naprawdę wiosennie. :)
W Stęszewie odbijam na Trzebaw i jadę nieznaną mi dotąd drogą przez las. Ręka boli coraz bardziej, słońce już coraz niżej więc przez Rosnówko i Walerianowo wracam do domu na obiadek.
Mimo, że samotna to i tak bardzo udana wycieczka. :)
Już od rana pogoda kusi aby pojechać gdzieś rowerkiem, tylko nie mam z kim. Siostrze nie chce się ruszyć tyłka, Sylwia się uczy, Lotka ma rozwalony palec, więc może w przyszłym tygodniu. Zostaje Gumiś, który chętnie by pojechał, ale jedzie do Marty i do pracy. Pozostaje mi pojechać na samotną przejażdżkę, pomysł jest aby pojechać odwiedzić tatę i wuja na rybach nad j. Niepruszewskim. Zbieram się do wyjazdu, bandaż elastyczny na lewym nadgarstku, bo po wczorajszym rowerze boli, ale dzisiaj nie odpuszczę. :)
W końcu wyjeżdżam, po przejechaniu połowy mojej wioski cofam się, bo przypomniało mi się, że miałam nasmarować łańcuch, szybko załatwiam sprawę i ruszam już na dobre. Niestety kolejny dzień wieje wiaterek, ale jest znośny.
Bez problemu docieram do Podłozin i Skrzynek, pytanie miejscowych o drogę do "Cieśli" (pan mnie poprawił, że do Ciesiel, a nie Cieśli :)) i docieram nad jeziorko. Obczajam sytuację, ryb nie ma, ale dostaję trochę herbatki z termosu. Chwila pogawędki, wciągam batonika i ruszam dalej. Wjeżdżam na trasę pierścienia i jadę nim aż do Stęszewa. Po drodze w lesie jest bardziej jesiennie, bo leży mnóstwo zeszłorocznych liści, ale już nie długo (mam nadzieję) zrobi się zielono i będzie naprawdę wiosennie. :)
W Stęszewie odbijam na Trzebaw i jadę nieznaną mi dotąd drogą przez las. Ręka boli coraz bardziej, słońce już coraz niżej więc przez Rosnówko i Walerianowo wracam do domu na obiadek.
Mimo, że samotna to i tak bardzo udana wycieczka. :)
Pierwszy raz w tym roku z Sylwią :)
Sobota, 1 marca 2014
Kategoria WPN, na luzie, 1. 1-30km
km: | 22.48 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:25 | km/h: | 15.87 |
Wczoraj umówiłam się z Sylwią, więc po powrocie z uczelni wpadam na chwilę do domu, uzupełniam zapasy picia i dalej w drogę. Plan: ok 20 km po okolicy, jako że to pierwszy wyjazd Sylwii od chyba pół roku. :P Ruszamy w kierunku Rosnówka polną drogą, niestety wiatr wieje nam w twarz, w Rosnówku przejeżdżamy przez kładkę i wjeżdżamy do lasu, droga błotno-rozorana xD, więc jedzie się średnio, przy grzybku na Wypalankach odbijamy w kierunku Trzebawia i znowu wieje w twarz (a w lesie miało nie wiać!), wyjeżdżamy z lasu przecinamy główną drogę i teraz to naprawdę wieje. W Trzebawiu skręcamy i jedziemy w kierunku Jezior. Potem już cały czas Grajzerówką, aż do Szreniawy. Jest cudownie ciepło, tylko ten wiatr - Sylwia odczuwa go szczególnie, zmęczenie daje o sobie znać. Ale dzielnie jedzie aż do Chomęcic. Wracam do domu na obiadek z myślą, że rowerowo był to udany dzień. :)
Na uczelnię po indeks
Sobota, 1 marca 2014
Kategoria 2. 30-50km
km: | 41.78 | km teren: | 2.00 |
czas: | 01:57 | km/h: | 21.43 |
Jak zaplanowałam tak zrobiłam. A zaplanowałam, że pojadę po indeks rowerkiem. :)
Tak więc chwilę po 10 wyjeżdżam z domu. Mgła, która rano była dość gęsta już znacznie opadła, a temperatura wbrew prognozom nie jest taka wspaniała - zamiast 7 stopni są 4. Początkowo czuję chłodek, ale po 2 km robi się cieplutko. Z Chomęcic jadę do Głuchowa, polną drogą do Plewisk i w kierunku Junikowa, potem przez os. Kopernika, przy cmentarzu Górczyńskim skręcam w Arciszewskiego i jadę prosto, aż do uczelni. Rezygnuję ze ścieżki rowerowej, która co chwilę prowadzi po innej stronie drogi, albo nagle się kończy. Na uczelni odbieram indeks, piękne 4 z fizyki wywołuje uśmiech, lekki stresik znika i spokojnie mogę wracać. Jest już bardzo ciepło i pięknie świeci słonko. Powrót do połowy tą samą trasą, tylko zamiast przez Plewiska, jadę koło Auchan do komornik i Grajzerówką do Szreniawy i potem w stronę domu. Bo jestem na dziś jeszcze umówiona z Sylwią na małą przejażdżkę. :)
Tak więc chwilę po 10 wyjeżdżam z domu. Mgła, która rano była dość gęsta już znacznie opadła, a temperatura wbrew prognozom nie jest taka wspaniała - zamiast 7 stopni są 4. Początkowo czuję chłodek, ale po 2 km robi się cieplutko. Z Chomęcic jadę do Głuchowa, polną drogą do Plewisk i w kierunku Junikowa, potem przez os. Kopernika, przy cmentarzu Górczyńskim skręcam w Arciszewskiego i jadę prosto, aż do uczelni. Rezygnuję ze ścieżki rowerowej, która co chwilę prowadzi po innej stronie drogi, albo nagle się kończy. Na uczelni odbieram indeks, piękne 4 z fizyki wywołuje uśmiech, lekki stresik znika i spokojnie mogę wracać. Jest już bardzo ciepło i pięknie świeci słonko. Powrót do połowy tą samą trasą, tylko zamiast przez Plewiska, jadę koło Auchan do komornik i Grajzerówką do Szreniawy i potem w stronę domu. Bo jestem na dziś jeszcze umówiona z Sylwią na małą przejażdżkę. :)