Wpisy archiwalne w kategorii
z Michałem
Dystans całkowity: | 6527.09 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 376:57 |
Średnia prędkość: | 16.77 km/h |
Maksymalna prędkość: | 56.00 km/h |
Liczba aktywności: | 145 |
Średnio na aktywność: | 45.01 km i 2h 41m |
Więcej statystyk |
Do Puszczykowa na rowerowe zakupy
Piątek, 15 kwietnia 2016
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 36.46 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:52 | km/h: | 19.53 |
Po dwóch nieudanych próbach pojechania po nowe spodenki do Puszczykowa, w końcu nam się udało tam wybrać. Michał jechał z pracy, a ja stałą trasą jechałam w jego kierunku. Spotkaliśmy się na Dębinie i zrobiliśmy chwilkę przerwy, bo chciałam zjeść batona. Później żwawo ruszyliśmy w stronę Puszczykowa, nie zatrzymując się nigdzie, bo zostało niewiele czasu do zamknięcia sklepu. Zachmurzone niebo też groziło cały czas mniejszym lub większym opadem.
Dotarliśmy do sklepu i mieliśmy prawie pół godziny do zamknięcia, więc ze spokojem przymierzyłam portki. Jedne kupiłam sobie takie jak mam, dobre i sprawdzone. Drugie z damską wkładką - kiedyś trzeba spróbować i przekonać się czy będzie wygodniejsza. :)
Po zakupach wsiedliśmy na rowery i wracaliśmy przez WPN. W lesie już zaczyna się pięknie zielenić.
Przez Grajzerówkę dotarliśmy do Szreniawy, dalej do domu. Pół kilometra przed domem zaczęły spadać pierwsze krople deszczu, a później już na dobre się rozpadało.
Po Michała
Piątek, 8 kwietnia 2016
Kategoria 2. 30-50km, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 32.16 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:41 | km/h: | 19.10 |
Michał miał przyjechać do mnie po pracy, więc postanowiłam, że po niego pojadę. Jechałam przez Luboń, Dębinę i pierwszy raz przez nowy most na Starołękę:
Dotarłam miejsca, w którym pracuje Michał i musiałam poczekać kilka minut, aż się przebierze i wyjdzie. :)
Razem wracaliśmy również przez Luboń i Komorniki do domu.
Wycieczka do Kórnika
Niedziela, 3 kwietnia 2016
Kategoria 3. 50-100km, WPN, z Lotką, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 75.07 | km teren: | 0.00 |
czas: | 04:27 | km/h: | 16.87 |
W głowie zrodził się plan na wykorzystanie prognozowanej dobrej pogody na niedzielę. Wymyśliłam z Michałem wycieczkę do Kórnika.
Rano pojechałam do kościoła, a po powrocie zajęłam się szykowaniem jedzenia na drogę. Postanowiłam usmażyć kotlety, żebyśmy mogli na trasie coś zjeść w porze obiadowej. W międzyczasie Lotka dała znać, że też jedzie z nami. Przyjechał po mnie Michał, więc posprzątałam w kuchni i poszłam się przebrać. Chwilę po 12:00 wyruszyliśmy w drogę:
Lotka czekała na nas pod blokiem i dalej pojechaliśmy już w trójkę.
Dojechaliśmy do j. Jarosławieckiego, wjechaliśmy na Grajzerówkę, by po chwili zjechać w las zgodnie z oznaczeniami czerwonego szlaku. Na chwilę zatrzymaliśmy się przy grobach powstańców z 1848 roku.
Dojechaliśmy do Puszczykowa i przy lodziarni Lotka chciała wstąpić na lody, jednak zdecydowaliśmy, że szkoda czasu i jedziemy dalej, może w drodze powrotnej.
Przejechaliśmy przez Rogalinek i wyjechaliśmy na drogę w kierunku Rogalina, oglądając stare dęby.
Nieopodal miejsca gdzie spaliśmy w zeszłym roku jadąc Pierścień, znaleźliśmy idealną miejscówkę na dłuższą przerwę. Rozsiedliśmy się i zjedliśmy kotlety ze smakiem. Nieskromnie przyznam, że wyszły mi bardzo dobre. Słońce grzało mocno, tak że Michał siedział bez koszulki.
Posiedzieliśmy tam 40 minut i zaczęliśmy się zbierać do odjazdu.
Przejechaliśmy w pobliżu pałacu w Rogalinie, cały czas kierując się czerwonym szlakiem. Dwa razy musieliśmy obejść dookoła płotu, bo bramki były zamknięte. Szlak prowadził polnymi i leśnymi drogami dookoła, przez Daszewice i inne miejscowości. Jechaliśmy długą prostą drogą przez pola i las, aż dotarliśmy do Daszewic i zgubiliśmy szlak, który później sam się odnalazł. Bez problemów, ale późno dojechaliśmy do Kórnika.
Wstąpiliśmy do Biedronki, żeby dokupić picie i pojechaliśmy koło zamku, zrobić sobie fotkę. Po chwili ruszyliśmy, żeby przy drodze wzdłuż jeziora znaleźć ławkę, na której moglibyśmy usiąść i się posilić.
Po przerwie ruszyliśmy dalej, trasą znaną nam również z zeszłorocznego pierścienia. Jechało się dobrze i szybko, w przeciwieństwie do drogi w tamtą stronę, nie było pod wiatr.
Kolejne miejscowości mijaliśmy szybko i w Puszczykowie Lotka znów wspomniała o lodach. Ale kolejka była jeszcze większa, niż przedtem i rzut oka na nią od razu zniechęcił do postoju. :P Pojechaliśmy dalej, czekał nas podjazd i przez WPN dotarliśmy do Grajzerówki, przecięliśmy ją i dojechaliśmy do Jeziora Jarosławieckiego.
Zrobiliśmy sobie ostatnią, krótką przerwę, usiedliśmy i pogadaliśmy chwilę. Dalej pojechaliśmy już prosto do Szreniawy gdzie rozstaliśmy się z Lotką.
W miejscu gdzie się rozstawaliśmy, spojrzałam na licznik, który wskazywał przejechane 600 km w tym roku. :)
Dziękuję Wam za wspólną, udaną wycieczkę! Oby takich było więcej. :)
Krótka sobotnia przejażdżka :)
Sobota, 2 kwietnia 2016
Kategoria 1. 1-30km, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 18.69 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:10 | km/h: | 16.02 |
W sobotę musiałam jechać do Konarzewa i zamiast samochodu, jako środek transportu wybrałam rower. Po chwili namysłu, ubrałam się cienko, bardziej wiosennie. Na miejscu okazało się, że nie tylko ja przyjechałam rowerem. To chyba już prawdziwa wiosna. :)
Po powrocie do domu, pojechałam jeszcze z Michałem na krótką przejażdżkę. Pojechaliśmy w stronę Rosnowa i Walerianowa, zaczął wiać wiatr. W Walerianowie skręciliśmy w polną drogę, postanowiłam pokazać Michałowi nową ścieżkę, żeby nie jechać znów tymi samymi trasami.
Ścieżka była urozmaiceniem, trochę błotka na polu, a później droga przez fajny, pachnący las. Dotarliśmy do jeziora Luk, przynajmniej tak nazywa się według moich rodziców - od zawsze tak mówili. Jednak według map jest to jezioro Ług. Bardzo malutkie jeziorko w dolince. Nie wiało tam i świeciło słońce, więc było bardzo cieplutko.
Wyjechaliśmy na asfalt w Rosnówku i dalej polną drogą pojechaliśmy do Chomęcic.
Dzięki za fajną, krótką przejażdżkę :*
Świąteczna przejażdżka
Poniedziałek, 28 marca 2016
Kategoria 2. 30-50km, geocaching, WPN, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 44.41 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:52 | km/h: | 15.49 |
Już przed świętami planowaliśmy z Michałem wyjście na rower w Poniedziałek Wielkanocny. Pogoda zapowiadała się dobra i taka też okazała się być w dniu wyjazdu. Rano do kościoła, później śniadanko, trochę babeczki i szykowanie się na rower. Ubieranie się w ciuchy rowerowe zajęło mi jak zwykle więcej czasu niż powinno. Postawiłam na zrezygnowanie z softshellu i ubrałam koszulkę oraz bluzę termoaktywną. Wyjechałam 15 minut później, niż zamierzałam. :P Jednak Michał też miał kilka minut poślizgu i nie było go w umówionym miejscu. Ruszyłam powoli w jego kierunku, nad autostradą zatrzymałam się na chwilę by zrobić zdjęcie.
Pojechałam dalej i na Dębinie spotkałam Michała. Pojechaliśmy do Lubonia i wjechaliśmy na Nadwarciański Szlak Rowerowy.
Zaraz nastąpiła chwila przerwy na poszukanie skrytki przy starym moście.
Szlakiem jechało się bardzo fajnie, słońce świeciło i grzało, tylko chwilami zawiewał wiaterek. Pąki już prawie pękają na drzewach i to tylko kwestia czasu, aż się zazieleni. Trzeba będzie przyjechać tu znów za jakiś czas.
Znaleźliśmy zaciszne miejsce nad rzeką na postój.
Lubimy taką pogodę, kiedy można się zatrzymać na dłużej i nie robi się zimno od razu. Wyjęliśmy jedzenie, picie, usiedliśmy i zachwycaliśmy się ciepłem i widokami.
Po pół godziny odpoczynku wyjechaliśmy znów na szlak. Kręcąc powoli dotarliśmy do Puszczykowa, gdzie ludzi na szlaku było mnóstwo. Wolny, świąteczny i pogodny dzień robi swoje, każdy chce wyjść z domu i poczuć wiosnę. :)
Poszukaliśmy jeszcze skrytki przy muzeum Arkadego Fiedlera.
Słynna lodziarnia też już była otwarta i kolejka jak zwykle była spora. :)
Przejechaliśmy obok i skręciliśmy w kierunku Mosiny. Dotarliśmy do drogi na Osową Górę i czekał nas podjazd. Od razu zrobiło się gorąco! :) Ale pedałując szybko i lekko pokonaliśmy górkę bez cierpień :P
Zdjęcie wieży widokowej zrobiliśmy tylko z daleka. Tu też kręciło się sporo osób.
Pojechaliśmy w głąb WPN-u i tłumy ludzi na ścieżkach były dla nas zbyt przytłaczające, żeby w pełni cieszyć się z obecności w tym miejscu. Mój WPN - zawsze cichy i spokojny, często można usłyszeć stukanie dzięcioła i śpiew ptaków. Jednak nie tym razem, dało się słyszeć tylko gwar rozmów, piski dzieci i szczekanie małych kejtrów, których ciężko było nie porozjeżdżać.
W naszym (a na pewno moim) ulubionym miejscu zrobiliśmy króciutki postój, pstryknęłam tradycyjną fotkę.
Ruszyliśmy dalej przedzierając się przez gąszcz spacerowiczów, których kiedyś już nazwaliśmy "łajzami". :D Pojechaliśmy w stronę Jarosławca i Rosnówka, kierując się do domu.
Na kładce w Rosnówku kilka zdjęć i pojechaliśmy do Chomęcic. Dzwonili już do mnie, że czekają na nas z jedzeniem.
Dziękuję za fajną przejażdżkę i aktywnie spędzony świąteczny dzień. :*
Powrót od Michała
Niedziela, 20 marca 2016
Kategoria 1. 1-30km, transport, z Michałem
km: | 21.66 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:20 | km/h: | 16.25 |
Po wczorajszej wycieczce do Śnieżycowego Jaru zostałam u Michała. Dziś deszcz nam zepsuł plan wyjścia na rower, więc tylko powrót rowerkiem do domu pod wieczór. Dziękuje za odprowadzenie :*
Śnieżycowy Jar
Sobota, 19 marca 2016
Kategoria 3. 50-100km, z Lotką, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 68.35 | km teren: | 0.00 |
czas: | 04:31 | km/h: | 15.13 |
Ta wycieczka w planach była już dość długo, choć nie było pewności czy w ogóle dojdzie do skutku. Śnieżyca wiosenna kwitnie w Śnieżycowym Jarze bardzo krótko, a wyjazd uzależniony był głównie od pogody. Ta szczęśliwie była dobra.
Mieliśmy jechać w trójkę - ja, Michał i Lotka. Od Michała jest zdecydowanie bliżej, niż od nas, więc ja przyjechałam do niego w piątek, a Lotka rano zapakowała rower w samochód i również dotarła na osiedle Warszawskie. Byliśmy już gotowi, gdy wyjeżdżała z domu, więc przejechaliśmy się nad Maltę i gdy dotarła do nas, mieliśmy na licznikach po pięć kilometrów. Chwila na wypakowanie roweru, złożenie, dopompowanie i mogliśmy ruszać.
Początkowo jechaliśmy przez miasto, najpierw ścieżką rowerową, później trochę ulicą i w końcu wyjechaliśmy na mniej ruchliwe drogi. Dalej jechaliśmy cały czas Nadwarciańskim Szlakiem Rowerowym. Zdarzały się momenty, że szlak był zakorkowany i nie było jak wyprzedzić całej grupy.
Jechało się dobrze, wiatr głównie nam sprzyjał i nie zrobiliśmy żadnej przerwy, aż do Starczanowa. Dotarliśmy do Śnieżycowego Jaru i zanim ujrzeliśmy choć jedną śnieżycę to spotkaliśmy już całe tłumy ludzi.
Miejsce stało się popularne i chyba trochę szkoda, bo przybywa tam coraz więcej ludzi, którzy nie potrafią uszanować tego pięknego widoku. Najwyraźniej trzymanie się wyznaczonej ścieżki jest zbyt trudne dla niektórych, a zrobienie własnego "artystycznego" zdjęcia jest ważniejsze, niż pojedyncze podeptane kwiatki...
Na mnie śnieżyce nie zrobiły aż takiego wrażenia jak w zeszłym roku, ale to pewnie dlatego, że widziałam je kolejny raz, poza tym było pochmurno i pozostało też dość dużo suchych liści, które je przykrywały. Niemniej jest to widok godny zobaczenia i fantastyczny powód do rowerowej wycieczki. :)
Gdy już się napatrzyliśmy i zrobiliśmy kilka fotek, pojechaliśmy nad Wartę, by usiąść, coś zjeść, łyknąć herbatki i odpocząć przed drogą powrotną.
Zregenerowani ruszyliśmy dalej. Trochę pokrążyliśmy po lesie i wróciliśmy na drogę, którą przyjechaliśmy. Jechało się trochę gorzej - wiatr teraz często wiał w twarz. Wyszło słońce i zrobiło się ciepło. Wszyscy byliśmy troszkę zmęczeni, ale najbardziej Lotka, dlatego ostatnie kilometry przez las jechaliśmy spokojnym tempem. W mieście, na asfalcie i ścieżkach rowerowych jakby odzyskała siły. :P Postanowiliśmy przejechać się odcinkiem Wartostrady. Piękna ścieżka, równy asfalt. Niestety piękna była też nasza wywrotka. Lotka przejechała po tej idealnej nawierzchni, ja wylądowałam pomiędzy dwoma rowerami. Niestety nie obyło się bez strat w odzieży i sprzęcie oraz obdartego kolana Lotki. :(
Dalej już pojechaliśmy do Michała, gdzie opatrzyłyśmy ranę i wypiliśmy kawkę.
Dzięki Wam za fajną wycieczkę :)
Szkoda tylko tej gleby już prawie na mecie.
Do Michała
Piątek, 18 marca 2016
Kategoria 1. 1-30km, transport, z Michałem
km: | 22.68 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:24 | km/h: | 16.20 |
Stałą trasą do Michała, od Rosnowa razem z nim. Po drodze jeszcze do Leroy Merlin po klej do sklejenia torby na kierownicę.
A jutro wycieczka do Śnieżycowego Jaru. :) Oby nie wiało i nie padało. :)
Jarosławiec
Środa, 16 marca 2016
Kategoria 1. 1-30km, geocaching, WPN, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 25.42 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:30 | km/h: | 16.95 |
Postanowiliśmy pojechać z Michałem nad Jarosławiec i do Rosnówka, żeby znaleźć skrytki, których nie podjęliśmy w niedzielę, kiedy to z powodu złego samopoczucia Michała musieliśmy skrócić wyjazd. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze i ostatecznie udało nam się wykonać plan. Mieliśmy spotkać się przy Leroy Merlin, aby tam zrobić szybkie zakupy. Spotkaliśmy się przy Decathlonie, Michał zostawił rower i poszedł szybko oddać koszulę.
Podjechaliśmy jeszcze do Leroy'a na szybkie zakupy. Michał przyjął moją propozycje, żeby rowery wprowadzić do środka:
Dalej pojechaliśmy przez Komorniki i Grajzerówkę do WPNu. W końcu! :) Słonko pięknie świeciło, chociaż i tak było chłodno.
Wspaniale jechało się wzdłuż jeziora Jarosławieckiego, dalej do Rosnówka i polną drogą do Chomęcic.
Dziękuję za przejażdżkę :*
Niedzielna przejażdżka
Niedziela, 13 marca 2016
Kategoria 1. 1-30km, geocaching, z Michałem
km: | 14.58 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:02 | km/h: | 14.11 |
Krótka niedzielna przejażdżka do Komornik, żeby znaleźć dwa kesze w okolicy. :)