Wpisy archiwalne w kategorii
z Lotką
Dystans całkowity: | 3015.78 km (w terenie 258.50 km; 8.57%) |
Czas w ruchu: | 176:09 |
Średnia prędkość: | 16.67 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.80 km/h |
Liczba aktywności: | 84 |
Średnio na aktywność: | 35.90 km i 2h 08m |
Więcej statystyk |
Sobotnia wycieczka z Lotką
Sobota, 11 kwietnia 2015
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 43.88 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:31 | km/h: | 17.43 |
Zapowiadał się przepiękny, ciepły i słoneczny dzień więc zgadałyśmy się z Lotką na rower. Przez różne obowiązki domowe i przeszkody wyjechałyśmy dopiero przed 14. Wcześniej Dorota przyjechała do mnie.
Pojechałyśmy w stronę Konarzewa, przez Trzcielin i Lisówki do Żarnowca, było naprawdę ciepło. :)
Przy źródełku zrobiłyśmy sobie przerwę, zresztą nie tylko my bo rowerzystów i spacerowiczów było sporo.
Od tego momentu jechałyśmy już Pierścieniem:
Jadąc przez Mirosławki, Wielką Wieś i Krąplewo dojechałyśmy do Stęszewa. Dalej pojechałyśmy przez Łódź do Górki, gdzie zrobiłyśmy drugi postój:
W końcu ruszyłyśmy dalej zmierzając już w stronę domu, niestety odczuwałam już dokuczliwy ból w kolanach... :/ Najgorzej na podjazdach.
Wjechałyśmy na czerwony szlak wzdłuż jeziora Góreckiego, nawet tam było sporo ludzi. Ale to nie dziwne w taką pogodę. :)
Od Jezior Grajzerówką do Szreniawy, odprowadziłam Lotkę i pod wiatr sama wróciłam do domu.
Dzięki za wyjazd! :)
Do Puszczykowa na lody :P
Wtorek, 7 kwietnia 2015
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Lotką, z Michałem
km: | 39.52 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:14 | km/h: | 17.70 |
Umówiłam się na popołudnie z Lotką na rower, ale Michał zadzwonił, że nie ma z kim iść, więc pojechaliśmy wszyscy razem. :)
Pojechałam po Lotkę i razem z nią do Lubonia, bo tam miałyśmy spotkać się z Michałem. Razem z nim pojechaliśmy jakąś nieznaną drogą w kierunku Wir.
W Wirach skręciliśmy koło szkoły i chcieliśmy pojechać z powrotem w stronę Grajzerówki i Jarosławca, ale zaproponowałam, żeby odbić w stronę Puszczykowa i tak też zrobiliśmy.
W Puszczykowie Michał zaproponował słynne lody koło przejazdu. Ani ja, ani Lotka nie miałyśmy kasy, ale on miał, więc pojechaliśmy. Liczył chyba na to, że będzie zamknięte, ale ku wielkiemu zdziwieniu - było otwarte i był zmuszony te lody nam kupić. :)
Posiedzieliśmy trochę i zrobiło się chłodno, więc ruszyliśmy w drogę powrotną. Pokazałyśmy mu nową trasę z Puszczykowa do Grajzerówki przez las :)
Dalej zjechaliśmy do j. Jarosławieckiego, gdzie na chwilę się zatrzymaliśmy, później w Szreniawie pojechaliśmy do j. Szreniawskiego, bo Lotka chciała nam je pokazać. A ze Szreniawy już prosto do mnie prawie po ciemku.
Dzięki za wspólną przejażdżkę! :)
Pojechałam po Lotkę i razem z nią do Lubonia, bo tam miałyśmy spotkać się z Michałem. Razem z nim pojechaliśmy jakąś nieznaną drogą w kierunku Wir.
W Wirach skręciliśmy koło szkoły i chcieliśmy pojechać z powrotem w stronę Grajzerówki i Jarosławca, ale zaproponowałam, żeby odbić w stronę Puszczykowa i tak też zrobiliśmy.
W Puszczykowie Michał zaproponował słynne lody koło przejazdu. Ani ja, ani Lotka nie miałyśmy kasy, ale on miał, więc pojechaliśmy. Liczył chyba na to, że będzie zamknięte, ale ku wielkiemu zdziwieniu - było otwarte i był zmuszony te lody nam kupić. :)
Posiedzieliśmy trochę i zrobiło się chłodno, więc ruszyliśmy w drogę powrotną. Pokazałyśmy mu nową trasę z Puszczykowa do Grajzerówki przez las :)
Dalej zjechaliśmy do j. Jarosławieckiego, gdzie na chwilę się zatrzymaliśmy, później w Szreniawie pojechaliśmy do j. Szreniawskiego, bo Lotka chciała nam je pokazać. A ze Szreniawy już prosto do mnie prawie po ciemku.
Dzięki za wspólną przejażdżkę! :)
Po raz pierwszy po chorobie...
Sobota, 7 marca 2015
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 21.30 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:16 | km/h: | 16.81 |
W końcu zdrowie jako tako pozwoliło mi wyjść na rower. Piękna pogodna sobota, więc jak tylko Lotka dała znać, że możemy jechać zaczęłam się ogarniać. Oczywiście znów dylemat: Co założyć, żeby nie było za zimno, ale i za ciepło... :D
Przed samym wyjściem przypomniało mi się, że muszę zamontować licznik, wymierzyć koło i ustawić.
Wyjechałam z domu i prędkość od razu 27-28 km/h. Myślałam że źle ten licznik ustawiłam, bo jak takie tempo po chorobie, ale licznik dobrze był ustawiony tylko mknęłam z wiatrem :)
Dojechałam do Szreniawy, a tam Lotka chciała dopompować koło z cienkim wentylem samochodową pompką :P Trzeba było jechać do mnie bo tata kupił przejściówkę ostatnio. Do mnie już pod wiatr, więc gdy dojechałyśmy po szklaneczce wody i pompowanie:
W domu jeszcze zdjęłam jedną warstwę, jednak było trochę za ciepło.
Wyjechałyśmy w stronę Wypalanek bez pomysłu co dalej, więc jechałyśmy przed siebie i dojechałyśmy nad jezioro Chomęcickie:
Po chwili przerwy ruszyłyśmy dalej przez las, dojechałyśmy do grobów. Dalej nieznaną nam do tej pory drogą przez las dotarłyśmy do Rosnówka, przejechałyśmy przez kładkę i polną drogą wróciłyśmy do Chomęcic. Lotka wpadła na chwilę, a potem pojechała do domu.
Dzięki za wycieczkę! Krótką, ale zawsze coś na rozruszanie :)
Przed samym wyjściem przypomniało mi się, że muszę zamontować licznik, wymierzyć koło i ustawić.
Wyjechałam z domu i prędkość od razu 27-28 km/h. Myślałam że źle ten licznik ustawiłam, bo jak takie tempo po chorobie, ale licznik dobrze był ustawiony tylko mknęłam z wiatrem :)
Dojechałam do Szreniawy, a tam Lotka chciała dopompować koło z cienkim wentylem samochodową pompką :P Trzeba było jechać do mnie bo tata kupił przejściówkę ostatnio. Do mnie już pod wiatr, więc gdy dojechałyśmy po szklaneczce wody i pompowanie:
W domu jeszcze zdjęłam jedną warstwę, jednak było trochę za ciepło.
Wyjechałyśmy w stronę Wypalanek bez pomysłu co dalej, więc jechałyśmy przed siebie i dojechałyśmy nad jezioro Chomęcickie:
Po chwili przerwy ruszyłyśmy dalej przez las, dojechałyśmy do grobów. Dalej nieznaną nam do tej pory drogą przez las dotarłyśmy do Rosnówka, przejechałyśmy przez kładkę i polną drogą wróciłyśmy do Chomęcic. Lotka wpadła na chwilę, a potem pojechała do domu.
Dzięki za wycieczkę! Krótką, ale zawsze coś na rozruszanie :)
Do Komornik, potem z Lotką
Czwartek, 12 lutego 2015
Kategoria 1. 1-30km, na luzie, WPN, z Lotką
km: | 23.43 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:30 | km/h: | 15.62 |
Musiałam pojechać do Komornik ogarnąć kilka rzeczy, a że słonko niemalże wiosennie przyświecało, transportem został rower. Z powodów technicznych musiałam pojechać mamy rowerem :)
Do Komornik pojechałam przez Szreniawę i Grajzerówką. Droga powrotna również Grajzerówką i wjechałam do Lotki. :) Wzięła rower i ruszyłyśmy "spacerowym" tempem nad Jarochę. Spadł mi łańcuch, więc pięknie ubrudziłam sobie rączki. :P Dalej pojechałyśmy przez las do Grajzerówki i w stronę Szreniawy naprawdę rekreacyjnym tempem. W Szreniawie Lotka skręciła do domu, a ja pomknęłam do swojego. :)
Dzięki za przejażdżkę, krótka bo krótka, ale rozkręcimy się! :)
Do Komornik pojechałam przez Szreniawę i Grajzerówką. Droga powrotna również Grajzerówką i wjechałam do Lotki. :) Wzięła rower i ruszyłyśmy "spacerowym" tempem nad Jarochę. Spadł mi łańcuch, więc pięknie ubrudziłam sobie rączki. :P Dalej pojechałyśmy przez las do Grajzerówki i w stronę Szreniawy naprawdę rekreacyjnym tempem. W Szreniawie Lotka skręciła do domu, a ja pomknęłam do swojego. :)
Dzięki za przejażdżkę, krótka bo krótka, ale rozkręcimy się! :)
Znów WPN :)
Niedziela, 1 lutego 2015
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 29.00 | km teren: | 0.00 |
czas: | km/h: |
Dzisiaj na rower pojechałam z Lotką i Michałem. Co prawda dość późno, bo dopiero około 15 wyruszyłam z Michałem z domu. Pojechaliśmy do Szreniawy, Lotka wzięła rower i ruszyliśmy tradycyjnie w stronę j. Jarosławieckiego:
Za jeziorem skręciliśmy i koło parkingu poprowadziłyśmy Michała nieznaną mu dotąd drogą. Wyjechaliśmy w Jeziorach:
Dalej zjazd do jeziora Góreckiego i oczywiście przerwa na zdjęcia, smarkanie itd. :P
Dalej jechaliśmy dookoła jeziora czerwonym szlakiem. Niesamowite błotko :D Ale dojechaliśmy do tarasu koło Wyspy Zamkowej. Z jednej strony widok na Pałac w Jeziorach:
Z drugiej na ruiny zamku:
Było też coś pożywnego, zawsze spoko fioletowa Goplana :)
Jeszcze fotka jeziorka i ruszyliśmy dalej. Błotko, błotko i dojechaliśmy do Górki, dalej do Trzebawia. Lotkę opuściły siły, ale jechaliśmy przez Rosnówko do Szreniawy, gdzie się z nią rozstaliśmy i pojechaliśmy szybko do Chomęcic, bo już było ciemno i mroziło trochę za mocno.
Dzięki Wam za wspólną i mam nadzieję udaną wycieczkę! Przynajmniej ja tak uważam :)
Za jeziorem skręciliśmy i koło parkingu poprowadziłyśmy Michała nieznaną mu dotąd drogą. Wyjechaliśmy w Jeziorach:
Dalej zjazd do jeziora Góreckiego i oczywiście przerwa na zdjęcia, smarkanie itd. :P
Dalej jechaliśmy dookoła jeziora czerwonym szlakiem. Niesamowite błotko :D Ale dojechaliśmy do tarasu koło Wyspy Zamkowej. Z jednej strony widok na Pałac w Jeziorach:
Z drugiej na ruiny zamku:
Było też coś pożywnego, zawsze spoko fioletowa Goplana :)
Jeszcze fotka jeziorka i ruszyliśmy dalej. Błotko, błotko i dojechaliśmy do Górki, dalej do Trzebawia. Lotkę opuściły siły, ale jechaliśmy przez Rosnówko do Szreniawy, gdzie się z nią rozstaliśmy i pojechaliśmy szybko do Chomęcic, bo już było ciemno i mroziło trochę za mocno.
Dzięki Wam za wspólną i mam nadzieję udaną wycieczkę! Przynajmniej ja tak uważam :)
Z wiatrem - a właściwie pod wiatr...
Sobota, 15 listopada 2014
Kategoria 3. 50-100km, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 53.02 | km teren: | 0.00 |
czas: | 03:36 | km/h: | 14.73 |
Dziś wyruszyłam na rower z Magdą i Lotką. Nie było tak zimno tylko wiało trochę od rana, miałam nadzieję, że przestanie - niesłusznie.
Lotka po 11 przyjechała po nas, chwilę poczekała bo musiałyśmy się ogarnąć i dopompować troszkę koła. W końcu wyjechałyśmy. Po raz pierwszy od dawna miałyśmy w miarę zaplanowaną trasę. :)
Z Chomęcic pojechałyśmy polami do Gołusek, chwila jazdy i już było cieplutko. Dalej pojechałyśmy w kierunku Dąbrówki, tam chwila przerwy na sprawdzenie drogi i lasem pojechałyśmy do Zakrzewa. Jeszcze w Dąbrówce zobaczyłyśmy przyrządy do ćwiczeń i pobiegłyśmy jak małe dzieci na plac zabaw.
Oto Madzia:
I ja:
Zdjęcia Lotki nie ma, bo się nie nadało. :P Gdybym tak dłużej ćwiczyła to ręce by mnie bolały na pewno.
W Zakrzewie tuż przed nami przejechał jakiś dziwny orszak na koniach. Na początku flaga Polski, na końcu amerykańska.
Później jechałyśmy kawałek za nimi i z drugiej strony nadjechały wozy i bryczki. Magda stwierdziła, że niektórzy wyglądali jak indianie :P Trzeba sprawdzić w internecie, co to za okazja była, może coś znajdziemy:
W końcu oni skręcili. a my pojechałyśmy dalej prosto. Zrobiłyśmy chwilę przerwy przy żabce, a gdy już miałyśmy zaopatrzenie ruszyłyśmy w stronę Lusowa. Jednak do miejscowości nie dojechałyśmy, tylko jechałyśmy wzdłuż jeziora z drugiej strony. W jednym miejscu zjechałyśmy do jeziora i zrobiłyśmy dłuższą przerwę, jakoś tak wyszło, że zrobiłam tylko jedno zdjęcie:
W końcu trzeba było ruszać, bo zimno się zaczęło robić w tym bezruchu. Kawałek dalej przerwa przy pięknym żółtym klonie. Musiałyśmy strząsać z drzewa liście bo Magda chciała ładne zdjęcie:
Zabawy było sporo ale pojechałyśmy dalej przez okoliczne wioski w kierunku jeziora Niepruszewskiego. Gdy wyjechałyśmy na pole gdzie było trochę piasku i poczułyśmy wiatr w twarz to Magda zaczęła marudzić.
Tuż przed jeziorem taka przeszkoda;
Najpierw chciałyśmy to obejść bokiem, ale potem sprawdziłam kawałek dalej i można było przejechać bez problemu. Polną drogą, pod mega mega wiatr w końcu dojechałyśmy do Zborowa:
Na plaży tylko chwila przerwy, bo jak się nie jechało to było zimno. Brr. :P
Ruszyłyśmy dalej polną drogą i dalej pod wiatr do Dopiewa. Z Dopiewa lasem i Bukowską do Konarzewa, oczywiście pod wiatr, a do Chomęcic jeszcze gorzej.
Lotka wstąpiła do nas na zupę i kawkę, a potem miałam ją odprowadzić. Dobrze się siedziało i nie chciało się jechać, ale w końcu nastał koniec lenistwa i pojechałyśmy. Nie było tak źle jak myślałyśmy, całkiem już ciemno i wiało, ale nie ma co się źle nastawiać. W Szreniawie minutka pogawędki i pojechałam do domu.
Jechało mi się po prostu cudownie! Chwila i byłam już w domu :)
Jestem dumna z nas i naszej wycieczki tego listopadowego, wietrznego dnia! :)
Lotka po 11 przyjechała po nas, chwilę poczekała bo musiałyśmy się ogarnąć i dopompować troszkę koła. W końcu wyjechałyśmy. Po raz pierwszy od dawna miałyśmy w miarę zaplanowaną trasę. :)
Z Chomęcic pojechałyśmy polami do Gołusek, chwila jazdy i już było cieplutko. Dalej pojechałyśmy w kierunku Dąbrówki, tam chwila przerwy na sprawdzenie drogi i lasem pojechałyśmy do Zakrzewa. Jeszcze w Dąbrówce zobaczyłyśmy przyrządy do ćwiczeń i pobiegłyśmy jak małe dzieci na plac zabaw.
Oto Madzia:
I ja:
Zdjęcia Lotki nie ma, bo się nie nadało. :P Gdybym tak dłużej ćwiczyła to ręce by mnie bolały na pewno.
W Zakrzewie tuż przed nami przejechał jakiś dziwny orszak na koniach. Na początku flaga Polski, na końcu amerykańska.
Później jechałyśmy kawałek za nimi i z drugiej strony nadjechały wozy i bryczki. Magda stwierdziła, że niektórzy wyglądali jak indianie :P Trzeba sprawdzić w internecie, co to za okazja była, może coś znajdziemy:
W końcu oni skręcili. a my pojechałyśmy dalej prosto. Zrobiłyśmy chwilę przerwy przy żabce, a gdy już miałyśmy zaopatrzenie ruszyłyśmy w stronę Lusowa. Jednak do miejscowości nie dojechałyśmy, tylko jechałyśmy wzdłuż jeziora z drugiej strony. W jednym miejscu zjechałyśmy do jeziora i zrobiłyśmy dłuższą przerwę, jakoś tak wyszło, że zrobiłam tylko jedno zdjęcie:
W końcu trzeba było ruszać, bo zimno się zaczęło robić w tym bezruchu. Kawałek dalej przerwa przy pięknym żółtym klonie. Musiałyśmy strząsać z drzewa liście bo Magda chciała ładne zdjęcie:
Zabawy było sporo ale pojechałyśmy dalej przez okoliczne wioski w kierunku jeziora Niepruszewskiego. Gdy wyjechałyśmy na pole gdzie było trochę piasku i poczułyśmy wiatr w twarz to Magda zaczęła marudzić.
Tuż przed jeziorem taka przeszkoda;
Najpierw chciałyśmy to obejść bokiem, ale potem sprawdziłam kawałek dalej i można było przejechać bez problemu. Polną drogą, pod mega mega wiatr w końcu dojechałyśmy do Zborowa:
Na plaży tylko chwila przerwy, bo jak się nie jechało to było zimno. Brr. :P
Ruszyłyśmy dalej polną drogą i dalej pod wiatr do Dopiewa. Z Dopiewa lasem i Bukowską do Konarzewa, oczywiście pod wiatr, a do Chomęcic jeszcze gorzej.
Lotka wstąpiła do nas na zupę i kawkę, a potem miałam ją odprowadzić. Dobrze się siedziało i nie chciało się jechać, ale w końcu nastał koniec lenistwa i pojechałyśmy. Nie było tak źle jak myślałyśmy, całkiem już ciemno i wiało, ale nie ma co się źle nastawiać. W Szreniawie minutka pogawędki i pojechałam do domu.
Jechało mi się po prostu cudownie! Chwila i byłam już w domu :)
Jestem dumna z nas i naszej wycieczki tego listopadowego, wietrznego dnia! :)
Świątecznie
Sobota, 1 listopada 2014
Kategoria ze zdjęciami, z Lotką, WPN, 1. 1-30km
km: | 27.14 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:34 | km/h: | 17.33 |
Ustaliłyśmy z Lotką, że jeśli 1.11 będzie dobra pogoda to obowiązkowo pojedziemy gdzieś rowerem. O 12 byłyśmy na Mszy na cmentarzu i było tak cieplutko, że nie mogłyśmy odpuścić. Po powrocie do domu ogarnęłam się i pojechałam. Gdy wjechałam do Szreniawy, Lotka wyjechała mi naprzeciw. Polną drogą dojechałyśmy do Wir, przejechałyśmy tory i skierowałyśmy się w stronę Grajzerówki. Po drodze zrobiłam zdjęcie kolorowej alei, ale zdjęcie tego nie oddaje :(
Dalej Grajzerówką dojechałyśmy do Jezior i powoli trzeba było wracać, bo Dorota miała jechać z rodzicami do babci. Zjechałyśmy jeszcze do jeziora Góreckiego. Świetnie się jechało po liściach, tylko nie było widać spod nich wystających korzeni. Dojechałyśmy do plaży i zrobiłyśmy chwilę przerwy. Zachwycałyśmy się kolorowymi drzewami i piękną jesienią:
Muszę przyznać, że to miejsce jest piękne o każdej porze roku i uwielbiam je.
