Akcja "Otwarcie supermarketu i uwolniony pedał" :D
Sobota, 28 czerwca 2014
Kategoria 1. 1-30km, transport, z Lotką
km: | 14.67 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:07 | km/h: | 13.14 |
Plan był taki, wyjeżdżamy z domu przed 7, spotykamy się z Lotką pod Lidlem i robimy akcję niczym w skeczu kabaretu Ani Mru Mru "Otwarcie Supermarketu: :D
Po co? Żeby zapolować na spodenki rowerowe w rozmiarze S na mini tyłek Lotki. :P
Wstałam rano, ogarnęłam się i za 5 siódma wyjechałam. Czuć było poranny chłodek, jechało się przyjemnie... Do czasu.
W połowie drogi między Rosnowem, a Komornikami zadzwoniła Lotka z informacją, że odpadł jej pedał (tak!) :D Stała koło Green Hotelu, więc dojechałam do Komornik i zamiast do Lidla, pojechałam w odwrotnym kierunku. Po kilku minutach do niej dotarłam, dzwoniła do taty, ale jechał do pracy i ją olał. No to ruszyłyśmy, ja jechałam i pchałam Lotkę - jakoś to szło. Dotarłyśmy do Lidla, kupiłyśmy co trzeba i powrót do Szreniawy. Trochę jazdy o wspólnych siłach (bardziej moich :P), trochę prowadzenia i dotarłyśmy do Lotki. Zjadłyśmy śniadanko i miałyśmy jechać dalej (Lotka na rowerze pożyczonym od siostry), ale zaczęło trochę padać, więc gnałam do domu, żeby zdążyć przed większym deszczem.
Cel został osiągnięty. Niestety były też straty, ale za to dużooo śmiechu :D
Dzięks Lotka za wprawienie w dobry humor od samego rana! :)
Po co? Żeby zapolować na spodenki rowerowe w rozmiarze S na mini tyłek Lotki. :P
Wstałam rano, ogarnęłam się i za 5 siódma wyjechałam. Czuć było poranny chłodek, jechało się przyjemnie... Do czasu.
W połowie drogi między Rosnowem, a Komornikami zadzwoniła Lotka z informacją, że odpadł jej pedał (tak!) :D Stała koło Green Hotelu, więc dojechałam do Komornik i zamiast do Lidla, pojechałam w odwrotnym kierunku. Po kilku minutach do niej dotarłam, dzwoniła do taty, ale jechał do pracy i ją olał. No to ruszyłyśmy, ja jechałam i pchałam Lotkę - jakoś to szło. Dotarłyśmy do Lidla, kupiłyśmy co trzeba i powrót do Szreniawy. Trochę jazdy o wspólnych siłach (bardziej moich :P), trochę prowadzenia i dotarłyśmy do Lotki. Zjadłyśmy śniadanko i miałyśmy jechać dalej (Lotka na rowerze pożyczonym od siostry), ale zaczęło trochę padać, więc gnałam do domu, żeby zdążyć przed większym deszczem.
Cel został osiągnięty. Niestety były też straty, ale za to dużooo śmiechu :D
Dzięks Lotka za wprawienie w dobry humor od samego rana! :)
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj