Wpisy archiwalne w kategorii
ze zdjęciami
Dystans całkowity: | 8303.70 km (w terenie 300.00 km; 3.61%) |
Czas w ruchu: | 492:33 |
Średnia prędkość: | 16.48 km/h |
Maksymalna prędkość: | 56.00 km/h |
Liczba aktywności: | 191 |
Średnio na aktywność: | 43.47 km i 2h 38m |
Więcej statystyk |
Popołudniowo z Michałem i Lotką
Środa, 23 września 2015
Kategoria 2. 30-50km, z Lotką, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 43.13 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:07 | km/h: | 20.38 |
Najpierw pojechałam do Auchan, gdzie spotkałam się z Michałem, popilnowałam mu rower, a on poszedł do środka oddać aparat na gwarancję. Później podjechaliśmy na chwilę do Decathlonu, Michał kupił portki, ja weszłam dodać wcześniejszy paragon na kartę klienta.
Wróciliśmy do domu szybko zjeść obiadek i ogarnąć się. Byliśmy umówieni na rower z Lotką. Przyjechała do nas, ubraliśmy się i pojechaliśmy. Najpierw w stronę Komornik, a po drodze spotkaliśmy moją mamę na rowerze wracającą z pracy. :) Dojechaliśmy do Lubonia i rozstaliśmy się przy szkole. Michał pojechał w kierunku Poznania, a my Łęczycy.
Jechałyśmy najpierw ścieżką rowerową, za przejazdem pojechałyśmy do Wir, tam chwila przerwy, ubrałyśmy chusty na głowy i ruszyłyśmy.
Zaczęło padać, ale nie rozpadało się. :) Przez Komorniki i Grajzerówką dojechałyśmy do Szreniawy. Cały czas kropiło mniej lub bardziej i bałam się, że zmoknę.
Po drodze rozmawiałyśmy o blogu i w Szreniawie zorientowałam się, że dziś nie zrobiłam żadnego zdjęcia. Więc zrobiłam - super hiper giga jakość: :D
Rozstałyśmy się, nie zatrzymywałyśmy się ani na chwilę, tylko pojechałam prosto do domu, żeby nie zmoknąć.
Z Kamilem :D
Czwartek, 17 września 2015
Kategoria 1. 1-30km, na luzie, transport, ze zdjęciami
km: | 7.74 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:30 | km/h: | 15.49 |
Miałam jechać do Konarzewa na 19:00 na próbę śpiewu. Po 18 przyjechał do nas mój chrzestny z małym kuzynem na rowerze. Wuja nie chciał proponowanej kawy, więc powiedziałam, żeby poczekali chwilę, aż się ogarnę i pojadę z nimi. :)
Gdy wszyscy byliśmy gotowi do drogi pojechaliśmy. Mały rowerzysta był zadowolony, że jadę z nimi, ciągle oglądał mój rower. Dojechaliśmy do Konarzewa, odprowadziłam ich do domu. Chwilę pogadaliśmy i pojechałam na próbę.
Nie byłam jedyną, która wybrała rower jako środek transportu:
Powrót do domu już po ciemku. :)
Na Stary Rynek
Środa, 16 września 2015
Kategoria 2. 30-50km, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 40.64 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:09 | km/h: | 18.90 |
Michał chciał oddać książeczkę PTTK do podbicia, więc pojechałam z nim na Stary Rynek:
On poszedł załatwić sprawę, a ja poczekałam za nim. Tuż obok spotkaliśmy rowerowego kolegę, który tym razem popijał piwko. Pojechaliśmy dalej, po drodze wstąpiłam coś sprawdzić w Salonie Posnania, a kawałek dalej zatrzymaliśmy się przy lodziarni.
Postawiliśmy na sorbet jagodowy - pychotka! :P
Dalej wstąpiliśmy do Cykloturu odebrać zamówienie i do Decathlonu, gdzie Michał kupił sobie polar. A dalej to już prosto do mnie :)
Osowa Góra
Wtorek, 15 września 2015
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 38.37 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:03 | km/h: | 18.72 |
Kolejny raz umówiłam się z Lotką na rower i kolejny raz nie udało nam się wyjechać o umówionej godzinie. Najpierw była 16:00, ale Lotka chciała chwilę później, ja miałam przyjechać do niej, wyjechałam o 16:30, a u niej poszłam jeszcze na kawę i w końcu wyjechałyśmy około 17:30. Grajzerówką dojechałyśmy do Jezior i jeziora Góreckiego, zrobiłyśmy przerwę w tradycyjnym miejscu, a celem była Osowa Góra.
Od j. Góreckiego pojechałyśmy w dół, minęłyśmy jezioro Kociołek i zaczął się podjazd.
Lotka uświadomiła mi, że podjeżdża tu pierwszy raz, wcześniej zawsze podprowadzała. Podjechałyśmy raczej bez problemu, ale zmachane. Chciałyśmy wejść na wieżę, ale spotkała nas przykra niespodzianka. "Teren budowy. Wstęp wzbroniony" - budowniczych nie widać, budowy nie widać, ale nie będziemy włazić jak nie każą :P
Pojechałyśmy jednak od drugiej strony, dojechać można bez problemu, przy samej wieży nie było żadnych zakazów. Przypięłyśmy rowery i wspięłyśmy się na górę:
Widok z góry całkiem ciekawy, jednak jak wiadomo, zdjęcie nigdy nie odda tego co widzimy, nawet zrobione najlepszym sprzętem. :)
Chwilę pooglądałyśmy krajobraz, zrobiłyśmy sobie sweetaśne selfie i zeszłyśmy na dół. Zjechałyśmy w dół ulicą Pożegowską. Dawno nas tam nie było, zauważyłam, że nie ma już stacji naprawczej dla rowerów. Jest natomiast nowa, kawałek dalej, po drugiej stronie ulicy - dziwne:
Patrząc w drugą stronę zauważyłyśmy pięknie oświetlony światłem zachodzącego słońca komin. Tutaj zdjęcie totalnie nie oddaje widoku, jaki mogłyśmy oglądać:
Z Mosiny pojechałyśmy do Puszczykowa, chciałyśmy zjeść hot-dogi w Żabce, ale jedna była zamknięta, w drugiej nie było. Skończyło się na mini pizzy z Biedronki. Ruszałyśmy do domu koło 20:00, było już ciemno i nie chciałyśmy jechać przez las, pojechałyśmy więc ścieżką do Łęczycy. Zaczęło kropić, ale nie rozpadało się na dobre, w Wirach już przestało. Przez Wiry i Komorniki dojechałyśmy do Rosnowa, usiadłyśmy na chwilę na przystanku, ale znów zaczęło padać, więc szybko ruszyłyśmy każda w swoją stronę.
Dzięki za fajną wycieczkę :)
Do Puszczykowa na lody
Niedziela, 13 września 2015
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 26.79 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:27 | km/h: | 18.48 |
W niedzielne popołudnie postanowiliśmy wybrać się rowerami na lody do Puszczykowa. Trzeba było wykorzystać piękny, słoneczny, aczkolwiek trochę wietrzny dzień, bo być może to już jeden z ostatnich takich w tym roku. Okaże się... :)
Michał i ja pojechaliśmy najpierw do Lotki, dać jej smar do łańcucha i wypić kawę przy okazji. Na rower nie mogła jechać, bo wybierała się niebawem na kabaret.
Kiedy wypiliśmy kawę, dojechał do nas tata i już w trójkę ruszyliśmy do Puszczykowa:
Najpierw w stronę jeziora Jarosławieckiego:
Po chwili przerwy nad jeziorem, pojechaliśmy dalej do Grajzerówki i przez las dojechaliśmy do celu:
Jak przystało na ciepłe, niedzielne popołudnie chętnych na lody mnóstwo. Wprowadziliśmy rowery, usiadłam na ławce, a tata z Michałem poszli po lody - włoskie. Zanim przyszli zdążyłam się porządnie wynudzić, taka była kolejka. Zjedliśmy lody, posiedzieliśmy chwilę i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Zdecydowaliśmy się jechać przez las żółtym szlakiem, najpierw pod górkę, później naprawdę fajnym terenem :)
Wyjechaliśmy na Grajzerówce i pojechaliśmy w stronę Szreniawy. Tata skręcił koło wieży, my pojechaliśmy w dół i musieliśmy chwilę za nim czekać. Końcowy etap był wariacki, bo wyprzedziłam tatę z górki i pod górę przed Rosnowem jechałam cały czas prawie 40 km/h, od Rosnowa do domu już pod 30 km/h. Dojechaliśmy do domu bardzo zmęczeni, ale za to z ogromnym apetytem na obiad, który już na nas czekał. :)
Zielonym szlakiem
Piątek, 11 września 2015
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 19.47 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:16 | km/h: | 15.37 |
Pojechałyśmy z Lotką na krótką przejażdżkę. Pojechałam po nią i ruszyłyśmy wzdłuż lasu w stronę Grajzerówki, którą przecięłyśmy. Jechałyśmy zielonym szlakiem i chciałyśmy pojechać do Puszczykowa. Skręciłyśmy jednak zgodnie z oznakowaniem i wróciłyśmy do Grajzerówki. Zapadła decyzja, że jedziemy tym szlakiem nadal.
