Wpisy archiwalne w kategorii
ze zdjęciami
Dystans całkowity: | 8303.70 km (w terenie 300.00 km; 3.61%) |
Czas w ruchu: | 492:33 |
Średnia prędkość: | 16.48 km/h |
Maksymalna prędkość: | 56.00 km/h |
Liczba aktywności: | 191 |
Średnio na aktywność: | 43.47 km i 2h 38m |
Więcej statystyk |
Śnieżycowy Jar
Sobota, 21 marca 2015
Kategoria 3. 50-100km, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 64.16 | km teren: | 0.00 |
czas: | 03:37 | km/h: | 17.74 |
Wyjazd do Śnieżycowego Jaru planowany był na zeszły tydzień przez TCT Poznań, ale pogoda nie dopisała i został przełożony na tę niedzielę. Niestety mi nie pasowała niedziela za bardzo, więc wybraliśmy się z Michałem w sobotę.
Po wyjechaniu z Poznania i wjechaniu na Nadwarciański Szlak Rowerowy jechało się bardzo przyjemnie. W cieniu co prawda było chłodno, ale słońce cudownie grzało. :)
W połowie drogi zaczęło nieprzyjemnie wiać przez co jechało się gorzej i było chłodno.
W końcu jednak dojechaliśmy do Starczanowa - mała wioska, a ludzi mnóstwo. Poczułam się jak na ścieżce rowerowej gdzieś nad Bałtykiem w środku sezonu urlopowego, jechać normalnie się nie dało. :P Nikt jednak nie zginął pod naszymi kołami. :D
Już w Starczanowie krótka przerwa bo gorąco, kawałek dalej jednak musiałam się ubrać, bo niby ciepło, ale po uszach wiało. :P
Jechaliśmy przez pole pod wiatr, aż w końcu wjechaliśmy w las, skręt i już tabliczka informująca, że jesteśmy w rezerwacie. Trzeba było zejść z rowerów i je poprowadzić, ale to nic. :) W końcu doszliśmy do celu, to z lewej, to z prawej zaczęły się pojawiać pojedyncze małe dzwoneczki. Im dalej szliśmy tym było ich więcej:
Żadne zdjęcie nie jest w stanie oddać tego, jak pięknie to wyglądało. Tuż obok ścieżki udało się zrobić zdjęcie z bliska:
Michał robił zdjęcia z naprawdę wielkim poświęceniem: :P
Po oglądaniu śnieżyc nadszedł czas by ruszyć dalej, bo w zacienionym lesie zrobiło się chłodno. Podjechaliśmy kawałek i nad rzeką zrobiliśmy przerwę. Zjedliśmy sobie kanapki i czekoladę. Można było usiąść na trawie, słoneczko grzało i było cieplutko, tylko ten wiatr taki zimny. :/
Ruszyliśmy w drogę powrotną, trzeba było pokonać dość długi, uciążliwy podjazd i jeszcze omijać pieszych, więc myślałam, że spadnę z tego roweru i dalej nie pojadę :P
Droga powrotna już raczej z wiatrem, ale mimo to odczuwaliśmy zmęczenie.
Gdy dojechaliśmy do Poznania pogoda już nie była taka ładna, zachmurzyło się i zrobiło się szaroburo. Nam jednak udało się wykorzystać słoneczny dzień i zobaczyć piękne śnieżyce. Ja widziałam je po raz pierwszy. :)
Dziękuję za wycieczkę! :)
Do Michała
Sobota, 14 marca 2015
Kategoria 1. 1-30km, transport, ze zdjęciami
km: | 22.00 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:15 | km/h: | 17.60 |
W sobotę od rana, wykorzystując dobrą pogodę pojechałam do Michała. Pisząc dobrą pogodę mam na myśli: szaro, buro i ponuro, ale jeszcze bez deszczu. :P Jechałam przez Komorniki, Luboń i Dębiec. W końcu po ponad godzinie dotarłam do Michała, pomógł mi zanieść rower na górę i nawet znalazło się dla niego piękne miejsce:
Zakupy
Piątek, 13 marca 2015
Kategoria 1. 1-30km, transport, ze zdjęciami
km: | 15.81 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:42 | km/h: | 22.58 |
Postanowiłam, że pojadę do Decathlonu po mały plecaczek, który widziałam w ofercie. Później stwierdziłam, że jak już pojadę rowerem to wstąpię do lidla zobaczyć kask rowerowy i jeśli będzie w porządku to go kupić.
Gdy już się uszykowałam i ubrałam w ciuchy rowerowe, zaczęło padać. Nie zraziło mnie to, bo tylko lekko kropiło, więc pojechałam.
Kask w Lidlu okazał się całkiem ładny (tak! to ważne:P) i zgrabny. Wybrałam kolor biały i przymierzyłam, z czapką, bez czapki, żeby sprawdzić czy dobrze leży, trzyma się i jest wygodny. Postanowiłam go kupić, najwyżej go oddam, jeśli okaże się, że jest coś nie tak... :)
Tak się prezentuje:
A tak z tyłu:
Diody z tyłu moim zdaniem są bardzo dobrym pomysłem, mała rzecz a cieszy.
Teraz pozostaje mi wyregulowanie pasków, tak aby mi idealnie pasowały, trochę zabawy z tym będzie, ale jest to możliwe. :)
Gdy już się uszykowałam i ubrałam w ciuchy rowerowe, zaczęło padać. Nie zraziło mnie to, bo tylko lekko kropiło, więc pojechałam.
Kask w Lidlu okazał się całkiem ładny (tak! to ważne:P) i zgrabny. Wybrałam kolor biały i przymierzyłam, z czapką, bez czapki, żeby sprawdzić czy dobrze leży, trzyma się i jest wygodny. Postanowiłam go kupić, najwyżej go oddam, jeśli okaże się, że jest coś nie tak... :)
Tak się prezentuje:
A tak z tyłu:
Diody z tyłu moim zdaniem są bardzo dobrym pomysłem, mała rzecz a cieszy.
Teraz pozostaje mi wyregulowanie pasków, tak aby mi idealnie pasowały, trochę zabawy z tym będzie, ale jest to możliwe. :)
Wiosna :)
Niedziela, 8 marca 2015
Kategoria 3. 50-100km, WPN, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 53.08 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:52 | km/h: | 18.52 |
Mieliśmy z Michałem w niedzielę odpuścić rower i iść na spacer, ale pogoda była taka, że grzechem byłoby nie wyjść na rower.
Michał przyjechał do mnie, zjedliśmy obiad, chwila odpoczynku i ruszyliśmy w stronę WPNu - a jakże! :)
Jechaliśmy przez Szreniawę, podjechaliśmy pod górkę do wieży. Tam moment przerwy na odsapnięcie, dalej zjazd na Grajzerówkę i nią aż do Jezior. Jechało się mega przyjemnie, cieplutko, słoneczko - wiosna tuż tuż... :)
W Jeziorach wjechaliśmy w las w nieznaną nam wcześniej drogę, wyjechaliśmy na PDP i skierowaliśmy się w stronę jeziora Góreckiego. Chcieliśmy wjechać na czerwony szlak od strony Górki, a tata cały czas pytał kiedy koło jeziora pojedziemy. :)
W końcu zjechaliśmy z pierścienia i dotarliśmy do tarasu widokowego. Tata nie wiedział o jego istnieniu, jak sam przyznał, nie było go w tym miejscu jakieś 15 lat. Nadrobimy te zaległości! :)
Na tarasie zrobiliśmy dosyć długą przerwę, ale w końcu ruszyliśmy szlakiem wzdłuż jeziora. Jak ja go lubię! :) Podobnie zresztą jak "plażę", do której nim dojechaliśmy. Uwielbiam to miejsce, dlatego już chyba tradycyjnie musi być przerwa i zdjęcie w tym samym co zwykle miejscu:
W końcu ruszyliśmy dalej, przez Rosnówko polną drogą dojechaliśmy do Chomęcic. ;)
Wieczorem chciałam odprowadzić Michała do Rosnowa, zamieniliśmy się rowerami i tak dobrze się jechało, że pojechałam dalej. W Plewiskach stwierdziłam, że pokażę mu moją drogę do liceum i tak odprowadziłam go aż do ulicy Junikowskiej, a właściwie Grunwaldzkiej. :)
Powrót w samotności nie był już tak miły i w dodatku trochę pod wiatr, ale myślę że coraz bardziej przekonuję się do jazdy po ciemku. :)
Dziękuję za wspólną wycieczkę i tacie, i Michałowi. Oby więcej razem, albo w jeszcze większym gronie. :)
Michał przyjechał do mnie, zjedliśmy obiad, chwila odpoczynku i ruszyliśmy w stronę WPNu - a jakże! :)
Jechaliśmy przez Szreniawę, podjechaliśmy pod górkę do wieży. Tam moment przerwy na odsapnięcie, dalej zjazd na Grajzerówkę i nią aż do Jezior. Jechało się mega przyjemnie, cieplutko, słoneczko - wiosna tuż tuż... :)
W Jeziorach wjechaliśmy w las w nieznaną nam wcześniej drogę, wyjechaliśmy na PDP i skierowaliśmy się w stronę jeziora Góreckiego. Chcieliśmy wjechać na czerwony szlak od strony Górki, a tata cały czas pytał kiedy koło jeziora pojedziemy. :)
W końcu zjechaliśmy z pierścienia i dotarliśmy do tarasu widokowego. Tata nie wiedział o jego istnieniu, jak sam przyznał, nie było go w tym miejscu jakieś 15 lat. Nadrobimy te zaległości! :)
Na tarasie zrobiliśmy dosyć długą przerwę, ale w końcu ruszyliśmy szlakiem wzdłuż jeziora. Jak ja go lubię! :) Podobnie zresztą jak "plażę", do której nim dojechaliśmy. Uwielbiam to miejsce, dlatego już chyba tradycyjnie musi być przerwa i zdjęcie w tym samym co zwykle miejscu:
W końcu ruszyliśmy dalej, przez Rosnówko polną drogą dojechaliśmy do Chomęcic. ;)
Wieczorem chciałam odprowadzić Michała do Rosnowa, zamieniliśmy się rowerami i tak dobrze się jechało, że pojechałam dalej. W Plewiskach stwierdziłam, że pokażę mu moją drogę do liceum i tak odprowadziłam go aż do ulicy Junikowskiej, a właściwie Grunwaldzkiej. :)
Powrót w samotności nie był już tak miły i w dodatku trochę pod wiatr, ale myślę że coraz bardziej przekonuję się do jazdy po ciemku. :)
Dziękuję za wspólną wycieczkę i tacie, i Michałowi. Oby więcej razem, albo w jeszcze większym gronie. :)
Po raz pierwszy po chorobie...
Sobota, 7 marca 2015
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 21.30 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:16 | km/h: | 16.81 |
W końcu zdrowie jako tako pozwoliło mi wyjść na rower. Piękna pogodna sobota, więc jak tylko Lotka dała znać, że możemy jechać zaczęłam się ogarniać. Oczywiście znów dylemat: Co założyć, żeby nie było za zimno, ale i za ciepło... :D
Przed samym wyjściem przypomniało mi się, że muszę zamontować licznik, wymierzyć koło i ustawić.
Wyjechałam z domu i prędkość od razu 27-28 km/h. Myślałam że źle ten licznik ustawiłam, bo jak takie tempo po chorobie, ale licznik dobrze był ustawiony tylko mknęłam z wiatrem :)
Dojechałam do Szreniawy, a tam Lotka chciała dopompować koło z cienkim wentylem samochodową pompką :P Trzeba było jechać do mnie bo tata kupił przejściówkę ostatnio. Do mnie już pod wiatr, więc gdy dojechałyśmy po szklaneczce wody i pompowanie:
W domu jeszcze zdjęłam jedną warstwę, jednak było trochę za ciepło.
Wyjechałyśmy w stronę Wypalanek bez pomysłu co dalej, więc jechałyśmy przed siebie i dojechałyśmy nad jezioro Chomęcickie:
Po chwili przerwy ruszyłyśmy dalej przez las, dojechałyśmy do grobów. Dalej nieznaną nam do tej pory drogą przez las dotarłyśmy do Rosnówka, przejechałyśmy przez kładkę i polną drogą wróciłyśmy do Chomęcic. Lotka wpadła na chwilę, a potem pojechała do domu.
Dzięki za wycieczkę! Krótką, ale zawsze coś na rozruszanie :)
Przed samym wyjściem przypomniało mi się, że muszę zamontować licznik, wymierzyć koło i ustawić.
Wyjechałam z domu i prędkość od razu 27-28 km/h. Myślałam że źle ten licznik ustawiłam, bo jak takie tempo po chorobie, ale licznik dobrze był ustawiony tylko mknęłam z wiatrem :)
Dojechałam do Szreniawy, a tam Lotka chciała dopompować koło z cienkim wentylem samochodową pompką :P Trzeba było jechać do mnie bo tata kupił przejściówkę ostatnio. Do mnie już pod wiatr, więc gdy dojechałyśmy po szklaneczce wody i pompowanie:
W domu jeszcze zdjęłam jedną warstwę, jednak było trochę za ciepło.
Wyjechałyśmy w stronę Wypalanek bez pomysłu co dalej, więc jechałyśmy przed siebie i dojechałyśmy nad jezioro Chomęcickie:
Po chwili przerwy ruszyłyśmy dalej przez las, dojechałyśmy do grobów. Dalej nieznaną nam do tej pory drogą przez las dotarłyśmy do Rosnówka, przejechałyśmy przez kładkę i polną drogą wróciłyśmy do Chomęcic. Lotka wpadła na chwilę, a potem pojechała do domu.
Dzięki za wycieczkę! Krótką, ale zawsze coś na rozruszanie :)
Niedzielne popołudnie
Niedziela, 15 lutego 2015
Kategoria ze zdjęciami, 1. 1-30km, z Michałem
km: | 24.47 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:22 | km/h: | 17.90 |
W niedzielę postanowiliśmy z Michałem pojechać na przejażdżkę. W końcu obiadek się "uleżał", zebrałam się, przebrałam i mogliśmy jechać. Wcześniej jeszcze Michał przykręcił mi koło (bo rano tata kleił dętkę) i wyregulował hamulce.
Przed wyjazdem szybkie zdjęcie oraz moja mina pt. Nie rób mi zdjęć!
No i wyjechaliśmy, było nawet całkiem ciepło, no i cudownie świeciło słonko. Pojechaliśmy przez Konarzewo w stronę Dopiewa i odbiliśmy do Trzcielina. Tam moment przerwy i zastanowienie się dokąd jedziemy. Padło na Żarnowiec. :)
Po drodze zdjęcie za zdjęciem, a oto jedno z nich:
Nad źródełkiem chwilka przerwy i pojechaliśmy przez Podłoziny, by kawałek dalej na przejeździe zrobić następną przerwę i zdjęcia:
W końcu ruszyliśmy, robiło się już zimno. Przejechały dwa pociągi, a my pojechaliśmy w stronę domu. Przez mega błoto na Bukowskiej, Konarzewo i prosto do Chomęcic na ciepłą herbatkę.
Dziękuję za kolejną wycieczkę! :)
Przed wyjazdem szybkie zdjęcie oraz moja mina pt. Nie rób mi zdjęć!
No i wyjechaliśmy, było nawet całkiem ciepło, no i cudownie świeciło słonko. Pojechaliśmy przez Konarzewo w stronę Dopiewa i odbiliśmy do Trzcielina. Tam moment przerwy i zastanowienie się dokąd jedziemy. Padło na Żarnowiec. :)
Po drodze zdjęcie za zdjęciem, a oto jedno z nich:
Nad źródełkiem chwilka przerwy i pojechaliśmy przez Podłoziny, by kawałek dalej na przejeździe zrobić następną przerwę i zdjęcia:
W końcu ruszyliśmy, robiło się już zimno. Przejechały dwa pociągi, a my pojechaliśmy w stronę domu. Przez mega błoto na Bukowskiej, Konarzewo i prosto do Chomęcic na ciepłą herbatkę.
Dziękuję za kolejną wycieczkę! :)
Nadwarciańsko
Sobota, 7 lutego 2015
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 39.44 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:21 | km/h: | 16.78 |
Dziś kolejna wycieczka z Michałem. Umówiliśmy się w połowie drogi, żeby nie musiał znowu po mnie przyjeżdżać. "Połowa" jakoś tak wypadła w Luboniu, a jak już tam byliśmy to padło nie inaczej jak na Nadwarciański Szlak Rowerowy.
Do Lubonia dojechałam w miarę szybko, ale że późno wyjechałam z domu to Michał musiał czekać na mnie w umówionym miejscu. Ruszyliśmy szlakiem w kierunku Puszczykowa. Pierwszy raz jechałam w tę stronę, zawsze na odwrót.
Jechało się bardzo przyjemnie, choć od samego początku Michał narzekał na marznące stopy i dłonie, ja później też. :(
W pewnym momencie Michał chciał zrobić mi zdjęcie, ja zahamowałam i wtedy się przewrócił. Na szczęście nikomu nic się nie stało. ;) Ja za to dostałam ataku śmiechu, co zostało uwiecznione na zdjęciu:
W końcu ruszyliśmy dalej, kilka osób spacerowało, ktoś nawet jechał na rowerze, oczywiście nas wyprzedził. Szlak o tej porze roku też wygląda pięknie.
W Puszczykowie zrobiliśmy chwilę przerwy. Kilka łyków herbaty, trochę czekolady, rozgrzanie rąk i ruszyliśmy dalej.
Wyjechaliśmy na asfalt, Michał zaczął pędzić i wtedy poczułam, że jestem zmęczona. Te kilka kilometrów Grajzerówką do Jezior było dla mnie straszne. Później jakoś tak troszkę lepiej. W Szreniawie chwila przerwy przy parkingu, dokończyliśmy czekoladę, herbatę i ruszyliśmy zmarznięci do domu. Jak wyjechaliśmy na asfalt koło muzeum to myślałam, że tych 4 kilometrów do Chomęcic nie dam rady przejechać, bo tak wiało. Masakra. Jakoś powoli udało się dojechać. :) Ale byłam wypompowana jak nigdy :P
W domu cieplutko, w końcu można było się ogrzać. Potem jeszcze wspólne robienie pizzy i pyszny obiadek.
Oby więcej takich wyjazdów! No może trochę cieplejszych :)
Do Lubonia dojechałam w miarę szybko, ale że późno wyjechałam z domu to Michał musiał czekać na mnie w umówionym miejscu. Ruszyliśmy szlakiem w kierunku Puszczykowa. Pierwszy raz jechałam w tę stronę, zawsze na odwrót.
Jechało się bardzo przyjemnie, choć od samego początku Michał narzekał na marznące stopy i dłonie, ja później też. :(
W pewnym momencie Michał chciał zrobić mi zdjęcie, ja zahamowałam i wtedy się przewrócił. Na szczęście nikomu nic się nie stało. ;) Ja za to dostałam ataku śmiechu, co zostało uwiecznione na zdjęciu:
W końcu ruszyliśmy dalej, kilka osób spacerowało, ktoś nawet jechał na rowerze, oczywiście nas wyprzedził. Szlak o tej porze roku też wygląda pięknie.
W Puszczykowie zrobiliśmy chwilę przerwy. Kilka łyków herbaty, trochę czekolady, rozgrzanie rąk i ruszyliśmy dalej.
Wyjechaliśmy na asfalt, Michał zaczął pędzić i wtedy poczułam, że jestem zmęczona. Te kilka kilometrów Grajzerówką do Jezior było dla mnie straszne. Później jakoś tak troszkę lepiej. W Szreniawie chwila przerwy przy parkingu, dokończyliśmy czekoladę, herbatę i ruszyliśmy zmarznięci do domu. Jak wyjechaliśmy na asfalt koło muzeum to myślałam, że tych 4 kilometrów do Chomęcic nie dam rady przejechać, bo tak wiało. Masakra. Jakoś powoli udało się dojechać. :) Ale byłam wypompowana jak nigdy :P
W domu cieplutko, w końcu można było się ogrzać. Potem jeszcze wspólne robienie pizzy i pyszny obiadek.
Oby więcej takich wyjazdów! No może trochę cieplejszych :)
Samotnie zimowo :)
Piątek, 6 lutego 2015
Kategoria 1. 1-30km, WPN, ze zdjęciami
km: | 15.24 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:59 | km/h: | 15.50 |
Pogoda całkiem spoko, mrozik, ale nic nie pada. Miałam jechać z Lotką, ale koniec końców mnie wystawiła, więc postanowiłam pojechać sama. Szybka decyzja, bo było już późno i lada chwila ciemno...
Ruszyłam z domu w stronę Głuchowa, wiało dosyć mocno i zimno mi się zrobiło. W Głuchowie skręciłam w polną drogę do Konarzewa i już było lepiej. A tak prezentowała się droga:
Był śnieg, ale nie było ślisko, więc jechało się całkiem przyjemnie. :) Dojechałam do Konarzewa i skierowałam się w stronę Glinek, a dalej Wypalanek. Zjechałam sobie do jeziora i tam zrobiłam chwilę przerwy. Kilka łyków ciepłej herbaty smakowało wyśmienicie :)
W końcu ruszyłam dalej przez las do Rosnówka, robiło się szaro już. W lesie drogę przebiegły mi dwie sarny.
W Rosnówku przejechałam przez kładkę i pojechałam polną drogą prosto do Chomęcic.
Samotne przejażdżki wcale nie są złe :)
Ruszyłam z domu w stronę Głuchowa, wiało dosyć mocno i zimno mi się zrobiło. W Głuchowie skręciłam w polną drogę do Konarzewa i już było lepiej. A tak prezentowała się droga:
Był śnieg, ale nie było ślisko, więc jechało się całkiem przyjemnie. :) Dojechałam do Konarzewa i skierowałam się w stronę Glinek, a dalej Wypalanek. Zjechałam sobie do jeziora i tam zrobiłam chwilę przerwy. Kilka łyków ciepłej herbaty smakowało wyśmienicie :)
W końcu ruszyłam dalej przez las do Rosnówka, robiło się szaro już. W lesie drogę przebiegły mi dwie sarny.
W Rosnówku przejechałam przez kładkę i pojechałam polną drogą prosto do Chomęcic.
Samotne przejażdżki wcale nie są złe :)
Anna zimą :D
Czwartek, 5 lutego 2015
Kategoria ze zdjęciami, transport, na luzie, 1. 1-30km
km: | 11.65 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:44 | km/h: | 15.89 |
Musiałam dzisiaj jechać do Komornik na pocztę i do bankomatu. Po chwili zastanowienia postanowiłam, że nie pojadę autobusem tylko rowerem. :) Ale śnieg... No właśnie. Na drodze jednak jest ładnie, nie ślisko więc ok :)
Mój rower jeszcze prawdziwego śniegu nie widział, co prawda zimą jechałam nie raz, w mrozie też się zdarzyło, ale nigdy gdy był śnieg.
To mój rowerek przed wyjazdem:
Wyjeżdżam z domu, ale po pół kilometra cofam się do domu po kurtkę, bo przewiewa mi i jest zimno. W końcu wyjeżdżam na dobre i jest ok. Postanawiam urozmaicić trasę i pojechać przez Szreniawę. Po jakimś czasie znów robi mi się za ciepło. :P
W Szreniawie kawałek drogi pod lasem iście zimowy:
Jadę sobie zadowolona, pięknie jest i tu nagle koleina, ślisko, rower mi ucieka spod tyłka, a ja jadę dalej bez roweru... Gleba! :P Pierwsza w tym roku i w ogóle pierwsza od dawna. Kolana obite, ale śmieję się z samej siebie. :D Powoli ruszam dalej, jednak robię postój na ściągnięcie bluzy spod spodu.
Ruszam w stronę Grajzerówki i do Komornik. Zorientowałam się, że gdy kierownica mi się wykręciła podczas upadku, to wyrwał się kabelek od licznika. :/ Cóż, jakieś straty muszą być... Mam tylko nadzieję, że da się to naprawić. :)
W Komornikach załatwiam co trzeba na poczcie, później do bankomatu i do domu normalną trasą, czyli przez Rosnowo. :)
Ciężkie moje początki "zimowej" jazdy. :) Zobaczymy jak to będzie :P
Znów WPN :)
Niedziela, 1 lutego 2015
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 29.00 | km teren: | 0.00 |
czas: | km/h: |
Dzisiaj na rower pojechałam z Lotką i Michałem. Co prawda dość późno, bo dopiero około 15 wyruszyłam z Michałem z domu. Pojechaliśmy do Szreniawy, Lotka wzięła rower i ruszyliśmy tradycyjnie w stronę j. Jarosławieckiego:
Za jeziorem skręciliśmy i koło parkingu poprowadziłyśmy Michała nieznaną mu dotąd drogą. Wyjechaliśmy w Jeziorach:
Dalej zjazd do jeziora Góreckiego i oczywiście przerwa na zdjęcia, smarkanie itd. :P
Dalej jechaliśmy dookoła jeziora czerwonym szlakiem. Niesamowite błotko :D Ale dojechaliśmy do tarasu koło Wyspy Zamkowej. Z jednej strony widok na Pałac w Jeziorach:
Z drugiej na ruiny zamku:
Było też coś pożywnego, zawsze spoko fioletowa Goplana :)
Jeszcze fotka jeziorka i ruszyliśmy dalej. Błotko, błotko i dojechaliśmy do Górki, dalej do Trzebawia. Lotkę opuściły siły, ale jechaliśmy przez Rosnówko do Szreniawy, gdzie się z nią rozstaliśmy i pojechaliśmy szybko do Chomęcic, bo już było ciemno i mroziło trochę za mocno.
Dzięki Wam za wspólną i mam nadzieję udaną wycieczkę! Przynajmniej ja tak uważam :)
Za jeziorem skręciliśmy i koło parkingu poprowadziłyśmy Michała nieznaną mu dotąd drogą. Wyjechaliśmy w Jeziorach:
Dalej zjazd do jeziora Góreckiego i oczywiście przerwa na zdjęcia, smarkanie itd. :P
Dalej jechaliśmy dookoła jeziora czerwonym szlakiem. Niesamowite błotko :D Ale dojechaliśmy do tarasu koło Wyspy Zamkowej. Z jednej strony widok na Pałac w Jeziorach:
Z drugiej na ruiny zamku:
Było też coś pożywnego, zawsze spoko fioletowa Goplana :)
Jeszcze fotka jeziorka i ruszyliśmy dalej. Błotko, błotko i dojechaliśmy do Górki, dalej do Trzebawia. Lotkę opuściły siły, ale jechaliśmy przez Rosnówko do Szreniawy, gdzie się z nią rozstaliśmy i pojechaliśmy szybko do Chomęcic, bo już było ciemno i mroziło trochę za mocno.
Dzięki Wam za wspólną i mam nadzieję udaną wycieczkę! Przynajmniej ja tak uważam :)