thewheel

rowerOWOblog rowerowy

animalek z miasta Chomęcice k/Poznania
km:12285.43
km teren:439.70
czas:29d 01h 24m
pr. średnia:17.19 km/h
podjazdy:0 m

Moje rowery

Znajomi

Szukaj

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy animalek.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Z Gumisiem po długiej przerwie

Poniedziałek, 19 maja 2014
km:39.80km teren:26.50
czas:02:18km/h:17.30
Kategoria WPN, 2. 30-50km, z Gumisiem, ze zdjęciami
Dawno nie jeździłam, jakoś tak się złożyło, najpierw przeziębienie, potem okropna pogoda i jakoś tak się zrobiło 1,5 miesiąca przerwy...
Dlatego gdy Gumiś zadał pytanie czy jedziemy na rower, nie wahałam się ani chwili. Zaznaczyłam tylko, że ma być "nie za daleko". :)
Niestety na początku było strasznie, wiał wiatr i zanim dojechaliśmy do Szreniawy już byłam padnięta. Ze Szreniawy pojechaliśmy w stronę Jarosławieckiego, w pewnym momencie wjechaliśmy w las w "ślepą uliczkę" i trzeb było się kawałeczek cofnąć. Dalej jechaliśmy Grajzerówką do Jezior, gdzie zjechaliśmy na czerwony szlak, który bardzo lubię. :)
Tradycyjnie zdjęcie przy wyspie zamkowej:

Wyspa Zamkowa na j. Góreckim

Gumiś pierwszy raz był na nowym tarasie widokowym.
I jeszcze moje zdjęcie:

Nad j. Góreckim

Niestety trzeba było wnieść rowery po tych ogromnych, strasznych schodach, co dla mnie jest niemałym wyczynem i się zmachałam :P Ale dalej już jechało się bardzo przyjemnie, choć nie ukrywam, że było mi ciężko. W lesie było bardzo pięknie, zieleń już w pełni rozwinięta, cudownie pachniało. Przed Osową zjechaliśmy sobie do starej stacji kolejowej.

Tory pod Mosiną

Moja mina Gargamela: :D

Anna i jej kobza

Po przerwie ruszyliśmy dalej, nie podjeżdżaliśmy pod Osową, za to wdrapaliśmy się do Ludwikowa. Kiedyś tam z Lotką podprowadzałyśmy bo stwierdziłyśmy, że tam podjechać się nie da, a jednak tego dnia się udało.
Na górze chwila przerwy, łyk Ludwiczanki, zrobiliśmy zapasy wody i pojechaliśmy dalej w kierunku Dymaczewa. 
Po drodze górki nie do pokonania, strome i piaszczyste.

Oto jedna z nich:

Górka nie do pokonaniaGórki przed Dymaczewem
I znajome górki :)

Było ciężko, tak długa przerwa niestety zrobiła swoje.
W Dymaczewie wjechaliśmy na czarny szlak wzdłuż jeziora, jechało się nim świetnie. Niestety byłam już coraz bardziej głodna i chciałam jak najszybciej do domu. 
Gdy dojechaliśmy do Łodzi Gumiś stwierdził: "Dziwnie się czuje jak jadę z kobietą i ona zna drogę." - nie wiem dlaczego tak, ale spoko. Poczułam satysfakcje, że nie udało mu się wywieźć mnie w pole. :P
Powrót do domu przez Trzebaw, Wypalanki, do Chomęcic. Gumiś wstąpił do mnie, dostał trochę makaronu i kawę, chwilę pogadaliśmy i pojechał do domu.

Dzięki sąsiad za wycieczkę. :):):)
Oby więcej takich było. :)







Osowa Góra

Niedziela, 30 marca 2014
km:66.39km teren:28.50
czas:03:29km/h:19.06
Kategoria 3. 50-100km, WPN, z Gumisiem, ze zdjęciami
Postanowiłam nie jechać z Gumisiem i TCT do Ostrowa Wielkopolskiego bo to dla mnie jednak za daleko. Ale nie odpuszczam przejażdżki w tak piękne niedzielne popołudnie. Mam ochotę pojechać gdzieś sama, tak też robię. :)
Po 14 wyruszam z domu przez Rosnowo i Walerianowo do Rosnówka, gdzie robię fotkę na kładce nad jeziorem:

Mostek w Rosnówku

Wjeżdżam do lasu i jadę w stronę Wypalanek, przy grzybku odbijam na Trzebaw. W lesie jest cudownie, coraz bardziej zielono, no i ptaki pięknie śpiewają. Z Trzebawia jadę w kierunku Jezior, gdzie strzelam kolejną fotkę przy siedzibie WPN:

Pałac w Jeziorach (siedziba WPN)

Ruszam dalej, by po chwili skręcić w czerwony szlak przy j. Góreckim. Mnóstwo ludzi korzysta z pięknej pogody i spaceruje co zmusza do ostrożnej jazdy. :P Odbijam od Góreckiego i dalej jadę szlakiem, przejeżdżam koło j. Skrzynka, pokazuję komuś drogę i jadę dalej wdychając ciepłe, pachnące lasem wiosenne powietrze. :) Dość zmachana jazdą w terenie robię kilka minut przerwy przy jeziorze Kociołek:

