Randka z WPN
Poniedziałek, 27 lutego 2017
Kategoria ze zdjęciami, WPN, 1. 1-30km
km: | 23.86 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:23 | km/h: | 17.25 |
Prognozy pogody były dobre, więc napisałam do Lotki pytanie czy chce wyjść na rower, ale miała inne plany. Postanowiłam wyjść sama i wykorzystać przecudowną pogodę. Spontanicznie zaproponowałam też wyjazd Gumisiowi, ale i on nie mógł. Powiedział jednak, że może spotkam Martę, bo jeździ gdzieś w okolicy. Jesienią kupiła szosę i myślę, że to na niej dzisiaj śmigała. Ja też chciałam jechać dziś raczej asfaltowymi drogami, bo nie chciałam się upaprać błotem jak podczas poprzedniej przejażdżki, ale serce porwało mnie w inne miejsce...
Wyjechałam z domu przed 16:00, było cudownie, ciepło, słonecznie, tylko trochę wietrznie. Zaraz za Chomęcicami pierwsza fotka, pokazująca w jakim stanie jest droga po zimie.
W Szreniawie pojechałam drogą przy lesie i było takie błoto, że od razu zjechałam na bok i jechałam polem po trawie. Dotarłam do mojego ukochanego - WPN-u. :)
Jeszcze jest szaro, buro i brakuje zieleni, ale już niedługo będzie przepięknie, w sumie to już jest. :) Przejechałam Grajzerówkę i w Jeziorach śmignęłam w kierunku jeziora Góreckiego, spotkałam znajomą, więc chwilę porozmawiałyśmy, potem trochę wolnej jazdy po błotku i zjechałam w dół do jeziora. Pojechałam w moje ukochane miejsce i tradycyjnie już pstryknęłam zdjęcie siedząc tam gdzie zawsze, czyli na stoliku.
Wracałam tą samą ścieżką wzdłuż jeziora i też zrobiłam zdjęcie, na jeziorze jeszcze jest lód. Ale w powietrzu czuć już bardziej wiosnę.
Później przez las podjechałam do jeziora Jarosławieckiego, po drodze oczywiście zatrzymując się by robić zdjęcia, tak było pięknie.
Z Jarosławca pojechałam do Rosnówka, z ulgą wyjechałam na asfalt i przez Walerianowo pojechałam do domu.
Podsumowując, fajna wycieczka, pogoda piękna, w ogóle pięknie, tylko kondycja mizerna. Zdjęć zrobiłam więcej niż kilometrów. :P
Co do zdjęć, to w nowym szablonie bloga mogę wstawiać je duże i nie wiem czy telefonowa jakość da radę. :)
Komentarze
Na kolarzówce jest inaczej. Ma się wrażenie, że rower sam jedzie. Wystarczy depnąć i od razu przekłada się to na prędkość. Chociaż... gdy to już jest np. doba jazdy, to wtedy to uczucie zanika :)) i kolarzówka wydaje się równie toporna jak każdy inny rower. Jak zaczynałam jeździć na kolarzówce, to początkowo bałam się, czy się pode mną nie połamie, bo jest ona cieniutka i wydaje się bardzo delikatna. Mam zarówno kolarzówkę jak i przełajówkę. Wolę tą drugą - jest mocniejsza i bardziej uniwersalna (choć też niestety cięższa).
Kot - 20:13 środa, 1 marca 2017 | linkuj
Jeździ się inaczej, wiesz wciąż się przyzwyczajam ;) Ale w pewnym sensie odkrywam czym dla mnie jest rower na nowo. Także jakbyś się kiedyś zdecydowała to polecam :D Co do bikestats to w zupełności starczy mi, że zajrzę do Was raz na jakiś czas ;) Nadal nie mam presji na swój i nie zapowiada się na żadne zmiany w najbliższym czasie ;)
Marta - 19:23 środa, 1 marca 2017 | linkuj
Mnie też ciągnie na asfalt. Czekam na weekend i z niecierpliwością przebieram nóżkami :)
Kot - 17:44 środa, 1 marca 2017 | linkuj
Dobrze obstawiasz, wybrałam szosę ;) Korzystałam z tego, że drogi są w końcu suche i można bezpiecznie się rozpędzić. Mnie nogi poniosły w stronę Lusowa :)
Marta - 13:42 środa, 1 marca 2017 | linkuj
Ale się tu pozmieniało! Ładnie :)
Zdjęcia super, faktycznie - było dziś czuć wiosnę w powietrzu. Kot - 20:02 poniedziałek, 27 lutego 2017 | linkuj
Komentuj
Zdjęcia super, faktycznie - było dziś czuć wiosnę w powietrzu. Kot - 20:02 poniedziałek, 27 lutego 2017 | linkuj