Pierwszy raz w tym roku z Martą i Gumisiem
Sobota, 16 kwietnia 2016
Kategoria 3. 50-100km, z Gumisiem, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 51.51 | km teren: | 0.00 |
czas: | 03:02 | km/h: | 16.98 |
Umówiliśmy się na rower we czwórkę, czyli ja z Michałem i Marta z Gumisiem. Gumiś miał rower u Marty i ograniczony czas, więc pojechał tam autem, a my rowerami pojechaliśmy na Dębiec. U Marty pod blokiem okazało się, że są niegotowi i musieliśmy czekać prawie pół godziny. W końcu zeszli na dół z rowerami i po chwili pojechaliśmy. Najpierw w stronę Dębiny, gdzie objechaliśmy trochę dookoła różnymi ścieżkami, później NSR-em. Kawałek jechaliśmy Wartostradą, oczywiście trzeba było znieść rowery po schodach. :P Na Śródce była chwila przerwy, bo Gumiś chciał zobaczyć malowidło na ścianie jednego budynku. Później zrobiliśmy kółko wokół Malty, robiąc przerwę na pogawędkę przy Źródełku. Pożegnaliśmy się przy Węźle Rowerowym, Marta z Gumisiem pojechali do niej, a my do Michała. Chcieliśmy wypić kawę i pojechać do mnie, ale niebo się zachmurzyło i gdy już mieliśmy wyjeżdżać, zaczęło kropić. Podjęliśmy decyzję, że założymy pelerynki i pojedziemy. Padało tylko delikatnie, jechało się dobrze. Jednak w Luboniu zaczęło wiać i padać mocniej. W pelerynce było mi ciepło, ale dla Michała jazda była trochę zbyt wolna i chciał jechać szybciej. W Komornikach powiedziałam, żeby pojechał szybciej, a ja sobie sama dojadę. Gdy dotarłam do domu, on zdążył schować rower, też szybko schowałam swój i poszłam do domu się przebrać. Peleryna, którą moja mama testowała w ulewie sprawdziła się świetnie, ale teraz przepuściła mi trochę wody na rękawach. Wniosek jest taki, że nadaje się na krótki, półgodzinny dojazd do domu w dużym deszczu, ale przy dłuższej jeździe już nie jest tak kolorowo.
Padało jeszcze przez kilka godzin, ale pod wieczór wyszło piękne słońce. :)
Więcej zdjęć miało być, może uzupełnię opis, jeśli Gumiś udostępni mi zdjęcia ze swojego aparatu. :)
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj