Wpisy archiwalne w kategorii
z Michałem
Dystans całkowity: | 6527.09 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 376:57 |
Średnia prędkość: | 16.77 km/h |
Maksymalna prędkość: | 56.00 km/h |
Liczba aktywności: | 145 |
Średnio na aktywność: | 45.01 km i 2h 41m |
Więcej statystyk |
Powrót od Michała
Sobota, 12 marca 2016
Kategoria 1. 1-30km, transport, z Michałem, geocaching
km: | 28.71 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:54 | km/h: | 15.11 |
Powrót z Michałem do domu. Po drodze trochę kręcenia się koło Malty i na Dębinie w poszukiwaniu keszy. :)
Rowerkiem do Michała
Piątek, 11 marca 2016
Kategoria 1. 1-30km, transport, z Michałem
km: | 27.89 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:38 | km/h: | 17.07 |
W końcu mój stan zdrowia pozwolił na jazdę rowerem, mam nadzieję, że znów się nie rozchoruję. :) Do Michała jechałam stałą trasą, przez Komorniki i Luboń.
Żarnowiec
Niedziela, 7 lutego 2016
Kategoria 1. 1-30km, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 23.84 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:20 | km/h: | 17.88 |
Trzeba było wykorzystać piękną, niedzielną pogodę i znaleźć choć trochę czasu na rower. O 13:15 byliśmy gotowi do wyjazdu:
Pogoda była wspaniała, niebo bezchmurne i było niemalże wiosennie. Tylko wiatr trochę dawał się we znaki. Jednak na początku jechaliśmy bardziej z wiatrem, więc nie był go czuć. Jadąc spokojnym i równym tempem, przez Konarzewo, Trzcielin i Lisówki dojechaliśmy do źródełka w Żarnowcu:
Usiedliśmy na chwilę ciesząc się ciepłem i słońcem w zacisznym miejscu. Trochę pogadaliśmy, pożywiliśmy się batonikami i zrobiło się chłodnawo, bo wiatr przybrał na sile i gdzieś zabrał to przyjemne ciepełko.
Ruszyliśmy dalej i chciałam jeszcze podjechać do wiaty. Widziałam ją kilka razy przejeżdżając obok:
Gdy do niej dojechaliśmy Michał stwierdził, że ma mało powietrza w przednim kole, a po chwili, że schodzi bardzo szybko, więc pora na łatanie dętki. No cóż... Chociaż miejsce mieliśmy dobre. :)
Przerwa trochę się przeciągnęła, bo najpierw męczyliśmy się z wyjęciem z opony malutkiego kawałka szkła, a później pompka odmówiła posłuszeństwa. Ja zawsze używałam jej do pompowania moich dętek z wentylem samochodowym, a przy cienkich nie działała, powietrze uciekało bokiem. Michał ją rozkręcił, skręcił i zadziałała. Pojechaliśmy dalej przez Podłoziny w stronę Dopiewa. Michał wyrwał się do przodu, żeby wyjąć aparat i pstryknąć mi fotkę jak będę się zbliżać:
Jeszcze zdjęcie zbliżającego się pociągu i pojechaliśmy przez Dopiewo, Dopiewiec i Konarzewo do Chomęcic, do domu na obiad. Ostatnie kilometry trochę pod wiatr. Dziękuję za wycieczkę! Oby takich więcej, oby się udało zrealizować plany na ten rok, o których rozmawialiśmy. :)
Jezioro Góreckie
Sobota, 6 lutego 2016
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 33.83 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:59 | km/h: | 17.06 |
Dziś wybrałam się na rower z Michałem. Po 12:00 zaczęłam się szykować i gdy już założyłam na siebie ciuchy rowerowe, wyruszyłam w stronę Decathlonu. Tam miałam się spotkać z Michałem, bo chciał obejrzeć pelerynki i portki przeciwdeszczowe na rower. Dojechałam kilka minut wcześniej niż on, ale nie jechałam w jego stronę, tylko poczekałam. Nie chciałam pchać się na parking, rondo i wiadukt.
W końcu przyjechał:
Poszedł do środka zostawiając rower pod moją opieką. Dłużyło mi się i zaczęło robić się chłodno. W końcu po rozeznaniu wyszedł, więc mogliśmy pojechać przez Komorniki na Grajzerówkę. Cieszyłam się bardzo, że w końcu pojadę gdzieś dalej do WPN-u. Na razie za mną tylko krótkie wyjazdy, ale lepsze takie niż żadne. :) Za Szreniawą zatrzymaliśmy się na chwilę, żeby zjeść po batoniku, bo w brzuchach nam już lekko burczało.
Pojechaliśmy dalej i w Jeziorach skręciliśmy do jeziora Góreckiego. Parking był pełen samochodów, co zwiastowało dużą ilość spacerowiczów na ścieżce wzdłuż jeziora. I rzeczywiście, zaraz po skręcie pojawiły się pierwsze "łajzy" - tak mi przypasowało to określenie. Zanim zjechaliśmy do jeziora musieliśmy jechać slalomem, omijając kilkanaście osób. Na ścieżce wzdłuż jeziora było wspaniale. No, może poza psem, który przyprawił mnie niemalże o zawał, gdy wyskoczył zza swej właścicielki i zaczął szczekać. :P
W moim ulubionym miejscu też dużo ludzi, zajęta była nawet ławeczka, z której robię tradycyjne zdjęcie zawsze kiedy tam jestem:
Zrobiłam zdjęcie kilka metrów dalej, nie było sensu tam stać, więc zrobiłam nam fotkę i ruszyliśmy dalej.
Wjechaliśmy na fragment pierścienia, którym jechaliśmy do Górki, gdzie odbiliśmy w kierunku Trzebawia.
Później jechaliśmy już przez las i Wypalanki. Przed Chomęcicami zatrzymaliśmy się na chwilę, żeby zrobić zdjęcie klucza lecących gęsi:
Dalej to już prosto do domu na ciepły obiadek. Dziękuję za kolejną wycieczkę! :)
Powrót pod wiatr
Sobota, 30 stycznia 2016
Kategoria 1. 1-30km, transport, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 21.53 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:27 | km/h: | 14.85 |
Powrót od Michała pod wiatr. Jechało się naprawdę ciężko. Na Dębinie zrobiliśmy kilka zdjęć:
Rzuciła nam się w oczy nowa tablica, której wcześniej nie widzieliśmy. Zatrzymaliśmy się na moment, żeby przeczytać i zrobić fotkę:
Do domu dojechaliśmy bardzo wymęczeni jazdą. Mimo to fajnie, że trochę się rozruszaliśmy na rowerkach. :)
Szybko
Piątek, 29 stycznia 2016
Kategoria 1. 1-30km, transport, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 21.52 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:58 | km/h: | 22.26 |
Postanowiłam pojechać rowerem do Michała, ubrałam się, uszykowałam wszystko i o 14:45 wyjechałam z domu. Troszkę kropiło, więc miałam nadzieję, że przestanie i nie zacznie bardziej padać. W razie czego zabrałam pelerynkę przeciwdeszczową, ale wolałam jej nie wyciągać. Już od rana obawiałam się wiatru, ale okazał się być sprzyjający, czasem tylko zawiewał od boku. Choć raz takie szczęście! :)
Jechałam przez Rosnowo, Komorniki i Luboń. Do Poznania dojechałam bardzo szybko:
W mieście już nie jechało się tak szybko. Zjechałam do stawów na dębinie, zrobiłam smark-pauzę i przy okazji zrobiłam fotkę:
Gdy stałam na światłach przy Malcie, ulicą przede mną śmignął mi Michał. Okazało się, że gonił mnie wracając z pracy. Razem dojechaliśmy do niego. :)
Jutro powrót, mam nadzieję, że wiatr się obróci i znów będzie sprzymierzeńcem! :)
Sobotnio, śnieżnie i z niespodzinką
Sobota, 23 stycznia 2016
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 10.47 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:46 | km/h: | 13.66 |
Michał jechał do mnie i powiedział, że jeśli chcę, mam się uszykować i pójdziemy na krótką przejażdżkę. Wysłał mi link do śledzenia jego pozycji i gdy się zbliżał, czekałam na niego na dworze. Rowerek też już był przygotowany:
Po chwili nadjechał Michał:
Poszedł szybko do domu zostawić sakwę i zdjąć jedną parę skarpet. Gdy już był gotowy, wyjechaliśmy wśród padającego śniegu. Pojechaliśmy w stronę Rosnowa, dalej przez Walerianowo do Rosnówka.
Śnieg przestał padać, a my ostrożnie zjechaliśmy z górki i dojechaliśmy do kładki, przed którą zeszliśmy z rowerów, bojąc się, że będzie ślisko. Zrobiłam kilka fotek i podprowadziliśmy rowery pod górkę.
Gdy wsiadłam na rower okazało się, że wydarzyło się niemożliwe - przebita dętka w przednim kole. Jak pech, to pech :P Chyba nikt na śniegu nie przebija dętki, tylko Anna jest tak zdolna. :D
Nastąpiło szybkie pompowanie i ruszyliśmy, zanim zejdzie powietrze. Dojechaliśmy do grzybka i tam pompowania część druga:
Wyjechaliśmy na drogę z Wypalanek do Trzebawia, która jest uczęszczana przez samochody i lód był na niej niesamowity. Po bokach nie było ślisko, więc jechałam bez problemu. Michał na początku biegł. :P
Dotarliśmy do plaży nad jeziorem Chomęcickim, bo chcieliśmy zobaczyć przerębel, w którym kąpał się ostatnio Mateusz, brat Gumisia.
Był już cały zamarznięty.
Po chwili przerwy i trzecim pompowaniu, tym razem przez Michała, pojechaliśmy do domu. W Chomęcicach pompowałam po raz czwarty, wyjechaliśmy na asfalt i szybko dotarliśmy do domu.
Dziękuję Kochanie z tę krótką (choć pechową) przejażdżkę! :)
Pierwszy raz w tym roku! :)
Wtorek, 19 stycznia 2016
Kategoria 1. 1-30km, z Lotką, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 12.37 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:45 | km/h: | 16.49 |
Długo ubolewałam nad tym, że nie jeżdżę na rowerze. W październiku i listopadzie prawie wcale, brakowało czasu przez przygotowywania do grudniowego ślubu siostry. A w połowie grudnia miałam chore oko i nie mogłam go narażać na wychłodzenie. Doszło do tego, że w ostatnim miesiącu zeszłego roku ani razu nie byłam na rowerze.
W zeszłym tygodniu dopadło mnie przeziębienie i swoje musiałam w łóżku odleżeć...
I w końcu dziś udało się wyjść na krótką przejażdżkę. Ubrana w kilka warstw, przed 16:00 wyjechałam po Lotkę, było około -5 stopni, co odczuwała moja twarz. Nie lubię zakrywać się chustą, bo irytuje mnie, gdy od oddechu robi się mokra.
Wyjechałam z Chomęcic zatrzymując się dosłownie na moment, żeby zrobić fotkę, dopóki było jasno i coś było widać. W Rosnowie zatrzymałam się na moment, bo Lotka dzwoniła. Zrobiłam też zdjęcie zachodu słońca:
Na wjeździe do Szreniawy zobaczyłam Dorotę, która po mnie wyjechała. Pojechałyśmy przez Grajzerówkę do Komornik, tam spotkałyśmy się z Michałem, który do mnie jechał i w trójkę udaliśmy się przez Głuchowo do Chomęcic. Michałowi zrobiło się zimno, bo jadąc z nami zmniejszył tempo. Dojechaliśmy do mnie i uraczyliśmy się ciepłą kawką. Trochę pogadaliśmy o planach na krótką wyprawę w tym roku i Lotka samotnie udała się do domu.
Dzięki, za krótką przejażdżkę. Późno, ale rok w końcu rozpoczęty! :)
W zeszłym tygodniu dopadło mnie przeziębienie i swoje musiałam w łóżku odleżeć...
I w końcu dziś udało się wyjść na krótką przejażdżkę. Ubrana w kilka warstw, przed 16:00 wyjechałam po Lotkę, było około -5 stopni, co odczuwała moja twarz. Nie lubię zakrywać się chustą, bo irytuje mnie, gdy od oddechu robi się mokra.
Wyjechałam z Chomęcic zatrzymując się dosłownie na moment, żeby zrobić fotkę, dopóki było jasno i coś było widać. W Rosnowie zatrzymałam się na moment, bo Lotka dzwoniła. Zrobiłam też zdjęcie zachodu słońca:
Na wjeździe do Szreniawy zobaczyłam Dorotę, która po mnie wyjechała. Pojechałyśmy przez Grajzerówkę do Komornik, tam spotkałyśmy się z Michałem, który do mnie jechał i w trójkę udaliśmy się przez Głuchowo do Chomęcic. Michałowi zrobiło się zimno, bo jadąc z nami zmniejszył tempo. Dojechaliśmy do mnie i uraczyliśmy się ciepłą kawką. Trochę pogadaliśmy o planach na krótką wyprawę w tym roku i Lotka samotnie udała się do domu.
Dzięki, za krótką przejażdżkę. Późno, ale rok w końcu rozpoczęty! :)
Z Michałem do Decathlonu
Sobota, 14 listopada 2015
Kategoria 1. 1-30km, transport, z Michałem
km: | 15.29 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:50 | km/h: | 18.34 |
Do Konarzewa na cmentarz
Wtorek, 3 listopada 2015
Kategoria 1. 1-30km, z Michałem
km: | 9.17 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:34 | km/h: | 16.19 |
Zaproponowałam Michałowi, że pójdziemy na krótki rower jak do mnie przyjedzie. Miałam czekać ubrana i gotowa. Prawie dalam radę. :) Proponowałam wyjazd na groby w lesie i zapalenie znicza naszym zasłużonym rodakom, ale było już szaro, zaraz ciemno i słabo byłoby pojechać w las. Zdecydowaliśmy się pojechać na cmentarz do Konarzewa.
Wyjechaliśmy i po kilkudziesięciu metrach zawróciliśmy do domu, bo trochę mi przewiewało i jednak założyłam kurtkę. Pojechaliśmy najprostszą drogą, gdy dojechaliśmy robiło się szaro. Obeszliśmy cmentarz odwiedzając groby moich krewnych, zrobiło nam się chłodno, więc szybko musieliśmy ruszyć. Było już ciemno, więc pojechaliśmy prosto do domu.
Dziękuję Kochanie za krótką, wspólną przejażdżkę :)