Dojechałyśmy do jeziora Jarosławieckiego i tam zrobiłyśmy przerwę:
Kawałek dalej oznaczenie szlaku dało nam dużo do myślenia...
Prawo? Lewo? A jednak prosto! :) © animalek
Ciekawa sytuacja, nie wiadomo czy prosto, czy w lewo lub prawo. Droga jednak wyjaśnia sytuację, ponieważ jest tylko na wprost. Jechałyśmy bardzo urozmaiconą trasą wzdłuż jeziora i kiedy szlak odbił pod górkę, pojechałyśmy prosto. Po drodze kilka razy trzeba było zsiąść z rowerów, bo nie było możliwości przejechania.
W końcu i tak musiałyśmy podjechać pod górkę. Wyjechałyśmy w kierunku Rosnówka, w którym zatrzymałyśmy się koło sklepu.
Po chwili przerwy ruszyłyśmy do mnie, gdzie jeszcze wypiłyśmy kawkę.
Dzięki za krótki trip! :)
Wieczornie
Środa, 9 września 2015
Kategoria ze zdjęciami, z Lotką, WPN, 1. 1-30km
km: | 17.84 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:59 | km/h: | 18.15 |
Krótki objazd pod wieczór z Lotką.
W Rosnówku © animalek
Nad jeziorem Chomęcickim © animalek
Lotka i jej nowy kask :) © animalek
Chomęcice - Rosnowo - Szreniawa - Rosnówko - Wypalanki - Glinki - Konarzewo - Chomęcice
Żółtym szlakiem
Czwartek, 3 września 2015
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 38.53 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:13 | km/h: | 17.38 |
Wybrałam się na rower z Lotką. Pojechałam po nią, wypiłyśmy kawkę, dopompowałyśmy jej dętkę i ruszyłyśmy w stronę Grajzerówki. Dziś postanowiłyśmy pojechać do Puszczykowa żółtym szlakiem. Prowadził nas przez las i pole w kierunku Łęczycy.
Po drodze widać było efekty tegorocznego lata i towarzyszących mu burz:
A tym szlakiem się kierowałyśmy:
Wkrótce jednak go opuściłyśmy, w Łęczycy skręcał w stronę przeciwną do naszej planowanej. Poza tym był jakoś słabo oznaczony.
Pojechałyśmy do Puszczykowa, chwila przerwy na rynku i ruszyłyśmy w stronę domu. Przez Jeziory, Jarosławiec i Rosnówko dojechałyśmy do Chomęcic. Lotka wstąpiła do mnie, dostała obiad, obejrzałyśmy Paranienormalnych i odprowadziłam ją do Rosnowa.
Dzięki za przejażdżkę!
Poligon
Sobota, 22 sierpnia 2015
Kategoria 3. 50-100km, z Lotką, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 83.18 | km teren: | 0.00 |
czas: | 04:43 | km/h: | 17.64 |
Pomysł na tę wycieczkę narodził się w naszych głowach, gdy jadąc w czerwcu Pierścieniem dookoła Poznania, leżeliśmy na pięknej polanie w Glinnie. Z jednej strony chciałyśmy z Lotką obejrzeć czołgi na poligonie, ale z drugiej strony szkoda było czasu. Postanowiliśmy wtedy, że przejedziemy się na poligon kiedyś. I tak ten dzień nadszedł pewnej pięknej soboty w sierpniu. Umówiliśmy się w Kiekrzu, Michał miał przyjechać od swojej strony, ja z Lotką od nas. Pokazał mi na mapce trasę, więc byłam spokojna o dojazd. My spotkałyśmy się w Rosnowie i ruszyłyśmy razem przez Komorniki, Plewiska, Skórzewo, Wysogotowo, Przeźmierowo i Baranowo, aż do Kiekrza. Tam się trochę pogubiłyśmy, bo nie mogłyśmy odnaleźć ścieżki z trasy od Michała. Przez to byłyśmy spóźnione i Michał na nas nie czekał, tylko wyjechał w naszą stronę.
Gdy wyjechałyśmy w końcu na dobrą drogę jechałyśmy wzdłuż jeziora i jechało się bardzo przyjemnie. Do czasu, aż nadjechał Michał. :P Posprzeczaliśmy się o to, że do kitu trasę mi pokazał. On jednak obstawał przy swoim, że pokazał tylko punkt zbiórki na mapie, a trasa sama się wyznaczyła, ale wcale nie miałyśmy nią jechać. Ehh... Zrozumieć faceta :P
Po kilkunastominutowym fochu dotarliśmy do sklepu i zatrzymaliśmy się na małe zakupy.
Zjedliśmy lody, batoniki i od razu było lepiej. W dobrych humorach pojechaliśmy dalej. Przypominaliśmy sobie trasę z czerwca i wspominaliśmy tamten wyjazd. Przejazd przez poligon bardzo przyjemny, zatrzymaliśmy się na chwilę przy ruinach kościoła w Chojnicy i pojechaliśmy dalej w kierunku czołgów:
Najpierw zwiedziliśmy tramwaj:
Później czołg:
A to my:
Tam trochę posiedzieliśmy i zrobiliśmy dłuższą przerwę, m.in. na jedzonko.
Pojechaliśmy dalej, ale było nam mało atrakcji i zjechaliśmy w boczną drogę. Obejrzeliśmy kilka kolejnych starych czołgów i pojeździliśmy takimi drogami:
Sprawiało nam to ogromną frajdę! Następnym punktem naszej wycieczki było stare kasyno oficerskie.
Pojechaliśmy dalej, zrobiliśmy przerwę przy Biedronce i uzupełniliśmy zapasy picia. Dalej to już droga powrotna do domu. Wracaliśmy prawie tą samą trasą, z kilkoma krótkimi postojami. W Skórzewie Lotka już marudziła, ale ostatecznie pobiła tego dnia swój dzienny rekord przejechanych kilometrów.
Dziękuję Wam za wspólny wyjazd! :) Lotka, czekam na Twój opis :)
Z Michałem na miejsce zbiórki
Piątek, 14 sierpnia 2015
Kategoria 3. 50-100km, z Lotką, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 50.00 | km teren: | 0.00 |
czas: | km/h: |
Pojechałam do Michała, zjedliśmy obiad i zaczęliśmy się szykować do wyjazdu na miejsce zbiórki. Michał razem z TCT Poznań wybierali się na podbój Ustki. Michał zapakował wszystko co potrzebne podczas wyjazdu, a ja zabrałam turystyczny prysznic, żeby dać go Marcie i Gumisiowi, którzy za kilka dni mieli jechać na wyprawę i chcieli go pożyczyć. Wyjechaliśmy od Michała w stronę ronda Obornickiego, gdzie miała być zbiórka.
Na miejscu trochę czekaliśmy przy McDonaldzie na jednego uczestnika, wypiliśmy z Michałem shake'a, trochę pogadaliśmy i gdy już wszyscy byli na miejscu, chłopacy zaczęli przygotowywać się do wyjazdu:
Zjawiło się czterech śmiałków:
Po serii pamiątkowych zdjęć wsiedli na rowery i odjechali. Ja ruszyłam w stronę domu, by spotkać się z Lotką. W Plewiskach poczekałam na nią na przystanku autobusowym, gdy przyjechała pojechałyśmy polną drogą w kierunku Głuchowa. Nie chciało mi się jechać daleko, więc z Głuchowa pojechałyśmy jeszcze przez Konarzewo i do domu.
Za to później razem z nią, siostrą i jej chłopakiem pojechaliśmy samochodem nad jezioro na wieczorną kąpiel i oglądanie spadających gwiazd. :)