thewheel

rowerOWOblog rowerowy

animalek z miasta Chomęcice k/Poznania
km:12285.43
km teren:439.70
czas:29d 01h 24m
pr. średnia:17.19 km/h
podjazdy:0 m

Moje rowery

Znajomi

Szukaj

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy animalek.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wyprawa Nysa Odra - dzień 2. Z gór w dół

Czwartek, 16 lipca 2015
km:64.22km teren:0.00
czas:04:57km/h:12.97
Kategoria 3. 50-100km, Szlak Odra-Nysa 2015, z Michałem, z sakwami, ze zdjęciami

Nocka minęła nam pod znakiem nieustannego zjeżdżania w dół, co przewidzieliśmy już wieczorem. Jednak ogólnie można stwierdzić, że się wyspaliśmy. Niemiłą niespodzianką po obudzeniu był natomiast deszcz. Zaczęło kropić i rozpadało się dość mocno. Nie było rady, trzeba było przeczekać.

Poranek - dzień 2 :)

Trochę jeszcze poleżeliśmy i zaczęliśmy się pakować, zjedliśmy śniadanko, złożyliśmy namiot i ruszyliśmy.

Poranne ogarnianie się

Tak wyglądało miejsce naszego noclegu, z lewej strony za pasem zieleni główna droga, za nami droga dojazdowa do miejscowości.

Wyjście na drogę z naszej miejscówki

Widoki były bardzo ładne, ale podjazdy bardzo ciężkie. Na szczęście nie za długie i zaraz były zjazdy. Na jednym z nich, asfaltowym i mokrym po porannym deszczu, żałowałam że nie mam błotników. :P
Rozglądaliśmy się za sklepem w miejscowościach, przez które przejeżdżaliśmy, ale ciężko było. W końcu dojechaliśmy do czeskiego odpowiednika Odido - Moj Obchod, który był zamknięty. Otwierali go rano i popołudniu. :P

Czeski odpowiednik Odido :P

Kilka kilometrów dalej znaleźliśmy sklep i zrobiliśmy zakupy, przy okazji dłuższą przerwę na jedzenie. Okazało się, że wszystkie napoje były gazowane :P Dokupiliśmy jeszcze coś niegazowanego i mrożoną kawę w kartonie, była pyszna, cudownie orzeźwiająca.

Ładny kościółek w Czechach

Michał na trasie

Jechaliśmy trasami asfaltowymi, mało ruchliwymi drogami, ale często też w terenie. W pewnym momencie naszym oczom ukazała się nasza przewodniczka - Nysa Łużycka :) Już znacznie szersza i głębsza, choć nadal spokojna:

Nysa Łużycka

Już od dnia poprzedniego zdumiewały nas oznaczenia szlaku, a właściwie szlaków. Czasem były napisy ODRA-NISA, a nawet logo szlaku, czyli zielony trójkąt, lecz po czeskiej części szlak pokrywał się z różnymi innymi szlakami. Raz był to szlak 14, innym razem 14A, 21 czy 20. Zdarzały się absurdalne sytuacje gdy na odcinku kilkuset metrów było oznaczenie 14, zaraz 21 i znów 14. :) Udało nam się jednak jechać zgodnie z zaplanowaną trasą, po części dzięki nawigacji :)

Mieliśmy do wydania jeszcze kilka koron, dlatego szukaliśmy sklepu jeszcze przed granicą. Znaleźliśmy jeden, obok rozsiedliśmy się pod wielką, starą lipą i Michał poszedł na zakupy. Nie zrobił ich, bo sklep był zamknięty, w sumie już nas to nie zdziwiło za bardzo. :P Zostaliśmy w tym miejscu, wyjęliśmy zapasy jedzenia i zjedliśmy "obiad" czyli bułki, orzeszki i batoniki.

Przerwa pod wielką lipą

Koniec przerwy

Ruszyliśmy dalej, było już późne popołudnie, a chcieliśmy tę noc spędzić już u zachodnich sąsiadów. Dojechaliśmy do granicy i zaczęły się nowe oznaczenia, bardzo czytelne, nawet podano kilometry do poszczególnych, ważniejszych miast i miejscowości.

Pierwsze oznaczenia szlaku po niemieckiej stronie

Niebawem dotarliśmy do Trójstyku granic Polski, Czech i Niemiec. Tam chcieliśmy początkowo rozpocząć naszą przygodę, jednak brak połączeń kolejowych sprawił, że zaczęliśmy od źródła Nysy i w sumie bardzo dobrze :) Jest to miejsce charakterystyczne, więc zrobiliśmy tam postój, kilka zdjęć i korzystając z tego, że złapaliśmy polski zasięg, zadzwoniliśmy do domów.

Trójstyk od strony niemieckiej

Jechaliśmy piękną, asfaltową ścieżką wzdłuż rzeki, po drugiej stronie nie było nic oprócz chaszczy, ale widok biało-czerwonych słupków i tak był najpiękniejszy.

Najpiękniejsze

Dotarliśmy do Zittau, po polsku do Żytawy. Krążyliśmy po mieście długo szukając sklepu, małych nie było, dużych też nie. Znaleźliśmy Lidla, który był bardziej przy wjeździe, więc trochę nadrobiliśmy. Po zakupach zaczęliśmy szukać noclegu. Jeszcze w mieście przy parku, mieliśmy dobre miejsca, ale było tam pełno ślimaków bez skorupki, fuj... :P Zrezygnowaliśmy i wyjechaliśmy z miasta, zjechaliśmy w stronę rzeki, ale tam ślimaków było jeszcze więcej. Wróciliśmy do głównej drogi i jadąc dalej rozglądaliśmy się za miejscem. Nic z tego, a na dodatek złapałam z przodu gumę. Zdjęliśmy koło, dętkę, ale dziury ani śladu. Założyliśmy wszystko z powrotem, napompowaliśmy dętkę i jechaliśmy dalej, rozglądając się za noclegiem.
Udało nam się znaleźć miejsce niedaleko miejscowości Radgendorf, na polance przy polu. Ślimaki były, ale nie tak dużo. I tak musiałam kilkanaście wywalić z przedsionka i sprzed wejścia kijkiem od kamery. :P

Szykujemy się do spania

Gdy zaczęliśmy się rozkładać, było prawie ciemno, a gdy skończyliśmy to już całkiem. Zjedliśmy kolację i weszliśmy do namiotu. Czekało nas jeszcze klejenie dętki, okazało się, że jest mini dziurka z boku, cały czas się zastanawiamy jak to możliwe.
Poszliśmy spać modląc się, żeby ślimaki nie zjadły nam namiotu :D


<<< Dzień 1.     Dzień 3. >>>



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa wskie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]