thewheel

rowerOWOblog rowerowy

animalek z miasta Chomęcice k/Poznania
km:12285.43
km teren:439.70
czas:29d 01h 24m
pr. średnia:17.19 km/h
podjazdy:0 m

Moje rowery

Znajomi

Szukaj

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy animalek.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2016

Dystans całkowity:435.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:26:24
Średnia prędkość:16.48 km/h
Maksymalna prędkość:42.20 km/h
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:33.48 km i 2h 01m
Więcej statystyk

Do Michała

Środa, 4 maja 2016
km:21.17km teren:0.00
czas:01:04km/h:19.85
Kategoria 1. 1-30km, transport

Do Michała stałą trasą przez Komorniki, Luboń i Dębinę. Do Komornik w lekkim deszczu, później było sucho.

Jednym kołem - dzień 3.

Poniedziałek, 2 maja 2016
km:85.95km teren:0.00
czas:05:44km/h:14.99
Kategoria 3. 50-100km, Majówka 2016 NSR-W i SSJ, z Lotką, z Michałem, z sakwami, ze zdjęciami

Tej nocy było zdecydowanie cieplej, choć nie widać tego po minie Lotki na zdjęciu poniżej :) 

Powoli wstajemy :)

Obudziliśmy się i po chwili wyszło słońce, które momentalnie zaczęło cudownie grzać.

Nasze namiociki

Michał natknął się na szczękę jakiegoś dużego zwierzęcia:

Szczęka

Poranne ogarnięcie się zajęło nam znów sporo czasu. Ze spokojem zjedliśmy śniadanie i zwinęliśmy obóz.

Nasz mały obóz o poranku

Rowery zapakowane

Tak wyglądałyśmy wychodząc z naszej miejscówki:

Wychodzimy na drogę z miejsca noclegu

Na drodze poczuliśmy wiaterek i od razu było o wiele chłodniej, niż na osłoniętej i nasłonecznionej polance. Jechało się jednak dobrze, tylko słoneczko chowało się za chmurami. Z uwagi na to, że w dwa poprzednie dni przejechaliśmy prawie 200 kilometrów, na dziś zostało nam tylko 65 km do Malty (końca szlaku) i dodatkowo 20 do domu.

Pochmurno

Dotarliśmy do Szamotuł i wstąpiliśmy do Biedronki na zakupy - ciepłe bagietki czosnkowe były bardzo dobre. :)
Po przerwie ruszyliśmy dalej i niebawem zrobiliśmy krótką sik-pauzę. Zachęcona opowiadaniem Michała, że rower nawet stabilnie stoi w wyrwikółkach, też postawiłam tam mój. Gdy ruszyliśmy, poprosiłam ich, aby następnym razem wybili mi taki pomysł z głowy, bo musiałam poprawić przesunięty czujnik od licznika.

Szybka sik-pauza

Dalsza droga minęła nam dość przyjemnie i szybko, tylko trochę czasem walczyliśmy z mocnym wiatrem. W Szamotułach zakończyły się czarne oznaczenia szlaku i odtąd były zielone, bo szlak pokrywa się z Transwielkopolską Trasą Rowerową. 

Coraz bliżej domu

Dwa żurawie

Zatrzymaliśmy się na chwilę, żeby podziwiać i sfotografować dwa żurawie.

Coraz bliżej do Poznania

Tuż przed Kiekrzem zrobiliśmy ostatnią dłuższą przerwę, najedliśmy się i odpoczęliśmy trochę. Później jechaliśmy przy jeziorze Strzeszyńskim i bardzo przyjemną, leśną ścieżką aż do Rusałki. Dalej szlak prowadził przez miasto, m.in. Park Sołacki i Wzgórze Świętego Wojciecha.

Już w Poznaniu

Ja na zjeździe ze Wzgórza Świętego Wojciecha

I znów jechaliśmy przez stare miasto, dalej Most Rocha. Około 17:00 dotarliśmy do Węzła Rowerowego nad Jeziorem Maltańskim, czyli końca naszego szlaku. Zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie i pojechaliśmy usiąść sobie na ławeczkę przy jeziorze.

Koniec szlaku - Węzeł Rowerowy nad Maltą

Później ruszyliśmy w stronę domu. Wracaliśmy przez Dębinę i Luboń.

Na Dębinie

W Komornikach pojechaliśmy na Grajzerówkę i odprowadziliśmy Lotkę do Szreniawy.

Przed Szreniawą na Grajzerówce

Chomęcice!

Już prawie jesteśmy w domu :)

Spokojnym tempem dotarliśmy do mnie i tak zakończyła się nasza krótka mini-wyprawa. 

Dzięki Wam za towarzystwo i liczę na więcej! :)

<<< dzień drugi

Jednym kołem - dzień 2.

Niedziela, 1 maja 2016
km:96.06km teren:0.00
czas:06:34km/h:14.63
Kategoria 3. 50-100km, Majówka 2016 NSR-W i SSJ, z Lotką, z Michałem, z sakwami, ze zdjęciami

Nocka była zimna i postanowiłam przed następną się cieplej ubrać. Jednak gdy Lotka powiedziała, że założyła na siebie wszystko (czyli 4 długie rękawy) i zmarzła, to zaczęłam rozważać czy nie lepiej wrócić do domu. Lotka jednak tego nie chciała, więc zaczęliśmy szykować się do następnego dnia w trasie. :)

Nocka i poranek taaakie zimne

Zmarznięta Lotka

I znów pakowanie wszystkiego, ogarnięcie się, zjedzenie śniadania, złożenie namiotów itd. zajęło nam dwie godziny. Późno, bo około 11:00 wyruszyliśmy na szlak. Poprzedniego dnia mieliśmy już 30 kilometrów o tej porze. 

Wyjeżdżamy z miejsca noclegu

Po drodze były jakieś zawody, albo pokazy, szalejące samochody zrobiły niezłą kurzawę. Widzów było sporo, ale my pojechaliśmy dalej. 

Jakieś zawody chyba były w Popowie :)

Wyjechaliśmy na szlak, na asfaltową drogę i jadąc sobie spokojnie minęliśmy Wartosław i dotarliśmy do Chojna. Rzuciliśmy okiem na rozkład "jazdy" promu:

Nasz prom, którego nie było

Okazało się, że dobrze zrobiliśmy jadąc tą stroną od Wronek, bo w weekendy prom będzie kursował dopiero od czerwca. Pojechaliśmy dalej i za Chojnem zjechaliśmy w drogę gruntową. Słońce tak grzało, że postanowiłam zdjąć nogawki.

Przebieranie na trasie

Dalej jechaliśmy cały czas polną drogą, często walcząc z piachem. W pewnym momencie poznałam miejsce, w którym byłam na wycieczce w liceum. Michał potwierdził, że też tam kiedyś był i od kilku kilometrów wypatrywał tego miejsca. Zatrzymaliśmy się na chwilę, żeby zrobić zdjęcie. Przy okazji postoju Michał zjadł bułkę, a ja uzupełniłam sobie bidon.

Bucharzewo

Dopiero przed Sierakowem piaszczysta droga została zastąpiona asfaltem. 

Wjeżdżamy do Sierakowa

Zaczęły się tereny z dużą ilością jezior, a co za tym idzie, nierównym terenem, więc musieliśmy zmagać się z podjazdami. 

Zaczynają się podjazdy

Przez kilka małych wsi jechaliśmy mało ruchliwą drogą asfaltową i w miejscowości Mokrzec szlak poprowadził nas w pole. Znów trzeba było zmagać się z piachem, raz mniejszym, raz większym. W pewnym momencie zsiedliśmy z rowerów by przepchać rowery przez małą pustynię. :P

Już prawie w Międzychodzie

Dotarliśmy do Warty i wzdłuż niej jechaliśmy ostatnimi kilometrami szlaku do Międzychodu.

