thewheel

rowerOWOblog rowerowy

animalek z miasta Chomęcice k/Poznania
km:12285.43
km teren:439.70
czas:29d 01h 24m
pr. średnia:17.19 km/h
podjazdy:0 m

Moje rowery

Znajomi

Szukaj

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy animalek.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

WPN

Dystans całkowity:3260.89 km (w terenie 402.00 km; 12.33%)
Czas w ruchu:189:18
Średnia prędkość:16.98 km/h
Maksymalna prędkość:53.90 km/h
Liczba aktywności:101
Średnio na aktywność:32.29 km i 1h 54m
Więcej statystyk

Z Lotką i Michałem

Sobota, 2 maja 2015
km:22.34km teren:0.00
czas:01:14km/h:18.11
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką, z Michałem, ze zdjęciami
Na weekend byliśmy umówieni na grę w Monopol i nie tylko. Początkowo mieliśmy grać u Michała, później u Lotki, wypadło na koniec, że jednak u mnie. :)
Przed graniem wybraliśmy się na krótki rower. Michał przyjechał do mnie, później przyjechała po nas Lotka i ruszyliśmy w kierunku Wypalanek. Michał chciał pojechać do powojennych grobów w lesie:

Mogiły w lesie

Obok grobów prowadzi zielony szlak, który przy DK5 jest przerwany, po obu stronach drogi jest płot i brama, ale zamknięta. Jeśli jednak bardzo się chce to przejechać można tuż obok przejściem dla zwierząt:

Przejście dla zwierząt

Już kiedyś tam byłyśmy z Lotką, ale od drugiej strony. Szlakiem dotarliśmy do Stęszewa, dwa razy po drodze zastanawiając się gdzie jechać, bo oznaczenia były niekompletne.

Zabawy z aparatem

Zrobiliśmy koło Żabki przerwę na lody i podjęliśmy decyzję, że wracamy główną drogą bo tak będzie najszybciej:

W drodze do Szreniawy DK5

W Szreniawie Lotka skręciła do domu, a my pojechaliśmy do Chomęcic.

Z mamą

Niedziela, 26 kwietnia 2015
km:24.85km teren:0.00
czas:01:35km/h:15.69
Kategoria 1. 1-30km, WPN, ze zdjęciami
Po wcześniejszej samotnej przejażdżce przyszedł czas na wycieczkę z mamą. Zjadłam obiad i ruszyłyśmy w stronę Konarzewa, żeby na cmentarzu podlać kwiatki. Spotkałyśmy wuja i ciocię z dwuletnim kuzynem, który dzielnie pomagał nam nosić wodę. :) W końcu ruszyłyśmy w drogę powrotną. Skręciłyśmy koło parku i pojechałyśmy przez Glinki na Wypalanki. Mama chciała pojechać na plażę zobaczyć jak teraz to wszystko wygląda. Po drodze spotkałyśmy parę łabędzi, oto fotka:

Jezioro Chomęcickie

A to mamusia i jej kobza:

Mama i kobza

Mama miała chęć jechać dalej więc pojechałyśmy do Rosnówka przez las i dalej do jeziora Jarosławieckiego:

Jezioro Jarosławieckie

Na plaży dłuższa przerwa, wiatr się uspokoił i zrobiło się przyjemnie ciepło. Powrót przez Rosnówko i polną drogą do Chomęcic.
Na prawdę fajnie było pojechać z mamą! :)

Zawalone wiadukty

Sobota, 25 kwietnia 2015
km:27.06km teren:0.00
czas:01:29km/h:18.24
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką, z Michałem, ze zdjęciami
Po wcześniejszej wycieczce z Michałem nadszedł czas na dalszą jazdę, dołączyła do nas Lotka. Przyjechała jak skończyliśmy jeść, nic nie chciała, więc wypiliśmy tylko kawkę. Potem zajęliśmy się "profesjonalnym montażem" oświetlenia, bo swoje zapodziała gdzieś w trakcie remontu. Dałam jej starą, ułamaną lampkę, a efekt pracy był taki: :D



W końcu ruszyliśmy:

Ruszyliśmy wreszcie

Z Chomęcic pojechaliśmy polną drogą w kierunku Rosnówka, Michał chciał dojechać do kładki z innej strony niż zwykle, więc proszę bardzo. Na kładce akurat udało nam się zobaczyć lądujące łabędzie:

Łabędzie w Rosnówku

Dalej pojechaliśmy przez las i wyjechaliśmy w Trzebawiu, Michał wspomniał o zawalonym wiadukcie kolejowym, który widać od szosy. My się wybierałyśmy tam od zeszłego roku, więc postanowiliśmy tam pojechać wzdłuż pola przez młody lasek:

Jazda między drzewami

Udało nam się

Chwila przerwy

Zawalony most

Na moście zrobiliśmy sobie chwilę przerwy, zastanawiając się gdzie jechać dalej. Chmurzyło się i obawialiśmy się zmoknięcia. Chcieliśmy pojechać do Szreniawy, żeby zobaczyć drugi stary, zawalony wiadukt w lesie. Podjechaliśmy kawałek główną do Rosnówka, kilka kropel deszczu spadło i zaraz przestało. :) Jechaliśmy wzdłuż jeziora Jarosławieckiego, kawałek Grajzerówką i przez las do Wir.

Jedziemy przez las

W Wirach skręciliśmy w stronę Szreniawy i jadąc wzdłuż torów dotarliśmy do kolejnego zawalonego wiaduktu. Tam dłuższa przerwa, bo według rozkładu miał niedługo jechać pociąg.

Czekając na pociąg

Czekaliśmy, czekaliśmy, aż zrobiło nam się chłodno, a pociąg nie jechał. Pojechaliśmy dalej i kilka minut później przejechał obok nas. :P 
Dojechaliśmy do Szreniawy, odprowadziliśmy Lotkę i chwilę pogadaliśmy. Obok coś zrobiło "meee" i okazało się, że któryś z sąsiadów ma kozę, która przyjaźni się z królikiem :P

Koza i jej przyjaciel królik

Zrobiliśmy zdjęcie, pożegnaliśmy się i już w dwójkę pojechaliśmy do Chomęcic.
Dziękuję Wam za wspólną przejażdżkę! :)

Popołudniowo z Michałem

Czwartek, 16 kwietnia 2015
km:32.58km teren:0.00
czas:01:45km/h:18.62
Kategoria ze zdjęciami, z Michałem, WPN, 2. 30-50km
Umówiłam się z Michałem na popołudnie, początkowo miejscem spotkania był Luboń, ale nie wyrobiłam się i zdążyłam dojechać do Komornik. Jadąc już razem skierowaliśmy się w stronę Wir, a dalej do Puszczykowa. Tam krótka przerwa koło stacji i zdjęcie z cyklu "nie rób mi zdjęć!" :P

Na dworcu w Puszczykowie

Dworzec w Puszczykowie

Pojechaliśmy dalej, było jeszcze w miarę ciepło, więc zjechaliśmy na chwilę do Warty. Tam kilka zdjęć, trochę jedzenia i wracaliśmy bo słońce schowało się za drzewa to zrobiło się zimno.

Warta - NSR

A oto my - piękni i młodzi

Anna wlazła na drzewo

Przed odjazdem jeszcze wdrapaliśmy się na drzewo. :)
Z Puszczykowa pojechaliśmy przez las i pole do Wir, a następnie do Komornik odebrać moją mamę z pracy. Później już we troje wracaliśmy do Chomęcic.

Lajtowa niedziela

Niedziela, 12 kwietnia 2015
km:38.09km teren:0.00
czas:02:13km/h:17.18
Kategoria z Michałem, ze zdjęciami, 2. 30-50km, WPN

Plan był bardziej ambitny niż realizacja, ale i tak wyszło bardzo, bardzo dobrze. ;)
Chcieliśmy pojechać z Michałem do taty na ryby nad jezioro Bytyńskie, jednak po porannej jeździe do kościoła stwierdziłam, że nie chcę jechać praktycznie całą drogę pod wiatr. Michał był zmęczony po ponad 200 kilometrach przejechanych poprzedniego dnia, więc mnie poparł od razu. Przyjechał do mnie po 12, ale piliśmy jeszcze kawkę i z domu wyjechaliśmy grubo po 13. Ruszyliśmy w pierwotnie zaplanowanym kierunku z decyzją, że gdzieś odbijemy w bok. W Konarzewie spontanicznie skręciliśmy koło sklepu, postanowiłam pokazać Michałowi alternatywną, polną drogę do Stęszewa. W Krąplewie zjechaliśmy z głównej drogi do jeziorka:

