Wpisy archiwalne w kategorii
WPN
Dystans całkowity: | 3260.89 km (w terenie 402.00 km; 12.33%) |
Czas w ruchu: | 189:18 |
Średnia prędkość: | 16.98 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.90 km/h |
Liczba aktywności: | 101 |
Średnio na aktywność: | 32.29 km i 1h 54m |
Więcej statystyk |
Dyrekcja WPN
Niedziela, 26 czerwca 2016
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 20.77 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:04 | km/h: | 19.47 |
Jakiś czas temu przeczytaliśmy gdzieś o Kolarskiej Odznace Turystycznej i zakupiliśmy sobie z Michałem książeczki. W niedzielne popołudnie udaliśmy się do Jezior, do dyrekcji WPN-u po pieczątki, które otrzymaliśmy bez problemu.
Osowa Góra - niespodziewanie z Miłoszem (no i Lotką) :)
Czwartek, 9 czerwca 2016
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Lotką, z Miłoszem, ze zdjęciami
km: | 49.76 | km teren: | 0.00 |
czas: | 05:05 | km/h: | 9.79 |
Najpierw pojechałam sama na chwilę do Plewisk, podwieźć tacie kawkę do pracy, a później na przejażdżkę z Lotką.
Ona przyjechała do mnie i pijąc kawę, czekała aż zjem obiad.
Gdy już byłam gotowa mogłyśmy ruszać. Celem była Osowa Góra, tak po prostu wymyśliłam sobie, że dawno tam nie byłyśmy.
Jak już jechałyśmy, przypomniałam sobie, że nie przetarłam wcześniej nasmarowanego łańcucha, więc zatrzymałyśmy się przy sklepie. Zaczepił nas Miłosz i mimo naszych protestów stwierdził, że pojedzie z nami.
Pojechaliśmy w stronę Wypalanek:
Dalej przez Trzebaw i Górkę, by wjechać na PdP. Jechało się bardzo dobrze. W okolicy jeziora Góreckiego zjechaliśmy na czerwony szlak. Przejechaliśmy koło jeziora Skrzynka i wyjechaliśmy koło leśniczówki - Miłosz już nie wiedział gdzie jest. :P
Dalej jechaliśmy cały czas czerwonym szlakiem, bardzo lubię tę jego część, jest cicho i spokojnie. :)
Zaczęło się trochę podjazdów i piachu, później zjazd koło Kociołka i już pod górę. Powiedziałam Miłoszowi, żeby się nie martwił, bo poczekamy na niego jak podjedziemy. Trochę prowadził, później znów podjechał trochę, a na koniec powoli doprowadził rower na górę. Kiedyś będzie podjeżdżał całość :)
Później podjechaliśmy jeszcze na chwilę na wieżę widokową:
Lotka zauważyła, że nie ma bidonu, więc cofnęłyśmy się do poprzedniego miejsca postoju i rzeczywiście tam go zostawiła. Dojechałyśmy do Miłosza, który na nas czekał, zjechaliśmy w dół po kocich łbach i wjechaliśmy w piach. Jadąc pierścieniem dotarliśmy do jeziora Góreckiego, gdzie tradycyjnie zatrzymaliśmy się na chwilę, by zrobić zdjęcie:
A tu Miłosz zaliczający podjazd na drodze wzdłuż jeziora:
Boczną bramą wjechaliśmy na teren dyrekcji WPN-u, ale po chwili wygonił nas jakiś pan z ochrony.
Dalej pojechaliśmy w stronę Jarosławca, przez Rosnówko i kładkę, a następnie polną drogą do Chomęcic. Miłosz już był delikatnie zmęczony, ale dzielnie pedałował bez żadnego marudzenia. :) Podjechaliśmy jeszcze do sklepu na lody i tam posiedzieliśmy trochę przed powrotem do domu. Lotka pobawiła się jeszcze z pieskiem:
Dzięki Wam za wycieczkę :) Miłoszowi gratuluję kolejnego pobicia swojego rekordu! :)
Poszukiwania zaginionego szlaku
Sobota, 21 maja 2016
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Lotką, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 30.66 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:54 | km/h: | 16.14 |
Już od zeszłego roku gdzieś z tyłu mojej głowy siedziała myśl o przejechaniu zielonego szlaku rowerowego, który przebiega przez moje okolice. Kilka dni temu mama Michała dała nam zbadanie tego szlaku. Znaliśmy jego część, ale nie wiedzieliśmy gdzie jest początek i koniec. W sobotę Michał przyjechał do mnie i postanowiliśmy pojechać do Szreniawy, a z tamtąd udać się najpierw w jedną stronę, później w drugą, jeśli wystarczy czasu. Lotka także zgłosiła chęć wyjazdu, więc o 16:00 umówiliśmy się koło wejścia do muzeum. Czekaliśmy na nią kilka minut, w tym czasie wypróbowałam nagrywanie trasy w telefonie i zrobiłam zdjęcie:
Już razem z Lotką pojechaliśmy na szlak. Kilkaset metrów dalej oznaczony skręt, przejazd pod wiaduktem kolejowym i koniec oznaczeń. Z nadzieją na ujrzenie kolejnego białego kwadratu z czarnym rowerem i zielonym paskiem dojechaliśmy do Komornik, gdzie po spojrzeniu na mapę okolicy, postanowiliśmy zawrócić. Cofnęliśmy się do wspomnianego już wiaduktu i odbiliśmy w stronę lasu, jednak tam też ani śladu oznaczeń. Natknęliśmy się tylko na pozostałości jakiegoś szałasu w lesie:
Wróciliśmy do Szreniawy i podjechaliśmy do Lotki na działkę, bo Michał chciał zobaczyć ogródek, a potem wróciliśmy na szlak.
Prowadził nas dobrze znaną drogą w stronę jeziora Jarosławieckiego, przez lasek pomiędzy jeziorami, do Rosnówka. Jechaliśmy dalej przez las na Wypalanki, potem w stronę Glinek i Konarzewa. Na razie jest tam przejazd, ale jak prace nad budową nowej drogi będą postępować, to wkrótce przejazdu nie będzie.
Wyjechaliśmy w Konarzewie przy parku, przejechaliśmy przez wieś i skierowaliśmy się, zgodnie z oznaczeniami, w stronę Głuchowa. Tam ślad znów się urwał, więc znalezienie początku/końca szlaku jest niemożliwe. Być może jest to pętla, ale tego nie wiemy. W Głuchowie pojechaliśmy "na własną rękę" prosto do Rosnowa, gdzie rozdzieliliśmy się z Lotką i pojechaliśmy do mnie.
Przejażdżka bardzo fajna, ale zastanawiamy się kto zarządza takim szlakiem i kogo można o niego zapytać. :)
Z Miłoszem - pierwszy raz w tym roku :)
Wtorek, 10 maja 2016
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Miłoszem, ze zdjęciami
km: | 12.55 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:52 | km/h: | 14.48 |
Udało nam się razem wyjść na rower. Zeszły rok był kiepski, młody zmagał się z chorymi zatokami, potem moja wyprawa i jakoś tak zgadaliśmy trzy albo cztery razy. Mam nadzieję, że ten rok będzie lepszy. :)
Postanowiliśmy zrobić krótką wycieczkę na rozgrzewkę. Lekko wiało, ale cóż to dla nas. Wyjechaliśmy pod wiatr, aby wracać z wiatrem (oby tylko się nie okręcił!) :)
Dotarliśmy do plaży nad jeziorem i trochę zdziwiła mnie tabliczka z napisem "Kąpielisko nad jeziorem Chomęcicko-Rosnowskim w Chomęcicach". Wprawdzie jeziora są połączone, ale są to dwa osobne jeziora - Chomęcickie i Rosnowskie.
Postaliśmy tam chwilę i podziwialiśmy fajnie przygotowane na lato kąpielisko. Ruszyliśmy dalej przez las w stronę Rosnówka.
Przejechaliśmy przez kładkę i wyjechaliśmy na asfalt, którym dotarliśmy do Walerianowa, Rosnowa, a dalej już z wiatrem do Chomęcic.
Dzięki Miłosz za wspólną przejażdżkę! Liczę na więcej i dłuższy dystans. :)
Zachód słońca nad jeziorem Góreckim
Sobota, 7 maja 2016
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Lotką, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 44.87 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:24 | km/h: | 18.70 |
W sobotnie popołudnie po powrocie od Michała i zjedzeniu obiadu pojechaliśmy nad jezioro Góreckie.
Po drodze zgarnęliśmy Lotkę i we trójkę pojechaliśmy w stronę Jarosławca, a dalej do Jezior i ścieżką wzdłuż jeziora Góreckiego. Naszym celem nie była długa wycieczka, tylko "plaża" na końcu jeziora. Michał chciał zrobić filmik zachodu słońca nad jeziorem, poskładany ze zdjęć robionych co 5 sekund.
Kiedy tylko dotarliśmy na miejsce, żałowaliśmy, że nie zabraliśmy ze sobą kocyka i jakiegoś dobrego jedzonka. Michał ustawił aparat na 50 minut, później kolejne 50 minut i trzeci raz, ale tylko na chwilę. Wyszedł nam z tego filmik, który trwa 21 sekund. :)
Na zakończenie zrobiłam zdjęcie jeziora tuż po zachodzie i pojechaliśmy.
Grajzerówką dotarliśmy do Szreniawy, pożegnaliśmy się z Lotką bez zatrzymywania się u niej i pojechaliśmy prosto do domu.
Zimna niedziela
Niedziela, 24 kwietnia 2016
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 15.98 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:59 | km/h: | 16.25 |
Dziś po powrocie z kościoła stwierdziliśmy, że mimo chłodu przejedziemy się na krótką wycieczkę po okolicy. Wypiliśmy kawkę i zaczęliśmy się przebierać w ciuchy rowerowe. Świeciło słońce, ale krążyły też ciemne chmury. Gdy już wychodziliśmy z domu, zaczęło lekko kropić, ale po chwili przestało. Ruszyliśmy i przez wiatr było nam bardzo zimno.
Spokojnym tempem dojechaliśmy do jeziora Chomęcickiego i tam zatrzymaliśmy się na chwilę.
Pojechaliśmy dalej w stronę Rosnówka, kierując się zielonym szlakiem rowerowym. W okolicy jeziora Jarosławieckiego zatrzymaliśmy się na chwilę w lesie bo tak tam było pięknie. Zrobione kilka zdjęć i filmik, na którym słychać śpiew ptaków i pojechaliśmy dalej.
Na polnej drodze znów wiało i znów było zimno. Dojechaliśmy do Szreniawy i dalej walcząc z wiatrem do domu.
Jakiś czas po naszym powrocie przez chwilę padał śnieg. Dobrze, że już byliśmy w ciepłym domku. :)
Dziękuję Kochanie za przejażdżkę :*
Wieczorny Jarosławiec
Środa, 20 kwietnia 2016
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 19.70 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:09 | km/h: | 17.13 |
Mimo wiatru i chłodu umówiłyśmy się z Lotką na krótką przejażdżkę. Zanim się zebrałam i wyjechałam z domu, minęło sporo czasu. Musiałam ogarnąć łańcuch, który po sobotniej deszczowej jeździe pokrył się pomarańczowym nalotem :P Później cofnęłam się do domu, żeby założyć dodatkowe portki, bo było mi zimno. Chwilę po 19:00 wyjechałam z domu w stronę Szreniawy, po drodze robiąc fotki:
Lotkę spotkałam w Szreniawie koło Muzeum. Pojechałyśmy przez las kierując się początkowo na Puszczykowo, później w kierunku Jarosławca. W lesie robi się cudownie zielono, fajnie się jechało, wiaterek tam nie docierał.
Przejechałyśmy kawałek Grajzerówką i pojechałyśmy do jeziora Jarosławieckiego, tam zrobiłyśmy krótką przerwę. Tam dwójka rowerzystów męczyła się z wymianą dętki. Zagadali do nas czy będziemy się kąpać, ale powiedziałyśmy, że preferujemy samą jazdę na rowerze, a do jeziorka wskoczymy za kilka miesięcy.
Posiedziałyśmy tam chwilę i pojechałyśmy dalej, drugą stroną jeziora do Rosnówka. Gdy wyjechałyśmy z lasu na pole, zaczęło mocno wiać. W Rosnówku jechałyśmy pod lasem, a potem przez kładkę i wyjechałyśmy na polną w kierunku Chomęcic, już tak bardzo nie wiało.
Lotka wstąpiła do mnie na herbatę. Żartowałam, że jeszcze nie jest ciemno, więc nie wypada, żeby już jechała do domu. Odjechała około 22:00, tradycyjnie już po ciemku. :P
Dzięki za wycieczkę, może w piątek znów się uda pojechać. :)
Do Puszczykowa na rowerowe zakupy
Piątek, 15 kwietnia 2016
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 36.46 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:52 | km/h: | 19.53 |
Po dwóch nieudanych próbach pojechania po nowe spodenki do Puszczykowa, w końcu nam się udało tam wybrać. Michał jechał z pracy, a ja stałą trasą jechałam w jego kierunku. Spotkaliśmy się na Dębinie i zrobiliśmy chwilkę przerwy, bo chciałam zjeść batona. Później żwawo ruszyliśmy w stronę Puszczykowa, nie zatrzymując się nigdzie, bo zostało niewiele czasu do zamknięcia sklepu. Zachmurzone niebo też groziło cały czas mniejszym lub większym opadem.
Dotarliśmy do sklepu i mieliśmy prawie pół godziny do zamknięcia, więc ze spokojem przymierzyłam portki. Jedne kupiłam sobie takie jak mam, dobre i sprawdzone. Drugie z damską wkładką - kiedyś trzeba spróbować i przekonać się czy będzie wygodniejsza. :)
Po zakupach wsiedliśmy na rowery i wracaliśmy przez WPN. W lesie już zaczyna się pięknie zielenić.
Przez Grajzerówkę dotarliśmy do Szreniawy, dalej do domu. Pół kilometra przed domem zaczęły spadać pierwsze krople deszczu, a później już na dobre się rozpadało.
Objazd po okolicy
Środa, 6 kwietnia 2016
Kategoria ze zdjęciami, z Lotką, WPN, 1. 1-30km
km: | 25.31 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:31 | km/h: | 16.69 |
Napisałam do Lotki, czy popołudniu znajdzie chwilę na rower i odpowiedź była twierdząca. Po 17:00, gdy miałam zacząć się szykować, zobaczyłam, że nadciągają ciemne chmury i zaraz zaczęło padać. Po telefonicznej naradzie zdecydowałyśmy, że jeśli tylko przestanie, to ruszamy. Po kilkunastu minutach po deszczu zostały kałuże i zaświeciło słońce.
Wyjechałam chwilę po osiemnastej. Dotarłam do Lotki i razem pojechałyśmy do WPN-u na mały objazd po okolicy. Najpierw do jeziora Jarosławieckiego, dalej do Jezior i jeziora Góreckiego:
Zarządziłam postój w tradycyjnym miejscu, dzisiaj było pusto i przyjemnie cicho, nie tak jak podczas ostatniej wycieczki.
Wjechałyśmy na PdP, którym dotarłyśmy do Górki, oglądając zachód słońca.
Z Górki przez Trzebaw pojechałyśmy do Rosnówka, przecięłyśmy DK5 i pod lasem dojechałyśmy do kładki. Tam pooglądałyśmy chwilę nurkujące łabędzie i ruszyłyśmy do mnie.
Lotka wstąpiła do mnie na kawkę, trochę pogadałyśmy i już po ciemku pojechała do domu.
Dzięki za przejażdżkę! :)
Wycieczka do Kórnika
Niedziela, 3 kwietnia 2016
Kategoria 3. 50-100km, WPN, z Lotką, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 75.07 | km teren: | 0.00 |
czas: | 04:27 | km/h: | 16.87 |
W głowie zrodził się plan na wykorzystanie prognozowanej dobrej pogody na niedzielę. Wymyśliłam z Michałem wycieczkę do Kórnika.
Rano pojechałam do kościoła, a po powrocie zajęłam się szykowaniem jedzenia na drogę. Postanowiłam usmażyć kotlety, żebyśmy mogli na trasie coś zjeść w porze obiadowej. W międzyczasie Lotka dała znać, że też jedzie z nami. Przyjechał po mnie Michał, więc posprzątałam w kuchni i poszłam się przebrać. Chwilę po 12:00 wyruszyliśmy w drogę:
Lotka czekała na nas pod blokiem i dalej pojechaliśmy już w trójkę.
Dojechaliśmy do j. Jarosławieckiego, wjechaliśmy na Grajzerówkę, by po chwili zjechać w las zgodnie z oznaczeniami czerwonego szlaku. Na chwilę zatrzymaliśmy się przy grobach powstańców z 1848 roku.
Dojechaliśmy do Puszczykowa i przy lodziarni Lotka chciała wstąpić na lody, jednak zdecydowaliśmy, że szkoda czasu i jedziemy dalej, może w drodze powrotnej.
Przejechaliśmy przez Rogalinek i wyjechaliśmy na drogę w kierunku Rogalina, oglądając stare dęby.
Nieopodal miejsca gdzie spaliśmy w zeszłym roku jadąc Pierścień, znaleźliśmy idealną miejscówkę na dłuższą przerwę. Rozsiedliśmy się i zjedliśmy kotlety ze smakiem. Nieskromnie przyznam, że wyszły mi bardzo dobre. Słońce grzało mocno, tak że Michał siedział bez koszulki.
Posiedzieliśmy tam 40 minut i zaczęliśmy się zbierać do odjazdu.
Przejechaliśmy w pobliżu pałacu w Rogalinie, cały czas kierując się czerwonym szlakiem. Dwa razy musieliśmy obejść dookoła płotu, bo bramki były zamknięte. Szlak prowadził polnymi i leśnymi drogami dookoła, przez Daszewice i inne miejscowości. Jechaliśmy długą prostą drogą przez pola i las, aż dotarliśmy do Daszewic i zgubiliśmy szlak, który później sam się odnalazł. Bez problemów, ale późno dojechaliśmy do Kórnika.
Wstąpiliśmy do Biedronki, żeby dokupić picie i pojechaliśmy koło zamku, zrobić sobie fotkę. Po chwili ruszyliśmy, żeby przy drodze wzdłuż jeziora znaleźć ławkę, na której moglibyśmy usiąść i się posilić.
Po przerwie ruszyliśmy dalej, trasą znaną nam również z zeszłorocznego pierścienia. Jechało się dobrze i szybko, w przeciwieństwie do drogi w tamtą stronę, nie było pod wiatr.
Kolejne miejscowości mijaliśmy szybko i w Puszczykowie Lotka znów wspomniała o lodach. Ale kolejka była jeszcze większa, niż przedtem i rzut oka na nią od razu zniechęcił do postoju. :P Pojechaliśmy dalej, czekał nas podjazd i przez WPN dotarliśmy do Grajzerówki, przecięliśmy ją i dojechaliśmy do Jeziora Jarosławieckiego.
Zrobiliśmy sobie ostatnią, krótką przerwę, usiedliśmy i pogadaliśmy chwilę. Dalej pojechaliśmy już prosto do Szreniawy gdzie rozstaliśmy się z Lotką.
W miejscu gdzie się rozstawaliśmy, spojrzałam na licznik, który wskazywał przejechane 600 km w tym roku. :)
Dziękuję Wam za wspólną, udaną wycieczkę! Oby takich było więcej. :)