Wyprawa na wschód - dzień 2. Piękne drogi
Niedziela, 7 sierpnia 2016
Kategoria ze zdjęciami, z sakwami, z Michałem, Wschód 2016, 3. 50-100km
km: | 95.52 | km teren: | 0.00 |
czas: | 05:47 | km/h: | 16.52 |
W nocy padał deszcz, ale nad ranem przestał. Pozostała tylko mokra trawa i namiot, ale świeciło słonko, choć nadal było chłodno, zwłaszcza w cieniu. Obudziliśmy się około 7:00, ale samo wstanie i poranne czynności zajęły nam sporo czasu, więc wyjechaliśmy o 9:45. Zapakowaliśmy sypialnię od namiotu, a tropik zostawiliśmy na wierzchu, żeby go wysuszyć podczas postoju.
Ruszyłam ubrana w nogawki i bluzę, ale po 10 km zatrzymaliśmy się na chwilę, żeby bluzę zdjąć, bo podczas jazdy było mi zbyt ciepło.
Po kolejnych kilku kilometrach dotarliśmy do Rzadkwina, gdzie był Kościół i odbywała się niedzielna Msza. Okazało się, że trwa już chwilę, ale postanowiliśmy się tu zatrzymać. Rozłożyliśmy szybko tropik na trawie i stanęliśmy przy drzwiach wyjściowych.
Po Mszy, gdy już wszyscy wyszli, usiedliśmy na schodach i przeczytaliśmy w telefonie czytania, których nie zdążyliśmy usłyszeć, a później wyjęliśmy jedzenie i zjedliśmy bułki i trochę słodyczy.
Dalej jechaliśmy przez spokojne wioski, aż dotarliśmy do Inowrocławia, przez który jechało się bardzo nieprzyjemnie.
Straciliśmy sporo czasu na zakupach, pół dnia za nami, a na licznikach mało co.
Za Inowrocławiem też straciliśmy kilkanaście minut, ale to przez moje roztrzepanie. W pewnym momencie zorientowałam się, że nie mam rękawiczek i przypomniałam sobie, że półtora kilometra wcześniej podczas przerwy na siku zdjęłam je i położyłam na sakwach, pewnie spadły tam jak ruszyłam. Mój dżentelmen kazał mi poczekać i sam po nie zawrócił, ku mojej radości, bo jechaliśmy akurat pod wiatr. :)
Kawałek dalej znów napotkaliśmy małą przeszkodę - budowę drogi, ale była łatwa do pokonania, tylko trochę piachu.
Jechaliśmy dalej mijając kolejne wioski i oglądając pola z marchewką, cebulą, fasolką i innymi warzywami, nieczęsto spotykane w naszej okolicy. Gdy jechało się wśród cebulowych pól czuć było jej specyficzny zapach. Jechało nam się dobrze i humory dopisywały, Michał zaczął nazywać mnie cebulak. Mi się nasunęło hasło Cebulaki jadą na Wschód, które pewnie skojarzyło mi się z relacją z wyprawy opisywaną w Rowerturze - Paprykarze jadą na Wschód. Nawet nasza historia rowerowych wypraw jest podobna, najpierw polskie wybrzeże, potem szlak Odra-Nysa na zachodzie, a teraz kolej na wschodnią część Polski. :)
Za Gniewkowem, gdzie były różne przetwórnie warzyw m.in. Bonduelle, wjechaliśmy w las, przez który prowadziła piękna droga.
Spotkaliśmy pana na takim ciekawym pojeździe.
Początkowo wyprzedziliśmy go bez problemu i śmialiśmy się, że gdyby pedałował to by jechał szybciej. Jednak po chwili wcisnął gaz mocniej, wyprzedził nas jadąć na oko 50 km/h i tyle go widzieliśmy. :D My objuczeni jak osiołki jechaliśmy sobie powoli, ciesząc się z okoliczności natury.
Zrobiliśmy sobie przerwę i było cudownie, błogo, słońce grzało bardzo przyjemnie, aż żal było odjeżdżać. Ale Toruń był blisko więc zebraliśmy się i ruszyliśmy dalej.
Oczywiście nie mogło zabraknąć pamiątkowego zdjęcia przed tablicą.
W Toruniu pojechaliśmy na starówkę, pokręciliśmy się tam trochę i porobiliśmy zdjęcia, a następnie zrobiliśmy w Biedronce zakupy na wieczór. Była niedziela, robiło się późno, więc nie wiedzieliśmy kiedy będziemy przejeżdżać obok następnego sklepu.
Jazda przez Toruń okazała się czystą przyjemnością, nie wiem jak jest w pozostałych częściach miasta, ale nasza trasa prowadziła w większości po ścieżkach rowerowych, głównie asfaltowych. :)
Przez wyjazdem z miasta poprosiliśmy pewnych ludzi, który byli na balkonie o napełnienie worka wodą z kranu, do gotowania na wieczór. Wyjechaliśmy za Toruń i wjechaliśmy w fajny lasek, co chwilę było dobre miejsce na rozstawienie namiotu. Znów około 19:00 mieliśmy miejsce na nocleg.
Po rozstawieniu namiotu, tradycyjnie Michał zajął się rowerami, a ja kolacją, tym razem gotowaliśmy makaron i sosik. Było pysznie, ciepło i bardzo miło.
Kolejny fajny dzień, spory dystans jak na mnie, oby tak do końca. :)
Komentarze
W ścisłym centrum na pewno są 2 sklepy z pierniczkami - jeden w rynku, drugi w uliczce prowadzącej na rynek - ul. Żeglarska 25 i to tam, na Żeglarskiej, zawsze kupuję pierniki z rozmaitym nadzieniem na wagę. U nas w Poznaniu tych akurat nie ma :)
Ostatnio na jesieni dostałam ochotę na te pierniczki i specjalnie wsiadłam na rower i pojechałam po nie. Zaszalałam - przywiozłam do domu aż 2 kg! :D Kot - 19:02 środa, 22 lutego 2017 | linkuj
Ostatnio na jesieni dostałam ochotę na te pierniczki i specjalnie wsiadłam na rower i pojechałam po nie. Zaszalałam - przywiozłam do domu aż 2 kg! :D Kot - 19:02 środa, 22 lutego 2017 | linkuj
Też nie lubię Inowrocławia. Centrum miasteczka może i fajne, ale dojazd tam beznadziejny, sama jazda po mieście również.
Leśny asfalt Gniewkowo - Toruń, jest zawsze moim ulubionym odcinkiem gdy robię sobie trasę z domu do Torunia. Tam zawsze jest ładnie i tak spokojnie. No i piękny Toruń na zakończenie dnia! Aż dostałam ochoty na pierniczki :) Kot - 18:23 środa, 22 lutego 2017 | linkuj
Leśny asfalt Gniewkowo - Toruń, jest zawsze moim ulubionym odcinkiem gdy robię sobie trasę z domu do Torunia. Tam zawsze jest ładnie i tak spokojnie. No i piękny Toruń na zakończenie dnia! Aż dostałam ochoty na pierniczki :) Kot - 18:23 środa, 22 lutego 2017 | linkuj
Ojjjj ta droga asfaltowa przez las... mmmmmm rewelacja.
Gozdzik - 14:41 piątek, 17 lutego 2017 | linkuj
Komentuj