Wpisy archiwalne w kategorii
WPN
Dystans całkowity: | 3260.89 km (w terenie 402.00 km; 12.33%) |
Czas w ruchu: | 189:18 |
Średnia prędkość: | 16.98 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.90 km/h |
Liczba aktywności: | 101 |
Średnio na aktywność: | 32.29 km i 1h 54m |
Więcej statystyk |
Świąteczna przejażdżka
Poniedziałek, 28 marca 2016
Kategoria 2. 30-50km, geocaching, WPN, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 44.41 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:52 | km/h: | 15.49 |
Już przed świętami planowaliśmy z Michałem wyjście na rower w Poniedziałek Wielkanocny. Pogoda zapowiadała się dobra i taka też okazała się być w dniu wyjazdu. Rano do kościoła, później śniadanko, trochę babeczki i szykowanie się na rower. Ubieranie się w ciuchy rowerowe zajęło mi jak zwykle więcej czasu niż powinno. Postawiłam na zrezygnowanie z softshellu i ubrałam koszulkę oraz bluzę termoaktywną. Wyjechałam 15 minut później, niż zamierzałam. :P Jednak Michał też miał kilka minut poślizgu i nie było go w umówionym miejscu. Ruszyłam powoli w jego kierunku, nad autostradą zatrzymałam się na chwilę by zrobić zdjęcie.
Pojechałam dalej i na Dębinie spotkałam Michała. Pojechaliśmy do Lubonia i wjechaliśmy na Nadwarciański Szlak Rowerowy.
Zaraz nastąpiła chwila przerwy na poszukanie skrytki przy starym moście.
Szlakiem jechało się bardzo fajnie, słońce świeciło i grzało, tylko chwilami zawiewał wiaterek. Pąki już prawie pękają na drzewach i to tylko kwestia czasu, aż się zazieleni. Trzeba będzie przyjechać tu znów za jakiś czas.
Znaleźliśmy zaciszne miejsce nad rzeką na postój.
Lubimy taką pogodę, kiedy można się zatrzymać na dłużej i nie robi się zimno od razu. Wyjęliśmy jedzenie, picie, usiedliśmy i zachwycaliśmy się ciepłem i widokami.
Po pół godziny odpoczynku wyjechaliśmy znów na szlak. Kręcąc powoli dotarliśmy do Puszczykowa, gdzie ludzi na szlaku było mnóstwo. Wolny, świąteczny i pogodny dzień robi swoje, każdy chce wyjść z domu i poczuć wiosnę. :)
Poszukaliśmy jeszcze skrytki przy muzeum Arkadego Fiedlera.
Słynna lodziarnia też już była otwarta i kolejka jak zwykle była spora. :)
Przejechaliśmy obok i skręciliśmy w kierunku Mosiny. Dotarliśmy do drogi na Osową Górę i czekał nas podjazd. Od razu zrobiło się gorąco! :) Ale pedałując szybko i lekko pokonaliśmy górkę bez cierpień :P
Zdjęcie wieży widokowej zrobiliśmy tylko z daleka. Tu też kręciło się sporo osób.
Pojechaliśmy w głąb WPN-u i tłumy ludzi na ścieżkach były dla nas zbyt przytłaczające, żeby w pełni cieszyć się z obecności w tym miejscu. Mój WPN - zawsze cichy i spokojny, często można usłyszeć stukanie dzięcioła i śpiew ptaków. Jednak nie tym razem, dało się słyszeć tylko gwar rozmów, piski dzieci i szczekanie małych kejtrów, których ciężko było nie porozjeżdżać.
W naszym (a na pewno moim) ulubionym miejscu zrobiliśmy króciutki postój, pstryknęłam tradycyjną fotkę.
Ruszyliśmy dalej przedzierając się przez gąszcz spacerowiczów, których kiedyś już nazwaliśmy "łajzami". :D Pojechaliśmy w stronę Jarosławca i Rosnówka, kierując się do domu.
Na kładce w Rosnówku kilka zdjęć i pojechaliśmy do Chomęcic. Dzwonili już do mnie, że czekają na nas z jedzeniem.
Dziękuję za fajną przejażdżkę i aktywnie spędzony świąteczny dzień. :*
Jarosławiec
Środa, 16 marca 2016
Kategoria 1. 1-30km, geocaching, WPN, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 25.42 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:30 | km/h: | 16.95 |
Postanowiliśmy pojechać z Michałem nad Jarosławiec i do Rosnówka, żeby znaleźć skrytki, których nie podjęliśmy w niedzielę, kiedy to z powodu złego samopoczucia Michała musieliśmy skrócić wyjazd. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze i ostatecznie udało nam się wykonać plan. Mieliśmy spotkać się przy Leroy Merlin, aby tam zrobić szybkie zakupy. Spotkaliśmy się przy Decathlonie, Michał zostawił rower i poszedł szybko oddać koszulę.
Podjechaliśmy jeszcze do Leroy'a na szybkie zakupy. Michał przyjął moją propozycje, żeby rowery wprowadzić do środka:
Dalej pojechaliśmy przez Komorniki i Grajzerówkę do WPNu. W końcu! :) Słonko pięknie świeciło, chociaż i tak było chłodno.
Wspaniale jechało się wzdłuż jeziora Jarosławieckiego, dalej do Rosnówka i polną drogą do Chomęcic.
Dziękuję za przejażdżkę :*
Jezioro Góreckie
Sobota, 6 lutego 2016
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 33.83 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:59 | km/h: | 17.06 |
Dziś wybrałam się na rower z Michałem. Po 12:00 zaczęłam się szykować i gdy już założyłam na siebie ciuchy rowerowe, wyruszyłam w stronę Decathlonu. Tam miałam się spotkać z Michałem, bo chciał obejrzeć pelerynki i portki przeciwdeszczowe na rower. Dojechałam kilka minut wcześniej niż on, ale nie jechałam w jego stronę, tylko poczekałam. Nie chciałam pchać się na parking, rondo i wiadukt.
W końcu przyjechał:
Poszedł do środka zostawiając rower pod moją opieką. Dłużyło mi się i zaczęło robić się chłodno. W końcu po rozeznaniu wyszedł, więc mogliśmy pojechać przez Komorniki na Grajzerówkę. Cieszyłam się bardzo, że w końcu pojadę gdzieś dalej do WPN-u. Na razie za mną tylko krótkie wyjazdy, ale lepsze takie niż żadne. :) Za Szreniawą zatrzymaliśmy się na chwilę, żeby zjeść po batoniku, bo w brzuchach nam już lekko burczało.
Pojechaliśmy dalej i w Jeziorach skręciliśmy do jeziora Góreckiego. Parking był pełen samochodów, co zwiastowało dużą ilość spacerowiczów na ścieżce wzdłuż jeziora. I rzeczywiście, zaraz po skręcie pojawiły się pierwsze "łajzy" - tak mi przypasowało to określenie. Zanim zjechaliśmy do jeziora musieliśmy jechać slalomem, omijając kilkanaście osób. Na ścieżce wzdłuż jeziora było wspaniale. No, może poza psem, który przyprawił mnie niemalże o zawał, gdy wyskoczył zza swej właścicielki i zaczął szczekać. :P
W moim ulubionym miejscu też dużo ludzi, zajęta była nawet ławeczka, z której robię tradycyjne zdjęcie zawsze kiedy tam jestem:
Zrobiłam zdjęcie kilka metrów dalej, nie było sensu tam stać, więc zrobiłam nam fotkę i ruszyliśmy dalej.
Wjechaliśmy na fragment pierścienia, którym jechaliśmy do Górki, gdzie odbiliśmy w kierunku Trzebawia.
Później jechaliśmy już przez las i Wypalanki. Przed Chomęcicami zatrzymaliśmy się na chwilę, żeby zrobić zdjęcie klucza lecących gęsi:
Dalej to już prosto do domu na ciepły obiadek. Dziękuję za kolejną wycieczkę! :)
Sobotnio, śnieżnie i z niespodzinką
Sobota, 23 stycznia 2016
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 10.47 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:46 | km/h: | 13.66 |
Michał jechał do mnie i powiedział, że jeśli chcę, mam się uszykować i pójdziemy na krótką przejażdżkę. Wysłał mi link do śledzenia jego pozycji i gdy się zbliżał, czekałam na niego na dworze. Rowerek też już był przygotowany:
Po chwili nadjechał Michał:
Poszedł szybko do domu zostawić sakwę i zdjąć jedną parę skarpet. Gdy już był gotowy, wyjechaliśmy wśród padającego śniegu. Pojechaliśmy w stronę Rosnowa, dalej przez Walerianowo do Rosnówka.
Śnieg przestał padać, a my ostrożnie zjechaliśmy z górki i dojechaliśmy do kładki, przed którą zeszliśmy z rowerów, bojąc się, że będzie ślisko. Zrobiłam kilka fotek i podprowadziliśmy rowery pod górkę.
Gdy wsiadłam na rower okazało się, że wydarzyło się niemożliwe - przebita dętka w przednim kole. Jak pech, to pech :P Chyba nikt na śniegu nie przebija dętki, tylko Anna jest tak zdolna. :D
Nastąpiło szybkie pompowanie i ruszyliśmy, zanim zejdzie powietrze. Dojechaliśmy do grzybka i tam pompowania część druga:
Wyjechaliśmy na drogę z Wypalanek do Trzebawia, która jest uczęszczana przez samochody i lód był na niej niesamowity. Po bokach nie było ślisko, więc jechałam bez problemu. Michał na początku biegł. :P
Dotarliśmy do plaży nad jeziorem Chomęcickim, bo chcieliśmy zobaczyć przerębel, w którym kąpał się ostatnio Mateusz, brat Gumisia.
Był już cały zamarznięty.
Po chwili przerwy i trzecim pompowaniu, tym razem przez Michała, pojechaliśmy do domu. W Chomęcicach pompowałam po raz czwarty, wyjechaliśmy na asfalt i szybko dotarliśmy do domu.
Dziękuję Kochanie z tę krótką (choć pechową) przejażdżkę! :)
Zimowo nad jezioro Jarosławieckie
Piątek, 22 stycznia 2016
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 16.64 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:09 | km/h: | 14.47 |
Umówiłam się na szybki rower z Lotką, miałyśmy jechać jak najwcześniej, żeby złapać choć resztki słońca. Wyjechałam o 15:30, wcześniej niż we wtorek i było to widać po pozycji słońca na niebie:
Dojechałam do Szreniawy i wiedząc, że Lotka jest niegotowa zatrzymałam się jeszcze na moment, żeby zrobić kolejne zdjęcie:
Za Lotką musiałam niestety czekać, weszłam na chwilę do niej, ale było mi za gorąco, więc wyszłam i czekałam na klatce. Pomogłam jej wystawić rower z piwnicy, gdy ona wróciła do domu po licznik. Gdy w końcu wyjechałyśmy ze Szreniawy, słońce już zachodziło:
Jechałyśmy uważnie, ale raz lekko straciłam równowagę i prawie wjechałam w moją towarzyszkę. Później ona prawie się przewróciła na lodzie przed wjazdem na plażę nad jeziorem Jarosławieckim.
Tam zrobiłyśmy chwilę przerwy:
Nie zabawiłyśmy tam długo, nie pora na długie przerwy, żeby było ciepło, trzeba jechać. Przy wyjeździe z plaży musiałyśmy podprowadzić rowery pod górkę, połączenie kamieni z lodem nie było sprzyjające. Wyjechałyśmy na drogę z płyt w stronę Grajzerówki, tam lodowo-śnieżne koleiny sprawiły, że co chwilę były poślizgi i zeskakiwanie z roweru w biegu :P Było zabawnie i na szczęście nic nam się nie stało. Samą Grajzerowką jechało się bardzo dobrze, nawierzchnia była sucha, a kierowcy bardzo uważni. Dojechałyśmy do Szreniawy:
Było już prawie ciemno, ale oświetlenie działało bez zarzutu. Odcinek pod lasem musiałyśmy przejechać powoli, bo było ślisko, więc zrobiło mi się chłodno. Pożegnałam się z Lotką i szybko ruszyłam do domu, żeby się rozgrzać.
Dzięki za kolejną, krótką, ale bardzo miłą wycieczkę!
Dojechałam do Szreniawy i wiedząc, że Lotka jest niegotowa zatrzymałam się jeszcze na moment, żeby zrobić kolejne zdjęcie:
Za Lotką musiałam niestety czekać, weszłam na chwilę do niej, ale było mi za gorąco, więc wyszłam i czekałam na klatce. Pomogłam jej wystawić rower z piwnicy, gdy ona wróciła do domu po licznik. Gdy w końcu wyjechałyśmy ze Szreniawy, słońce już zachodziło:
Jechałyśmy uważnie, ale raz lekko straciłam równowagę i prawie wjechałam w moją towarzyszkę. Później ona prawie się przewróciła na lodzie przed wjazdem na plażę nad jeziorem Jarosławieckim.
Tam zrobiłyśmy chwilę przerwy:
Nie zabawiłyśmy tam długo, nie pora na długie przerwy, żeby było ciepło, trzeba jechać. Przy wyjeździe z plaży musiałyśmy podprowadzić rowery pod górkę, połączenie kamieni z lodem nie było sprzyjające. Wyjechałyśmy na drogę z płyt w stronę Grajzerówki, tam lodowo-śnieżne koleiny sprawiły, że co chwilę były poślizgi i zeskakiwanie z roweru w biegu :P Było zabawnie i na szczęście nic nam się nie stało. Samą Grajzerowką jechało się bardzo dobrze, nawierzchnia była sucha, a kierowcy bardzo uważni. Dojechałyśmy do Szreniawy:
Było już prawie ciemno, ale oświetlenie działało bez zarzutu. Odcinek pod lasem musiałyśmy przejechać powoli, bo było ślisko, więc zrobiło mi się chłodno. Pożegnałam się z Lotką i szybko ruszyłam do domu, żeby się rozgrzać.
Dzięki za kolejną, krótką, ale bardzo miłą wycieczkę!
Po czapkę do Puszczykowa
Sobota, 24 października 2015
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 26.39 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:34 | km/h: | 16.84 |
Wybrałam się z Lotką do Puszczykowa po czapkę pod kask, była to dobra okazja, żeby w końcu wyjść na rower. :)
Pojechałam po nią, okazało się, że Marta też chce jechać. Czekając na nią Lotka przymocowała lampkę, która wróciła z reklamacji, a ja napompowałam jej dętkę, bo znów zeszło jej powietrze. Chciałyśmy też przykręcić nowy bagażnik, ale trzeba go lekko zmodyfikować.
Przyjechała Marta i razem ruszyłyśmy w stronę Jarochy i na Grajzerówkę. Skręciłyśmy w naszą ulubioną leśną ścieżkę, zatrzymałam się, żeby zrobić zdjęcie:
Ruszyłam, przejechałam kawałek i jakoś tak mało powietrza miałam z przodu. Zawołałam dziewczyny, żeby poczekały i dopompowałam trochę. Ale znów to samo - czyli laczek :D
Trzeba było kleić, bo nie miałam ze sobą dętki. Jakoś poszło, myślę że nawet dobrze jak na pierwszy raz. Później się jednak okazało, że dziury były dwie :D
Dojechałyśmy do sklepu, każda przymierzyła i wybrała czapkę dla siebie. Wracając pojechałyśmy jeszcze do sklepu, gdy Marta robiła zakupy, ja znów użyłam pompki. Powrót tą samą drogą przez las i później Grajzerówką aż do Szreniawy. Tam chwila przerwy, poczekałyśmy na Michała, który do mnie jechał. Odprowadziliśmy dziewczyny i po chwili rozmowy pojechaliśmy do mnie.
Fajnie, że udało nam się wyjść na rower! Krótko, ale zawsze coś :)
Osowa Góra
Wtorek, 15 września 2015
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 38.37 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:03 | km/h: | 18.72 |
Kolejny raz umówiłam się z Lotką na rower i kolejny raz nie udało nam się wyjechać o umówionej godzinie. Najpierw była 16:00, ale Lotka chciała chwilę później, ja miałam przyjechać do niej, wyjechałam o 16:30, a u niej poszłam jeszcze na kawę i w końcu wyjechałyśmy około 17:30. Grajzerówką dojechałyśmy do Jezior i jeziora Góreckiego, zrobiłyśmy przerwę w tradycyjnym miejscu, a celem była Osowa Góra.
Od j. Góreckiego pojechałyśmy w dół, minęłyśmy jezioro Kociołek i zaczął się podjazd.
Lotka uświadomiła mi, że podjeżdża tu pierwszy raz, wcześniej zawsze podprowadzała. Podjechałyśmy raczej bez problemu, ale zmachane. Chciałyśmy wejść na wieżę, ale spotkała nas przykra niespodzianka. "Teren budowy. Wstęp wzbroniony" - budowniczych nie widać, budowy nie widać, ale nie będziemy włazić jak nie każą :P
Pojechałyśmy jednak od drugiej strony, dojechać można bez problemu, przy samej wieży nie było żadnych zakazów. Przypięłyśmy rowery i wspięłyśmy się na górę:
Widok z góry całkiem ciekawy, jednak jak wiadomo, zdjęcie nigdy nie odda tego co widzimy, nawet zrobione najlepszym sprzętem. :)
Chwilę pooglądałyśmy krajobraz, zrobiłyśmy sobie sweetaśne selfie i zeszłyśmy na dół. Zjechałyśmy w dół ulicą Pożegowską. Dawno nas tam nie było, zauważyłam, że nie ma już stacji naprawczej dla rowerów. Jest natomiast nowa, kawałek dalej, po drugiej stronie ulicy - dziwne:
Patrząc w drugą stronę zauważyłyśmy pięknie oświetlony światłem zachodzącego słońca komin. Tutaj zdjęcie totalnie nie oddaje widoku, jaki mogłyśmy oglądać:
Z Mosiny pojechałyśmy do Puszczykowa, chciałyśmy zjeść hot-dogi w Żabce, ale jedna była zamknięta, w drugiej nie było. Skończyło się na mini pizzy z Biedronki. Ruszałyśmy do domu koło 20:00, było już ciemno i nie chciałyśmy jechać przez las, pojechałyśmy więc ścieżką do Łęczycy. Zaczęło kropić, ale nie rozpadało się na dobre, w Wirach już przestało. Przez Wiry i Komorniki dojechałyśmy do Rosnowa, usiadłyśmy na chwilę na przystanku, ale znów zaczęło padać, więc szybko ruszyłyśmy każda w swoją stronę.
Dzięki za fajną wycieczkę :)
Do Puszczykowa na lody
Niedziela, 13 września 2015
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 26.79 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:27 | km/h: | 18.48 |
W niedzielne popołudnie postanowiliśmy wybrać się rowerami na lody do Puszczykowa. Trzeba było wykorzystać piękny, słoneczny, aczkolwiek trochę wietrzny dzień, bo być może to już jeden z ostatnich takich w tym roku. Okaże się... :)
Michał i ja pojechaliśmy najpierw do Lotki, dać jej smar do łańcucha i wypić kawę przy okazji. Na rower nie mogła jechać, bo wybierała się niebawem na kabaret.
Kiedy wypiliśmy kawę, dojechał do nas tata i już w trójkę ruszyliśmy do Puszczykowa:
Najpierw w stronę jeziora Jarosławieckiego:
Po chwili przerwy nad jeziorem, pojechaliśmy dalej do Grajzerówki i przez las dojechaliśmy do celu:
Jak przystało na ciepłe, niedzielne popołudnie chętnych na lody mnóstwo. Wprowadziliśmy rowery, usiadłam na ławce, a tata z Michałem poszli po lody - włoskie. Zanim przyszli zdążyłam się porządnie wynudzić, taka była kolejka. Zjedliśmy lody, posiedzieliśmy chwilę i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Zdecydowaliśmy się jechać przez las żółtym szlakiem, najpierw pod górkę, później naprawdę fajnym terenem :)
Wyjechaliśmy na Grajzerówce i pojechaliśmy w stronę Szreniawy. Tata skręcił koło wieży, my pojechaliśmy w dół i musieliśmy chwilę za nim czekać. Końcowy etap był wariacki, bo wyprzedziłam tatę z górki i pod górę przed Rosnowem jechałam cały czas prawie 40 km/h, od Rosnowa do domu już pod 30 km/h. Dojechaliśmy do domu bardzo zmęczeni, ale za to z ogromnym apetytem na obiad, który już na nas czekał. :)
Zielonym szlakiem
Piątek, 11 września 2015
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 19.47 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:16 | km/h: | 15.37 |
Pojechałyśmy z Lotką na krótką przejażdżkę. Pojechałam po nią i ruszyłyśmy wzdłuż lasu w stronę Grajzerówki, którą przecięłyśmy. Jechałyśmy zielonym szlakiem i chciałyśmy pojechać do Puszczykowa. Skręciłyśmy jednak zgodnie z oznakowaniem i wróciłyśmy do Grajzerówki. Zapadła decyzja, że jedziemy tym szlakiem nadal.
Dojechałyśmy do jeziora Jarosławieckiego i tam zrobiłyśmy przerwę:
Kawałek dalej oznaczenie szlaku dało nam dużo do myślenia...
Prawo? Lewo? A jednak prosto! :) © animalek
Ciekawa sytuacja, nie wiadomo czy prosto, czy w lewo lub prawo. Droga jednak wyjaśnia sytuację, ponieważ jest tylko na wprost. Jechałyśmy bardzo urozmaiconą trasą wzdłuż jeziora i kiedy szlak odbił pod górkę, pojechałyśmy prosto. Po drodze kilka razy trzeba było zsiąść z rowerów, bo nie było możliwości przejechania.
W końcu i tak musiałyśmy podjechać pod górkę. Wyjechałyśmy w kierunku Rosnówka, w którym zatrzymałyśmy się koło sklepu.
Po chwili przerwy ruszyłyśmy do mnie, gdzie jeszcze wypiłyśmy kawkę.
Dzięki za krótki trip! :)
Wieczornie
Środa, 9 września 2015
Kategoria ze zdjęciami, z Lotką, WPN, 1. 1-30km
km: | 17.84 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:59 | km/h: | 18.15 |
Krótki objazd pod wieczór z Lotką.
W Rosnówku © animalek
Nad jeziorem Chomęcickim © animalek
Lotka i jej nowy kask :) © animalek
Chomęcice - Rosnowo - Szreniawa - Rosnówko - Wypalanki - Glinki - Konarzewo - Chomęcice