thewheel

rowerOWOblog rowerowy

animalek z miasta Chomęcice k/Poznania
km:12285.43
km teren:439.70
czas:29d 01h 24m
pr. średnia:17.19 km/h
podjazdy:0 m

Moje rowery

Znajomi

Szukaj

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy animalek.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

ze zdjęciami

Dystans całkowity:8303.70 km (w terenie 300.00 km; 3.61%)
Czas w ruchu:492:33
Średnia prędkość:16.48 km/h
Maksymalna prędkość:56.00 km/h
Liczba aktywności:191
Średnio na aktywność:43.47 km i 2h 38m
Więcej statystyk

Objazd po okolicy

Środa, 6 kwietnia 2016
km:25.31km teren:0.00
czas:01:31km/h:16.69
Kategoria ze zdjęciami, z Lotką, WPN, 1. 1-30km

Napisałam do Lotki, czy popołudniu znajdzie chwilę na rower i odpowiedź była twierdząca. Po 17:00, gdy miałam zacząć się szykować, zobaczyłam, że nadciągają ciemne chmury i zaraz zaczęło padać. Po telefonicznej naradzie zdecydowałyśmy, że jeśli tylko przestanie, to ruszamy. Po kilkunastu minutach po deszczu zostały kałuże i zaświeciło słońce.
Wyjechałam chwilę po osiemnastej. Dotarłam do Lotki i razem pojechałyśmy do WPN-u na mały objazd po okolicy. Najpierw do jeziora Jarosławieckiego, dalej do Jezior i jeziora Góreckiego:

Moje miejsce 3

Zarządziłam postój w tradycyjnym miejscu, dzisiaj było pusto i przyjemnie cicho, nie tak jak podczas ostatniej wycieczki
Wjechałyśmy na PdP, którym dotarłyśmy do Górki, oglądając zachód słońca.

Zachód słońca w Górce

Z Górki przez Trzebaw pojechałyśmy do Rosnówka, przecięłyśmy DK5 i pod lasem dojechałyśmy do kładki. Tam pooglądałyśmy chwilę nurkujące łabędzie i ruszyłyśmy do mnie.

Łabędzie na jeziorze w Rosnówku

Na kładce w Rosnówku

Lotka wstąpiła do mnie na kawkę, trochę pogadałyśmy i już po ciemku pojechała do domu.
Dzięki za przejażdżkę! :)


Wycieczka do Kórnika

Niedziela, 3 kwietnia 2016
km:75.07km teren:0.00
czas:04:27km/h:16.87
Kategoria 3. 50-100km, WPN, z Lotką, z Michałem, ze zdjęciami

W głowie zrodził się plan na wykorzystanie prognozowanej dobrej pogody na niedzielę. Wymyśliłam z Michałem wycieczkę do Kórnika.
Rano pojechałam do kościoła, a po powrocie zajęłam się szykowaniem jedzenia na drogę. Postanowiłam usmażyć kotlety, żebyśmy mogli na trasie coś zjeść w porze obiadowej. W międzyczasie Lotka dała znać, że też jedzie z nami. Przyjechał po mnie Michał, więc posprzątałam w kuchni i poszłam się przebrać. Chwilę po 12:00 wyruszyliśmy w drogę:

Pierwszy kilometr

Lotka czekała na nas pod blokiem i dalej pojechaliśmy już w trójkę.

Jedziemy już razem z Lotką

Dojechaliśmy do j. Jarosławieckiego, wjechaliśmy na Grajzerówkę, by po chwili zjechać w las zgodnie z oznaczeniami czerwonego szlaku. Na chwilę zatrzymaliśmy się przy grobach powstańców z 1848 roku.

Groby powstańców z 1848 roku

Dojechaliśmy do Puszczykowa i przy lodziarni Lotka chciała wstąpić na lody, jednak zdecydowaliśmy, że szkoda czasu i jedziemy dalej, może w drodze powrotnej. 

Most w Rogalinku

Rogalinek (w tle kościół)

Przejechaliśmy przez Rogalinek i wyjechaliśmy na drogę w kierunku Rogalina, oglądając stare dęby.

Stare dęby

Nieopodal miejsca gdzie spaliśmy w zeszłym roku jadąc Pierścień, znaleźliśmy idealną miejscówkę na dłuższą przerwę. Rozsiedliśmy się i zjedliśmy kotlety ze smakiem. Nieskromnie przyznam, że wyszły mi bardzo dobre. Słońce grzało mocno, tak że Michał siedział bez koszulki.

Długa przerwa


Rogalin

Posiedzieliśmy tam 40 minut i zaczęliśmy się zbierać do odjazdu.

Koniec przerwy

Przejechaliśmy w pobliżu pałacu w Rogalinie, cały czas kierując się czerwonym szlakiem. Dwa razy musieliśmy obejść dookoła płotu, bo bramki były zamknięte. Szlak prowadził polnymi i leśnymi drogami dookoła, przez Daszewice i inne miejscowości. Jechaliśmy długą prostą drogą przez pola i las, aż dotarliśmy do Daszewic i zgubiliśmy szlak, który później sam się odnalazł. Bez problemów, ale późno dojechaliśmy do Kórnika.

Dojechaliśmy do Kórnika

Wstąpiliśmy do Biedronki, żeby dokupić picie i pojechaliśmy koło zamku, zrobić sobie fotkę. Po chwili ruszyliśmy, żeby przy drodze wzdłuż jeziora znaleźć ławkę, na której moglibyśmy usiąść i się posilić.

Zamek w Kórniku

Po przerwie ruszyliśmy dalej, trasą znaną nam również z zeszłorocznego pierścienia. Jechało się dobrze i szybko, w przeciwieństwie do drogi w tamtą stronę, nie było pod wiatr. 

Prawie w Niwce

Kolejne miejscowości mijaliśmy szybko i w Puszczykowie Lotka znów wspomniała o lodach. Ale kolejka była jeszcze większa, niż przedtem i rzut oka na nią od razu zniechęcił do postoju. :P Pojechaliśmy dalej, czekał nas podjazd i przez WPN dotarliśmy do Grajzerówki, przecięliśmy ją i dojechaliśmy do Jeziora Jarosławieckiego. 


Ostatnia przerwa nad jeziorem Jarosławieckim

Zrobiliśmy sobie ostatnią, krótką przerwę, usiedliśmy i pogadaliśmy chwilę. Dalej pojechaliśmy już prosto do Szreniawy gdzie rozstaliśmy się z Lotką.

Szreniawa

W miejscu gdzie się rozstawaliśmy, spojrzałam na licznik, który wskazywał przejechane 600 km w tym roku. :)

W Szreniawie wybiło 600 km w tym roku :)

Dziękuję Wam za wspólną, udaną wycieczkę! Oby takich było więcej. :)


Krótka sobotnia przejażdżka :)

Sobota, 2 kwietnia 2016
km:18.69km teren:0.00
czas:01:10km/h:16.02
Kategoria 1. 1-30km, z Michałem, ze zdjęciami

W sobotę musiałam jechać do Konarzewa i zamiast samochodu, jako środek transportu wybrałam rower. Po chwili namysłu, ubrałam się cienko, bardziej wiosennie. Na miejscu okazało się, że nie tylko ja przyjechałam rowerem. To chyba już prawdziwa wiosna. :)

Tyle rowerów - to chyba wiosna! :)

Po powrocie do domu, pojechałam jeszcze z Michałem na krótką przejażdżkę. Pojechaliśmy w stronę Rosnowa i Walerianowa, zaczął wiać wiatr. W Walerianowie skręciliśmy w polną drogę, postanowiłam pokazać Michałowi nową ścieżkę, żeby nie jechać znów tymi samymi trasami. 

Na lewo Szreniawa, na prawo Rosnówko

Ścieżka była urozmaiceniem, trochę błotka na polu, a później droga przez fajny, pachnący las. Dotarliśmy do jeziora Luk, przynajmniej tak nazywa się według moich rodziców - od zawsze tak mówili. Jednak według map jest to jezioro Ług. Bardzo malutkie jeziorko w dolince. Nie wiało tam i świeciło słońce, więc było bardzo cieplutko.

Jezioro Luk (albo Ług)

Wyjechaliśmy na asfalt w Rosnówku i dalej polną drogą pojechaliśmy do Chomęcic. 

Dzięki za fajną, krótką przejażdżkę :*

Świąteczna przejażdżka

Poniedziałek, 28 marca 2016
km:44.41km teren:0.00
czas:02:52km/h:15.49
Kategoria 2. 30-50km, geocaching, WPN, z Michałem, ze zdjęciami

Już przed świętami planowaliśmy z Michałem wyjście na rower w Poniedziałek Wielkanocny. Pogoda zapowiadała się dobra i taka też okazała się być w dniu wyjazdu. Rano do kościoła, później śniadanko, trochę babeczki i szykowanie się na rower. Ubieranie się w ciuchy rowerowe zajęło mi jak zwykle więcej czasu niż powinno. Postawiłam na zrezygnowanie z softshellu i ubrałam koszulkę oraz bluzę termoaktywną. Wyjechałam 15 minut później, niż zamierzałam. :P Jednak Michał też miał kilka minut poślizgu i nie było go w umówionym miejscu. Ruszyłam powoli w jego kierunku, nad autostradą zatrzymałam się na chwilę by zrobić zdjęcie. 

Autostrada A2 - Luboń

Pojechałam dalej i na Dębinie spotkałam Michała. Pojechaliśmy do Lubonia i wjechaliśmy na Nadwarciański Szlak Rowerowy. 

Wjeżdżamy na szlak - NSR

Zaraz nastąpiła chwila przerwy na poszukanie skrytki przy starym moście. 

Most w Luboniu

Szlakiem jechało się bardzo fajnie, słońce świeciło i grzało, tylko chwilami zawiewał wiaterek. Pąki już prawie pękają na drzewach i to tylko kwestia czasu, aż się zazieleni. Trzeba będzie przyjechać tu znów za jakiś czas. 

Nadwarciański Szlak Rowerowy

Znaleźliśmy zaciszne miejsce nad rzeką na postój. 

Przerwa nad rzeką

Nasze rowerki

Lubimy taką pogodę, kiedy można się zatrzymać na dłużej i nie robi się zimno od razu. Wyjęliśmy jedzenie, picie, usiedliśmy i zachwycaliśmy się ciepłem i widokami. 

Piknik na słonku

Michał 3

Po pół godziny odpoczynku wyjechaliśmy znów na szlak. Kręcąc powoli dotarliśmy do Puszczykowa, gdzie ludzi na szlaku było mnóstwo. Wolny, świąteczny i pogodny dzień robi swoje, każdy chce wyjść z domu i poczuć wiosnę. :)

Na Nadwarciańskim Szlaku Rowerowym

Poszukaliśmy jeszcze skrytki przy muzeum Arkadego Fiedlera.
Słynna lodziarnia też już była otwarta i kolejka jak zwykle była spora. :)

Kolejka do lodziarni ogromna

Przejechaliśmy obok i skręciliśmy w kierunku Mosiny. Dotarliśmy do drogi na Osową Górę i czekał nas podjazd. Od razu zrobiło się gorąco! :) Ale pedałując szybko i lekko pokonaliśmy górkę bez cierpień :P

Podjazd na Osową Górę

Zdjęcie wieży widokowej zrobiliśmy tylko z daleka. Tu też kręciło się sporo osób. 

Wieża widokowa na Osowej Górze

Pojechaliśmy w głąb WPN-u i tłumy ludzi na ścieżkach były dla nas zbyt przytłaczające, żeby w pełni cieszyć się z obecności w tym miejscu. Mój WPN - zawsze cichy i spokojny, często można usłyszeć stukanie dzięcioła i śpiew ptaków. Jednak nie tym razem, dało się słyszeć tylko gwar rozmów, piski dzieci i szczekanie małych kejtrów, których ciężko było nie porozjeżdżać. 
W naszym (a na pewno moim) ulubionym miejscu zrobiliśmy króciutki postój, pstryknęłam tradycyjną fotkę. 

Moje miejsce

Ruszyliśmy dalej przedzierając się przez gąszcz spacerowiczów, których kiedyś już nazwaliśmy "łajzami". :D Pojechaliśmy w stronę Jarosławca i Rosnówka, kierując się do domu.

W drodze do domu

Na kładce w Rosnówku kilka zdjęć i pojechaliśmy do Chomęcic. Dzwonili już do mnie, że czekają na nas z jedzeniem. 

Michał na kładce w Rosnówku

Dziękuję za fajną przejażdżkę i aktywnie spędzony świąteczny dzień. :*

Śnieżycowy Jar

Sobota, 19 marca 2016
km:68.35km teren:0.00
czas:04:31km/h:15.13
Kategoria 3. 50-100km, z Lotką, z Michałem, ze zdjęciami

Ta wycieczka w planach była już dość długo, choć nie było pewności czy w ogóle dojdzie do skutku. Śnieżyca wiosenna kwitnie w Śnieżycowym Jarze bardzo krótko, a wyjazd uzależniony był głównie od pogody. Ta szczęśliwie była dobra.
Mieliśmy jechać w trójkę - ja, Michał i Lotka. Od Michała jest zdecydowanie bliżej, niż od nas, więc ja przyjechałam do niego w piątek, a Lotka rano zapakowała rower w samochód i również dotarła na osiedle Warszawskie. Byliśmy już gotowi, gdy wyjeżdżała z domu, więc przejechaliśmy się nad Maltę i gdy dotarła do nas, mieliśmy na licznikach po pięć kilometrów. Chwila na wypakowanie roweru, złożenie, dopompowanie i mogliśmy ruszać.

Jeszcze w Poznaniu

Początkowo jechaliśmy przez miasto, najpierw ścieżką rowerową, później trochę ulicą i w końcu wyjechaliśmy na mniej ruchliwe drogi. Dalej jechaliśmy cały czas Nadwarciańskim Szlakiem Rowerowym. Zdarzały się momenty, że szlak był zakorkowany i nie było jak wyprzedzić całej grupy.

Korki nawet na szlaku

Jechało się dobrze, wiatr głównie nam sprzyjał i nie zrobiliśmy żadnej przerwy, aż do Starczanowa. Dotarliśmy do Śnieżycowego Jaru i zanim ujrzeliśmy choć jedną śnieżycę to spotkaliśmy już całe tłumy ludzi.

Rezerwat

Miejsce stało się popularne i chyba trochę szkoda, bo przybywa tam coraz więcej ludzi, którzy nie potrafią uszanować tego pięknego widoku. Najwyraźniej trzymanie się wyznaczonej ścieżki jest zbyt trudne dla niektórych, a zrobienie własnego "artystycznego" zdjęcia jest ważniejsze, niż pojedyncze podeptane kwiatki...

Rezerwat

Na mnie śnieżyce nie zrobiły aż takiego wrażenia jak w zeszłym roku, ale to pewnie dlatego, że widziałam je kolejny raz, poza tym było pochmurno i pozostało też dość dużo suchych liści, które je przykrywały. Niemniej jest to widok godny zobaczenia i fantastyczny powód do rowerowej wycieczki. :)

Rezerwat

Śnieżyca wiosenna

Śnieżyca wiosenna

Rezerwat

Gdy już się napatrzyliśmy i zrobiliśmy kilka fotek, pojechaliśmy nad Wartę, by usiąść, coś zjeść, łyknąć herbatki i odpocząć przed drogą powrotną.

Warta

Regeneracyjna przerwa nad rzeką

Zregenerowani ruszyliśmy dalej. Trochę pokrążyliśmy po lesie i wróciliśmy na drogę, którą przyjechaliśmy. Jechało się trochę gorzej - wiatr teraz często wiał w twarz. Wyszło słońce i zrobiło się ciepło. Wszyscy byliśmy troszkę zmęczeni, ale najbardziej Lotka, dlatego ostatnie kilometry przez las jechaliśmy spokojnym tempem. W mieście, na asfalcie i ścieżkach rowerowych jakby odzyskała siły. :P Postanowiliśmy przejechać się odcinkiem Wartostrady. Piękna ścieżka, równy asfalt. Niestety piękna była też nasza wywrotka. Lotka przejechała po tej idealnej nawierzchni, ja wylądowałam pomiędzy dwoma rowerami. Niestety nie obyło się bez strat w odzieży i sprzęcie oraz obdartego kolana Lotki. :(
Dalej już pojechaliśmy do Michała, gdzie opatrzyłyśmy ranę i wypiliśmy kawkę.

Dzięki Wam za fajną wycieczkę :)
Szkoda tylko tej gleby już prawie na mecie. 

Jarosławiec

Środa, 16 marca 2016
km:25.42km teren:0.00
czas:01:30km/h:16.95
Kategoria 1. 1-30km, geocaching, WPN, z Michałem, ze zdjęciami

Postanowiliśmy pojechać z Michałem nad Jarosławiec i do Rosnówka, żeby znaleźć skrytki, których nie podjęliśmy w niedzielę, kiedy to z powodu złego samopoczucia Michała musieliśmy skrócić wyjazd. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze i ostatecznie udało nam się wykonać plan. Mieliśmy spotkać się przy Leroy Merlin, aby tam zrobić szybkie zakupy. Spotkaliśmy się przy Decathlonie, Michał zostawił rower i poszedł szybko oddać koszulę.

Rower Michała :)

Podjechaliśmy jeszcze do Leroy'a na szybkie zakupy. Michał przyjął moją propozycje, żeby rowery wprowadzić do środka:

Nasze rowerki :)

Dalej pojechaliśmy przez Komorniki i Grajzerówkę do WPNu. W końcu! :) Słonko pięknie świeciło, chociaż i tak było chłodno. 
Wspaniale jechało się wzdłuż jeziora Jarosławieckiego, dalej do Rosnówka i polną drogą do Chomęcic.

Dziękuję za przejażdżkę :*

Niespodziewana krótka przejażdżka

Piątek, 12 lutego 2016
km:8.14km teren:0.00
czas:00:30km/h:16.28
Kategoria 1. 1-30km, transport, ze zdjęciami

Wyszłam na rower, żeby podjechać w kilka miejsc w mojej miejscowości. Najpierw do sklepu, później po pyry, a na koniec do biblioteki. Dojechałam tam o 10:41, nie pamiętając, że w piątek biblioteka jest czynna od 11:00 :)
Wracać do domu na chwilę nie było sensu, stać tam i marznąć też nie. Postanowiłam więc przejechać się kawałek i wrócić po 20-stu minutach. Pojechałam na polną drogę z zamiarem wyjechania w Konarzewie, zapomniałam jednak o budowie nowej drogi:

Zakaz - nie dotyczy pojazdów budowy

Nie zrażona powyższym znakiem pojechałam dalej, gdyby nie było przejazdu, cofnęłabym się. Wjechałam w lekko błotnistą drogę, błotko "mlaskało" pod oponami. :P

Błotnista droga
Błotko cz. 2

Kawałek dalej błotko było głębsze i rower mi stanął w miejscu. Podparłam się prawą nogą i stopy nie było widać. :D Dałam radę odepchnąć się i pojechać dalej. Wyjechałam na dawną drogę i jadąc pod wiatr dotarłam do Konarzewa. Asfaltową drogą szybciutko dojechałam do Chomęcic i po 24 minutach znów zameldowałam się pod biblioteką. Mój but wyglądał tak:

Nowa aranżacja buta :P

Rower też będzie trzeba wyczyścić:

Rower nadaje się do czyszczenia

I tak, bardzo niespodziewanie wyszła mi bardzo krótka, ale ciekawa wycieczka. :)

Żarnowiec

Niedziela, 7 lutego 2016
km:23.84km teren:0.00
czas:01:20km/h:17.88
Kategoria 1. 1-30km, z Michałem, ze zdjęciami

Trzeba było wykorzystać piękną, niedzielną pogodę i znaleźć choć trochę czasu na rower. O 13:15 byliśmy gotowi do wyjazdu:

Szykujemy się do drogi

Pogoda była wspaniała, niebo bezchmurne i było niemalże wiosennie. Tylko wiatr trochę dawał się we znaki. Jednak na początku jechaliśmy bardziej z wiatrem, więc nie był go czuć. Jadąc spokojnym i równym tempem, przez Konarzewo, Trzcielin i Lisówki dojechaliśmy do źródełka w Żarnowcu:

Przerwa nad źródełkiem w Żarnowcu

Usiedliśmy na chwilę ciesząc się ciepłem i słońcem w zacisznym miejscu. Trochę pogadaliśmy, pożywiliśmy się batonikami i zrobiło się chłodnawo, bo wiatr przybrał na sile i gdzieś zabrał to przyjemne ciepełko.

Wcinam batonika

Ruszyliśmy dalej i chciałam jeszcze podjechać do wiaty. Widziałam ją kilka razy przejeżdżając obok:

Wiata biesiadna w Żarnowcu

Gdy do niej dojechaliśmy Michał stwierdził, że ma mało powietrza w przednim kole, a po chwili, że schodzi bardzo szybko, więc pora na łatanie dętki. No cóż... Chociaż miejsce mieliśmy dobre. :)

Przerwa techniczna

Przerwa trochę się przeciągnęła, bo najpierw męczyliśmy się z wyjęciem z opony malutkiego kawałka szkła, a później pompka odmówiła posłuszeństwa. Ja zawsze używałam jej do pompowania moich dętek z wentylem samochodowym, a przy cienkich nie działała, powietrze uciekało bokiem. Michał ją rozkręcił, skręcił i zadziałała. Pojechaliśmy dalej przez Podłoziny w stronę Dopiewa. Michał wyrwał się do przodu, żeby wyjąć aparat i pstryknąć mi fotkę jak będę się zbliżać:

Droga do Dopiewa

Pociąg nadjeżdża

Jeszcze zdjęcie zbliżającego się pociągu i pojechaliśmy przez Dopiewo, Dopiewiec i Konarzewo do Chomęcic, do domu na obiad. Ostatnie kilometry trochę pod wiatr. Dziękuję za wycieczkę! Oby takich więcej, oby się udało zrealizować plany na ten rok, o których rozmawialiśmy. :)

Jezioro Góreckie

Sobota, 6 lutego 2016
km:33.83km teren:0.00
czas:01:59km/h:17.06
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Michałem, ze zdjęciami

Dziś wybrałam się na rower z Michałem. Po 12:00 zaczęłam się szykować i gdy już założyłam na siebie ciuchy rowerowe, wyruszyłam w stronę Decathlonu. Tam miałam się spotkać z Michałem, bo chciał obejrzeć pelerynki i portki przeciwdeszczowe na rower. Dojechałam kilka minut wcześniej niż on, ale nie jechałam w jego stronę, tylko poczekałam. Nie chciałam pchać się na parking, rondo i wiadukt.

Mój piękny rower

W końcu przyjechał:

Michał już przyjechał

Poszedł do środka zostawiając rower pod moją opieką. Dłużyło mi się i zaczęło robić się chłodno. W końcu po rozeznaniu wyszedł, więc mogliśmy pojechać przez Komorniki na Grajzerówkę. Cieszyłam się bardzo, że w końcu pojadę gdzieś dalej do WPN-u. Na razie za mną tylko krótkie wyjazdy, ale lepsze takie niż żadne. :) Za Szreniawą zatrzymaliśmy się na chwilę, żeby zjeść po batoniku, bo w brzuchach nam już lekko burczało.

Jesteśmy na Grajzerówce

Pojechaliśmy dalej i w Jeziorach skręciliśmy do jeziora Góreckiego. Parking był pełen samochodów, co zwiastowało dużą ilość spacerowiczów na ścieżce wzdłuż jeziora. I rzeczywiście, zaraz po skręcie pojawiły się pierwsze "łajzy" - tak mi przypasowało to określenie. Zanim zjechaliśmy do jeziora musieliśmy jechać slalomem, omijając kilkanaście osób. Na ścieżce wzdłuż jeziora było wspaniale. No, może poza psem, który przyprawił mnie niemalże o zawał, gdy wyskoczył zza swej właścicielki i zaczął szczekać. :P
W moim ulubionym miejscu też dużo ludzi, zajęta była nawet ławeczka, z której robię tradycyjne zdjęcie zawsze kiedy tam jestem:

Moje miejsce, jakie zaludnione

Zrobiłam zdjęcie kilka metrów dalej, nie było sensu tam stać, więc zrobiłam nam fotkę i ruszyliśmy dalej.

A oto my

Wjechaliśmy na fragment pierścienia, którym jechaliśmy do Górki, gdzie odbiliśmy w kierunku Trzebawia.

Jedziemy już fragmentem pierścienia

Później jechaliśmy już przez las i Wypalanki. Przed Chomęcicami zatrzymaliśmy się na chwilę, żeby zrobić zdjęcie klucza lecących gęsi:

Klucz dzikich gęsi

Dalej to już prosto do domu na ciepły obiadek. Dziękuję za kolejną wycieczkę! :)

Ósemka z Lotką

Piątek, 5 lutego 2016
km:17.01km teren:0.00
czas:01:03km/h:16.20
Kategoria 1. 1-30km, z Lotką, ze zdjęciami

Kolejna krótka wycieczka z Lotką po okolicznych wioskach. Po 17:00 gdy już było prawie ciemno byłam gotowa do drogi:

Gotowa do drogi!

Spokojnym tempem dojechałam do Szreniawy. Musiałam chwilę na Lotkę poczekać, a gdy miała już wyciągnąć rower, stwierdziła, że musi trochę dopompować:

A Lotka niegotowa :P

Gdy już się ze wszystkim uporała, przez chwilę zastanawiałyśmy się gdzie pojechać i ruszyłyśmy. Zrobiłyśmy sobie małą ósemkę po okolicy. Komorniki - Rosnowo - Walerianowo - Rosnówko - Chomęcice. Lotka wjechała do mnie na herbatkę, trochę pogadałyśmy i samotnie pojechała do domu.
Kolejna krótka wycieczka, ale ponownie dziękuję! :)