Nad Wartą, prawie w Międzychodzie

Tak prezentuje się drzewo, na którym został oznaczony początek/koniec zachodniego odcinka Nadwarciańskiego Szlaku Rowerowego.

Koniec (albo początek) Nadwarciańskiego Szlaku Rowerowego w Międzychodzie

Znaleźliśmy sklep, w którym zrobiliśmy zakupy i nieopodal na ławeczce zrobiliśmy przerwę na jedzonko. 

Przerwa na jedzenie w Międzychodzie

Później pojechaliśmy ku początkowi Szlaku Stu Jezior, który rozpoczynał naszą drogę powrotną. 

Początek Szlaku Stu Jezior (SSJ) - Międzychód

Za Międzychodem jechaliśmy kawałek asfaltem, po czym znów wjechaliśmy w polne drogi. Zaliczyliśmy długi, kamienisty podjazd:

Ciężki podjazd


Po piachu i pod górkę

Oczywiście były również zjazdy. :)

Zjazdy też się zdarzały :)

Po kilkunastu kilometrach piachów wyjechaliśmy na asfalt i niebawerm dotarliśmy do Śremu, żartując, że szybko nam idzie. Po raz drugi tego dnia wjechaliśmy do Sierakowa, tym razem do centrum i przy rynku zrobiliśmy zakupy na wieczór.

Znów wjeżdżamy do Sierakowa - drugi raz tego dnia

Gdy pakowaliśmy zakupy na rower, zagadała do nas pewna pani. Chwilę pogadaliśmy z nią o naszej trasie, o noclegach i sakwach. 
Pojechaliśmy dalej już trochę zmęczeni, ale żeby szukać noclegu musieliśmy wyjechać z Sierakowskiego Parku Krajobrazowego, więc ponad 20 kilometrów. W nogach mieliśmy już 70 km, do tego ciągłe podjazdy, na których Lotka zostawała w tyle. 
Dotarliśmy do Chrzypska Wielkiego, gdzie zjechało się dużo osób, aby podziwiać wiele gatunków tulipanów. My obejrzeliśmy je sobie zza płotu i jechaliśmy dalej. 

Mnóstwo tulipanów w Chrzypsku Wielkim

Było ciężko, ciągle pod górę i już się nie chciało. Przejechaliśmy przez Łężeczki i dotarliśmy do grzybka. Jak przeczytałam w domu jest to Pomnik Borowika, pierwszy na świecie pomnik postawiony w trzecim tysiącleciu. Widok z góry na j. Chrzypskie był wspaniały. Tam też usiedliśmy na chwilę i najedliśmy się, a ja dodatkowo się cieplej ubrałam. 

Pomnik Borowika

Padł nam aparat, dlatego nie będzie więcej zdjęć z tego dnia. 
Po przerwie ruszyliśmy trochę zregenerowani i jechało się zdecydowanie lepiej. Dwie miejscowości dalej, ku wielkiej radości naszym oczom ukazał się drogowskaz z napisem Nojewo. Wiedzieliśmy, że za nim już na pewno nie ma Parku Krajobrazowego i na spokojnie będzie można rozglądać się za noclegiem. Po kilku kilometrach zjechaliśmy z głównej drogi i udało nam się od razu znaleźć fajne miejsce. Było już dosyć późno, więc od razu zabraliśmy się do roboty. Ja rozbiłam nasz namiot, Lotka swój, a Michał rozłożył kuchnię i układał rowery. Później zaczęliśmy szykować kolację, makaron z sosem pomidorowym, który zjedliśmy już prawie po ciemku. W między czasie Michał zadzwonił do Gumisia. Wypiliśmy witaminę, później herbatę i po zapakowaniu wszystkiego do namiotów poszliśmy spać. 
Zdjęcia noclegu będą rano. :)

Dzięki Wam za kolejny, trudny, ale fajny dzień! :)

<<< dzień pierwszy   dzień trzeci >>>