Niedzielne kręcenie
Niedziela, 2 marca 2014
Kategoria WPN, 3. 50-100km
km: | 50.55 | km teren: | 21.00 |
czas: | 02:34 | km/h: | 19.69 |
Chomęcice - Konarzewo - Dopiewo - Podłoziny - Skrzynki - Niepruszewo - Cieśle - Podłoziny - Żarnowiec - Tomice - Mirosławki - Wielka Wieś - Krąplewo - Stęszew - Trzebaw - Rosnówko - Walerianowo - Chomęcice
Już od rana pogoda kusi aby pojechać gdzieś rowerkiem, tylko nie mam z kim. Siostrze nie chce się ruszyć tyłka, Sylwia się uczy, Lotka ma rozwalony palec, więc może w przyszłym tygodniu. Zostaje Gumiś, który chętnie by pojechał, ale jedzie do Marty i do pracy. Pozostaje mi pojechać na samotną przejażdżkę, pomysł jest aby pojechać odwiedzić tatę i wuja na rybach nad j. Niepruszewskim. Zbieram się do wyjazdu, bandaż elastyczny na lewym nadgarstku, bo po wczorajszym rowerze boli, ale dzisiaj nie odpuszczę. :)
W końcu wyjeżdżam, po przejechaniu połowy mojej wioski cofam się, bo przypomniało mi się, że miałam nasmarować łańcuch, szybko załatwiam sprawę i ruszam już na dobre. Niestety kolejny dzień wieje wiaterek, ale jest znośny.
Bez problemu docieram do Podłozin i Skrzynek, pytanie miejscowych o drogę do "Cieśli" (pan mnie poprawił, że do Ciesiel, a nie Cieśli :)) i docieram nad jeziorko. Obczajam sytuację, ryb nie ma, ale dostaję trochę herbatki z termosu. Chwila pogawędki, wciągam batonika i ruszam dalej. Wjeżdżam na trasę pierścienia i jadę nim aż do Stęszewa. Po drodze w lesie jest bardziej jesiennie, bo leży mnóstwo zeszłorocznych liści, ale już nie długo (mam nadzieję) zrobi się zielono i będzie naprawdę wiosennie. :)
W Stęszewie odbijam na Trzebaw i jadę nieznaną mi dotąd drogą przez las. Ręka boli coraz bardziej, słońce już coraz niżej więc przez Rosnówko i Walerianowo wracam do domu na obiadek.
Mimo, że samotna to i tak bardzo udana wycieczka. :)
Już od rana pogoda kusi aby pojechać gdzieś rowerkiem, tylko nie mam z kim. Siostrze nie chce się ruszyć tyłka, Sylwia się uczy, Lotka ma rozwalony palec, więc może w przyszłym tygodniu. Zostaje Gumiś, który chętnie by pojechał, ale jedzie do Marty i do pracy. Pozostaje mi pojechać na samotną przejażdżkę, pomysł jest aby pojechać odwiedzić tatę i wuja na rybach nad j. Niepruszewskim. Zbieram się do wyjazdu, bandaż elastyczny na lewym nadgarstku, bo po wczorajszym rowerze boli, ale dzisiaj nie odpuszczę. :)
W końcu wyjeżdżam, po przejechaniu połowy mojej wioski cofam się, bo przypomniało mi się, że miałam nasmarować łańcuch, szybko załatwiam sprawę i ruszam już na dobre. Niestety kolejny dzień wieje wiaterek, ale jest znośny.
Bez problemu docieram do Podłozin i Skrzynek, pytanie miejscowych o drogę do "Cieśli" (pan mnie poprawił, że do Ciesiel, a nie Cieśli :)) i docieram nad jeziorko. Obczajam sytuację, ryb nie ma, ale dostaję trochę herbatki z termosu. Chwila pogawędki, wciągam batonika i ruszam dalej. Wjeżdżam na trasę pierścienia i jadę nim aż do Stęszewa. Po drodze w lesie jest bardziej jesiennie, bo leży mnóstwo zeszłorocznych liści, ale już nie długo (mam nadzieję) zrobi się zielono i będzie naprawdę wiosennie. :)
W Stęszewie odbijam na Trzebaw i jadę nieznaną mi dotąd drogą przez las. Ręka boli coraz bardziej, słońce już coraz niżej więc przez Rosnówko i Walerianowo wracam do domu na obiadek.
Mimo, że samotna to i tak bardzo udana wycieczka. :)
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj