Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2014
Dystans całkowity: | 467.02 km (w terenie 110.00 km; 23.55%) |
Czas w ruchu: | 25:30 |
Średnia prędkość: | 18.31 km/h |
Maksymalna prędkość: | 42.00 km/h |
Liczba aktywności: | 24 |
Średnio na aktywność: | 19.46 km i 1h 03m |
Więcej statystyk |
Po telefon do Auchan
Piątek, 18 lipca 2014
Kategoria transport, ze zdjęciami, 1. 1-30km
km: | 15.90 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:41 | km/h: | 23.26 |
Pod wieczór pojechałam do Auchan odebrać z Plusa mój telefon. Oddałam go tydzień temu na gwarancję, bo siadło oprogramowanie i nie mogłam m.in. robić zdjęć, więc na bloga musiałam brać zdjęcia od siostry, albo Lotki.
Jechałam przez Rosnowo i Komorniki, było już przyjemnie, nie za gorąco. :) Załatwiłam sprawę szybko i wróciłam do domu.
Po drodze zauważyłam, że pękło 1000 km w tym sezonie, więc po powrocie próba telefonu, a właściwie aparatu i oto dokumentacja:
Chomęcice - Rosnowo - Komorniki - Rosnowo - Chomęcice
Jechałam przez Rosnowo i Komorniki, było już przyjemnie, nie za gorąco. :) Załatwiłam sprawę szybko i wróciłam do domu.
Po drodze zauważyłam, że pękło 1000 km w tym sezonie, więc po powrocie próba telefonu, a właściwie aparatu i oto dokumentacja:
Chomęcice - Rosnowo - Komorniki - Rosnowo - Chomęcice
Do Komornik
Środa, 16 lipca 2014
Kategoria transport
km: | 12.62 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:39 | km/h: | 19.42 |
Późnym wieczorem po okolicy
Wtorek, 15 lipca 2014
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką
km: | 22.38 | km teren: | 8.00 |
czas: | 01:21 | km/h: | 16.58 |
Tego dnia pojechałam najpierw do Komornik po kurczaka na grilla. A później na przejażdżkę z siostrą i Lotką. Wyjechałyśmy dość późno, po uczcie grillowej, około 21. Z pełnym oświetleniem przejechałyśmy przez Chomęcice na Wypalanki, tam wjechałyśmy w las, w którym już było prawie ciemno. Co niektórzy mieli "małego stracha" - nie, to nie była Lotka. :P Z lasu wyjechałyśmy do Rosnówka i dalej do Szreniawy. Tam chwila przerwy i pogawędki, i razem z Magdą pomknęłyśmy do domu.
Szkoda, że tak krótko, ale zawsze coś. :)
Chomęcice - Wypalanki - Rosnówko - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice
Szkoda, że tak krótko, ale zawsze coś. :)
Chomęcice - Wypalanki - Rosnówko - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice
Do sklepu rowerowego
Poniedziałek, 14 lipca 2014
Kategoria 1. 1-30km, transport
km: | 29.21 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:21 | km/h: | 21.64 |
Dziś postanowiłam pojechać rowerkiem do sklepu rowerowego do Poznania, żeby kupić dla mamy licznik i lampkę na bagażnik.
W tamtą stronę dojechałam bardzo szybko, kupiłam co musiałam i powrót do domu. Niestety zaczęło padać i musiałam poczekać koło Piotra i Pawła na os. Kopernika. Gdy ruszyłam dalej już prawie nie padało, ale było mokro, dlatego do domu wróciłam cała ochlapana. 2 dni temu myłam rower. No cóż, będzie trzeba to zrobić jeszcze raz. :P
Wieczorkiem jeszcze na aerobic do Koźlaka, którego niestety nie było. :P
W tamtą stronę dojechałam bardzo szybko, kupiłam co musiałam i powrót do domu. Niestety zaczęło padać i musiałam poczekać koło Piotra i Pawła na os. Kopernika. Gdy ruszyłam dalej już prawie nie padało, ale było mokro, dlatego do domu wróciłam cała ochlapana. 2 dni temu myłam rower. No cóż, będzie trzeba to zrobić jeszcze raz. :P
Wieczorkiem jeszcze na aerobic do Koźlaka, którego niestety nie było. :P
Do Komornik
Niedziela, 13 lipca 2014
Kategoria 1. 1-30km, transport
km: | 8.76 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:25 | km/h: | 21.02 |
W niedzielne południe razem z mamą do Komornik na Mszę. :)
Z mamą :)
Sobota, 12 lipca 2014
Kategoria 1. 1-30km, na luzie, transport
km: | 10.21 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:32 | km/h: | 19.15 |
Wieczorkiem z mamą na zakupy do Komornik, najpierw do Biedronki, potem do Lidla.
Muszę przyznać, że z mamą całkiem nieźle się jedzie. :)
Chomęcice - Rosnowo - Komorniki - Rosnowo - Chomęcice
Muszę przyznać, że z mamą całkiem nieźle się jedzie. :)
Chomęcice - Rosnowo - Komorniki - Rosnowo - Chomęcice
Przede wszystkim w terenie :)
Piątek, 11 lipca 2014
Kategoria 3. 50-100km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 58.20 | km teren: | 25.00 |
czas: | 03:30 | km/h: | 16.63 |
Rano pojechałyśmy z Lotką do Poznania ogarnąć kilka rzeczy, m.in. zakupić dla Lotki licznik. Przy okazji kupiła lampki, więc umówiłyśmy się na popołudniową wycieczkę, no i że pomogę jej zamontować to wszystko :)
Tak więc około 14 wyjechałam z domu. U Lotki od razu zabieramy się do roboty. Najpierw zdemontowałam resztki po starym liczniku i lampce, a potem montaż nowych. Lampki bez problemu, gorzej z licznikiem - niby wszystko wiadomo, ale gumki do zamontowania były po prostu za duże. Zamontować licznika na kierownicy nie dało się w żaden sposób, padło na mostek, ale też nie pasowało. Na szczęście Polak, a dokładniej Polki potrafią, podłożyłyśmy gumowe uszczelki, obkleiłyśmy plastrem bez gazy i jest względnie ok.
Nawet załapałam się na zdjęcie:
Potem ustawienie licznika, wielkości kół... bla bla. Z tabelki nie pasowało dokładnie, więc wpisałyśmy wartość zbliżoną, było spoko. Rower był gotowy do testów. Rundka po Szreniawie, liczył niby dobrze.
W nagrodę dostałam kawkę u Lotki. :)
Ruszyłyśmy ok. 16 w stronę j. Jarosławieckiego, przed lasem skręciłyśmy w podleśną dróżkę i dojechałyśmy do Grajzerówki, którą dojechałyśmy do Jezior i przy parkingu zjechałyśmy w dół do j. Góreckiego. jechałyśmy wokół jeziora dobrze znanym nam czerwonym szlakiem. Dorota zaliczyła mały upadek - próbując się napić jadąc z górki, ześlizgnęła się na mokrych liściach i uderzyła jakoś nogą o rower. Ale ok, pojechałyśmy dalej, cały czas czerwonym szlakiem. Jechałyśmy koło j. Skrzynka, potem koło j. Kociołek i dalej podjazd do Ludwikowa. Lotka prowadziła, ja chciałam podjechać, udało się, ale na górze miałam meeega zadyszkę :P Przerwa przy pijalni Ludwiczanki, mogłyśmy umyć ręce i się schłodzić.
A oto skutki upadku:
Po chwili przerwy ruszyłyśmy w stronę Dymaczewa. Po drodze, jeszcze przed słynnymi górkami "mała" przeszkoda:
Oczywiście pod tą górkę podprowadzałyśmy rowery :P
W Dymaczewie wjechałyśmy na czarny szlak koło jeziora i jechałyśmy nim aż do Łodzi. Dalej do Stęszewa, gdzie zrobiłyśmy przerwę przy Żabce na uzupełnienie kalorii. Po analizie przejechanych kilometrów okazało się, że miałyśmy małą rozbieżność, postanowiłyśmy to sprawdzić później.
Ze Stęszewa wyjechałyśmy w stronę Krąplewa, i spotkałyśmy bociany:
Dalej pojechałyśmy przez Trzcielin do Konarzewa, zgarnęłyśmy moją mamę, która była u rodzinki i razem pojechałyśmy do domu. U mnie zrobiłyśmy chwilę przerwy i poszukałyśmy w internecie jak ustawić ten licznik. Potem pojechałam odprowadzić Lotkę, zmierzyłyśmy obwód koła i zmieniłyśmy ustawienie licznika. Mam nadzieję, że będzie ok. Pojadłam na działce trochę malinek i po chwili pogawędki ruszyłam do domu.
Całkiem konkretna wycieczka, dziękuję Lotka i liczę na więcej takich. :)
Chomęcice - Rosnowo - Szreniawa - Jeziory - Ludwikowo - Dymaczewo Stare - Łódź - Stęszew - Krąplewo - Joanka - Trzcielin - Konarzewo - Chomęcice - Rosnowo - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice
Tak więc około 14 wyjechałam z domu. U Lotki od razu zabieramy się do roboty. Najpierw zdemontowałam resztki po starym liczniku i lampce, a potem montaż nowych. Lampki bez problemu, gorzej z licznikiem - niby wszystko wiadomo, ale gumki do zamontowania były po prostu za duże. Zamontować licznika na kierownicy nie dało się w żaden sposób, padło na mostek, ale też nie pasowało. Na szczęście Polak, a dokładniej Polki potrafią, podłożyłyśmy gumowe uszczelki, obkleiłyśmy plastrem bez gazy i jest względnie ok.
Nawet załapałam się na zdjęcie:
Potem ustawienie licznika, wielkości kół... bla bla. Z tabelki nie pasowało dokładnie, więc wpisałyśmy wartość zbliżoną, było spoko. Rower był gotowy do testów. Rundka po Szreniawie, liczył niby dobrze.
W nagrodę dostałam kawkę u Lotki. :)
Ruszyłyśmy ok. 16 w stronę j. Jarosławieckiego, przed lasem skręciłyśmy w podleśną dróżkę i dojechałyśmy do Grajzerówki, którą dojechałyśmy do Jezior i przy parkingu zjechałyśmy w dół do j. Góreckiego. jechałyśmy wokół jeziora dobrze znanym nam czerwonym szlakiem. Dorota zaliczyła mały upadek - próbując się napić jadąc z górki, ześlizgnęła się na mokrych liściach i uderzyła jakoś nogą o rower. Ale ok, pojechałyśmy dalej, cały czas czerwonym szlakiem. Jechałyśmy koło j. Skrzynka, potem koło j. Kociołek i dalej podjazd do Ludwikowa. Lotka prowadziła, ja chciałam podjechać, udało się, ale na górze miałam meeega zadyszkę :P Przerwa przy pijalni Ludwiczanki, mogłyśmy umyć ręce i się schłodzić.
A oto skutki upadku:
Po chwili przerwy ruszyłyśmy w stronę Dymaczewa. Po drodze, jeszcze przed słynnymi górkami "mała" przeszkoda:
Oczywiście pod tą górkę podprowadzałyśmy rowery :P
W Dymaczewie wjechałyśmy na czarny szlak koło jeziora i jechałyśmy nim aż do Łodzi. Dalej do Stęszewa, gdzie zrobiłyśmy przerwę przy Żabce na uzupełnienie kalorii. Po analizie przejechanych kilometrów okazało się, że miałyśmy małą rozbieżność, postanowiłyśmy to sprawdzić później.
Ze Stęszewa wyjechałyśmy w stronę Krąplewa, i spotkałyśmy bociany:
Dalej pojechałyśmy przez Trzcielin do Konarzewa, zgarnęłyśmy moją mamę, która była u rodzinki i razem pojechałyśmy do domu. U mnie zrobiłyśmy chwilę przerwy i poszukałyśmy w internecie jak ustawić ten licznik. Potem pojechałam odprowadzić Lotkę, zmierzyłyśmy obwód koła i zmieniłyśmy ustawienie licznika. Mam nadzieję, że będzie ok. Pojadłam na działce trochę malinek i po chwili pogawędki ruszyłam do domu.
Całkiem konkretna wycieczka, dziękuję Lotka i liczę na więcej takich. :)
Chomęcice - Rosnowo - Szreniawa - Jeziory - Ludwikowo - Dymaczewo Stare - Łódź - Stęszew - Krąplewo - Joanka - Trzcielin - Konarzewo - Chomęcice - Rosnowo - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice
Dziś się nie udało... :/
Środa, 9 lipca 2014
Kategoria 1. 1-30km, z Lotką
km: | 10.18 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:26 | km/h: | 23.50 |
Dziś od rana jechałam do Szreniawy załatwić pewną sprawę, było duszno i zaczęło kropić, ale się nie rozpadało. :)
Dopiero popołudniu przyszły burze i ulewy. Potem znów wyszło słońce i miałam pojechać z Lotką gdzieś na rower.
W końcu decyzja - jedziemy! Jakoś po 18 Lotka wyjechała z domu, ale gdy dojechała do mnie nadciągały granatowe chmury, a po chwili zaczęło lać. I tak z przerwami padało i lało na zmianę. W końcu po 20 wyszło trochę słońce i Lotka stwierdziła, że pojedzie do domu, więc wskoczyłam na rower i odprowadziłam ją do Rosnowa. Gdy już dojeżdżałam do domu znów zaczęło padać...
Dziś nic nie wyszło, ale jeszcze to nadrobimy. :)
Dopiero popołudniu przyszły burze i ulewy. Potem znów wyszło słońce i miałam pojechać z Lotką gdzieś na rower.
W końcu decyzja - jedziemy! Jakoś po 18 Lotka wyjechała z domu, ale gdy dojechała do mnie nadciągały granatowe chmury, a po chwili zaczęło lać. I tak z przerwami padało i lało na zmianę. W końcu po 20 wyszło trochę słońce i Lotka stwierdziła, że pojedzie do domu, więc wskoczyłam na rower i odprowadziłam ją do Rosnowa. Gdy już dojeżdżałam do domu znów zaczęło padać...
Dziś nic nie wyszło, ale jeszcze to nadrobimy. :)
Zakupy
Wtorek, 8 lipca 2014
Kategoria transport
km: | 6.39 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:17 | km/h: | 22.54 |
Niedzielny objazd :)
Niedziela, 6 lipca 2014
Kategoria 1. 1-30km, na luzie, WPN, ze zdjęciami, z Miłoszem
km: | 24.00 | km teren: | 17.00 |
czas: | 01:43 | km/h: | 13.98 |
Wczoraj krótka przejażdżka z Miłoszem, a dzisiaj dłuższy wyjazd. :) Umawiamy się na "po obiedzie", czyli około 15 - 16. Młody zjawia się u nas trochę po 14. W końcu po ogarnięciu się ruszamy o 16. Jedziemy Poznańską i koło Koźlaka skręcamy w polne drogi.
Madzia od samego początku wyciąga telefon i pstryka fotki, jedna w drodze do Rosnówka:
Następne w Rosnówku:
Miłosz znów szkoli się w jeździe bez trzymanki:
Przejeżdżamy przez Rosnówko, przecinamy główną drogę i ze spokojem jedziemy w kierunku j. Jarosławieckiego. Miłosz jest pozytywnie nastawiony, a to podstawa! :) Chcemy zrobić przerwę nad jeziorem, ale w tak upalny dzień jak dzisiaj jest tylu plażowiczów, że szkoda się tam pchać. Dlatego zamiast zjechać do plaży, jedziemy dookoła i z drugiej strony robimy przerwę na parkingu. Jest ławeczka i stolik, są ciasteczka i niestety komary też gryzą. :/ Trzeba ruszać dalej.
A oto Miłosz gotowy do dalszej jazdy:
Tak więc ruszamy, cały czas polnymi drogami docieramy do Trzebawia, przejeżdżamy przez wieś i wyjeżdżamy na asfalt.
Miłosz cały czas szaleje, trochę wygłupów nie zaszkodzi:
Dojeżdżamy do przejazdu przez tory i Magda chce porobić zdjęcia. Pomysł mi się nie podoba, bo wiemy jak działają toalety w naszych pociągach... Ale robimy krótki postój:
A ja ciągle zerkam czy pociąg nie jedzie: xD
Ruszamy w końcu, znów przecinamy główną drogę i wjeżdżamy w las. Jedzie się bardzo przyjemnie, dopiero na Wypalankach jadący samochód zakurzył nam całą drogę:
Zjeżdżamy do j. Chomęcickiego od strony lasu i tam robimy przerwę.
Dobrze, że mnie nie wrzucił do tej wody:
Pytam Miłosza czy jest zmęczony i jedziemy już do domu, czy jedziemy jeszcze przez Konarzewo. Chce jechać, więc ruszamy przez Glinki do Konarzewa. Dalej jeszcze polną drogą:
I wyjeżdżamy w Chomęcicach na Poznańskiej, do domu już żabi krok i dobrze, bo młody już trochę jednak zmęczony.
Docieramy po 18 do domu. Jak dla mnie spoko przejażdżka, wiem że dla Miłosza atak na rekord życiowy, pobity o 1 km. :) Może w tym roku go podwoimy? Jeśli tylko będą chęci. :)
Chomęcice - Rosnówko - Jarosławiec - Trzebaw - Wypalanki - Glinki - Konarzewo - Chomęcice
Madzia od samego początku wyciąga telefon i pstryka fotki, jedna w drodze do Rosnówka:
Następne w Rosnówku:
Miłosz znów szkoli się w jeździe bez trzymanki:
Przejeżdżamy przez Rosnówko, przecinamy główną drogę i ze spokojem jedziemy w kierunku j. Jarosławieckiego. Miłosz jest pozytywnie nastawiony, a to podstawa! :) Chcemy zrobić przerwę nad jeziorem, ale w tak upalny dzień jak dzisiaj jest tylu plażowiczów, że szkoda się tam pchać. Dlatego zamiast zjechać do plaży, jedziemy dookoła i z drugiej strony robimy przerwę na parkingu. Jest ławeczka i stolik, są ciasteczka i niestety komary też gryzą. :/ Trzeba ruszać dalej.
A oto Miłosz gotowy do dalszej jazdy:
Tak więc ruszamy, cały czas polnymi drogami docieramy do Trzebawia, przejeżdżamy przez wieś i wyjeżdżamy na asfalt.
Miłosz cały czas szaleje, trochę wygłupów nie zaszkodzi:
Dojeżdżamy do przejazdu przez tory i Magda chce porobić zdjęcia. Pomysł mi się nie podoba, bo wiemy jak działają toalety w naszych pociągach... Ale robimy krótki postój:
A ja ciągle zerkam czy pociąg nie jedzie: xD
Ruszamy w końcu, znów przecinamy główną drogę i wjeżdżamy w las. Jedzie się bardzo przyjemnie, dopiero na Wypalankach jadący samochód zakurzył nam całą drogę:
Zjeżdżamy do j. Chomęcickiego od strony lasu i tam robimy przerwę.
Dobrze, że mnie nie wrzucił do tej wody:
Pytam Miłosza czy jest zmęczony i jedziemy już do domu, czy jedziemy jeszcze przez Konarzewo. Chce jechać, więc ruszamy przez Glinki do Konarzewa. Dalej jeszcze polną drogą:
I wyjeżdżamy w Chomęcicach na Poznańskiej, do domu już żabi krok i dobrze, bo młody już trochę jednak zmęczony.
Docieramy po 18 do domu. Jak dla mnie spoko przejażdżka, wiem że dla Miłosza atak na rekord życiowy, pobity o 1 km. :) Może w tym roku go podwoimy? Jeśli tylko będą chęci. :)
Chomęcice - Rosnówko - Jarosławiec - Trzebaw - Wypalanki - Glinki - Konarzewo - Chomęcice