Wpisy archiwalne w kategorii
ze zdjęciami
Dystans całkowity: | 8303.70 km (w terenie 300.00 km; 3.61%) |
Czas w ruchu: | 492:33 |
Średnia prędkość: | 16.48 km/h |
Maksymalna prędkość: | 56.00 km/h |
Liczba aktywności: | 191 |
Średnio na aktywność: | 43.47 km i 2h 38m |
Więcej statystyk |
W końcu WPN
Sobota, 31 stycznia 2015
Kategoria 1. 1-30km, WPN, ze zdjęciami, z Michałem
km: | 24.00 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:31 | km/h: | 15.82 |
Umówiłam się z Michałem na rower, nie mieliśmy zbyt dużo czasu więc zgodnie padło na Jezioro Góreckie. :)
Michał przyjechał po mnie, szybko się przebrałam i ruszyliśmy z wiatrem w stronę Szreniawy, dalej polną drogą aż do j. Jarosławieckiego.
Przy plaży zrobiliśmy chwilę przerwy, kilka zdjęć:
Jak widać całe jezioro pokryte cienką warstwą lodu.
Ruszyliśmy dalej w kierunku Jezior i zaczął padać śnieg. :P Modliłam się, żeby deszcz nie zaczął padać.
Za siedzibą WPNu zjechaliśmy w dół do jeziora Góreckiego, oczywiście na "plaży" musiałam zrobić zdjęcie, z tego samego miejsca co zwykle. Tam też zrobiliśmy przerwę, były zdjęcia i nawet czekolada się znalazła. :)
Zabawa samowyzwalaczem w telefonie:
Ruszyliśmy w drogę powrotną, znów wyszło słońce.
No i jeszcze moment na kilka zdjęć:
W tle widać Wyspę Zamkową:
I nasze pojazdy: :)
W końcu ruszyliśmy dalej, słonko świeciło, ale jechało się dość ciężko, bo ciągle wiało. Zadowolona z wycieczki wróciłam do domu. Zmęczona też trochę, bo jednak kondycja nie ta :P Michał poczęstował się kompotem i pomknął do siebie na swojej białej strzale. :)
Michał przyjechał po mnie, szybko się przebrałam i ruszyliśmy z wiatrem w stronę Szreniawy, dalej polną drogą aż do j. Jarosławieckiego.
Przy plaży zrobiliśmy chwilę przerwy, kilka zdjęć:
Jak widać całe jezioro pokryte cienką warstwą lodu.
Ruszyliśmy dalej w kierunku Jezior i zaczął padać śnieg. :P Modliłam się, żeby deszcz nie zaczął padać.
Za siedzibą WPNu zjechaliśmy w dół do jeziora Góreckiego, oczywiście na "plaży" musiałam zrobić zdjęcie, z tego samego miejsca co zwykle. Tam też zrobiliśmy przerwę, były zdjęcia i nawet czekolada się znalazła. :)
Zabawa samowyzwalaczem w telefonie:
Ruszyliśmy w drogę powrotną, znów wyszło słońce.
No i jeszcze moment na kilka zdjęć:
W tle widać Wyspę Zamkową:
I nasze pojazdy: :)
W końcu ruszyliśmy dalej, słonko świeciło, ale jechało się dość ciężko, bo ciągle wiało. Zadowolona z wycieczki wróciłam do domu. Zmęczona też trochę, bo jednak kondycja nie ta :P Michał poczęstował się kompotem i pomknął do siebie na swojej białej strzale. :)
Szybko i niedaleko
Wtorek, 9 grudnia 2014
Kategoria 1. 1-30km, WPN, ze zdjęciami
km: | 20.21 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:57 | km/h: | 21.28 |
Słońce tak pięknie świeciło, więc mimo niskiej temperatury postanowiłam na szybko się przejechać przed obiadem. Ruszyłam po 14 z domu w kierunku Szreniawy. Początkowo było chłodno i zastanawiałam się czy nie ubrałam się za cienko, ale po kilometrze było już cieplej, a po dwóch idealnie.
W Szreniawie wjechałam na grajzerówkę i jechałam z nią całkiem dobrym tempem jak na mnie, aż do Jezior. Przy siedzibie WPNu skręciłam, dojechałam do j. Jarosławieckiego i pojechałam wzdłuż niego do Rosnówka.
Pogoda na prawdę była wspaniała. :)
Potem już przejazd w Rosnówku przez kładkę. Kładka biała, jezioro zmarznięte na wierzchu, ale to przecież grudzień. :P
Dalej już prosto do Chomęcic, lekko nie było, bo rolnik orząc pole trochę drogę "rozrył". :P
Dotarłam do domu zmęczona i głodna, ale nie ma co się dziwić. Wycieczka niby krótka, ale w takim tempie i o tej porze roku jak najbardziej jestem z niej zadowolona. :)
W Szreniawie wjechałam na grajzerówkę i jechałam z nią całkiem dobrym tempem jak na mnie, aż do Jezior. Przy siedzibie WPNu skręciłam, dojechałam do j. Jarosławieckiego i pojechałam wzdłuż niego do Rosnówka.
Pogoda na prawdę była wspaniała. :)
Potem już przejazd w Rosnówku przez kładkę. Kładka biała, jezioro zmarznięte na wierzchu, ale to przecież grudzień. :P
Dalej już prosto do Chomęcic, lekko nie było, bo rolnik orząc pole trochę drogę "rozrył". :P
Dotarłam do domu zmęczona i głodna, ale nie ma co się dziwić. Wycieczka niby krótka, ale w takim tempie i o tej porze roku jak najbardziej jestem z niej zadowolona. :)
Z tatą!!! W końcu :)
Niedziela, 7 grudnia 2014
Kategoria 1. 1-30km, WPN, ze zdjęciami
km: | 17.70 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:54 | km/h: | 19.66 |
Mój tata w końcu kupił sobie rower, przymierzał się do tego od pewnego czasu i w końcu Kross Level R8 w poniedziałek zjawił się w naszym domu. Nie było kiedy go wypróbować, ale dzisiaj się udało. W sumie tak spontanicznie po obiedzie. Oczywiście problem z cyklu "W co mam się ubrać". W końcu wyjechaliśmy z domu. Cel: nie za daleko i tak na godzinkę. Było już dość późno, no i tata dawno nie jeździł. Na początku ruszył ostro, że było co robić, ale potem już jechałam spokojnie swoim tempem i było akurat. Pojechaliśmy przez Wypalanki do Rosnówka dalej do jeziora Jarosławieckiego i zatrzymaliśmy się na plaży.
Fotki, smarkanie i można ruszać dalej. Momentalnie zrobiło się ciemno. Przez Rosnówko powrót do domu. W Chomęcicach jak wyjechaliśmy na asfalt tata poleciał do przodu zanim ja zdążyłam pozmieniać przełożenia, jednak zaraz go wycięłam i pod domem na niego czekałam. :P
Jestem mega zadowolona, że w końcu pojechałam gdzieś z tatą i mam nadzieję na więcej. Oby do wiosny. :)
Fotki, smarkanie i można ruszać dalej. Momentalnie zrobiło się ciemno. Przez Rosnówko powrót do domu. W Chomęcicach jak wyjechaliśmy na asfalt tata poleciał do przodu zanim ja zdążyłam pozmieniać przełożenia, jednak zaraz go wycięłam i pod domem na niego czekałam. :P
Jestem mega zadowolona, że w końcu pojechałam gdzieś z tatą i mam nadzieję na więcej. Oby do wiosny. :)
Mikołajkowo z Michałem
Sobota, 6 grudnia 2014
Kategoria 1. 1-30km, WPN, ze zdjęciami, z Michałem
km: | 28.88 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:36 | km/h: | 18.05 |
Ostatnio trochę chorowałam, więc nie było opcji, żeby wyjść na rower. Tym bardziej, że ostatnio trochę na minusie było :P
Miałam pojechać z Michałem na rower w sobotę lub niedzielę, jeśli pogoda będzie w porządku. Początkowo zrezygnowałam z sobotniej przejażdżki, ale w końcu się zdecydowałam. Na dworze tak na prawdę nie było tak źle jak to wyglądało zza okna.
Michał przyjechał o 12, byłam już gotowa, Magda też, bo jechała z nami kawałek na Wypalanki.
Nie chciałam jechać za daleko, smarkałam co 5 minut, więc co to za jazda :P
Pojechaliśmy przez Wypalanki, Rosnówko, okolice Jarosławca do Jezior, obowiązkowo zjazd do jeziora Góreckiego i chyba już tradycyjnie fotka na "plaży":
Wiem, jestem monotematyczna i ciągle to powtarzam, ale uwielbiam to miejsce o każdej porze. Jak będzie śnieg to chyba będę musiała tam pójść pieszo zrobić zdjęcie. :D
Po przydługawej przerwie ruszyliśmy dalej, żeby nie zmarznąć za bardzo. Pierścieniem jechaliśmy do Łodzi, tam kierunek Trzebaw i Wypalanki, a następnie Chomęcice. Koło domu proponowałam Michałowi herbatkę, ale zrezygnował i pojechał do domu.
Dzięki za wyciągnięcie mnie z domu! :)
Miałam pojechać z Michałem na rower w sobotę lub niedzielę, jeśli pogoda będzie w porządku. Początkowo zrezygnowałam z sobotniej przejażdżki, ale w końcu się zdecydowałam. Na dworze tak na prawdę nie było tak źle jak to wyglądało zza okna.
Michał przyjechał o 12, byłam już gotowa, Magda też, bo jechała z nami kawałek na Wypalanki.
Nie chciałam jechać za daleko, smarkałam co 5 minut, więc co to za jazda :P
Pojechaliśmy przez Wypalanki, Rosnówko, okolice Jarosławca do Jezior, obowiązkowo zjazd do jeziora Góreckiego i chyba już tradycyjnie fotka na "plaży":
Wiem, jestem monotematyczna i ciągle to powtarzam, ale uwielbiam to miejsce o każdej porze. Jak będzie śnieg to chyba będę musiała tam pójść pieszo zrobić zdjęcie. :D
Po przydługawej przerwie ruszyliśmy dalej, żeby nie zmarznąć za bardzo. Pierścieniem jechaliśmy do Łodzi, tam kierunek Trzebaw i Wypalanki, a następnie Chomęcice. Koło domu proponowałam Michałowi herbatkę, ale zrezygnował i pojechał do domu.
Dzięki za wyciągnięcie mnie z domu! :)
Z wiatrem - a właściwie pod wiatr...
Sobota, 15 listopada 2014
Kategoria 3. 50-100km, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 53.02 | km teren: | 0.00 |
czas: | 03:36 | km/h: | 14.73 |
Dziś wyruszyłam na rower z Magdą i Lotką. Nie było tak zimno tylko wiało trochę od rana, miałam nadzieję, że przestanie - niesłusznie.
Lotka po 11 przyjechała po nas, chwilę poczekała bo musiałyśmy się ogarnąć i dopompować troszkę koła. W końcu wyjechałyśmy. Po raz pierwszy od dawna miałyśmy w miarę zaplanowaną trasę. :)
Z Chomęcic pojechałyśmy polami do Gołusek, chwila jazdy i już było cieplutko. Dalej pojechałyśmy w kierunku Dąbrówki, tam chwila przerwy na sprawdzenie drogi i lasem pojechałyśmy do Zakrzewa. Jeszcze w Dąbrówce zobaczyłyśmy przyrządy do ćwiczeń i pobiegłyśmy jak małe dzieci na plac zabaw.
Oto Madzia:
I ja:
Zdjęcia Lotki nie ma, bo się nie nadało. :P Gdybym tak dłużej ćwiczyła to ręce by mnie bolały na pewno.
W Zakrzewie tuż przed nami przejechał jakiś dziwny orszak na koniach. Na początku flaga Polski, na końcu amerykańska.
Później jechałyśmy kawałek za nimi i z drugiej strony nadjechały wozy i bryczki. Magda stwierdziła, że niektórzy wyglądali jak indianie :P Trzeba sprawdzić w internecie, co to za okazja była, może coś znajdziemy:
W końcu oni skręcili. a my pojechałyśmy dalej prosto. Zrobiłyśmy chwilę przerwy przy żabce, a gdy już miałyśmy zaopatrzenie ruszyłyśmy w stronę Lusowa. Jednak do miejscowości nie dojechałyśmy, tylko jechałyśmy wzdłuż jeziora z drugiej strony. W jednym miejscu zjechałyśmy do jeziora i zrobiłyśmy dłuższą przerwę, jakoś tak wyszło, że zrobiłam tylko jedno zdjęcie:
W końcu trzeba było ruszać, bo zimno się zaczęło robić w tym bezruchu. Kawałek dalej przerwa przy pięknym żółtym klonie. Musiałyśmy strząsać z drzewa liście bo Magda chciała ładne zdjęcie:
Zabawy było sporo ale pojechałyśmy dalej przez okoliczne wioski w kierunku jeziora Niepruszewskiego. Gdy wyjechałyśmy na pole gdzie było trochę piasku i poczułyśmy wiatr w twarz to Magda zaczęła marudzić.
Tuż przed jeziorem taka przeszkoda;
Najpierw chciałyśmy to obejść bokiem, ale potem sprawdziłam kawałek dalej i można było przejechać bez problemu. Polną drogą, pod mega mega wiatr w końcu dojechałyśmy do Zborowa:
Na plaży tylko chwila przerwy, bo jak się nie jechało to było zimno. Brr. :P
Ruszyłyśmy dalej polną drogą i dalej pod wiatr do Dopiewa. Z Dopiewa lasem i Bukowską do Konarzewa, oczywiście pod wiatr, a do Chomęcic jeszcze gorzej.
Lotka wstąpiła do nas na zupę i kawkę, a potem miałam ją odprowadzić. Dobrze się siedziało i nie chciało się jechać, ale w końcu nastał koniec lenistwa i pojechałyśmy. Nie było tak źle jak myślałyśmy, całkiem już ciemno i wiało, ale nie ma co się źle nastawiać. W Szreniawie minutka pogawędki i pojechałam do domu.
Jechało mi się po prostu cudownie! Chwila i byłam już w domu :)
Jestem dumna z nas i naszej wycieczki tego listopadowego, wietrznego dnia! :)
Lotka po 11 przyjechała po nas, chwilę poczekała bo musiałyśmy się ogarnąć i dopompować troszkę koła. W końcu wyjechałyśmy. Po raz pierwszy od dawna miałyśmy w miarę zaplanowaną trasę. :)
Z Chomęcic pojechałyśmy polami do Gołusek, chwila jazdy i już było cieplutko. Dalej pojechałyśmy w kierunku Dąbrówki, tam chwila przerwy na sprawdzenie drogi i lasem pojechałyśmy do Zakrzewa. Jeszcze w Dąbrówce zobaczyłyśmy przyrządy do ćwiczeń i pobiegłyśmy jak małe dzieci na plac zabaw.
Oto Madzia:
I ja:
Zdjęcia Lotki nie ma, bo się nie nadało. :P Gdybym tak dłużej ćwiczyła to ręce by mnie bolały na pewno.
W Zakrzewie tuż przed nami przejechał jakiś dziwny orszak na koniach. Na początku flaga Polski, na końcu amerykańska.
Później jechałyśmy kawałek za nimi i z drugiej strony nadjechały wozy i bryczki. Magda stwierdziła, że niektórzy wyglądali jak indianie :P Trzeba sprawdzić w internecie, co to za okazja była, może coś znajdziemy:
W końcu oni skręcili. a my pojechałyśmy dalej prosto. Zrobiłyśmy chwilę przerwy przy żabce, a gdy już miałyśmy zaopatrzenie ruszyłyśmy w stronę Lusowa. Jednak do miejscowości nie dojechałyśmy, tylko jechałyśmy wzdłuż jeziora z drugiej strony. W jednym miejscu zjechałyśmy do jeziora i zrobiłyśmy dłuższą przerwę, jakoś tak wyszło, że zrobiłam tylko jedno zdjęcie:
W końcu trzeba było ruszać, bo zimno się zaczęło robić w tym bezruchu. Kawałek dalej przerwa przy pięknym żółtym klonie. Musiałyśmy strząsać z drzewa liście bo Magda chciała ładne zdjęcie:
Zabawy było sporo ale pojechałyśmy dalej przez okoliczne wioski w kierunku jeziora Niepruszewskiego. Gdy wyjechałyśmy na pole gdzie było trochę piasku i poczułyśmy wiatr w twarz to Magda zaczęła marudzić.
Tuż przed jeziorem taka przeszkoda;
Najpierw chciałyśmy to obejść bokiem, ale potem sprawdziłam kawałek dalej i można było przejechać bez problemu. Polną drogą, pod mega mega wiatr w końcu dojechałyśmy do Zborowa:
Na plaży tylko chwila przerwy, bo jak się nie jechało to było zimno. Brr. :P
Ruszyłyśmy dalej polną drogą i dalej pod wiatr do Dopiewa. Z Dopiewa lasem i Bukowską do Konarzewa, oczywiście pod wiatr, a do Chomęcic jeszcze gorzej.
Lotka wstąpiła do nas na zupę i kawkę, a potem miałam ją odprowadzić. Dobrze się siedziało i nie chciało się jechać, ale w końcu nastał koniec lenistwa i pojechałyśmy. Nie było tak źle jak myślałyśmy, całkiem już ciemno i wiało, ale nie ma co się źle nastawiać. W Szreniawie minutka pogawędki i pojechałam do domu.
Jechało mi się po prostu cudownie! Chwila i byłam już w domu :)
Jestem dumna z nas i naszej wycieczki tego listopadowego, wietrznego dnia! :)
#123KM
Wtorek, 11 listopada 2014
Kategoria 2. 30-50km, WPN, ze zdjęciami
km: | 36.36 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:16 | km/h: | 16.04 |
Dzisiaj miałam gdzieś pojechać z Lotką na rower, ale wczoraj zabalowała i miała dopiero popołudniu wrócić do domu. Postanowiłam wykorzystać ciepły dzień i pojechać wcześniej. Udało mi się namówić siostrę i przed 12 wyjechałyśmy z domu. Był tylko jeden problem, bo ja chciałam jechać gdzieś dalej, a ona blisko, więc trzeba było wypośrodkować plany.
Jazda była dzisiaj szczególna, dla upamiętnienia odzyskania przez Polskę niepodległości, dołączyłam bowiem do wydarzenia na facebooku 123 km do wolności.
Co prawda 123 kilometrów nie przejechałyśmy, ale nie to się liczy. :)
Z Chomęcic pojechałyśmy nad jezioro, gdzie nie zabrakło zdjęć:
Dalej pojechałyśmy przez Wypalanki w stronę Trzebawia, po drodze zachwycając się piękną kolorystyką liści w lesie.
W Trzebawiu rozważałyśmy czy jechać przez Górkę czy prosto do Jezior i wybór padł na Jeziory. Przejechałyśmy koło siedziby WPNu i zjechałyśmy na chwilę do jeziora Góreckiego. W taki dzień jak dzisiaj było mnóstwo ludzi, spacerujących i na rowerach. Co się dziwić, trzeba korzystać. :)
Wróciłyśmy na Grajzerówkę i dojechałyśmy nią do Puszczykowa. Lodziarnia była zamknięta, więc Magda zaproponowała, że pojedziemy do cioci na szybką kawę. Zadzwoniła zapytać czy ktoś jest w domu i o dokładny adres, i pojechałyśmy. Trochę dookoła przez Puszczykowo, żeby pojechać przez lasek. Po drodze przenoszenie rowerów przez tory.
Na zdjęciu Magda z kobzą:
U cioci kawa, pogaduchy i zeszła prawie godzina. W końcu wyjechałyśmy w drogę powrotną do domu. Poprowadziłam ją w Puszczykowie pod górę. Myślałam, że zabije mnie za ten podjazd, ale dzielnie go pokonała.
Potem pojechałyśmy przez las do Grajzerówki, a następnie do jeziora Jarosławieckiego:
Na plaży chwila przerwy i Magda zrobiła mi zdjęcie, bo mało ich mam na blogu. Przeważnie sama robię zdjęcia, więc mnie na nich nie ma.
Dalej już do Rosnówka, gdzie robię szybkie pseudoartystyczne zdjęcie na kładce, a potem już prosto do Chomęcic. Do domu na obiadek.
Cieszę się, że choć na troszkę wyciągnęłam Magdę na rower. :)
Jazda była dzisiaj szczególna, dla upamiętnienia odzyskania przez Polskę niepodległości, dołączyłam bowiem do wydarzenia na facebooku 123 km do wolności.
Co prawda 123 kilometrów nie przejechałyśmy, ale nie to się liczy. :)
Z Chomęcic pojechałyśmy nad jezioro, gdzie nie zabrakło zdjęć:
Dalej pojechałyśmy przez Wypalanki w stronę Trzebawia, po drodze zachwycając się piękną kolorystyką liści w lesie.
W Trzebawiu rozważałyśmy czy jechać przez Górkę czy prosto do Jezior i wybór padł na Jeziory. Przejechałyśmy koło siedziby WPNu i zjechałyśmy na chwilę do jeziora Góreckiego. W taki dzień jak dzisiaj było mnóstwo ludzi, spacerujących i na rowerach. Co się dziwić, trzeba korzystać. :)
Wróciłyśmy na Grajzerówkę i dojechałyśmy nią do Puszczykowa. Lodziarnia była zamknięta, więc Magda zaproponowała, że pojedziemy do cioci na szybką kawę. Zadzwoniła zapytać czy ktoś jest w domu i o dokładny adres, i pojechałyśmy. Trochę dookoła przez Puszczykowo, żeby pojechać przez lasek. Po drodze przenoszenie rowerów przez tory.
Na zdjęciu Magda z kobzą:
U cioci kawa, pogaduchy i zeszła prawie godzina. W końcu wyjechałyśmy w drogę powrotną do domu. Poprowadziłam ją w Puszczykowie pod górę. Myślałam, że zabije mnie za ten podjazd, ale dzielnie go pokonała.
Potem pojechałyśmy przez las do Grajzerówki, a następnie do jeziora Jarosławieckiego:
Na plaży chwila przerwy i Magda zrobiła mi zdjęcie, bo mało ich mam na blogu. Przeważnie sama robię zdjęcia, więc mnie na nich nie ma.
Dalej już do Rosnówka, gdzie robię szybkie pseudoartystyczne zdjęcie na kładce, a potem już prosto do Chomęcic. Do domu na obiadek.
Cieszę się, że choć na troszkę wyciągnęłam Magdę na rower. :)
Świątecznie
Sobota, 1 listopada 2014
Kategoria ze zdjęciami, z Lotką, WPN, 1. 1-30km
km: | 27.14 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:34 | km/h: | 17.33 |
Ustaliłyśmy z Lotką, że jeśli 1.11 będzie dobra pogoda to obowiązkowo pojedziemy gdzieś rowerem. O 12 byłyśmy na Mszy na cmentarzu i było tak cieplutko, że nie mogłyśmy odpuścić. Po powrocie do domu ogarnęłam się i pojechałam. Gdy wjechałam do Szreniawy, Lotka wyjechała mi naprzeciw. Polną drogą dojechałyśmy do Wir, przejechałyśmy tory i skierowałyśmy się w stronę Grajzerówki. Po drodze zrobiłam zdjęcie kolorowej alei, ale zdjęcie tego nie oddaje :(
Dalej Grajzerówką dojechałyśmy do Jezior i powoli trzeba było wracać, bo Dorota miała jechać z rodzicami do babci. Zjechałyśmy jeszcze do jeziora Góreckiego. Świetnie się jechało po liściach, tylko nie było widać spod nich wystających korzeni. Dojechałyśmy do plaży i zrobiłyśmy chwilę przerwy. Zachwycałyśmy się kolorowymi drzewami i piękną jesienią:
Muszę przyznać, że to miejsce jest piękne o każdej porze roku i uwielbiam je.
Nie miałyśmy dużo czasu, więc ruszyłyśmy w drogę powrotną. Dojechałyśmy do j. Jarosławieckiego, odprowadziłam Lotkę do Szreniawy i sama pojechałam do domu.
Myślę, że to bardzo dobrze rozpoczęty miesiąc. :)
Dalej Grajzerówką dojechałyśmy do Jezior i powoli trzeba było wracać, bo Dorota miała jechać z rodzicami do babci. Zjechałyśmy jeszcze do jeziora Góreckiego. Świetnie się jechało po liściach, tylko nie było widać spod nich wystających korzeni. Dojechałyśmy do plaży i zrobiłyśmy chwilę przerwy. Zachwycałyśmy się kolorowymi drzewami i piękną jesienią:
Muszę przyznać, że to miejsce jest piękne o każdej porze roku i uwielbiam je.
Nie miałyśmy dużo czasu, więc ruszyłyśmy w drogę powrotną. Dojechałyśmy do j. Jarosławieckiego, odprowadziłam Lotkę do Szreniawy i sama pojechałam do domu.
Myślę, że to bardzo dobrze rozpoczęty miesiąc. :)
Niedzielna wycieczka
Niedziela, 14 września 2014
Kategoria ze zdjęciami, WPN, 3. 50-100km, z Michałem
km: | 77.34 | km teren: | 0.00 |
czas: | 03:59 | km/h: | 19.42 |
Tego dnia pojechałam z mamą do Konarzewa do kościoła rowerem, a potem na przejażdżkę z Michałem. Przyjechał punktualnie o 12, ale że ja nie byłam gotowa to załapał się na kawałek wczorajszej tarty. Później naprawił usterkę w Lotki rowerze i wyruszyliśmy. Na początku z wiatrem do Konarzewa, dalej przez Trzcielin, Lisówki do Żarnowca, gdzie wjechaliśmy na trasę pierścienia. Jechaliśmy nim przez Tomice, Mirosławki, Wielką Wieś, Stęszew, Górkę i zjechaliśmy do jeziora Kociołek, a potem pojechaliśmy do stacji, do której dojeżdżają drezyny od Mosiny. Okazało się, że jest tam akurat wycieczka i mogliśmy sobie obejrzeć drezyny, a nawet widzieliśmy jak są obracane i szykowane do jazdy w drugą stronę. :)
Po chwili odpoczynku zawróciliśmy do Kociołka, dalej jechaliśmy koło j. Góreckiego i do Puszczykowa. Dłuższa przerwa była w lodziarni, gdzie chyba tradycyjnie w tym roku wciągnęłam loda włoskiego. :) Pożywieni ruszyliśmy dalej przez Puszczykowo i Michał myślał żeby już wracać, ale ja chciałam pojechać dalej więc poprowadziłam drogą, którą ostatnio jechałam z Lotką. Przejechaliśmy koło kościółka, przez lasek, przenieśliśmy rowery przez tory i wyjechaliśmy przy szlaku nadwarciańskim, na który wjechaliśmy. Szlakiem jak zawsze jechało się cudownie, świetna trasa i wspaniałe widoki. Zaczęłam odczuwać zmęczenie, ale mimo to jechało się bardzo dobrze. Ze szlaku zjechaliśmy w Luboniu, trochę dalej niż zwykle zjeżdżam, więc poznałam nowy odcinek. Tam też chwila przerwy przy sklepie, żebym mogła kupić wodę, bo do domu bym nie dojechała. Z Lubonia już przez Komorniki i Rosnowo do Chomęcic.
Pogoda dopisała, w sumie była bardziej letnia niż jesienna i momentami było naprawdę upalnie. Dzięki za wycieczkę :)
Po chwili odpoczynku zawróciliśmy do Kociołka, dalej jechaliśmy koło j. Góreckiego i do Puszczykowa. Dłuższa przerwa była w lodziarni, gdzie chyba tradycyjnie w tym roku wciągnęłam loda włoskiego. :) Pożywieni ruszyliśmy dalej przez Puszczykowo i Michał myślał żeby już wracać, ale ja chciałam pojechać dalej więc poprowadziłam drogą, którą ostatnio jechałam z Lotką. Przejechaliśmy koło kościółka, przez lasek, przenieśliśmy rowery przez tory i wyjechaliśmy przy szlaku nadwarciańskim, na który wjechaliśmy. Szlakiem jak zawsze jechało się cudownie, świetna trasa i wspaniałe widoki. Zaczęłam odczuwać zmęczenie, ale mimo to jechało się bardzo dobrze. Ze szlaku zjechaliśmy w Luboniu, trochę dalej niż zwykle zjeżdżam, więc poznałam nowy odcinek. Tam też chwila przerwy przy sklepie, żebym mogła kupić wodę, bo do domu bym nie dojechała. Z Lubonia już przez Komorniki i Rosnowo do Chomęcic.
Pogoda dopisała, w sumie była bardziej letnia niż jesienna i momentami było naprawdę upalnie. Dzięki za wycieczkę :)
Objazd po okolicy
Sobota, 13 września 2014
Kategoria ze zdjęciami, z Lotką, 2. 30-50km
km: | 48.25 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:37 | km/h: | 18.44 |
Rano do Komornik po zakupy, a popołudniu przejażdżka z Lotką. Tym razem ona przyjechała po mnie i ruszyłyśmy. Najpierw przez Głuchowo dojechałyśmy do Gołusek i wyjechałyśmy na drogę w kierunku Plewisk, ale przed wiaduktem skręciłyśmy w lewo i dojechałyśmy do Dąbrówki. Po przejechaniu osiedla wjechałyśmy w las i podążałyśmy ścieżką wytyczoną dla biegaczy. Wyjechałyśmy z lasu w Dopiewcu i dalej pojechałyśmy przez Dopiewo. Lotka narzekała, że z Dopiewa trzeba będzie jechać przez wiadukt, więc przyjęła żeby pojechać trochę dalej, ale bez podjazdu :P Wyjechałyśmy więc z Dopiewa w stronę Podłozin i autostradę przecięłyśmy "pod spodem". Przed Podłozinami wjechałyśmy w las i dalej polną drogą dojechałyśmy do Konarzewa.
Przy Bukowskiej nie mogłyśmy się powstrzymać i wspięłyśmy się na baloty. :)
Było już szaro, więc zdjęcia z telefonu są paskudnej jakości:
Powyżej lotka, poniżej ja:
W końcu zeszłyśmy na dół i pojechałyśmy przez Konarzewo do Chomęcic. Zaprosiłam Lotkę na degustację świeżej tarty z malinami, a potem odprowadziłam ją do Szreniawy. Już prawie pod jej domem nagle zaczęło padać, więc szybko się pożegnałam i pognałam z powrotem do domu. :)
Przy Bukowskiej nie mogłyśmy się powstrzymać i wspięłyśmy się na baloty. :)
Było już szaro, więc zdjęcia z telefonu są paskudnej jakości:
Powyżej lotka, poniżej ja:
W końcu zeszłyśmy na dół i pojechałyśmy przez Konarzewo do Chomęcic. Zaprosiłam Lotkę na degustację świeżej tarty z malinami, a potem odprowadziłam ją do Szreniawy. Już prawie pod jej domem nagle zaczęło padać, więc szybko się pożegnałam i pognałam z powrotem do domu. :)
Znów z Lotką
Czwartek, 4 września 2014
Kategoria ze zdjęciami, z Lotką, 1. 1-30km
km: | 28.87 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:44 | km/h: | 16.65 |
Umówiłyśmy się z Dorotą, że pomkniemy gdzieś po południu. Na początku pojechałyśmy przez Rosnówko, wzdłuż j. Jarosławieckiego i dotarłyśmy lasem do Grajzerówki. Padło na Puszczykowo, więc pojechałyśmy naszą ulubioną drogą przez las. W Puszczykowie zjazd z górki, przecięłyśmy główną drogę i trochę niepewne trasy dotarłyśmy do ronda. Zaproponowałam, że skręcimy koło kościółka w las i przejedziemy trasą, którą w zeszłym roku pokazał mi Nikodem. W pewnym momencie trzeba przeprowadzić rowery przez tory, ale przez to wycieczka staje się ciekawsza. A oto Dorota przenosząca swój rower:
Wyjechałyśmy w pobliżu Warty i wjechałyśmy na Szlak Nadwarciański. Przejechałyśmy nim kawałek i zjechałyśmy z niego koło dworca PKP. Jechałyśmy dalej w kierunku Wir, potem trzeba było przejść przez główną drogę, bo był zakaz ruchu rowerowego i wyjechałyśmy na polne drogi, którymi dojechałyśmy do Wir. Słońce już było coraz niżej więc dalej pojechałyśmy do Szreniawy i do Chomęcic. Fajna wycieczka mimo awarii w rowerze Lotki przez, którą musiała wracać do domu moim rowerem, a swój pozostawić u mnie.
Dzięks za wspólny wypad! :)
Wyjechałyśmy w pobliżu Warty i wjechałyśmy na Szlak Nadwarciański. Przejechałyśmy nim kawałek i zjechałyśmy z niego koło dworca PKP. Jechałyśmy dalej w kierunku Wir, potem trzeba było przejść przez główną drogę, bo był zakaz ruchu rowerowego i wyjechałyśmy na polne drogi, którymi dojechałyśmy do Wir. Słońce już było coraz niżej więc dalej pojechałyśmy do Szreniawy i do Chomęcic. Fajna wycieczka mimo awarii w rowerze Lotki przez, którą musiała wracać do domu moim rowerem, a swój pozostawić u mnie.
Dzięks za wspólny wypad! :)