Osowa Góra - niespodziewanie z Miłoszem (no i Lotką) :)
Czwartek, 9 czerwca 2016
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Lotką, z Miłoszem, ze zdjęciami
km: | 49.76 | km teren: | 0.00 |
czas: | 05:05 | km/h: | 9.79 |
Najpierw pojechałam sama na chwilę do Plewisk, podwieźć tacie kawkę do pracy, a później na przejażdżkę z Lotką.
Ona przyjechała do mnie i pijąc kawę, czekała aż zjem obiad.
Gdy już byłam gotowa mogłyśmy ruszać. Celem była Osowa Góra, tak po prostu wymyśliłam sobie, że dawno tam nie byłyśmy.
Jak już jechałyśmy, przypomniałam sobie, że nie przetarłam wcześniej nasmarowanego łańcucha, więc zatrzymałyśmy się przy sklepie. Zaczepił nas Miłosz i mimo naszych protestów stwierdził, że pojedzie z nami.
Pojechaliśmy w stronę Wypalanek:
Dalej przez Trzebaw i Górkę, by wjechać na PdP. Jechało się bardzo dobrze. W okolicy jeziora Góreckiego zjechaliśmy na czerwony szlak. Przejechaliśmy koło jeziora Skrzynka i wyjechaliśmy koło leśniczówki - Miłosz już nie wiedział gdzie jest. :P
Dalej jechaliśmy cały czas czerwonym szlakiem, bardzo lubię tę jego część, jest cicho i spokojnie. :)
Zaczęło się trochę podjazdów i piachu, później zjazd koło Kociołka i już pod górę. Powiedziałam Miłoszowi, żeby się nie martwił, bo poczekamy na niego jak podjedziemy. Trochę prowadził, później znów podjechał trochę, a na koniec powoli doprowadził rower na górę. Kiedyś będzie podjeżdżał całość :)
Później podjechaliśmy jeszcze na chwilę na wieżę widokową:
Lotka zauważyła, że nie ma bidonu, więc cofnęłyśmy się do poprzedniego miejsca postoju i rzeczywiście tam go zostawiła. Dojechałyśmy do Miłosza, który na nas czekał, zjechaliśmy w dół po kocich łbach i wjechaliśmy w piach. Jadąc pierścieniem dotarliśmy do jeziora Góreckiego, gdzie tradycyjnie zatrzymaliśmy się na chwilę, by zrobić zdjęcie:
A tu Miłosz zaliczający podjazd na drodze wzdłuż jeziora:
Boczną bramą wjechaliśmy na teren dyrekcji WPN-u, ale po chwili wygonił nas jakiś pan z ochrony.
Dalej pojechaliśmy w stronę Jarosławca, przez Rosnówko i kładkę, a następnie polną drogą do Chomęcic. Miłosz już był delikatnie zmęczony, ale dzielnie pedałował bez żadnego marudzenia. :) Podjechaliśmy jeszcze do sklepu na lody i tam posiedzieliśmy trochę przed powrotem do domu. Lotka pobawiła się jeszcze z pieskiem:
Dzięki Wam za wycieczkę :) Miłoszowi gratuluję kolejnego pobicia swojego rekordu! :)
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj