Na szybko z Lotką
Sobota, 23 sierpnia 2014
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 32.76 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:58 | km/h: | 16.66 |
Po porannych zakupach szybko się ogarnęłam i pojechałam z Lotką na rower. Niestety czasu nie było dużo, bo po południu szłam na osiemnastkę do kuzynki, a że była już na 17 to trzeba było się ogarnąć jeszcze.
Na początek pojechałam do Szreniawy, chwila u Lotki, potem przykręcenie koszyka na bidon do roweru i ruszyłyśmy tradycyjnie w stronę jeziora Jarosławieckiego. Tam odbiłyśmy w las i przecięłyśmy Grajzerówkę. Dojechałyśmy lasem do Puszczykowa i dalej w kierunku Mosiny. Tam chwila zastanowienia gdzie dalej i w końcu postanowiłyśmy podjechać na Osową Górę.
Lotka wyczaiła stację naprawczą, co jest świetnym pomysłem. Zrobiłyśmy tam chwilę przerwy, no i zrobiłam zdjęcie stacji, mojego rowerka i kciuka Lotki uniesionego w górę:
Fajnie było, ale trzeba podjechać. Patrzyłyśmy z podziwem na grupę kolarzy która to zjeżdżała, to znów podjeżdżała i tak w kółko... :P
My na szczęście musiałyśmy podjechać tylko raz. Nie było aż tak źle, tylko po wyprawie jakoś tak na podjazdach mnie łupie w kolanach.. :/
Ale podjechałyśmy i do góry szybka fotka:
Zjazd po kamieniach nie był tak przyjemny, zdecydowanie wolę jechać w drugą stronę. :)
Koło jeziora Kociołek odbiłyśmy w prawo, a po chwili w lewo w kierunku Górki. Dalej przez Trzebaw i Wypalanki do Chomęcic. Lotka wstąpiła na kawę i w przerwach między deszczykiem ruszyła do domu.
Dzięki za wycieczkę :)
Na początek pojechałam do Szreniawy, chwila u Lotki, potem przykręcenie koszyka na bidon do roweru i ruszyłyśmy tradycyjnie w stronę jeziora Jarosławieckiego. Tam odbiłyśmy w las i przecięłyśmy Grajzerówkę. Dojechałyśmy lasem do Puszczykowa i dalej w kierunku Mosiny. Tam chwila zastanowienia gdzie dalej i w końcu postanowiłyśmy podjechać na Osową Górę.
Lotka wyczaiła stację naprawczą, co jest świetnym pomysłem. Zrobiłyśmy tam chwilę przerwy, no i zrobiłam zdjęcie stacji, mojego rowerka i kciuka Lotki uniesionego w górę:
Fajnie było, ale trzeba podjechać. Patrzyłyśmy z podziwem na grupę kolarzy która to zjeżdżała, to znów podjeżdżała i tak w kółko... :P
My na szczęście musiałyśmy podjechać tylko raz. Nie było aż tak źle, tylko po wyprawie jakoś tak na podjazdach mnie łupie w kolanach.. :/
Ale podjechałyśmy i do góry szybka fotka:
Zjazd po kamieniach nie był tak przyjemny, zdecydowanie wolę jechać w drugą stronę. :)
Koło jeziora Kociołek odbiłyśmy w prawo, a po chwili w lewo w kierunku Górki. Dalej przez Trzebaw i Wypalanki do Chomęcic. Lotka wstąpiła na kawę i w przerwach między deszczykiem ruszyła do domu.
Dzięki za wycieczkę :)
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj