Wpisy archiwalne w kategorii
z Lotką
Dystans całkowity: | 3015.78 km (w terenie 258.50 km; 8.57%) |
Czas w ruchu: | 176:09 |
Średnia prędkość: | 16.67 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.80 km/h |
Liczba aktywności: | 84 |
Średnio na aktywność: | 35.90 km i 2h 08m |
Więcej statystyk |
Przede wszystkim w terenie :)
Piątek, 11 lipca 2014
Kategoria 3. 50-100km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 58.20 | km teren: | 25.00 |
czas: | 03:30 | km/h: | 16.63 |
Rano pojechałyśmy z Lotką do Poznania ogarnąć kilka rzeczy, m.in. zakupić dla Lotki licznik. Przy okazji kupiła lampki, więc umówiłyśmy się na popołudniową wycieczkę, no i że pomogę jej zamontować to wszystko :)
Tak więc około 14 wyjechałam z domu. U Lotki od razu zabieramy się do roboty. Najpierw zdemontowałam resztki po starym liczniku i lampce, a potem montaż nowych. Lampki bez problemu, gorzej z licznikiem - niby wszystko wiadomo, ale gumki do zamontowania były po prostu za duże. Zamontować licznika na kierownicy nie dało się w żaden sposób, padło na mostek, ale też nie pasowało. Na szczęście Polak, a dokładniej Polki potrafią, podłożyłyśmy gumowe uszczelki, obkleiłyśmy plastrem bez gazy i jest względnie ok.
Nawet załapałam się na zdjęcie:
Potem ustawienie licznika, wielkości kół... bla bla. Z tabelki nie pasowało dokładnie, więc wpisałyśmy wartość zbliżoną, było spoko. Rower był gotowy do testów. Rundka po Szreniawie, liczył niby dobrze.
W nagrodę dostałam kawkę u Lotki. :)
Ruszyłyśmy ok. 16 w stronę j. Jarosławieckiego, przed lasem skręciłyśmy w podleśną dróżkę i dojechałyśmy do Grajzerówki, którą dojechałyśmy do Jezior i przy parkingu zjechałyśmy w dół do j. Góreckiego. jechałyśmy wokół jeziora dobrze znanym nam czerwonym szlakiem. Dorota zaliczyła mały upadek - próbując się napić jadąc z górki, ześlizgnęła się na mokrych liściach i uderzyła jakoś nogą o rower. Ale ok, pojechałyśmy dalej, cały czas czerwonym szlakiem. Jechałyśmy koło j. Skrzynka, potem koło j. Kociołek i dalej podjazd do Ludwikowa. Lotka prowadziła, ja chciałam podjechać, udało się, ale na górze miałam meeega zadyszkę :P Przerwa przy pijalni Ludwiczanki, mogłyśmy umyć ręce i się schłodzić.
A oto skutki upadku:
Po chwili przerwy ruszyłyśmy w stronę Dymaczewa. Po drodze, jeszcze przed słynnymi górkami "mała" przeszkoda:
Oczywiście pod tą górkę podprowadzałyśmy rowery :P
W Dymaczewie wjechałyśmy na czarny szlak koło jeziora i jechałyśmy nim aż do Łodzi. Dalej do Stęszewa, gdzie zrobiłyśmy przerwę przy Żabce na uzupełnienie kalorii. Po analizie przejechanych kilometrów okazało się, że miałyśmy małą rozbieżność, postanowiłyśmy to sprawdzić później.
Ze Stęszewa wyjechałyśmy w stronę Krąplewa, i spotkałyśmy bociany:
Dalej pojechałyśmy przez Trzcielin do Konarzewa, zgarnęłyśmy moją mamę, która była u rodzinki i razem pojechałyśmy do domu. U mnie zrobiłyśmy chwilę przerwy i poszukałyśmy w internecie jak ustawić ten licznik. Potem pojechałam odprowadzić Lotkę, zmierzyłyśmy obwód koła i zmieniłyśmy ustawienie licznika. Mam nadzieję, że będzie ok. Pojadłam na działce trochę malinek i po chwili pogawędki ruszyłam do domu.
Całkiem konkretna wycieczka, dziękuję Lotka i liczę na więcej takich. :)
Chomęcice - Rosnowo - Szreniawa - Jeziory - Ludwikowo - Dymaczewo Stare - Łódź - Stęszew - Krąplewo - Joanka - Trzcielin - Konarzewo - Chomęcice - Rosnowo - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice
Tak więc około 14 wyjechałam z domu. U Lotki od razu zabieramy się do roboty. Najpierw zdemontowałam resztki po starym liczniku i lampce, a potem montaż nowych. Lampki bez problemu, gorzej z licznikiem - niby wszystko wiadomo, ale gumki do zamontowania były po prostu za duże. Zamontować licznika na kierownicy nie dało się w żaden sposób, padło na mostek, ale też nie pasowało. Na szczęście Polak, a dokładniej Polki potrafią, podłożyłyśmy gumowe uszczelki, obkleiłyśmy plastrem bez gazy i jest względnie ok.
Nawet załapałam się na zdjęcie:
Potem ustawienie licznika, wielkości kół... bla bla. Z tabelki nie pasowało dokładnie, więc wpisałyśmy wartość zbliżoną, było spoko. Rower był gotowy do testów. Rundka po Szreniawie, liczył niby dobrze.
W nagrodę dostałam kawkę u Lotki. :)
Ruszyłyśmy ok. 16 w stronę j. Jarosławieckiego, przed lasem skręciłyśmy w podleśną dróżkę i dojechałyśmy do Grajzerówki, którą dojechałyśmy do Jezior i przy parkingu zjechałyśmy w dół do j. Góreckiego. jechałyśmy wokół jeziora dobrze znanym nam czerwonym szlakiem. Dorota zaliczyła mały upadek - próbując się napić jadąc z górki, ześlizgnęła się na mokrych liściach i uderzyła jakoś nogą o rower. Ale ok, pojechałyśmy dalej, cały czas czerwonym szlakiem. Jechałyśmy koło j. Skrzynka, potem koło j. Kociołek i dalej podjazd do Ludwikowa. Lotka prowadziła, ja chciałam podjechać, udało się, ale na górze miałam meeega zadyszkę :P Przerwa przy pijalni Ludwiczanki, mogłyśmy umyć ręce i się schłodzić.
A oto skutki upadku:
Po chwili przerwy ruszyłyśmy w stronę Dymaczewa. Po drodze, jeszcze przed słynnymi górkami "mała" przeszkoda:
Oczywiście pod tą górkę podprowadzałyśmy rowery :P
W Dymaczewie wjechałyśmy na czarny szlak koło jeziora i jechałyśmy nim aż do Łodzi. Dalej do Stęszewa, gdzie zrobiłyśmy przerwę przy Żabce na uzupełnienie kalorii. Po analizie przejechanych kilometrów okazało się, że miałyśmy małą rozbieżność, postanowiłyśmy to sprawdzić później.
Ze Stęszewa wyjechałyśmy w stronę Krąplewa, i spotkałyśmy bociany:
Dalej pojechałyśmy przez Trzcielin do Konarzewa, zgarnęłyśmy moją mamę, która była u rodzinki i razem pojechałyśmy do domu. U mnie zrobiłyśmy chwilę przerwy i poszukałyśmy w internecie jak ustawić ten licznik. Potem pojechałam odprowadzić Lotkę, zmierzyłyśmy obwód koła i zmieniłyśmy ustawienie licznika. Mam nadzieję, że będzie ok. Pojadłam na działce trochę malinek i po chwili pogawędki ruszyłam do domu.
Całkiem konkretna wycieczka, dziękuję Lotka i liczę na więcej takich. :)
Chomęcice - Rosnowo - Szreniawa - Jeziory - Ludwikowo - Dymaczewo Stare - Łódź - Stęszew - Krąplewo - Joanka - Trzcielin - Konarzewo - Chomęcice - Rosnowo - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice
Dziś się nie udało... :/
Środa, 9 lipca 2014
Kategoria 1. 1-30km, z Lotką
km: | 10.18 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:26 | km/h: | 23.50 |
Dziś od rana jechałam do Szreniawy załatwić pewną sprawę, było duszno i zaczęło kropić, ale się nie rozpadało. :)
Dopiero popołudniu przyszły burze i ulewy. Potem znów wyszło słońce i miałam pojechać z Lotką gdzieś na rower.
W końcu decyzja - jedziemy! Jakoś po 18 Lotka wyjechała z domu, ale gdy dojechała do mnie nadciągały granatowe chmury, a po chwili zaczęło lać. I tak z przerwami padało i lało na zmianę. W końcu po 20 wyszło trochę słońce i Lotka stwierdziła, że pojedzie do domu, więc wskoczyłam na rower i odprowadziłam ją do Rosnowa. Gdy już dojeżdżałam do domu znów zaczęło padać...
Dziś nic nie wyszło, ale jeszcze to nadrobimy. :)
Dopiero popołudniu przyszły burze i ulewy. Potem znów wyszło słońce i miałam pojechać z Lotką gdzieś na rower.
W końcu decyzja - jedziemy! Jakoś po 18 Lotka wyjechała z domu, ale gdy dojechała do mnie nadciągały granatowe chmury, a po chwili zaczęło lać. I tak z przerwami padało i lało na zmianę. W końcu po 20 wyszło trochę słońce i Lotka stwierdziła, że pojedzie do domu, więc wskoczyłam na rower i odprowadziłam ją do Rosnowa. Gdy już dojeżdżałam do domu znów zaczęło padać...
Dziś nic nie wyszło, ale jeszcze to nadrobimy. :)
Wieczornie na luzie
Piątek, 4 lipca 2014
Kategoria 1. 1-30km, na luzie, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 25.14 | km teren: | 17.00 |
czas: | 01:36 | km/h: | 15.71 |
Od rana upał był niemiłosierny. Chciałyśmy z Lotką pojechać na rower około 14, ale umarłybyśmy :P Potem niby o 17, 18, aż w końcu o 19 wyjeżdżam razem z siostrą z domu w kierunku Szreniawy. Zgarniamy Lotkę spod domu i ruszamy polną drogą do jeziora Jarosławieckiego. Po drodze mała niespodzianka:
Jedziemy dalej, moment przerwy na plaży, potem przez las do Grajzerówki i jesteśmy w Jeziorach. Kierujemy się w stronę Trzebawia, droga jest okropna, tarka straszna, było tak źle, że aż brzuchy nas rozbolały od tego.
Mamy zdjęcie, ale chyba nie odda tego co tam czułyśmy:
W Trzebawiu asfalt był zbawieniem :) Jechałyśmy dalej, przecięłyśmy główną i wjechałyśmy w las w stronę Wypalanek. Nad jeziorem Chomęcickim chwila przerwy. Ruszamy w końcu i znów przerwa na robienie zdjęć. Spoko, ale ile można robić przerw, dziewczyny się śmieją, a ja się irytuję :P
Oto efekt:
W końcu jedziemy i pół kilometra dalej przerwa, bo młody jelonek (chyba) był na polu. Udało się go uchwycić, niewyraźnie, ale widać:
No i w końcu ruszamy do Konarzewa. I Magda strzela nam fotę, a co!
Przejeżdżamy przez Konarzewo i polnymi drogami docieramy do Chomęcic. Żegnamy się z Lotką, wyposażam ją w odblaskową kamizelkę, bo już ciemnawo, a ona bez świateł. Niechętnie, ale zakłada ją i śmiga do domu.
Dzięki laski za wycieczkę, szkoda że tak krótko :D
Mimo wszystko dziękuję za zdjęcia, bo cieszę się, że w końcu opis wycieczki z fotkami.
Poproszę jeszcze raz i jeszcze dalej... :)
Chomęcice - Szreniawa - Jeziory - Trzebaw - Wypalanki - Glinki - Konarzewo - Chomęcice
Jedziemy dalej, moment przerwy na plaży, potem przez las do Grajzerówki i jesteśmy w Jeziorach. Kierujemy się w stronę Trzebawia, droga jest okropna, tarka straszna, było tak źle, że aż brzuchy nas rozbolały od tego.
Mamy zdjęcie, ale chyba nie odda tego co tam czułyśmy:
W Trzebawiu asfalt był zbawieniem :) Jechałyśmy dalej, przecięłyśmy główną i wjechałyśmy w las w stronę Wypalanek. Nad jeziorem Chomęcickim chwila przerwy. Ruszamy w końcu i znów przerwa na robienie zdjęć. Spoko, ale ile można robić przerw, dziewczyny się śmieją, a ja się irytuję :P
Oto efekt:
W końcu jedziemy i pół kilometra dalej przerwa, bo młody jelonek (chyba) był na polu. Udało się go uchwycić, niewyraźnie, ale widać:
No i w końcu ruszamy do Konarzewa. I Magda strzela nam fotę, a co!
Przejeżdżamy przez Konarzewo i polnymi drogami docieramy do Chomęcic. Żegnamy się z Lotką, wyposażam ją w odblaskową kamizelkę, bo już ciemnawo, a ona bez świateł. Niechętnie, ale zakłada ją i śmiga do domu.
Dzięki laski za wycieczkę, szkoda że tak krótko :D
Mimo wszystko dziękuję za zdjęcia, bo cieszę się, że w końcu opis wycieczki z fotkami.
Poproszę jeszcze raz i jeszcze dalej... :)
Chomęcice - Szreniawa - Jeziory - Trzebaw - Wypalanki - Glinki - Konarzewo - Chomęcice
Akcja "Otwarcie supermarketu i uwolniony pedał" :D
Sobota, 28 czerwca 2014
Kategoria 1. 1-30km, transport, z Lotką
km: | 14.67 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:07 | km/h: | 13.14 |
Plan był taki, wyjeżdżamy z domu przed 7, spotykamy się z Lotką pod Lidlem i robimy akcję niczym w skeczu kabaretu Ani Mru Mru "Otwarcie Supermarketu: :D
Po co? Żeby zapolować na spodenki rowerowe w rozmiarze S na mini tyłek Lotki. :P
Wstałam rano, ogarnęłam się i za 5 siódma wyjechałam. Czuć było poranny chłodek, jechało się przyjemnie... Do czasu.
W połowie drogi między Rosnowem, a Komornikami zadzwoniła Lotka z informacją, że odpadł jej pedał (tak!) :D Stała koło Green Hotelu, więc dojechałam do Komornik i zamiast do Lidla, pojechałam w odwrotnym kierunku. Po kilku minutach do niej dotarłam, dzwoniła do taty, ale jechał do pracy i ją olał. No to ruszyłyśmy, ja jechałam i pchałam Lotkę - jakoś to szło. Dotarłyśmy do Lidla, kupiłyśmy co trzeba i powrót do Szreniawy. Trochę jazdy o wspólnych siłach (bardziej moich :P), trochę prowadzenia i dotarłyśmy do Lotki. Zjadłyśmy śniadanko i miałyśmy jechać dalej (Lotka na rowerze pożyczonym od siostry), ale zaczęło trochę padać, więc gnałam do domu, żeby zdążyć przed większym deszczem.
Cel został osiągnięty. Niestety były też straty, ale za to dużooo śmiechu :D
Dzięks Lotka za wprawienie w dobry humor od samego rana! :)
Po co? Żeby zapolować na spodenki rowerowe w rozmiarze S na mini tyłek Lotki. :P
Wstałam rano, ogarnęłam się i za 5 siódma wyjechałam. Czuć było poranny chłodek, jechało się przyjemnie... Do czasu.
W połowie drogi między Rosnowem, a Komornikami zadzwoniła Lotka z informacją, że odpadł jej pedał (tak!) :D Stała koło Green Hotelu, więc dojechałam do Komornik i zamiast do Lidla, pojechałam w odwrotnym kierunku. Po kilku minutach do niej dotarłam, dzwoniła do taty, ale jechał do pracy i ją olał. No to ruszyłyśmy, ja jechałam i pchałam Lotkę - jakoś to szło. Dotarłyśmy do Lidla, kupiłyśmy co trzeba i powrót do Szreniawy. Trochę jazdy o wspólnych siłach (bardziej moich :P), trochę prowadzenia i dotarłyśmy do Lotki. Zjadłyśmy śniadanko i miałyśmy jechać dalej (Lotka na rowerze pożyczonym od siostry), ale zaczęło trochę padać, więc gnałam do domu, żeby zdążyć przed większym deszczem.
Cel został osiągnięty. Niestety były też straty, ale za to dużooo śmiechu :D
Dzięks Lotka za wprawienie w dobry humor od samego rana! :)
Nadwarciańsko :)
Sobota, 28 czerwca 2014
Kategoria 3. 50-100km, WPN, z Lotką
km: | 51.34 | km teren: | 28.00 |
czas: | 03:05 | km/h: | 16.65 |
Po porannych przygodach nadszedł czas na popołudniową wycieczkę. Pogoda zrobiła się piękna, ani śladu po deszczu. Pojechałam po Lotkę do Szreniawy, jej tata kończył naprawę jej roweru i mogłyśmy ruszyć. Pojechałyśmy w stronę j. Jarosławieckiego, dalej w kierunku jezior. Po drodze skręciłyśmy w nieznaną ścieżkę w las, żeby poznać trochę terenu. Wyjechałyśmy zgodnie z tym czego się spodziewałyśmy na Grajzerówce, kawałeczek od Pałacu w Jeziorach. Zjechałyśmy w dół jadąc kawałek wzdłuż jeziora czerwonym szlakiem, potem odbiłyśmy na pierścień w stronę Mosiny. Po piachu, a potem po kamieniach dojechałyśmy pod górę, potem asfaltem zjazd w dół. Przy takiej prędkości to aż strach :P
Przejazd przez Mosinę i krążenie w poszukiwaniu ul. Farbiarskiej, z której zjeżdża się na szlak nadwarciański. Jadąc już szlakiem widziałyśmy zająca :) Dalej jechałyśmy asfaltem przez Puszczykowo, potem znów zjazd do lasu i leśnymi lub polnymi ścieżkami wzdłuż Warty jechałyśmy aż do Lubonia, po drodze z małą przerwą. W Luboniu przerwa koło sklepu, zjadłyśmy lody, Lotka uzupełniła zapas wody w bidonie i ruszyłyśmy w stronę domu. Przez Komorniki Grajzerówką do Szreniawy odprowadziłam Lotkę pod dom, chwilę pogadałyśmy i pojechałam do domu.
Dzięki Dorota za wspólną wycieczkę, ale nadal nie wiem jak Ci się mogło nudzić jadąc tym szlakiem xD Mam nadzieję, że nie był to Twój pierwszy i ostatni przejazd tamtą trasą tylko pierwszy z wielu :)
Chomęcice - Rosnowo - Szreniawa - Jeziory - Mosina - Puszczykowo - Luboń - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice
Przejazd przez Mosinę i krążenie w poszukiwaniu ul. Farbiarskiej, z której zjeżdża się na szlak nadwarciański. Jadąc już szlakiem widziałyśmy zająca :) Dalej jechałyśmy asfaltem przez Puszczykowo, potem znów zjazd do lasu i leśnymi lub polnymi ścieżkami wzdłuż Warty jechałyśmy aż do Lubonia, po drodze z małą przerwą. W Luboniu przerwa koło sklepu, zjadłyśmy lody, Lotka uzupełniła zapas wody w bidonie i ruszyłyśmy w stronę domu. Przez Komorniki Grajzerówką do Szreniawy odprowadziłam Lotkę pod dom, chwilę pogadałyśmy i pojechałam do domu.
Dzięki Dorota za wspólną wycieczkę, ale nadal nie wiem jak Ci się mogło nudzić jadąc tym szlakiem xD Mam nadzieję, że nie był to Twój pierwszy i ostatni przejazd tamtą trasą tylko pierwszy z wielu :)
Chomęcice - Rosnowo - Szreniawa - Jeziory - Mosina - Puszczykowo - Luboń - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice
Krótko popołudniu
Piątek, 27 czerwca 2014
Kategoria 1. 1-30km, na luzie, z Lotką
km: | 20.62 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:14 | km/h: | 16.72 |
Zbierałyśmy się z Lotką, żeby się gdzieś pojechać. Tego dnia wypadło na naprawdę krótką wycieczkę bo wyjechałyśmy dość późno popołudniu, a ja na 19 chciałam iść na aerobic :P
Lotka przyjechała po mnie chwilę pogadałyśmy i ruszyłyśmy przed siebie w stronę Konarzewa. Padł pomysł, żeby pojechać przez Glinki i Wypalanki do Rosnówka, ale zaproponowałam, żeby pojechać przez Dopiewiec i Palędzie, poznać trochę nowych tras. :)
No to pojechałyśmy, w Dopiewcu przenoszenie rowerów przez tory, ale dalej już pięknie jedziemy. Pod lasem nie pamiętałam czy do Palędzia trzeba już przed lasem skręcić w prawo czy już w lesie. Pojechałyśmy w las - oczywiście źle. Ale jesteśmy mistrzyniami improwizacji i wjechałyśmy na ścieżkę dla biegaczy. Jechało się bardzo przyjemnie, ścieżka zakręcała kilkukrotnie, ale kierunek ogólnie był chyba dobry. Wyjechałyśmy z lasu na jakieś osiedle i poznałam, że jesteśmy w Dąbrówce. :)
Dalej pojechałyśmy przez Palędzie do Gołusek i polną drogą do Chomęcic. Lotka wstąpiła do mnie na chłodną kawkę i pojechała do domu, a ja do Koźlaka rozruszać kości xD
Chomęcice - Konarzewo - Dopiewiec - Dąbrówka - Palędzie - Gołuski - Chomęcice
Lotka przyjechała po mnie chwilę pogadałyśmy i ruszyłyśmy przed siebie w stronę Konarzewa. Padł pomysł, żeby pojechać przez Glinki i Wypalanki do Rosnówka, ale zaproponowałam, żeby pojechać przez Dopiewiec i Palędzie, poznać trochę nowych tras. :)
No to pojechałyśmy, w Dopiewcu przenoszenie rowerów przez tory, ale dalej już pięknie jedziemy. Pod lasem nie pamiętałam czy do Palędzia trzeba już przed lasem skręcić w prawo czy już w lesie. Pojechałyśmy w las - oczywiście źle. Ale jesteśmy mistrzyniami improwizacji i wjechałyśmy na ścieżkę dla biegaczy. Jechało się bardzo przyjemnie, ścieżka zakręcała kilkukrotnie, ale kierunek ogólnie był chyba dobry. Wyjechałyśmy z lasu na jakieś osiedle i poznałam, że jesteśmy w Dąbrówce. :)
Dalej pojechałyśmy przez Palędzie do Gołusek i polną drogą do Chomęcic. Lotka wstąpiła do mnie na chłodną kawkę i pojechała do domu, a ja do Koźlaka rozruszać kości xD
Chomęcice - Konarzewo - Dopiewiec - Dąbrówka - Palędzie - Gołuski - Chomęcice
Wieczorny relaks :)
Sobota, 14 czerwca 2014
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Lotką
km: | 39.16 | km teren: | 16.00 |
czas: | 02:24 | km/h: | 16.32 |
Znalazło się w końcu trochę czasu na rower. Od rana pogoda była kapryśna, ale pod wieczór się wypogodziło i świeciło słoneczko, lekko wiało ale to nic. Przed 19 przyjechała do mnie Lotka, chwila pogawędki, dopompowałam jej tylne koło i ruszyłyśmy przed siebie bez planu. Najpierw w kierunku Konarzewa, gdzie wpadam na pomysł, żeby pojechać nad źródełko, czyli do Żarnowca. Przed Dopiewem poczułam, że zbliża się mały głód, co nie zapowiadało miłej wycieczki, bo "Ania głodna, to Ania zła" :P W Dopiewie zrobiłyśmy małą przerwę na hot-doga. Ruszyłyśmy dalej, przez Podłoziny dojechałyśmy do Żarnowca. Żal było już wracać, więc pomysł pojechania pierścieniem do Stęszewa został przez Lotkę przyjęty. Jechałyśmy więc przez Mirosławki, Wielką Wieś, Krąplewo do Stęszewa. Po drodze było trochę błotka, ale nie było tak strasznie. Dalej do Łodzi i w stronę Trzebawia, w kierunku j. Jarosławieckiego. Robiło się już szarawo, a w lesie było dość ciemno, trzeba było uważać na drogę. I niestety zrobiło się chłodno, wiał zimny wiatr. Polną drogą dojechałyśmy do Szreniawy, chwilę pogadałam z Lotką, założyłam odblaskową kamizelkę, zapaliłam światełka i ruszyłam do domu. Przez Rosnowo dojechałam do Chomęcic około 22 :)
Dzięki DoLotka za wycieczkę, całkiem spoko dystans, no i trochę w terenie. :)
Dzięki DoLotka za wycieczkę, całkiem spoko dystans, no i trochę w terenie. :)
Odkrywamy nowe szlaki
Piątek, 28 marca 2014
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką
km: | 28.54 | km teren: | 20.50 |
czas: | 01:55 | km/h: | 14.89 |
Wracając do domu zadzwoniłam do Lotki czy dziś gdzieś jedziemy, oczywiście się zgodziła. :)
Tak więc po 16 jadę do niej, chwila u niej i przed 17 ruszamy. Postanawiamy obczaić szlak zielony koło Stęszewa. Jedziemy do j. Jarosławieckiego, dalej do Trzebawia gdzie "pachnie" naturalnym nawozem i Lotka ma ochotę mnie zabić za tę trasę :P Przed Stęszewem skręcamy w zielony szlak w las, mamy wyjechać gdzieś na Wypalankach, ale zgodnie z naszymi podejrzeniami, po dojechaniu do głównej drogi jest płot i brama, więc przebijamy się na drugą stronę przejściem dla zwierząt, potem jeszcze trochę podprowadzamy przez las i wracamy na szlak. Jedziemy już znaną drogą, mijamy mogiły i jedziemy dalej. Po jakimś kilometrze naszym oczom ukazuje się piękny widok - dwa dorodne jelenie. :) Na Wypalankach skręcamy w stronę Rosnówka, gdzie rozdzielamy się - Lotka jedzie w swoją stronę, a ja polną drogą wracam do moich Chomęcic.
Wycieczka udana, dużo w terenie ;)
Tak więc po 16 jadę do niej, chwila u niej i przed 17 ruszamy. Postanawiamy obczaić szlak zielony koło Stęszewa. Jedziemy do j. Jarosławieckiego, dalej do Trzebawia gdzie "pachnie" naturalnym nawozem i Lotka ma ochotę mnie zabić za tę trasę :P Przed Stęszewem skręcamy w zielony szlak w las, mamy wyjechać gdzieś na Wypalankach, ale zgodnie z naszymi podejrzeniami, po dojechaniu do głównej drogi jest płot i brama, więc przebijamy się na drugą stronę przejściem dla zwierząt, potem jeszcze trochę podprowadzamy przez las i wracamy na szlak. Jedziemy już znaną drogą, mijamy mogiły i jedziemy dalej. Po jakimś kilometrze naszym oczom ukazuje się piękny widok - dwa dorodne jelenie. :) Na Wypalankach skręcamy w stronę Rosnówka, gdzie rozdzielamy się - Lotka jedzie w swoją stronę, a ja polną drogą wracam do moich Chomęcic.
Wycieczka udana, dużo w terenie ;)
Po okolicy
Czwartek, 27 marca 2014
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką
km: | 21.02 | km teren: | 10.50 |
czas: | 01:22 | km/h: | 15.38 |
Wracałam autobusem z uczelni z Lotką, a że było przed 16 i ładna pogoda to Lotka zaproponowała rower, więc nie było opcji, żebym się nie zgodziła. :) wstępnie umawiamy się na 16.30 w Rosnowie, ale w końcu wyjeżdżam z domu o 16.45. Lotkę spotykam w Rosnowie i śmigamy przez Walerianowo, Rosnówko, przejeżdżamy przez mostek nad jeziorem i przez las jedziemy w kierunku Wypalanek. Przy grzybku skręcamy w stronę Trzebawia, skąd jedziemy w stronę j. Jarosławieckiego i do Szreniawy, Lotka jedzie do domu, a ja szybko śmigam do domu bo już szarawo.
udana wycieczka. :)
udana wycieczka. :)
Znów po okolicy
Czwartek, 13 lutego 2014
Kategoria z Gumisiem, z Lotką, 2. 30-50km
km: | 32.62 | km teren: | 2.50 |
czas: | 01:47 | km/h: | 18.29 |
Umówiłam się wczoraj z Martą i Pawłem, że dzisiaj pojedziemy na rower, ale wcześnie i nie za długo. Rano stwierdzamy, że jest zimno i wieje i odpuszczamy...
Ale później wychodzi słońce, nie wieje aż tak bardzo i moja "ogromna chęć do nauki matematyki" przegrywa z chęcią wyjścia na rower. Umówiłam się z Lotką, że jednak jedziemy. Szykuję się i dzwoni Gumiś, na nich też słonko podziałało i szykuje się 4-osobowy wypad. :)
Tak więc chwilę po 14 ruszam po Lotkę, zgarniam ją w Szreniawie i mykamy przez Rosnowo do Głuchowa. Tam przerwa techniczna na pompowanie flaczków :P i ruszamy. Trasa trochę podobna do wczorajszej. Z Głuchowa przez Chomęcice, Konarzewo, Dopiewiec do Gołusek. Potem konkurs Gumisia pt. "Na jakiej ulicy w Poznaniu jest...", ciągnie się przez całą drogę przez Plewiska, aż do Komornik, gdzie po małych zakupach rozdzielamy się, Marta z Gumisiem jadą do Głuchowa, a ja z Lotką Grajzerówką jedziemy do Szreniawy. Pod lasem Lotka z dziecięcą radością jedzie po lodzie i wywija przecudownego orła :D Na szczęście w miarę ok, jest cała, tylko tyłek trochę obity :P Po małej przerwie ruszamy już do domu, Lotka już prawie na miejscu, a ja śmigam do Chomęcic. Słońce powoli zachodzi, a gdy dojeżdżam do domu chowa się w chmurach.
I dziś znów cieszę się, że udało nam się pojechać. I to w takim składzie, dzięki! :)
Ale później wychodzi słońce, nie wieje aż tak bardzo i moja "ogromna chęć do nauki matematyki" przegrywa z chęcią wyjścia na rower. Umówiłam się z Lotką, że jednak jedziemy. Szykuję się i dzwoni Gumiś, na nich też słonko podziałało i szykuje się 4-osobowy wypad. :)
Tak więc chwilę po 14 ruszam po Lotkę, zgarniam ją w Szreniawie i mykamy przez Rosnowo do Głuchowa. Tam przerwa techniczna na pompowanie flaczków :P i ruszamy. Trasa trochę podobna do wczorajszej. Z Głuchowa przez Chomęcice, Konarzewo, Dopiewiec do Gołusek. Potem konkurs Gumisia pt. "Na jakiej ulicy w Poznaniu jest...", ciągnie się przez całą drogę przez Plewiska, aż do Komornik, gdzie po małych zakupach rozdzielamy się, Marta z Gumisiem jadą do Głuchowa, a ja z Lotką Grajzerówką jedziemy do Szreniawy. Pod lasem Lotka z dziecięcą radością jedzie po lodzie i wywija przecudownego orła :D Na szczęście w miarę ok, jest cała, tylko tyłek trochę obity :P Po małej przerwie ruszamy już do domu, Lotka już prawie na miejscu, a ja śmigam do Chomęcic. Słońce powoli zachodzi, a gdy dojeżdżam do domu chowa się w chmurach.
I dziś znów cieszę się, że udało nam się pojechać. I to w takim składzie, dzięki! :)