Wpisy archiwalne w kategorii
z Michałem
Dystans całkowity: | 6527.09 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 376:57 |
Średnia prędkość: | 16.77 km/h |
Maksymalna prędkość: | 56.00 km/h |
Liczba aktywności: | 145 |
Średnio na aktywność: | 45.01 km i 2h 41m |
Więcej statystyk |
Lajtowa niedziela
Niedziela, 12 kwietnia 2015
Kategoria z Michałem, ze zdjęciami, 2. 30-50km, WPN
km: | 38.09 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:13 | km/h: | 17.18 |
Plan był bardziej ambitny niż realizacja, ale i tak wyszło bardzo, bardzo dobrze. ;)
Chcieliśmy pojechać z Michałem do taty na ryby nad jezioro Bytyńskie, jednak po porannej jeździe do kościoła stwierdziłam, że nie chcę jechać praktycznie całą drogę pod wiatr. Michał był zmęczony po ponad 200 kilometrach przejechanych poprzedniego dnia, więc mnie poparł od razu. Przyjechał do mnie po 12, ale piliśmy jeszcze kawkę i z domu wyjechaliśmy grubo po 13. Ruszyliśmy w pierwotnie zaplanowanym kierunku z decyzją, że gdzieś odbijemy w bok. W Konarzewie spontanicznie skręciliśmy koło sklepu, postanowiłam pokazać Michałowi alternatywną, polną drogę do Stęszewa. W Krąplewie zjechaliśmy z głównej drogi do jeziorka:
Kawałek dalej znaleźliśmy ławeczkę i zrobiliśmy sobie przerwę. Był czas na małe co nieco, picie, podziwianie pięknej natury, a Michał oczywiście bawił się aparatem i szukał trybu 'plaża', akurat najbardziej potrzebnego w tym momencie. :D
W końcu ruszyliśmy, dojechaliśmy do Stęszewa i wjechaliśmy na rowerowy pierścień. Przed Łodzią zatrzymaliśmy się, żeby zrobić kilka zdjęć. To robił Michał, bawiąc się efektami:
A te ja telefonem:
Dalej jechaliśmy pierścieniem przez Górkę, w okolicach j. Góreckiego skręciliśmy w czerwony szlak, który prowadzi m.in. koło jeziora Skrzynka. Ku mojemu zdziwieniu znów pokazałam Michałowi nową trasę. :) Minęliśmy jezioro Kociołek i wspięliśmy się bardzo powoli na Osową Górę. :) Podjechaliśmy do punktu widokowego, jednak nie wchodziliśmy do góry. Po kolejnej dość długiej przerwie pojechaliśmy dalej przez Puszczykowo do Lotki, bo byliśmy umówieni, że wpadniemy do niej na kawkę.
Grajzerówką dotarliśmy do Szreniawy i jechaliśmy przez las koło wieży:
U Lotki wypiliśmy kawkę, pogadaliśmy trochę i pojechaliśmy z powrotem do mnie na obiadek. :)
Wycieczka bardzo na luzie, co chwilę przerwa, a to na zdjęcie, a to siku, to znowu coś innego... Ale jak najbardziej udana. Dziękuję! :*
Nadwarciański
Piątek, 10 kwietnia 2015
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 36.81 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:55 | km/h: | 19.21 |
Umówiłam się z Michałem na rower. Spotkanie zaplanowane koło Żabki w Luboniu na 18:00. Michał już czekał, a ja spóźniłam się 3 minuty. W sklepie szybkie zakupy: picie i czekolada. Wjechaliśmy od razu na Nadwarciański Szlak Rowerowy:
Jechało się przyjemnie, było cieplutko, ale nie za bardzo. W międzyczasie rozmowa weszła na temat zapasowej dętki, której jak zwykle nie miałam ze sobą. Akurat gdy gadaliśmy o narzędziach zabieranych ze sobą na rower zaczepiło nas dwóch rowerzystów z pytaniem czy mamy narzędzia do naprawy łańcucha. Michał oczywiście miał, więc pomógł im go naprawić. :)
Ja w międzyczasie bawiłam się aparatem:
Jechaliśmy dalej, Michał pstrykał fotki cały czas i postanowiliśmy pojechać na lody, jeżeli jeszcze będzie otwarte.
Po 19 dotarliśmy do lodziarni, wciągnęliśmy po włoskim, a później jeszcze po gałce, ale jakieś takie słodkie były i Michał zjadł moje :)
Wyjechaliśmy z lodziarni przed 20 i było już zimno, trzeba było szybko jechać, żeby się rozgrzać: :D
Założyłam rękawiczki z długimi palcami i zrobiło mi się ciepło, podwinęłam rękawy, a wtedy to już było idealnie :)
Z Puszczykowa pojechaliśmy lasem do Grajzerówki, skręciliśmy w prawo i pojechaliśmy prosto aż do Szreniawy. Zjazd górki 41,7 km/h, jednak z dobrą lampką można się rozpędzić nawet po ciemku. :)
Ze Szreniawy już przez Rosnowo do Chomęcic. Michał nie wchodził do mnie, chwilę pogadaliśmy i pojechał do domu przygotować się i wyspać przed dwusetką, którą zaplanowali sobie na następny dzień :)
Dziękuję za kolejną wycieczkę! :*
Jechało się przyjemnie, było cieplutko, ale nie za bardzo. W międzyczasie rozmowa weszła na temat zapasowej dętki, której jak zwykle nie miałam ze sobą. Akurat gdy gadaliśmy o narzędziach zabieranych ze sobą na rower zaczepiło nas dwóch rowerzystów z pytaniem czy mamy narzędzia do naprawy łańcucha. Michał oczywiście miał, więc pomógł im go naprawić. :)
Ja w międzyczasie bawiłam się aparatem:
Jechaliśmy dalej, Michał pstrykał fotki cały czas i postanowiliśmy pojechać na lody, jeżeli jeszcze będzie otwarte.
Po 19 dotarliśmy do lodziarni, wciągnęliśmy po włoskim, a później jeszcze po gałce, ale jakieś takie słodkie były i Michał zjadł moje :)
Wyjechaliśmy z lodziarni przed 20 i było już zimno, trzeba było szybko jechać, żeby się rozgrzać: :D
Założyłam rękawiczki z długimi palcami i zrobiło mi się ciepło, podwinęłam rękawy, a wtedy to już było idealnie :)
Z Puszczykowa pojechaliśmy lasem do Grajzerówki, skręciliśmy w prawo i pojechaliśmy prosto aż do Szreniawy. Zjazd górki 41,7 km/h, jednak z dobrą lampką można się rozpędzić nawet po ciemku. :)
Ze Szreniawy już przez Rosnowo do Chomęcic. Michał nie wchodził do mnie, chwilę pogadaliśmy i pojechał do domu przygotować się i wyspać przed dwusetką, którą zaplanowali sobie na następny dzień :)
Dziękuję za kolejną wycieczkę! :*
Do Auchan
Czwartek, 9 kwietnia 2015
Kategoria 1. 1-30km, transport, z Michałem
km: | 28.10 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:20 | km/h: | 21.08 |
Michał zdecydował się na kupno aparatu oglądanego dzień wcześniej, więc podjechałam do Auchan, żeby popilnować mu rower i przy okazji zobaczyć się z nim choć przez chwilę. Jechał z pracy, sporo czasu stracił w banku, więc musiałam trochę na niego poczekać, ale było tak ciepło, że nie przeszkadzało mi to absolutnie. :)
Później odprowadziłam go do Bułgarskiej i sama na spokojnie przez os. Kopernika i Plewiska wróciłam do domu. :)
Później odprowadziłam go do Bułgarskiej i sama na spokojnie przez os. Kopernika i Plewiska wróciłam do domu. :)
Kilka spraw na mieście
Środa, 8 kwietnia 2015
Kategoria 2. 30-50km, transport, z Michałem
km: | 31.88 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:34 | km/h: | 20.35 |
Mieliśmy kilka spraw do załatwienia "na mieście". Spotkałam się z Michałem za Komornikami, bo za późno wyjechałam z domu. :P Razem skierowaliśmy się na Wołczyńską do Komputronika, ale Michał nic tam nie załatwił, pojechaliśmy więc do sklepu gdzie kupiłam rower, żeby go reklamować. Też nic nie załatwiliśmy, bo luz za mały - "fabryczny" :D Wstąpiliśmy jeszcze do Auchan, Michał obejrzał sobie aparat i potem już prosto do mnie na obiadokolację. :)
Do Puszczykowa na lody :P
Wtorek, 7 kwietnia 2015
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Lotką, z Michałem
km: | 39.52 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:14 | km/h: | 17.70 |
Umówiłam się na popołudnie z Lotką na rower, ale Michał zadzwonił, że nie ma z kim iść, więc pojechaliśmy wszyscy razem. :)
Pojechałam po Lotkę i razem z nią do Lubonia, bo tam miałyśmy spotkać się z Michałem. Razem z nim pojechaliśmy jakąś nieznaną drogą w kierunku Wir.
W Wirach skręciliśmy koło szkoły i chcieliśmy pojechać z powrotem w stronę Grajzerówki i Jarosławca, ale zaproponowałam, żeby odbić w stronę Puszczykowa i tak też zrobiliśmy.
W Puszczykowie Michał zaproponował słynne lody koło przejazdu. Ani ja, ani Lotka nie miałyśmy kasy, ale on miał, więc pojechaliśmy. Liczył chyba na to, że będzie zamknięte, ale ku wielkiemu zdziwieniu - było otwarte i był zmuszony te lody nam kupić. :)
Posiedzieliśmy trochę i zrobiło się chłodno, więc ruszyliśmy w drogę powrotną. Pokazałyśmy mu nową trasę z Puszczykowa do Grajzerówki przez las :)
Dalej zjechaliśmy do j. Jarosławieckiego, gdzie na chwilę się zatrzymaliśmy, później w Szreniawie pojechaliśmy do j. Szreniawskiego, bo Lotka chciała nam je pokazać. A ze Szreniawy już prosto do mnie prawie po ciemku.
Dzięki za wspólną przejażdżkę! :)
Pojechałam po Lotkę i razem z nią do Lubonia, bo tam miałyśmy spotkać się z Michałem. Razem z nim pojechaliśmy jakąś nieznaną drogą w kierunku Wir.
W Wirach skręciliśmy koło szkoły i chcieliśmy pojechać z powrotem w stronę Grajzerówki i Jarosławca, ale zaproponowałam, żeby odbić w stronę Puszczykowa i tak też zrobiliśmy.
W Puszczykowie Michał zaproponował słynne lody koło przejazdu. Ani ja, ani Lotka nie miałyśmy kasy, ale on miał, więc pojechaliśmy. Liczył chyba na to, że będzie zamknięte, ale ku wielkiemu zdziwieniu - było otwarte i był zmuszony te lody nam kupić. :)
Posiedzieliśmy trochę i zrobiło się chłodno, więc ruszyliśmy w drogę powrotną. Pokazałyśmy mu nową trasę z Puszczykowa do Grajzerówki przez las :)
Dalej zjechaliśmy do j. Jarosławieckiego, gdzie na chwilę się zatrzymaliśmy, później w Szreniawie pojechaliśmy do j. Szreniawskiego, bo Lotka chciała nam je pokazać. A ze Szreniawy już prosto do mnie prawie po ciemku.
Dzięki za wspólną przejażdżkę! :)
Niedzielnie do domu
Niedziela, 22 marca 2015
Kategoria 1. 1-30km, transport, z Michałem
km: | 22.17 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:05 | km/h: | 20.46 |
Śnieżycowy Jar
Sobota, 21 marca 2015
Kategoria 3. 50-100km, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 64.16 | km teren: | 0.00 |
czas: | 03:37 | km/h: | 17.74 |
Wyjazd do Śnieżycowego Jaru planowany był na zeszły tydzień przez TCT Poznań, ale pogoda nie dopisała i został przełożony na tę niedzielę. Niestety mi nie pasowała niedziela za bardzo, więc wybraliśmy się z Michałem w sobotę.
Po wyjechaniu z Poznania i wjechaniu na Nadwarciański Szlak Rowerowy jechało się bardzo przyjemnie. W cieniu co prawda było chłodno, ale słońce cudownie grzało. :)
W połowie drogi zaczęło nieprzyjemnie wiać przez co jechało się gorzej i było chłodno.
W końcu jednak dojechaliśmy do Starczanowa - mała wioska, a ludzi mnóstwo. Poczułam się jak na ścieżce rowerowej gdzieś nad Bałtykiem w środku sezonu urlopowego, jechać normalnie się nie dało. :P Nikt jednak nie zginął pod naszymi kołami. :D
Już w Starczanowie krótka przerwa bo gorąco, kawałek dalej jednak musiałam się ubrać, bo niby ciepło, ale po uszach wiało. :P
Jechaliśmy przez pole pod wiatr, aż w końcu wjechaliśmy w las, skręt i już tabliczka informująca, że jesteśmy w rezerwacie. Trzeba było zejść z rowerów i je poprowadzić, ale to nic. :) W końcu doszliśmy do celu, to z lewej, to z prawej zaczęły się pojawiać pojedyncze małe dzwoneczki. Im dalej szliśmy tym było ich więcej:
Żadne zdjęcie nie jest w stanie oddać tego, jak pięknie to wyglądało. Tuż obok ścieżki udało się zrobić zdjęcie z bliska:
Michał robił zdjęcia z naprawdę wielkim poświęceniem: :P
Po oglądaniu śnieżyc nadszedł czas by ruszyć dalej, bo w zacienionym lesie zrobiło się chłodno. Podjechaliśmy kawałek i nad rzeką zrobiliśmy przerwę. Zjedliśmy sobie kanapki i czekoladę. Można było usiąść na trawie, słoneczko grzało i było cieplutko, tylko ten wiatr taki zimny. :/
Ruszyliśmy w drogę powrotną, trzeba było pokonać dość długi, uciążliwy podjazd i jeszcze omijać pieszych, więc myślałam, że spadnę z tego roweru i dalej nie pojadę :P
Droga powrotna już raczej z wiatrem, ale mimo to odczuwaliśmy zmęczenie.
Gdy dojechaliśmy do Poznania pogoda już nie była taka ładna, zachmurzyło się i zrobiło się szaroburo. Nam jednak udało się wykorzystać słoneczny dzień i zobaczyć piękne śnieżyce. Ja widziałam je po raz pierwszy. :)
Dziękuję za wycieczkę! :)
Popołudniowo-wieczorna przejażdżka
Czwartek, 19 marca 2015
Kategoria 2. 30-50km, z Michałem
km: | 48.27 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:25 | km/h: | 19.97 |
Na spotkanie z Michałem koło Cykloturu, później już razem do niego przez Rusałkę i Sołacz. :)
Wieczorem powrót do domu. :)
Wieczorem powrót do domu. :)
Z Michałem do domu
Niedziela, 15 marca 2015
Kategoria 1. 1-30km, transport, z Michałem
km: | 25.12 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:18 | km/h: | 19.32 |
Po sobotnim wieczorze byliśmy mega niewyspani. Niby obejrzeliśmy tylko jeden film, ale Marta przywiozła świetną planszówkę i tak jakoś nam zleciało... :P
W niedzielę wyszło słońce, ale strasznie nie chciało nam się iść na rower. Jednak trzeba było, bo musiałam wrócić do domu. W końcu około 17 wyszliśmy zwarci i gotowi.
Jechało się całkiem przyjemnie, było dość ciepło, dopóki słońce nie zaszło. Po drodze wstąpiliśmy na minutę do Gumisia i dalej już prosto do mnie. :) Ostatni kilometr pod mega wiatr.
W niedzielę wyszło słońce, ale strasznie nie chciało nam się iść na rower. Jednak trzeba było, bo musiałam wrócić do domu. W końcu około 17 wyszliśmy zwarci i gotowi.
Jechało się całkiem przyjemnie, było dość ciepło, dopóki słońce nie zaszło. Po drodze wstąpiliśmy na minutę do Gumisia i dalej już prosto do mnie. :) Ostatni kilometr pod mega wiatr.
Wiosna :)
Niedziela, 8 marca 2015
Kategoria 3. 50-100km, WPN, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 53.08 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:52 | km/h: | 18.52 |
Mieliśmy z Michałem w niedzielę odpuścić rower i iść na spacer, ale pogoda była taka, że grzechem byłoby nie wyjść na rower.
Michał przyjechał do mnie, zjedliśmy obiad, chwila odpoczynku i ruszyliśmy w stronę WPNu - a jakże! :)
Jechaliśmy przez Szreniawę, podjechaliśmy pod górkę do wieży. Tam moment przerwy na odsapnięcie, dalej zjazd na Grajzerówkę i nią aż do Jezior. Jechało się mega przyjemnie, cieplutko, słoneczko - wiosna tuż tuż... :)
W Jeziorach wjechaliśmy w las w nieznaną nam wcześniej drogę, wyjechaliśmy na PDP i skierowaliśmy się w stronę jeziora Góreckiego. Chcieliśmy wjechać na czerwony szlak od strony Górki, a tata cały czas pytał kiedy koło jeziora pojedziemy. :)
W końcu zjechaliśmy z pierścienia i dotarliśmy do tarasu widokowego. Tata nie wiedział o jego istnieniu, jak sam przyznał, nie było go w tym miejscu jakieś 15 lat. Nadrobimy te zaległości! :)
Na tarasie zrobiliśmy dosyć długą przerwę, ale w końcu ruszyliśmy szlakiem wzdłuż jeziora. Jak ja go lubię! :) Podobnie zresztą jak "plażę", do której nim dojechaliśmy. Uwielbiam to miejsce, dlatego już chyba tradycyjnie musi być przerwa i zdjęcie w tym samym co zwykle miejscu:
W końcu ruszyliśmy dalej, przez Rosnówko polną drogą dojechaliśmy do Chomęcic. ;)
Wieczorem chciałam odprowadzić Michała do Rosnowa, zamieniliśmy się rowerami i tak dobrze się jechało, że pojechałam dalej. W Plewiskach stwierdziłam, że pokażę mu moją drogę do liceum i tak odprowadziłam go aż do ulicy Junikowskiej, a właściwie Grunwaldzkiej. :)
Powrót w samotności nie był już tak miły i w dodatku trochę pod wiatr, ale myślę że coraz bardziej przekonuję się do jazdy po ciemku. :)
Dziękuję za wspólną wycieczkę i tacie, i Michałowi. Oby więcej razem, albo w jeszcze większym gronie. :)
Michał przyjechał do mnie, zjedliśmy obiad, chwila odpoczynku i ruszyliśmy w stronę WPNu - a jakże! :)
Jechaliśmy przez Szreniawę, podjechaliśmy pod górkę do wieży. Tam moment przerwy na odsapnięcie, dalej zjazd na Grajzerówkę i nią aż do Jezior. Jechało się mega przyjemnie, cieplutko, słoneczko - wiosna tuż tuż... :)
W Jeziorach wjechaliśmy w las w nieznaną nam wcześniej drogę, wyjechaliśmy na PDP i skierowaliśmy się w stronę jeziora Góreckiego. Chcieliśmy wjechać na czerwony szlak od strony Górki, a tata cały czas pytał kiedy koło jeziora pojedziemy. :)
W końcu zjechaliśmy z pierścienia i dotarliśmy do tarasu widokowego. Tata nie wiedział o jego istnieniu, jak sam przyznał, nie było go w tym miejscu jakieś 15 lat. Nadrobimy te zaległości! :)
Na tarasie zrobiliśmy dosyć długą przerwę, ale w końcu ruszyliśmy szlakiem wzdłuż jeziora. Jak ja go lubię! :) Podobnie zresztą jak "plażę", do której nim dojechaliśmy. Uwielbiam to miejsce, dlatego już chyba tradycyjnie musi być przerwa i zdjęcie w tym samym co zwykle miejscu:
W końcu ruszyliśmy dalej, przez Rosnówko polną drogą dojechaliśmy do Chomęcic. ;)
Wieczorem chciałam odprowadzić Michała do Rosnowa, zamieniliśmy się rowerami i tak dobrze się jechało, że pojechałam dalej. W Plewiskach stwierdziłam, że pokażę mu moją drogę do liceum i tak odprowadziłam go aż do ulicy Junikowskiej, a właściwie Grunwaldzkiej. :)
Powrót w samotności nie był już tak miły i w dodatku trochę pod wiatr, ale myślę że coraz bardziej przekonuję się do jazdy po ciemku. :)
Dziękuję za wspólną wycieczkę i tacie, i Michałowi. Oby więcej razem, albo w jeszcze większym gronie. :)