Wpisy archiwalne w kategorii
z Lotką
Dystans całkowity: | 3015.78 km (w terenie 258.50 km; 8.57%) |
Czas w ruchu: | 176:09 |
Średnia prędkość: | 16.67 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.80 km/h |
Liczba aktywności: | 84 |
Średnio na aktywność: | 35.90 km i 2h 08m |
Więcej statystyk |
Niedzielna przejażdżka
Niedziela, 5 stycznia 2014
Kategoria ze zdjęciami, z Lotką, WPN, na luzie, 1. 1-30km
km: | 29.17 | km teren: | 20.00 |
czas: | 02:00 | km/h: | 14.59 |
Zacznę od tego, że Lotka się obraziła na mnie, bo nie powiedziałam jej o przedwczorajszej wycieczce. Zaproponowałam jej, że dzisiaj możemy gdzieś pokręcić jeżeli nie będzie padać. Na szczęście nie sprawdziły się prognozy, które sprawdzała w internecie i było ładnie. Co prawda były chmury, ale czasem przebijało słonko, więc nie było źle.
Kolejną ważną sprawą jest to, że moja siostra zgodziła się jechać z nami! :)
A więc o 12.30 wyruszamy z domu i jedziemy do Szreniawy po Lotkę, zgarniamy ją i prosto nad j. Jarosławieckie.
Tam fotka:
Następnie kierujemy się w stronę Jezior, zjazd do j. Góreckiego i jedziemy czerwonym szlakiem wokół części jeziorka. W niektórych miejscach jest niezłe błotko i rozmoczone liście, więc trzeba uważać, żeby nie zaliczyć żadnej gleby. Na szczęście wszystkie żyjemy :P
Dojeżdżamy do powstałego w zeszłym roku tarasu na przeciwko Wyspy Zamkowej. Widziałam go w trakcie budowy, a później kilkukrotnie przejeżdżałam obok niego, ale dopiero dziś na nim byłam. :)
Trzeba uczcić to zdjęciem :)
Potem schodzę na dół i robię zdjęcie dziewczynom:
Magda i Dorotka © animalek
I jeszcze zamek, a właściwie ruiny zamku na wyspie (latem go tak dobrze nie widać wśród zielonych drzew):
Wyspa Zamkowa na Jeziorze Góreckim © animalek
Po dość długiej przerwie ruszamy dalej czerwonym szlakiem, potem skręcamy na pomarańczowy i jedziemy fragmentem pierścienia do Górki. Odbijamy na Trzebaw, szybka decyzja kto kogo odprowadza do domu. Padło na nas, więc jedziemy przez Rosnówko znów do j. Jarosławieckiego i dalej do Szreniawy. Rozstajemy się z Lotką i śmigamy do Chomęcic.
Fajna wycieczka, dla mnie na luzie, dla reszty nie wiem :D
Kolejną ważną sprawą jest to, że moja siostra zgodziła się jechać z nami! :)
A więc o 12.30 wyruszamy z domu i jedziemy do Szreniawy po Lotkę, zgarniamy ją i prosto nad j. Jarosławieckie.
Tam fotka:
Następnie kierujemy się w stronę Jezior, zjazd do j. Góreckiego i jedziemy czerwonym szlakiem wokół części jeziorka. W niektórych miejscach jest niezłe błotko i rozmoczone liście, więc trzeba uważać, żeby nie zaliczyć żadnej gleby. Na szczęście wszystkie żyjemy :P
Dojeżdżamy do powstałego w zeszłym roku tarasu na przeciwko Wyspy Zamkowej. Widziałam go w trakcie budowy, a później kilkukrotnie przejeżdżałam obok niego, ale dopiero dziś na nim byłam. :)
Trzeba uczcić to zdjęciem :)
Potem schodzę na dół i robię zdjęcie dziewczynom:
Magda i Dorotka © animalek
I jeszcze zamek, a właściwie ruiny zamku na wyspie (latem go tak dobrze nie widać wśród zielonych drzew):
Wyspa Zamkowa na Jeziorze Góreckim © animalek
Po dość długiej przerwie ruszamy dalej czerwonym szlakiem, potem skręcamy na pomarańczowy i jedziemy fragmentem pierścienia do Górki. Odbijamy na Trzebaw, szybka decyzja kto kogo odprowadza do domu. Padło na nas, więc jedziemy przez Rosnówko znów do j. Jarosławieckiego i dalej do Szreniawy. Rozstajemy się z Lotką i śmigamy do Chomęcic.
Fajna wycieczka, dla mnie na luzie, dla reszty nie wiem :D
W poszukiwaniu górek
Sobota, 3 sierpnia 2013
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 43.11 | km teren: | 16.00 |
czas: | 02:41 | km/h: | 16.07 |
Dziś wycieczka z Lotką w poszukiwaniu górek znalezionych kiedyś w opisie wycieczki jednego z bikerów. Inny przesłał mi piękną mapkę i wiedziałam już jak tam dojechać. JPbike Dziękuję za pomoc! :)
Tak więc po 17 ruszam po Lotkę do Szreniawy i razem śmigamy do Puszczykowa, stamtąd przez Mosinę do Krosinka. Podjeżdżamy pod górę do Ludwikowa, robimy zapasy Ludwiczanki i fotkę:
Chwila i trzeba uciekać bo komary tną niemiłosiernie. Zjeżdżamy trochę z górki i wjeżdżamy w las w poszukiwaniu naszych górek. Troszkę krążymy, ale w końcu naszym oczom ukazuje się upragniony widok! :)
Nawet ja załapałam się na zdjęcie - trochę niewyrażne, ale zawsze jest:
A tak cieszyła się moja współtowarzyszka:
Przejechanie tych górek dało nam tyle radości, a gdzy przejechałyśmy ten odcinek wyjechałyśmy w pięknym miejscu, widziałyśmy sarnę kilka metrów od nas, a widok był taki:
Prawie jak w górach!
Pojechałyśmy dalej i wyjechałyśmy w Dymaczewie, po drodze minęłyśmy taki oto domek:
Dojechałyśmy do jeziora na chwilę przerwy i ruszamy dalej szlakiem czarnym wzdłuż jeziora, tam znów górki i dołki. Niestety humory się psują, gryzą nas muchy, komary i jesteśmy całe poparzone przez pokrzywy. Mnie boli brzuch, a Lotka ma luźny pedał w rowerze.
Po drodze jeszcze zdjęcie zachodu słońca:
Kierujemy się w stronę Stęszewa, gdzie robimy przerwę koło sklepu i kupujemy batoniki (mi humor się poprawił:) Niestety luźny pedał w rowerze Lotki jest coraz bardziej uciążliwy, zaczynamy się zastanawiać czy dojedziemy do domu...
Postanawiamy poprosić pana, który podlewał ogródek koło domu o pomoc. I rzeczywiście, bez problemu, przyniósł klucz i dokręcił pedał. :) Było lepiej, nie idealnie, ale zawsze coś.
Do Szreniawy wracałyśmy główną drogą, bo najkrócej. Odprowadziłam Lotkę pod dom i pomknęłam do domu.
Myślę, że pomimo chwilowego kryzysu nie było tak żle. :) Dzięki Lotka!
Tak więc po 17 ruszam po Lotkę do Szreniawy i razem śmigamy do Puszczykowa, stamtąd przez Mosinę do Krosinka. Podjeżdżamy pod górę do Ludwikowa, robimy zapasy Ludwiczanki i fotkę:
Chwila i trzeba uciekać bo komary tną niemiłosiernie. Zjeżdżamy trochę z górki i wjeżdżamy w las w poszukiwaniu naszych górek. Troszkę krążymy, ale w końcu naszym oczom ukazuje się upragniony widok! :)
Nawet ja załapałam się na zdjęcie - trochę niewyrażne, ale zawsze jest:
A tak cieszyła się moja współtowarzyszka:
Przejechanie tych górek dało nam tyle radości, a gdzy przejechałyśmy ten odcinek wyjechałyśmy w pięknym miejscu, widziałyśmy sarnę kilka metrów od nas, a widok był taki:
Prawie jak w górach!
Pojechałyśmy dalej i wyjechałyśmy w Dymaczewie, po drodze minęłyśmy taki oto domek:
Dojechałyśmy do jeziora na chwilę przerwy i ruszamy dalej szlakiem czarnym wzdłuż jeziora, tam znów górki i dołki. Niestety humory się psują, gryzą nas muchy, komary i jesteśmy całe poparzone przez pokrzywy. Mnie boli brzuch, a Lotka ma luźny pedał w rowerze.
Po drodze jeszcze zdjęcie zachodu słońca:
Kierujemy się w stronę Stęszewa, gdzie robimy przerwę koło sklepu i kupujemy batoniki (mi humor się poprawił:) Niestety luźny pedał w rowerze Lotki jest coraz bardziej uciążliwy, zaczynamy się zastanawiać czy dojedziemy do domu...
Postanawiamy poprosić pana, który podlewał ogródek koło domu o pomoc. I rzeczywiście, bez problemu, przyniósł klucz i dokręcił pedał. :) Było lepiej, nie idealnie, ale zawsze coś.
Do Szreniawy wracałyśmy główną drogą, bo najkrócej. Odprowadziłam Lotkę pod dom i pomknęłam do domu.
Myślę, że pomimo chwilowego kryzysu nie było tak żle. :) Dzięki Lotka!
Na spontanie przed siebie
Środa, 31 lipca 2013
Kategoria 2. 30-50km, na luzie, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 37.33 | km teren: | 25.00 |
czas: | 02:22 | km/h: | 15.77 |
Po południu tak sobie myślę, żeby napisać do Lotki czy gdzieś ze mną pojedzie. Idę do pokoju, a tam sms od niej! :D Chyba czyta w moich myślach! :P
Po 17 wyruszam więc z domu, łokieć już mniej boli więc jest dobrze.
Jadę do niej do Szreniawy i tam wjeżdżamy w - nieznany mi, Lotce trochę bardziej znany - las. Póżniej skręcamy w żłóty szlak przez "Puszczykowskie górki" jak było napisane na drogowskazie.
Po drodze mała przeszkoda, złamane drzewko:
Objeżdżamy je i dalej przez las mkniemy do Puszcykowa, tam gubimy szkal i kręcimy się po Puszczykowie na spontanie, nie wiedząc w jakim miejscu jesteśmy.
Lotka wpada na pomysł, żeby skoczyć na słynne lody w Puszczykowie, ale ma małe fundusze, ja jeszcze mniejsze - aż 10 groszy! :P A gałek na połówki raczej nie sprzedają.
Wystarczyło tylko na kaktusy ze sklepu:
Postanawiamy kierować się już w stronę domu, a po drodze fotka:
Potem przez las w kierunku grajzerówki, bardzo ładną ścieżką, a za grajzerówką skręt w nieznaną śieżką, która okazała się być dość górzysta. :P Po drodze zdjęcie:
Dojechałyśmy do Jarochy i tam dłuższa przerwa nad jeziorkiem:
Jeszcze rundka dookoła jeziora, pokonywanie przeszkód, na przykład takich jak to:
i dalej przez Rosnówko...
...Wypalanki i Glinki do Konarzewa, gdzie oglądamy piękne widoki:
Dalej do Chomęcic jedziemy polną drogą, mając dwumetrową kukurydzę po obu stronach. Na szczęście żaden dzik nie miał ochoty nas zjeść. :P
Chwila przerwy u mnie i odprowadzam Lotkę do Rosnowa. :)
Po 17 wyruszam więc z domu, łokieć już mniej boli więc jest dobrze.
Jadę do niej do Szreniawy i tam wjeżdżamy w - nieznany mi, Lotce trochę bardziej znany - las. Póżniej skręcamy w żłóty szlak przez "Puszczykowskie górki" jak było napisane na drogowskazie.
Po drodze mała przeszkoda, złamane drzewko:
Objeżdżamy je i dalej przez las mkniemy do Puszcykowa, tam gubimy szkal i kręcimy się po Puszczykowie na spontanie, nie wiedząc w jakim miejscu jesteśmy.
Lotka wpada na pomysł, żeby skoczyć na słynne lody w Puszczykowie, ale ma małe fundusze, ja jeszcze mniejsze - aż 10 groszy! :P A gałek na połówki raczej nie sprzedają.
Wystarczyło tylko na kaktusy ze sklepu:
Postanawiamy kierować się już w stronę domu, a po drodze fotka:
Potem przez las w kierunku grajzerówki, bardzo ładną ścieżką, a za grajzerówką skręt w nieznaną śieżką, która okazała się być dość górzysta. :P Po drodze zdjęcie:
Dojechałyśmy do Jarochy i tam dłuższa przerwa nad jeziorkiem:
Jeszcze rundka dookoła jeziora, pokonywanie przeszkód, na przykład takich jak to:
i dalej przez Rosnówko...
...Wypalanki i Glinki do Konarzewa, gdzie oglądamy piękne widoki:
Dalej do Chomęcic jedziemy polną drogą, mając dwumetrową kukurydzę po obu stronach. Na szczęście żaden dzik nie miał ochoty nas zjeść. :P
Chwila przerwy u mnie i odprowadzam Lotkę do Rosnowa. :)
Mimo upału
Sobota, 27 lipca 2013
Kategoria 3. 50-100km, WPN, ze zdjęciami, z Lotką
km: | 57.01 | km teren: | 29.00 |
czas: | 03:13 | km/h: | 17.72 |
Dziś dzień zapowiadał się upalnie...
Ale już od rana mama zaproponowała mi krótką przejażdżkę do Komornik po zakupy. Nie było jeszcze aż tak gorąco więc pojechałam z nią - niecałe 9 km w obie strony. Zawsze coś. :)
Ale było mi mało, więc kiedy odezwała się Dorota z chęcią pojechania gdzieś byłam bardzo zadowolona. Niestety było ponad 30 stopni i słońce prażyło nieźle, więc dopiero około 17.30 wyjechałam z domu. Najpierw polną drogą w kierunku Rosnówka gdzie robię foto na kładce nad jeziorkiem:
Następnie lasem przez Wypalanki do Trzebawia, Jezior i grajzerówką nad Jarosławiec, gdzie mam spotkać się z Lotką. Później znów w kierunku Jezior i zjazd na czerwony szlak przy jeziorze Góreckim. Po pewnym czasie odbijamy w kierunku Górki i spotyka nas niemiła niespodzianka, atakują nas chmary wielkich mucho-stworów (???) lecących za nami spory kawałek. Znów jestem w Trzebawiu, a że dobrze się jedzie postanawiamy pojechać trochę dalej, po drodze spotykamy takie zwierzątka (nie wiemy co to):
Robimy przerwę na fotkę i ugaszenie pragnienia. A oto DoLotka pijąca wodę przez dziurę w butelce: xD
Dalej jedziemy do Stęszewa, z przerwą w sklepie na lody i uzupełnienie moich zapasów wody. Później trochę krążymy po Stęszewie, ale w końcu wjeżdżamy na drogę w kierunku Wypalanek. Tam niestety znów atakują nas te muchy i gonią nas około 1,5-2 km :/ Udaje nam się je zgubić i już w stronę Chomęcic. U mnie przerwa regeneracyjna i Lotka jedzie do domu. Odprowadzam ją do Rosnowa i mykam do domu.
Udana wycieczka! Dziękuję :)
Ale już od rana mama zaproponowała mi krótką przejażdżkę do Komornik po zakupy. Nie było jeszcze aż tak gorąco więc pojechałam z nią - niecałe 9 km w obie strony. Zawsze coś. :)
Ale było mi mało, więc kiedy odezwała się Dorota z chęcią pojechania gdzieś byłam bardzo zadowolona. Niestety było ponad 30 stopni i słońce prażyło nieźle, więc dopiero około 17.30 wyjechałam z domu. Najpierw polną drogą w kierunku Rosnówka gdzie robię foto na kładce nad jeziorkiem:
Następnie lasem przez Wypalanki do Trzebawia, Jezior i grajzerówką nad Jarosławiec, gdzie mam spotkać się z Lotką. Później znów w kierunku Jezior i zjazd na czerwony szlak przy jeziorze Góreckim. Po pewnym czasie odbijamy w kierunku Górki i spotyka nas niemiła niespodzianka, atakują nas chmary wielkich mucho-stworów (???) lecących za nami spory kawałek. Znów jestem w Trzebawiu, a że dobrze się jedzie postanawiamy pojechać trochę dalej, po drodze spotykamy takie zwierzątka (nie wiemy co to):
Robimy przerwę na fotkę i ugaszenie pragnienia. A oto DoLotka pijąca wodę przez dziurę w butelce: xD
Dalej jedziemy do Stęszewa, z przerwą w sklepie na lody i uzupełnienie moich zapasów wody. Później trochę krążymy po Stęszewie, ale w końcu wjeżdżamy na drogę w kierunku Wypalanek. Tam niestety znów atakują nas te muchy i gonią nas około 1,5-2 km :/ Udaje nam się je zgubić i już w stronę Chomęcic. U mnie przerwa regeneracyjna i Lotka jedzie do domu. Odprowadzam ją do Rosnowa i mykam do domu.
Udana wycieczka! Dziękuję :)