Nie miałyśmy dużo czasu, więc ruszyłyśmy w drogę powrotną. Dojechałyśmy do j. Jarosławieckiego, odprowadziłam Lotkę do Szreniawy i sama pojechałam do domu.
Myślę, że to bardzo dobrze rozpoczęty miesiąc. :)
Dalej Grajzerówką dojechałyśmy do Jezior i powoli trzeba było wracać, bo Dorota miała jechać z rodzicami do babci. Zjechałyśmy jeszcze do jeziora Góreckiego. Świetnie się jechało po liściach, tylko nie było widać spod nich wystających korzeni. Dojechałyśmy do plaży i zrobiłyśmy chwilę przerwy. Zachwycałyśmy się kolorowymi drzewami i piękną jesienią:
Muszę przyznać, że to miejsce jest piękne o każdej porze roku i uwielbiam je.
Nie miałyśmy dużo czasu, więc ruszyłyśmy w drogę powrotną. Dojechałyśmy do j. Jarosławieckiego, odprowadziłam Lotkę do Szreniawy i sama pojechałam do domu.
Myślę, że to bardzo dobrze rozpoczęty miesiąc. :)
Na szybko popołudniu.
Wtorek, 28 października 2014
Kategoria z Lotką, WPN, 1. 1-30km
km: | 19.43 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:09 | km/h: | 16.89 |
Udało nam się z Lotką umówić w końcu na rower. Pogoda była ładna, chłodno, ale świeciło słońce. Dni teraz coraz krótsze, więc trzeba się spieszyć. Wyjechałam po 15 z domu i pojechałam po Lotkę do Szreniawy, chwilę poczekałam, aż się ogarnie i ruszyłyśmy tradycyjnie w stronę Jarochy. Przejechałyśmy wzdłuż jeziora i skręciłyśmy w kierunku Trzebawia. Czasu było mało, słońce było już coraz niżej, dlatego pojechałyśmy przez las na Wypalanki. Zjechałyśmy do jeziora, tam chwila przerwy i fotki:
Robiło się szaro więc ruszyłyśmy już w stronę Chomęcic. Po drodze spotkałyśmy wycieczkę rowerową z podstawówki, podziwiam dzieciaki. :)
Lotka odprowadziła mnie, chwilę pogadałyśmy, wyszedł mój tata i zaczął mówić, że za zimno na rower, a potem Dorota pojechała do domu.
Dzięki za szybką przejażdżkę :)
Robiło się szaro więc ruszyłyśmy już w stronę Chomęcic. Po drodze spotkałyśmy wycieczkę rowerową z podstawówki, podziwiam dzieciaki. :)
Lotka odprowadziła mnie, chwilę pogadałyśmy, wyszedł mój tata i zaczął mówić, że za zimno na rower, a potem Dorota pojechała do domu.
Dzięki za szybką przejażdżkę :)
Objazd po okolicy
Sobota, 13 września 2014
Kategoria ze zdjęciami, z Lotką, 2. 30-50km
km: | 48.25 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:37 | km/h: | 18.44 |
Rano do Komornik po zakupy, a popołudniu przejażdżka z Lotką. Tym razem ona przyjechała po mnie i ruszyłyśmy. Najpierw przez Głuchowo dojechałyśmy do Gołusek i wyjechałyśmy na drogę w kierunku Plewisk, ale przed wiaduktem skręciłyśmy w lewo i dojechałyśmy do Dąbrówki. Po przejechaniu osiedla wjechałyśmy w las i podążałyśmy ścieżką wytyczoną dla biegaczy. Wyjechałyśmy z lasu w Dopiewcu i dalej pojechałyśmy przez Dopiewo. Lotka narzekała, że z Dopiewa trzeba będzie jechać przez wiadukt, więc przyjęła żeby pojechać trochę dalej, ale bez podjazdu :P Wyjechałyśmy więc z Dopiewa w stronę Podłozin i autostradę przecięłyśmy "pod spodem". Przed Podłozinami wjechałyśmy w las i dalej polną drogą dojechałyśmy do Konarzewa.
Przy Bukowskiej nie mogłyśmy się powstrzymać i wspięłyśmy się na baloty. :)
Było już szaro, więc zdjęcia z telefonu są paskudnej jakości:
Powyżej lotka, poniżej ja:
W końcu zeszłyśmy na dół i pojechałyśmy przez Konarzewo do Chomęcic. Zaprosiłam Lotkę na degustację świeżej tarty z malinami, a potem odprowadziłam ją do Szreniawy. Już prawie pod jej domem nagle zaczęło padać, więc szybko się pożegnałam i pognałam z powrotem do domu. :)
Przy Bukowskiej nie mogłyśmy się powstrzymać i wspięłyśmy się na baloty. :)
Było już szaro, więc zdjęcia z telefonu są paskudnej jakości:
Powyżej lotka, poniżej ja:
W końcu zeszłyśmy na dół i pojechałyśmy przez Konarzewo do Chomęcic. Zaprosiłam Lotkę na degustację świeżej tarty z malinami, a potem odprowadziłam ją do Szreniawy. Już prawie pod jej domem nagle zaczęło padać, więc szybko się pożegnałam i pognałam z powrotem do domu. :)
Znów z Lotką
Czwartek, 4 września 2014
Kategoria ze zdjęciami, z Lotką, 1. 1-30km
km: | 28.87 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:44 | km/h: | 16.65 |
Umówiłyśmy się z Dorotą, że pomkniemy gdzieś po południu. Na początku pojechałyśmy przez Rosnówko, wzdłuż j. Jarosławieckiego i dotarłyśmy lasem do Grajzerówki. Padło na Puszczykowo, więc pojechałyśmy naszą ulubioną drogą przez las. W Puszczykowie zjazd z górki, przecięłyśmy główną drogę i trochę niepewne trasy dotarłyśmy do ronda. Zaproponowałam, że skręcimy koło kościółka w las i przejedziemy trasą, którą w zeszłym roku pokazał mi Nikodem. W pewnym momencie trzeba przeprowadzić rowery przez tory, ale przez to wycieczka staje się ciekawsza. A oto Dorota przenosząca swój rower:
Wyjechałyśmy w pobliżu Warty i wjechałyśmy na Szlak Nadwarciański. Przejechałyśmy nim kawałek i zjechałyśmy z niego koło dworca PKP. Jechałyśmy dalej w kierunku Wir, potem trzeba było przejść przez główną drogę, bo był zakaz ruchu rowerowego i wyjechałyśmy na polne drogi, którymi dojechałyśmy do Wir. Słońce już było coraz niżej więc dalej pojechałyśmy do Szreniawy i do Chomęcic. Fajna wycieczka mimo awarii w rowerze Lotki przez, którą musiała wracać do domu moim rowerem, a swój pozostawić u mnie.
Dzięks za wspólny wypad! :)
Wyjechałyśmy w pobliżu Warty i wjechałyśmy na Szlak Nadwarciański. Przejechałyśmy nim kawałek i zjechałyśmy z niego koło dworca PKP. Jechałyśmy dalej w kierunku Wir, potem trzeba było przejść przez główną drogę, bo był zakaz ruchu rowerowego i wyjechałyśmy na polne drogi, którymi dojechałyśmy do Wir. Słońce już było coraz niżej więc dalej pojechałyśmy do Szreniawy i do Chomęcic. Fajna wycieczka mimo awarii w rowerze Lotki przez, którą musiała wracać do domu moim rowerem, a swój pozostawić u mnie.
Dzięks za wspólny wypad! :)