Pierwsza przerwa

Kawałek dalej znaleźliśmy ławeczkę i zrobiliśmy sobie przerwę. Był czas na małe co nieco, picie, podziwianie pięknej natury, a Michał oczywiście bawił się aparatem i szukał trybu 'plaża', akurat najbardziej potrzebnego w tym momencie. :D

Dłuższy postój

W końcu ruszyliśmy, dojechaliśmy do Stęszewa i wjechaliśmy na rowerowy pierścień. Przed Łodzią zatrzymaliśmy się, żeby zrobić kilka zdjęć. To robił Michał, bawiąc się efektami:

Taka tam ja :P

A te ja telefonem:

Wielkopolski Park Narodowy

Pierścień przed Łodzią

Dalej jechaliśmy pierścieniem przez Górkę, w okolicach j. Góreckiego skręciliśmy w czerwony szlak, który prowadzi m.in. koło jeziora Skrzynka. Ku mojemu zdziwieniu znów pokazałam Michałowi nową trasę. :) Minęliśmy jezioro Kociołek i wspięliśmy się bardzo powoli na Osową Górę. :) Podjechaliśmy do punktu widokowego, jednak nie wchodziliśmy do góry. Po kolejnej dość długiej przerwie pojechaliśmy dalej przez Puszczykowo do Lotki, bo byliśmy umówieni, że wpadniemy do niej na kawkę. 
Grajzerówką dotarliśmy do Szreniawy i jechaliśmy przez las koło wieży:

Wieża w Szreniawie

U Lotki wypiliśmy kawkę, pogadaliśmy trochę i pojechaliśmy z powrotem do mnie na obiadek. :)

Wycieczka bardzo na luzie, co chwilę przerwa, a to na zdjęcie, a to siku, to znowu coś innego... Ale jak najbardziej udana. Dziękuję! :*

Sobotnia wycieczka z Lotką

Sobota, 11 kwietnia 2015
km:43.88km teren:0.00
czas:02:31km/h:17.43
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami

Zapowiadał się przepiękny, ciepły i słoneczny dzień więc zgadałyśmy się z Lotką na rower. Przez różne obowiązki domowe i przeszkody wyjechałyśmy dopiero przed 14. Wcześniej Dorota przyjechała do mnie. 
Pojechałyśmy w stronę Konarzewa, przez Trzcielin i Lisówki do Żarnowca, było naprawdę ciepło. :)
Przy źródełku zrobiłyśmy sobie przerwę, zresztą nie tylko my bo rowerzystów i spacerowiczów było sporo. 

Źródełko

Od tego momentu jechałyśmy już Pierścieniem:

Pierścień dookoła Poznania

Pierścień

Jadąc przez Mirosławki, Wielką Wieś i Krąplewo dojechałyśmy do Stęszewa. Dalej pojechałyśmy przez Łódź do Górki, gdzie zrobiłyśmy drugi postój:

Przerwa w Górce

W końcu ruszyłyśmy dalej zmierzając już w stronę domu, niestety odczuwałam już dokuczliwy ból w kolanach... :/ Najgorzej na podjazdach.
Wjechałyśmy na czerwony szlak wzdłuż jeziora Góreckiego, nawet tam było sporo ludzi. Ale to nie dziwne w taką pogodę. :)
Od Jezior Grajzerówką do Szreniawy, odprowadziłam Lotkę i pod wiatr sama wróciłam do domu.

Dzięki za wyjazd! :)

Z Miłoszem nad Jarosławiec

Piątek, 10 kwietnia 2015
km:21.42km teren:0.00
czas:01:33km/h:13.82
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Miłoszem, ze zdjęciami

Dziś pojechałam na rower z Miłoszem. Pierwszy taki wyjazd w tym roku dla niego. Wyjechaliśmy około 14 w kierunku Wypalanek. 

Dojeżdżamy do Wypalanek

Po drugiej stronie jeziora zrobiliśmy krótki postój. 
Pełno tam było policjantów i strażaków, ale raczej nic się nie stało, bo na luzie sobie siedzieli na ławeczkach. :P

Przerwa nad jeziorem Chomęcickim

Ruszyliśmy drogą wzdłuż jeziora, a potem odbiliśmy do góry i wyjechaliśmy na drogę do Rosnówka koło grzybka. Kawałek dalej Miłosz się zatrzymał, bo siodełko mu się przekręciło, a ja w błotnistej koleinie zauważyłam żabę, a nawet dwie. Na krótkim odcinku do Rosnówka było ich w sumie 6 :)

Ciekawe czy to Królewicz... :P

Jechaliśmy dalej przez Rosnówko w stronę Jeziora Jarosławieckiego, przy plaży zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę i kilka fotek:

Jezioro Jarosławieckie

Chillout :)

Jeziorko :)

W drodze powrotnej spotkaliśmy jeszcze 12 żab, tzn. tyle widzieliśmy a ile ich było, kto wie... :P
Powrót był już dla Miłosza trochę męczący, ale mimo to jechał dzielnie.

Dzięki Młody za przejażdżkę, oby takich więcej. :)

Nadwarciański

Piątek, 10 kwietnia 2015
km:36.81km teren:0.00
czas:01:55km/h:19.21
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Michałem, ze zdjęciami
Umówiłam się z Michałem na rower. Spotkanie zaplanowane koło Żabki w Luboniu na 18:00. Michał już czekał, a ja spóźniłam się 3 minuty. W sklepie szybkie zakupy: picie i czekolada. Wjechaliśmy od razu na Nadwarciański Szlak Rowerowy:

W Luboniu

Nadwarciański Szlak Rowerowy

Jechało się przyjemnie, było cieplutko, ale nie za bardzo. W międzyczasie rozmowa weszła na temat zapasowej dętki, której jak zwykle nie miałam ze sobą. Akurat gdy gadaliśmy o narzędziach zabieranych ze sobą na rower zaczepiło nas dwóch rowerzystów z pytaniem czy mamy narzędzia do naprawy łańcucha. Michał oczywiście miał, więc pomógł im go naprawić. :)

Pomoc na szlaku :)

Ja w międzyczasie bawiłam się aparatem:

Gdzieś na NSR

Jechaliśmy dalej, Michał pstrykał fotki cały czas i postanowiliśmy pojechać na lody, jeżeli jeszcze będzie otwarte.

Anna :)

Po 19 dotarliśmy do lodziarni, wciągnęliśmy po włoskim, a później jeszcze po gałce, ale jakieś takie słodkie były i Michał zjadł moje :)

Lody w Puszczykowie

Wyjechaliśmy z lodziarni przed 20 i było już zimno, trzeba było szybko jechać, żeby się rozgrzać:  :D

Tak pędziliśmy :)

Założyłam rękawiczki z długimi palcami i zrobiło mi się ciepło, podwinęłam rękawy, a wtedy to już było idealnie :)
Z Puszczykowa pojechaliśmy lasem do Grajzerówki, skręciliśmy w prawo i pojechaliśmy prosto aż do Szreniawy. Zjazd  górki 41,7 km/h, jednak z dobrą lampką można się rozpędzić nawet po ciemku. :)

Już prawie w domu :)

Ze Szreniawy już przez Rosnowo do Chomęcic. Michał nie wchodził do mnie, chwilę pogadaliśmy i pojechał do domu przygotować się i wyspać przed dwusetką, którą zaplanowali sobie na następny dzień :)

Dziękuję za kolejną wycieczkę! :*


Do Puszczykowa na lody :P

Wtorek, 7 kwietnia 2015
km:39.52km teren:0.00
czas:02:14km/h:17.70
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Lotką, z Michałem
Umówiłam się na popołudnie z Lotką na rower, ale Michał zadzwonił, że nie ma z kim iść, więc pojechaliśmy wszyscy razem. :) 
Pojechałam po Lotkę i razem z nią do Lubonia, bo tam miałyśmy spotkać się z Michałem. Razem z nim pojechaliśmy jakąś nieznaną drogą w kierunku Wir. 
W Wirach skręciliśmy koło szkoły i chcieliśmy pojechać z powrotem w stronę Grajzerówki i Jarosławca, ale zaproponowałam, żeby odbić w stronę Puszczykowa i tak też zrobiliśmy.
W Puszczykowie Michał zaproponował słynne lody koło przejazdu. Ani ja, ani Lotka nie miałyśmy kasy, ale on miał, więc pojechaliśmy. Liczył chyba na to, że będzie zamknięte, ale ku wielkiemu zdziwieniu - było otwarte i był zmuszony te lody nam kupić. :)
Posiedzieliśmy trochę i zrobiło się chłodno, więc ruszyliśmy w drogę powrotną. Pokazałyśmy mu nową trasę z Puszczykowa do Grajzerówki przez las :)
Dalej zjechaliśmy do j. Jarosławieckiego, gdzie na chwilę się zatrzymaliśmy, później w Szreniawie pojechaliśmy do j. Szreniawskiego, bo Lotka chciała nam je pokazać. A ze Szreniawy już prosto do mnie prawie po ciemku. 

Nad Jaroszką :)

Dzięki za wspólną przejażdżkę! :)

Wiosna :)

Niedziela, 8 marca 2015
km:53.08km teren:0.00
czas:02:52km/h:18.52
Kategoria 3. 50-100km, WPN, z Michałem, ze zdjęciami
Mieliśmy z Michałem w niedzielę odpuścić rower i iść na spacer, ale pogoda była taka, że grzechem byłoby nie wyjść na rower.
Michał przyjechał do mnie, zjedliśmy obiad, chwila odpoczynku i ruszyliśmy w stronę WPNu - a jakże! :)

W Rosnowie :)


Jechaliśmy przez Szreniawę, podjechaliśmy pod górkę do wieży. Tam moment przerwy na odsapnięcie, dalej zjazd na Grajzerówkę i nią aż do Jezior. Jechało się mega przyjemnie, cieplutko, słoneczko - wiosna tuż tuż... :) 
W Jeziorach wjechaliśmy w las w nieznaną nam wcześniej drogę, wyjechaliśmy na PDP i skierowaliśmy się w stronę jeziora Góreckiego. Chcieliśmy wjechać na czerwony szlak od strony Górki, a tata cały czas pytał kiedy koło jeziora pojedziemy. :)
W końcu zjechaliśmy z pierścienia i dotarliśmy do tarasu widokowego. Tata nie wiedział o jego istnieniu, jak sam przyznał, nie było go w tym miejscu jakieś 15 lat. Nadrobimy te zaległości! :)

Ja z tatą :)


Wyspa Zamkowa :)

Zachód słońca nad jeziorem Góreckim

Ja :)

Na tarasie zrobiliśmy dosyć długą przerwę, ale w końcu ruszyliśmy szlakiem wzdłuż jeziora. Jak ja go lubię! :) Podobnie zresztą jak "plażę", do której nim dojechaliśmy. Uwielbiam to miejsce, dlatego już chyba tradycyjnie musi być przerwa i zdjęcie w tym samym co zwykle miejscu:



W końcu ruszyliśmy dalej, przez Rosnówko polną drogą dojechaliśmy do Chomęcic. ;)

Wieczorem chciałam odprowadzić Michała do Rosnowa, zamieniliśmy się rowerami i tak dobrze się jechało, że pojechałam dalej. W Plewiskach stwierdziłam, że pokażę mu moją drogę do liceum i tak odprowadziłam go aż do ulicy Junikowskiej, a właściwie Grunwaldzkiej. :)
Powrót w samotności nie był już tak miły i w dodatku trochę pod wiatr, ale myślę że coraz bardziej przekonuję się do jazdy po ciemku. :)

Dziękuję za wspólną wycieczkę i tacie, i Michałowi. Oby więcej razem, albo w jeszcze większym gronie. :)