Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2017
Dystans całkowity: | 87.13 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 04:54 |
Średnia prędkość: | 17.78 km/h |
Maksymalna prędkość: | 44.50 km/h |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 21.78 km i 1h 13m |
Więcej statystyk |
Biblioteka
Czwartek, 27 kwietnia 2017
km: | 1.40 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:04 | km/h: | 21.00 |
Biblioteka
Wtorek, 4 kwietnia 2017
km: | 2.73 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:09 | km/h: | 18.23 |
Z Michałem! W końcu :)
Niedziela, 2 kwietnia 2017
Kategoria ze zdjęciami, z Michałem, WPN, 2. 30-50km
km: | 42.80 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:37 | km/h: | 16.36 |
Po powrocie z kościoła i zjedzeniu śniadania ruszyłam na rower. Znów wiało, dodatkowo bolało mnie gardło, ale w końcu Michał miał przyjechać do mnie rowerem. :) Spotkaliśmy się w Komornikach i już razem pojechaliśmy przez Wiry w stronę Nadwarciańskiego Szlaku Rowerowego. Razem jechało się cudownie, drzewa częściowo chroniły przed wiatrem. NSR-em jechałam już trzeci raz w ostatnim czasie, ale takich tras nigdy za dużo.
Zrobiliśmy sobie przerwę nad rzeką, posiedzieliśmy tam dość długo. Mieliśmy małą ucztę, bo Michał wyjął z plecaka babkę.
Szlakiem dojechaliśmy do Puszczykowa gdzie pojechaliśmy na lody. To znaczy Michał jadł lody, a ja z powodu bólu gardła dostałam kawkę.
Posileni pojechaliśmy dalej w stronę Mosiny. Na część tej trasy zamieniliśmy się rowerami, Michał wyregulował mi przerzutkę, bo coś mi ostatnio szwankowało. Ja ćwiczyłam sobie wpinanie i wypinanie butów, bo jego pedały są skręcone dużo mocniej. Trudno było i niepewnie. Z ulgą wsiadłam na mój rower, w którym biegi zmieniają się teraz bez problemu. Dziękuję! :*
W Mosinie czekał nas długi podjazd wzdłuż ulicy Pożegowskiej, który pokonaliśmy spacerowym tempem.
Zrobiliśmy zdjęcie wieży widokowej i pojechaliśmy dalej. Z Osowej Góry zjechaliśmy drogą przy studni Napoleona i znów się zatrzymaliśmy, tym razem przy głazie Wodziczki. Michał bawił się w geocaching i szukał skrytki, którą ja niedawno znalazłam.
Zjechaliśmy do Jeziora Kociołek i skręciliśmy w stronę jeziora Góreckiego. Ścieżką wzdłuż jeziora dojechaliśmy do Jezior i dalej Grajzerówką, z której zjechaliśmy w Szreniawie.
Ostatnie kilometry do domu były ciężkie, bo pod silny wiatr. Znów... Ile może tak wiać. :P
W domu czekał na nas niedzielny obiad.
Dziękuję za wspólną wycieczkę! :)
Zrobiliśmy sobie przerwę nad rzeką, posiedzieliśmy tam dość długo. Mieliśmy małą ucztę, bo Michał wyjął z plecaka babkę.
Szlakiem dojechaliśmy do Puszczykowa gdzie pojechaliśmy na lody. To znaczy Michał jadł lody, a ja z powodu bólu gardła dostałam kawkę.
Posileni pojechaliśmy dalej w stronę Mosiny. Na część tej trasy zamieniliśmy się rowerami, Michał wyregulował mi przerzutkę, bo coś mi ostatnio szwankowało. Ja ćwiczyłam sobie wpinanie i wypinanie butów, bo jego pedały są skręcone dużo mocniej. Trudno było i niepewnie. Z ulgą wsiadłam na mój rower, w którym biegi zmieniają się teraz bez problemu. Dziękuję! :*
W Mosinie czekał nas długi podjazd wzdłuż ulicy Pożegowskiej, który pokonaliśmy spacerowym tempem.
Zrobiliśmy zdjęcie wieży widokowej i pojechaliśmy dalej. Z Osowej Góry zjechaliśmy drogą przy studni Napoleona i znów się zatrzymaliśmy, tym razem przy głazie Wodziczki. Michał bawił się w geocaching i szukał skrytki, którą ja niedawno znalazłam.
Zjechaliśmy do Jeziora Kociołek i skręciliśmy w stronę jeziora Góreckiego. Ścieżką wzdłuż jeziora dojechaliśmy do Jezior i dalej Grajzerówką, z której zjechaliśmy w Szreniawie.
Ostatnie kilometry do domu były ciężkie, bo pod silny wiatr. Znów... Ile może tak wiać. :P
W domu czekał na nas niedzielny obiad.
Dziękuję za wspólną wycieczkę! :)
Pracowita sobota
Sobota, 1 kwietnia 2017
Kategoria ze zdjęciami, WPN, 2. 30-50km
km: | 40.19 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:04 | km/h: | 19.45 |
W przerwie między przedpołudniowym i popołudniowym kopaniem ogródka wybrałam się na rower. Najpierw rowerkiem na cmentarz, a po obiedzie na przejażdżkę.
Ruszyłam w stronę Wypalanek, tam odbiłam w kierunku Stęszewa. Cieszyłam się, że w końcu przestało wiać, ale znów poczułam rozczarowanie. Dojeżdżając do Dębna walczyłam z tak silnym wiatrem, że gdy w końcu podjechałam pod górkę, rower nie chciał się z niej stoczyć i znów musiałam mocno deptać.
Objechałam sobie dookoła jeziora Dębno i na wjeździe do Krąplewa ujrzałam takie ostrzeżenie:
Chyba mnie te biedne ptaszki zaraziły, bo po powrocie do domu zaczęło mnie boleć gardło. :D Dalej jechałam pierścieniem, przez Łódź, Górkę i zjechałam na czerwony szlak do jeziora Góreckiego.
Zrobiłam chwilę przerwy na tarasie widokowym przy Wyspie Zamkowej. Dalej jechałam wzdłuż jeziora, pierwszy raz w tym roku tą trasą, bardzo ją lubię. Przy "plaży" zatrzymałam się na moment, tylko żeby zrobić zdjęcie. Jak dla mnie było tam za dużo ludzi. :P
Jadąc dalej wzdłuż jeziora musiałam przenieść rower nad złamanym konarem. Od Jezior już do domu, przez Grajzerówkę i Szreniawę.
A po powrocie znów widły i kopanie ogródka. :)