Wpisy archiwalne w kategorii
ze zdjęciami
Dystans całkowity: | 8303.70 km (w terenie 300.00 km; 3.61%) |
Czas w ruchu: | 492:33 |
Średnia prędkość: | 16.48 km/h |
Maksymalna prędkość: | 56.00 km/h |
Liczba aktywności: | 191 |
Średnio na aktywność: | 43.47 km i 2h 38m |
Więcej statystyk |
Wokół Gminy Dopiewo
Niedziela, 26 kwietnia 2015
Kategoria 2. 30-50km, ze zdjęciami
km: | 45.85 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:33 | km/h: | 17.98 |
Michał pojechał z Gumisiem w teren, Lotka nie mogła jechać, więc wybrałam się na rower sama. Pogoda była ładna, tylko wiało dość mocno, ale co tam. Mogłam sobie jechać spokojnie, własnym tempem, nigdzie się nie spiesząc.
Wyjechałam z domu przez Głuchowo dotarłam do Gołusek pod wiatr. Zatrzymałam się koło przystanku i z ciekawości spojrzałam na stojącą obok mapę:
Okazało się, że jestem w miejscu, przez które przebiega czerwony szlak dokoła gminy Dopiewo. Postanowiłam nim pojechać, przynajmniej nie będę krążyć po lasach tylko pojadę sobie szlakiem. Wjechałam w las, który zaraz się skończył i wyjechałam w Palędziu, następnie wzdłuż torów i koło dworca PKP. Wyjechałam w Dąbrówce i tam oznaczenie szlaku było niejasne, a kawałek dalej wcale go nie było. Wybór między 'prawo' i 'lewo', pojechałam w lewo, bo wiedziałam w którym kierunku trzeba jechać i po chwili znów zobaczyłam oznaczenia.
Za Dąbrówką wjechałam w las i jechało się bardzo przyjemnie. Momentami gdy wiatr przycichł, zwłaszcza w lesie było gorąco.
Jechałam przez lasy w okolicach Palędzia i Zakrzewa, szlak częściowo pokrywał się ze Szlakiem Pamięci. Pomyślałam, że kiedyś trzeba go przejechać w całości.
Co chwilę zatrzymywałam się, żeby zrobić jakieś zdjęcia, oto jedno z nich:
Gdy wyjechałam z lasu przejechałam przez miejscowość Pokrzywnica i spotkałam w środku pola znajomą, która jechała na wycieczkę z rodzicami i bratem. Po minucie rozmowy każdy pojechał w swoim kierunku.
Zrobiłam zdjęcie i pojechałam dalej pod wiatr:
Zaraz wyjechałam w Więckowicach, przejechałam przez miejscowość i znalazłam się nad jeziorem Niepruszewskim. Od tego momentu, aż do Żarnowca szlak pokrywa się z Pierścieniem dookoła Poznania. W Zborowie nie zabrakło przerwy na plaży i zdjęć:
Po chwili odpoczynku ruszyłam dalej, wszystko wokół już zakwitło i się zazieleniło, więc było pięknie. Tylko gdyby tego śmierdzącego rzepaku nie było. :P Dobrze, że wiało i ten "zapach" trochę uciekał.
Przez Żarnowiec koło źródełka przejechałam nie zatrzymując się, było dużo ludzi i śpieszyłam się do domu na obiadek.
Szlak prowadzi przez Lisówki, Trzcielin do Konarzewa. W Konarzewie przez Kwiatową wyjeżdża w pole by zatoczyć pętlę z powrotem do Gołusek. Ja na środku pola odbiłam na Chomęcice i pomknęłam do domu.
Szlak bardzo fajny, omija ruchliwe drogi, trochę asfaltu, trochę terenu. Tylko wspomniane wyżej oznaczenia w Dąbrówce mogłyby być lepsze. Poza tym całkiem w porządku.
Wyjechałam z domu przez Głuchowo dotarłam do Gołusek pod wiatr. Zatrzymałam się koło przystanku i z ciekawości spojrzałam na stojącą obok mapę:
Okazało się, że jestem w miejscu, przez które przebiega czerwony szlak dokoła gminy Dopiewo. Postanowiłam nim pojechać, przynajmniej nie będę krążyć po lasach tylko pojadę sobie szlakiem. Wjechałam w las, który zaraz się skończył i wyjechałam w Palędziu, następnie wzdłuż torów i koło dworca PKP. Wyjechałam w Dąbrówce i tam oznaczenie szlaku było niejasne, a kawałek dalej wcale go nie było. Wybór między 'prawo' i 'lewo', pojechałam w lewo, bo wiedziałam w którym kierunku trzeba jechać i po chwili znów zobaczyłam oznaczenia.
Za Dąbrówką wjechałam w las i jechało się bardzo przyjemnie. Momentami gdy wiatr przycichł, zwłaszcza w lesie było gorąco.
Jechałam przez lasy w okolicach Palędzia i Zakrzewa, szlak częściowo pokrywał się ze Szlakiem Pamięci. Pomyślałam, że kiedyś trzeba go przejechać w całości.
Co chwilę zatrzymywałam się, żeby zrobić jakieś zdjęcia, oto jedno z nich:
Gdy wyjechałam z lasu przejechałam przez miejscowość Pokrzywnica i spotkałam w środku pola znajomą, która jechała na wycieczkę z rodzicami i bratem. Po minucie rozmowy każdy pojechał w swoim kierunku.
Zrobiłam zdjęcie i pojechałam dalej pod wiatr:
Zaraz wyjechałam w Więckowicach, przejechałam przez miejscowość i znalazłam się nad jeziorem Niepruszewskim. Od tego momentu, aż do Żarnowca szlak pokrywa się z Pierścieniem dookoła Poznania. W Zborowie nie zabrakło przerwy na plaży i zdjęć:
Po chwili odpoczynku ruszyłam dalej, wszystko wokół już zakwitło i się zazieleniło, więc było pięknie. Tylko gdyby tego śmierdzącego rzepaku nie było. :P Dobrze, że wiało i ten "zapach" trochę uciekał.
Przez Żarnowiec koło źródełka przejechałam nie zatrzymując się, było dużo ludzi i śpieszyłam się do domu na obiadek.
Szlak prowadzi przez Lisówki, Trzcielin do Konarzewa. W Konarzewie przez Kwiatową wyjeżdża w pole by zatoczyć pętlę z powrotem do Gołusek. Ja na środku pola odbiłam na Chomęcice i pomknęłam do domu.
Szlak bardzo fajny, omija ruchliwe drogi, trochę asfaltu, trochę terenu. Tylko wspomniane wyżej oznaczenia w Dąbrówce mogłyby być lepsze. Poza tym całkiem w porządku.
Rybojedzko
Sobota, 25 kwietnia 2015
Kategoria 2. 30-50km, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 31.46 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:31 | km/h: | 20.74 |
Od samego rana słońce było przepiękne i było cudownie ciepło, ale trochę sobotnich obowiązków nie pozwoliło od razu iść na rower. Michał przyjechał do mnie i wyjechaliśmy dopiero około 14. Najpierw w kierunku Konarzewa, niestety pod wiatr, więc jechaliśmy spokojnym tempem. Dalej przez Trzcielin i Lisówki dotarliśmy do Żarnowca i zrobiliśmy sobie długą przerwę przy źródełku. Pięknie! :)
Przed odjazdem jeszcze poszliśmy do rzeczki i zrobiliśmy sobie zdjęcie:
Nie mieliśmy za dużo czasu, mama planowała grilla na obiad więc trzeba było wrócić wcześnie. Postanowiliśmy pojechać do Rybojedzka i wrócić. Tak też zrobiliśmy. W Rybojedzku wjechaliśmy na ROD, bo chciałam Michałowi pokazać działkę Martyny. Bardzo mu się spodobało. :)
Wyjechaliśmy od drugiej strony i Michał pstryknął mi fotę przy żwirowni:
Pojechaliśmy na chwilę nad jezioro i po krótkiej przerwie pojechaliśmy do domu.
Po rowerku wszystko smakuje dobrze, a grill na świeżym powietrzu to już w ogóle fenomenalna sprawa! :)
Przed odjazdem jeszcze poszliśmy do rzeczki i zrobiliśmy sobie zdjęcie:
Nie mieliśmy za dużo czasu, mama planowała grilla na obiad więc trzeba było wrócić wcześnie. Postanowiliśmy pojechać do Rybojedzka i wrócić. Tak też zrobiliśmy. W Rybojedzku wjechaliśmy na ROD, bo chciałam Michałowi pokazać działkę Martyny. Bardzo mu się spodobało. :)
Wyjechaliśmy od drugiej strony i Michał pstryknął mi fotę przy żwirowni:
Pojechaliśmy na chwilę nad jezioro i po krótkiej przerwie pojechaliśmy do domu.
Po rowerku wszystko smakuje dobrze, a grill na świeżym powietrzu to już w ogóle fenomenalna sprawa! :)
Zawalone wiadukty
Sobota, 25 kwietnia 2015
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 27.06 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:29 | km/h: | 18.24 |
Po wcześniejszej wycieczce z Michałem nadszedł czas na dalszą jazdę, dołączyła do nas Lotka. Przyjechała jak skończyliśmy jeść, nic nie chciała, więc wypiliśmy tylko kawkę. Potem zajęliśmy się "profesjonalnym montażem" oświetlenia, bo swoje zapodziała gdzieś w trakcie remontu. Dałam jej starą, ułamaną lampkę, a efekt pracy był taki: :D
W końcu ruszyliśmy:
Z Chomęcic pojechaliśmy polną drogą w kierunku Rosnówka, Michał chciał dojechać do kładki z innej strony niż zwykle, więc proszę bardzo. Na kładce akurat udało nam się zobaczyć lądujące łabędzie:
Dalej pojechaliśmy przez las i wyjechaliśmy w Trzebawiu, Michał wspomniał o zawalonym wiadukcie kolejowym, który widać od szosy. My się wybierałyśmy tam od zeszłego roku, więc postanowiliśmy tam pojechać wzdłuż pola przez młody lasek:
Udało nam się
Na moście zrobiliśmy sobie chwilę przerwy, zastanawiając się gdzie jechać dalej. Chmurzyło się i obawialiśmy się zmoknięcia. Chcieliśmy pojechać do Szreniawy, żeby zobaczyć drugi stary, zawalony wiadukt w lesie. Podjechaliśmy kawałek główną do Rosnówka, kilka kropel deszczu spadło i zaraz przestało. :) Jechaliśmy wzdłuż jeziora Jarosławieckiego, kawałek Grajzerówką i przez las do Wir.
W Wirach skręciliśmy w stronę Szreniawy i jadąc wzdłuż torów dotarliśmy do kolejnego zawalonego wiaduktu. Tam dłuższa przerwa, bo według rozkładu miał niedługo jechać pociąg.
Czekaliśmy, czekaliśmy, aż zrobiło nam się chłodno, a pociąg nie jechał. Pojechaliśmy dalej i kilka minut później przejechał obok nas. :P
Dojechaliśmy do Szreniawy, odprowadziliśmy Lotkę i chwilę pogadaliśmy. Obok coś zrobiło "meee" i okazało się, że któryś z sąsiadów ma kozę, która przyjaźni się z królikiem :P
Zrobiliśmy zdjęcie, pożegnaliśmy się i już w dwójkę pojechaliśmy do Chomęcic.
Dziękuję Wam za wspólną przejażdżkę! :)
W końcu ruszyliśmy:
Z Chomęcic pojechaliśmy polną drogą w kierunku Rosnówka, Michał chciał dojechać do kładki z innej strony niż zwykle, więc proszę bardzo. Na kładce akurat udało nam się zobaczyć lądujące łabędzie:
Dalej pojechaliśmy przez las i wyjechaliśmy w Trzebawiu, Michał wspomniał o zawalonym wiadukcie kolejowym, który widać od szosy. My się wybierałyśmy tam od zeszłego roku, więc postanowiliśmy tam pojechać wzdłuż pola przez młody lasek:
Udało nam się
Na moście zrobiliśmy sobie chwilę przerwy, zastanawiając się gdzie jechać dalej. Chmurzyło się i obawialiśmy się zmoknięcia. Chcieliśmy pojechać do Szreniawy, żeby zobaczyć drugi stary, zawalony wiadukt w lesie. Podjechaliśmy kawałek główną do Rosnówka, kilka kropel deszczu spadło i zaraz przestało. :) Jechaliśmy wzdłuż jeziora Jarosławieckiego, kawałek Grajzerówką i przez las do Wir.
W Wirach skręciliśmy w stronę Szreniawy i jadąc wzdłuż torów dotarliśmy do kolejnego zawalonego wiaduktu. Tam dłuższa przerwa, bo według rozkładu miał niedługo jechać pociąg.
Czekaliśmy, czekaliśmy, aż zrobiło nam się chłodno, a pociąg nie jechał. Pojechaliśmy dalej i kilka minut później przejechał obok nas. :P
Dojechaliśmy do Szreniawy, odprowadziliśmy Lotkę i chwilę pogadaliśmy. Obok coś zrobiło "meee" i okazało się, że któryś z sąsiadów ma kozę, która przyjaźni się z królikiem :P
Zrobiliśmy zdjęcie, pożegnaliśmy się i już w dwójkę pojechaliśmy do Chomęcic.
Dziękuję Wam za wspólną przejażdżkę! :)
Wyjazd po Michała
Piątek, 24 kwietnia 2015
Kategoria 1. 1-30km, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 9.99 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:31 | km/h: | 19.33 |
Michał jechał do mnie rowerem, więc postanowiłam po niego wyjechać :)
Dojechałem do Komornik prawie do Lidla i Michał już był. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się przy stawku w Rosnowie, bo wcześniej widziałam tam łabędzia - nadal tam był:
Ja nie chciałam pozować do zdjęć tak jak on :P
Po chwili ruszyliśmy dalej, już prosto do mnie.
Dojechałem do Komornik prawie do Lidla i Michał już był. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się przy stawku w Rosnowie, bo wcześniej widziałam tam łabędzia - nadal tam był:
Ja nie chciałam pozować do zdjęć tak jak on :P
Po chwili ruszyliśmy dalej, już prosto do mnie.
Szybko pod wieczór
Wtorek, 21 kwietnia 2015
Kategoria 2. 30-50km, z Gumisiem, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 36.30 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:41 | km/h: | 21.56 |
Michał miał do mnie przyjechać dość późno, mimo to pomyślałam, że możemy gdzieś pojechać na szybko i niedaleko. Pomyślałam też o Gumisiu, który zgodził się pojechać z nami. Oczywiście z planowanych 15 kilometrów zrobiło się odrobinkę więcej. :P
Przed 19 przyjechał do mnie Michał, chwilę później dotarł Gumiś, ogarnęłam się i pojechaliśmy.
Trasa w dużej mierze w terenie, ale tempo też było niezłe. Paweł gnał do przodu cały czas... :P
Jechaliśmy przez Wypalanki do Konarzewa, polną drogą w kierunku Stęszewa, odbiliśmy do Trzcielina, a następnie w kierunku Lisówek.
Po drodze Gumiś starał się zrobić nam ładną fotkę i oto jest:
Dojechaliśmy do Żarnowca i tam zrobiliśmy krótką przerwę. Dalej przez Dopiewo, Dopiewiec, Palędzie i Gołuski dojechaliśmy do Głuchowa, odprowadziliśmy Gumisia i pojechaliśmy w stronę Chomęcic, zatrzymując się po drodze by zrobić zdjęcie:
Co prawda brak światła + telef zdjęcie, ale widoczek był przepiękny. :)
Dziękuję Wam za wspólny wyjazd! :)
Przed 19 przyjechał do mnie Michał, chwilę później dotarł Gumiś, ogarnęłam się i pojechaliśmy.
Trasa w dużej mierze w terenie, ale tempo też było niezłe. Paweł gnał do przodu cały czas... :P
Jechaliśmy przez Wypalanki do Konarzewa, polną drogą w kierunku Stęszewa, odbiliśmy do Trzcielina, a następnie w kierunku Lisówek.
Po drodze Gumiś starał się zrobić nam ładną fotkę i oto jest:
Dojechaliśmy do Żarnowca i tam zrobiliśmy krótką przerwę. Dalej przez Dopiewo, Dopiewiec, Palędzie i Gołuski dojechaliśmy do Głuchowa, odprowadziliśmy Gumisia i pojechaliśmy w stronę Chomęcic, zatrzymując się po drodze by zrobić zdjęcie:
Co prawda brak światła + telef zdjęcie, ale widoczek był przepiękny. :)
Dziękuję Wam za wspólny wyjazd! :)
Popołudniowo z Michałem
Czwartek, 16 kwietnia 2015
Kategoria ze zdjęciami, z Michałem, WPN, 2. 30-50km
km: | 32.58 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:45 | km/h: | 18.62 |
Umówiłam się z Michałem na popołudnie, początkowo miejscem spotkania był Luboń, ale nie wyrobiłam się i zdążyłam dojechać do Komornik. Jadąc już razem skierowaliśmy się w stronę Wir, a dalej do Puszczykowa. Tam krótka przerwa koło stacji i zdjęcie z cyklu "nie rób mi zdjęć!" :P
Pojechaliśmy dalej, było jeszcze w miarę ciepło, więc zjechaliśmy na chwilę do Warty. Tam kilka zdjęć, trochę jedzenia i wracaliśmy bo słońce schowało się za drzewa to zrobiło się zimno.
Przed odjazdem jeszcze wdrapaliśmy się na drzewo. :)
Z Puszczykowa pojechaliśmy przez las i pole do Wir, a następnie do Komornik odebrać moją mamę z pracy. Później już we troje wracaliśmy do Chomęcic.
Pojechaliśmy dalej, było jeszcze w miarę ciepło, więc zjechaliśmy na chwilę do Warty. Tam kilka zdjęć, trochę jedzenia i wracaliśmy bo słońce schowało się za drzewa to zrobiło się zimno.
Przed odjazdem jeszcze wdrapaliśmy się na drzewo. :)
Z Puszczykowa pojechaliśmy przez las i pole do Wir, a następnie do Komornik odebrać moją mamę z pracy. Później już we troje wracaliśmy do Chomęcic.
Lajtowa niedziela
Niedziela, 12 kwietnia 2015
Kategoria z Michałem, ze zdjęciami, 2. 30-50km, WPN
km: | 38.09 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:13 | km/h: | 17.18 |
Plan był bardziej ambitny niż realizacja, ale i tak wyszło bardzo, bardzo dobrze. ;)
Chcieliśmy pojechać z Michałem do taty na ryby nad jezioro Bytyńskie, jednak po porannej jeździe do kościoła stwierdziłam, że nie chcę jechać praktycznie całą drogę pod wiatr. Michał był zmęczony po ponad 200 kilometrach przejechanych poprzedniego dnia, więc mnie poparł od razu. Przyjechał do mnie po 12, ale piliśmy jeszcze kawkę i z domu wyjechaliśmy grubo po 13. Ruszyliśmy w pierwotnie zaplanowanym kierunku z decyzją, że gdzieś odbijemy w bok. W Konarzewie spontanicznie skręciliśmy koło sklepu, postanowiłam pokazać Michałowi alternatywną, polną drogę do Stęszewa. W Krąplewie zjechaliśmy z głównej drogi do jeziorka:
Kawałek dalej znaleźliśmy ławeczkę i zrobiliśmy sobie przerwę. Był czas na małe co nieco, picie, podziwianie pięknej natury, a Michał oczywiście bawił się aparatem i szukał trybu 'plaża', akurat najbardziej potrzebnego w tym momencie. :D
W końcu ruszyliśmy, dojechaliśmy do Stęszewa i wjechaliśmy na rowerowy pierścień. Przed Łodzią zatrzymaliśmy się, żeby zrobić kilka zdjęć. To robił Michał, bawiąc się efektami:
A te ja telefonem:
Dalej jechaliśmy pierścieniem przez Górkę, w okolicach j. Góreckiego skręciliśmy w czerwony szlak, który prowadzi m.in. koło jeziora Skrzynka. Ku mojemu zdziwieniu znów pokazałam Michałowi nową trasę. :) Minęliśmy jezioro Kociołek i wspięliśmy się bardzo powoli na Osową Górę. :) Podjechaliśmy do punktu widokowego, jednak nie wchodziliśmy do góry. Po kolejnej dość długiej przerwie pojechaliśmy dalej przez Puszczykowo do Lotki, bo byliśmy umówieni, że wpadniemy do niej na kawkę.
Grajzerówką dotarliśmy do Szreniawy i jechaliśmy przez las koło wieży:
U Lotki wypiliśmy kawkę, pogadaliśmy trochę i pojechaliśmy z powrotem do mnie na obiadek. :)
Wycieczka bardzo na luzie, co chwilę przerwa, a to na zdjęcie, a to siku, to znowu coś innego... Ale jak najbardziej udana. Dziękuję! :*
Sobotnia wycieczka z Lotką
Sobota, 11 kwietnia 2015
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 43.88 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:31 | km/h: | 17.43 |
Zapowiadał się przepiękny, ciepły i słoneczny dzień więc zgadałyśmy się z Lotką na rower. Przez różne obowiązki domowe i przeszkody wyjechałyśmy dopiero przed 14. Wcześniej Dorota przyjechała do mnie.
Pojechałyśmy w stronę Konarzewa, przez Trzcielin i Lisówki do Żarnowca, było naprawdę ciepło. :)
Przy źródełku zrobiłyśmy sobie przerwę, zresztą nie tylko my bo rowerzystów i spacerowiczów było sporo.
Od tego momentu jechałyśmy już Pierścieniem:
Jadąc przez Mirosławki, Wielką Wieś i Krąplewo dojechałyśmy do Stęszewa. Dalej pojechałyśmy przez Łódź do Górki, gdzie zrobiłyśmy drugi postój:
W końcu ruszyłyśmy dalej zmierzając już w stronę domu, niestety odczuwałam już dokuczliwy ból w kolanach... :/ Najgorzej na podjazdach.
Wjechałyśmy na czerwony szlak wzdłuż jeziora Góreckiego, nawet tam było sporo ludzi. Ale to nie dziwne w taką pogodę. :)
Od Jezior Grajzerówką do Szreniawy, odprowadziłam Lotkę i pod wiatr sama wróciłam do domu.
Dzięki za wyjazd! :)
Z Miłoszem nad Jarosławiec
Piątek, 10 kwietnia 2015
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Miłoszem, ze zdjęciami
km: | 21.42 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:33 | km/h: | 13.82 |
Dziś pojechałam na rower z Miłoszem. Pierwszy taki wyjazd w tym roku dla niego. Wyjechaliśmy około 14 w kierunku Wypalanek.
Po drugiej stronie jeziora zrobiliśmy krótki postój.
Pełno tam było policjantów i strażaków, ale raczej nic się nie stało, bo na luzie sobie siedzieli na ławeczkach. :P
Ruszyliśmy drogą wzdłuż jeziora, a potem odbiliśmy do góry i wyjechaliśmy na drogę do Rosnówka koło grzybka. Kawałek dalej Miłosz się zatrzymał, bo siodełko mu się przekręciło, a ja w błotnistej koleinie zauważyłam żabę, a nawet dwie. Na krótkim odcinku do Rosnówka było ich w sumie 6 :)
Jechaliśmy dalej przez Rosnówko w stronę Jeziora Jarosławieckiego, przy plaży zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę i kilka fotek:
W drodze powrotnej spotkaliśmy jeszcze 12 żab, tzn. tyle widzieliśmy a ile ich było, kto wie... :P
Powrót był już dla Miłosza trochę męczący, ale mimo to jechał dzielnie.
Dzięki Młody za przejażdżkę, oby takich więcej. :)
Nadwarciański
Piątek, 10 kwietnia 2015
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 36.81 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:55 | km/h: | 19.21 |
Umówiłam się z Michałem na rower. Spotkanie zaplanowane koło Żabki w Luboniu na 18:00. Michał już czekał, a ja spóźniłam się 3 minuty. W sklepie szybkie zakupy: picie i czekolada. Wjechaliśmy od razu na Nadwarciański Szlak Rowerowy:
Jechało się przyjemnie, było cieplutko, ale nie za bardzo. W międzyczasie rozmowa weszła na temat zapasowej dętki, której jak zwykle nie miałam ze sobą. Akurat gdy gadaliśmy o narzędziach zabieranych ze sobą na rower zaczepiło nas dwóch rowerzystów z pytaniem czy mamy narzędzia do naprawy łańcucha. Michał oczywiście miał, więc pomógł im go naprawić. :)
Ja w międzyczasie bawiłam się aparatem:
Jechaliśmy dalej, Michał pstrykał fotki cały czas i postanowiliśmy pojechać na lody, jeżeli jeszcze będzie otwarte.
Po 19 dotarliśmy do lodziarni, wciągnęliśmy po włoskim, a później jeszcze po gałce, ale jakieś takie słodkie były i Michał zjadł moje :)
Wyjechaliśmy z lodziarni przed 20 i było już zimno, trzeba było szybko jechać, żeby się rozgrzać: :D
Założyłam rękawiczki z długimi palcami i zrobiło mi się ciepło, podwinęłam rękawy, a wtedy to już było idealnie :)
Z Puszczykowa pojechaliśmy lasem do Grajzerówki, skręciliśmy w prawo i pojechaliśmy prosto aż do Szreniawy. Zjazd górki 41,7 km/h, jednak z dobrą lampką można się rozpędzić nawet po ciemku. :)
Ze Szreniawy już przez Rosnowo do Chomęcic. Michał nie wchodził do mnie, chwilę pogadaliśmy i pojechał do domu przygotować się i wyspać przed dwusetką, którą zaplanowali sobie na następny dzień :)
Dziękuję za kolejną wycieczkę! :*
Jechało się przyjemnie, było cieplutko, ale nie za bardzo. W międzyczasie rozmowa weszła na temat zapasowej dętki, której jak zwykle nie miałam ze sobą. Akurat gdy gadaliśmy o narzędziach zabieranych ze sobą na rower zaczepiło nas dwóch rowerzystów z pytaniem czy mamy narzędzia do naprawy łańcucha. Michał oczywiście miał, więc pomógł im go naprawić. :)
Ja w międzyczasie bawiłam się aparatem:
Jechaliśmy dalej, Michał pstrykał fotki cały czas i postanowiliśmy pojechać na lody, jeżeli jeszcze będzie otwarte.
Po 19 dotarliśmy do lodziarni, wciągnęliśmy po włoskim, a później jeszcze po gałce, ale jakieś takie słodkie były i Michał zjadł moje :)
Wyjechaliśmy z lodziarni przed 20 i było już zimno, trzeba było szybko jechać, żeby się rozgrzać: :D
Założyłam rękawiczki z długimi palcami i zrobiło mi się ciepło, podwinęłam rękawy, a wtedy to już było idealnie :)
Z Puszczykowa pojechaliśmy lasem do Grajzerówki, skręciliśmy w prawo i pojechaliśmy prosto aż do Szreniawy. Zjazd górki 41,7 km/h, jednak z dobrą lampką można się rozpędzić nawet po ciemku. :)
Ze Szreniawy już przez Rosnowo do Chomęcic. Michał nie wchodził do mnie, chwilę pogadaliśmy i pojechał do domu przygotować się i wyspać przed dwusetką, którą zaplanowali sobie na następny dzień :)
Dziękuję za kolejną wycieczkę! :*