J. Kociołek

Chwilę odpoczywam, bo przecież zaraz będę się "wdrapywać" na Osową Górę. Ruszam dalej i niestety dojeżdżam do tego momentu, ale dzielnie jadę, powoli bo powoli, dychając jak stary traktor podjeżdżam na samą górę, zawstydzając rowerzystę, który podprowadził rower (a nie miałam takiego zamiaru). :P
Dojeżdżam do wieży widokowej i tam robię sobie dłuższą przerwę

Wieża widokowa w Mosinie

Nawet wdrapuję się do góry i podziwiam widoczki:

Widok z wieży

Ruszam w dół w stronę Mosiny i zjeżdżam z zabójczą jak dla mnie prędkością. ;P Robię zdjęcie pięknie zazieleniających się drzew:
Zieleń w Mosinie

I jadę dalej w kierunku Puszczykowa. W głowie rodzi mi się pomysł, żeby zjechać na nadwarciański szlak rowerowy, którym jechałam kiedyś z Gumisiem. Pytam parę rowerzystów gdzie muszę zjechać (bo już za bardzo nie pamiętałam) i okazuje się, że Ola jedzie w tym samym kierunku. Więc w towarzystwie jadę pięknym szlakiem (na pewno tam wrócę!) aż do Lubonia, gdzie się rozdzielamy. Jadę w kierunku Komornik i dalej przez Rosnowo do domu.

Gdy dojechałam, zadzwonił Gumiś i pojechałam z nim małe kółko do Komornik (na lody z Lidla) :P
Powrót przez Głuchowo do Chomęcic. 

Jestem bardzo zadowolona z tego dnia i tej wycieczki. :)

Odkrywamy nowe szlaki

Piątek, 28 marca 2014
km:28.54km teren:20.50
czas:01:55km/h:14.89
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką
Wracając do domu zadzwoniłam do Lotki czy dziś gdzieś jedziemy, oczywiście się zgodziła. :)
Tak więc po 16 jadę do niej, chwila u niej i przed 17 ruszamy. Postanawiamy obczaić szlak zielony koło Stęszewa. Jedziemy do j. Jarosławieckiego, dalej do Trzebawia gdzie "pachnie" naturalnym nawozem i Lotka ma ochotę mnie zabić za tę trasę :P Przed Stęszewem skręcamy w zielony szlak w las, mamy wyjechać gdzieś na Wypalankach, ale zgodnie z naszymi podejrzeniami, po dojechaniu do głównej drogi jest płot i brama, więc przebijamy się na drugą stronę przejściem dla zwierząt, potem jeszcze trochę podprowadzamy przez las i wracamy na szlak. Jedziemy już znaną drogą, mijamy mogiły i jedziemy dalej. Po jakimś kilometrze naszym oczom ukazuje się piękny widok - dwa dorodne jelenie. :) Na Wypalankach skręcamy w stronę Rosnówka, gdzie rozdzielamy się - Lotka jedzie w swoją stronę, a ja polną drogą wracam do moich Chomęcic.
Wycieczka udana, dużo w terenie ;)

Po okolicy

Czwartek, 27 marca 2014
km:21.02km teren:10.50
czas:01:22km/h:15.38
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką
Wracałam autobusem z uczelni z Lotką, a że było przed 16 i ładna pogoda to Lotka zaproponowała rower, więc nie było opcji, żebym się nie zgodziła. :) wstępnie umawiamy się na 16.30 w Rosnowie, ale w końcu wyjeżdżam z domu o 16.45. Lotkę spotykam w Rosnowie i śmigamy przez Walerianowo, Rosnówko, przejeżdżamy przez mostek nad jeziorem i przez las jedziemy w kierunku Wypalanek. Przy grzybku skręcamy w stronę Trzebawia, skąd jedziemy w stronę j. Jarosławieckiego i do Szreniawy, Lotka jedzie do domu, a ja szybko śmigam do domu bo już szarawo.
udana wycieczka. :)

Miało być tak pięknie...

Sobota, 22 marca 2014
km:9.01km teren:0.00
czas:00:19km/h:28.47
Kategoria 1. 1-30km
Pogoda tego dnia była całkiem przyjemna (w porównaniu do poprzednich dni rewelacyjna), poza tym to drugi dzień wiosny i wypadałoby wyjść na rower. Wróciłam z Poznania po 17, ogarnęłam się i stwierdziłam, że jest ładnie to na godzinkę skoczę na rowerek. :)
Wyjechałam w stronę Konarzewa i myślałam jak jechać dalej, obmyśliłam trasę prze Dopiewiec, Palędzie, Gołuski i Głuchowo, ale zaczęły mnie niepokoić ciemne chmury. Były wprawdzie dość daleko, ale w kosmicznie szybkim tempie były już baaardzo blisko. Gdy już przejechałam całe Konarzewo, podjęłam decyzję o natychmiastowym powrocie do domu. Zaczęło wiać tak bardzo, że w pewnym momencie musiałam się zatrzymać bo wiatr zwiewał z pola ogromne ilości piachu tak, że i ja bym z tym piachem poleciała. Dalej czym prędzej do domu, z Konarzewa do Chomęcic z prędkością 42-43 km/h co jest dla mnie anormalne (mimo wiatru bardziej z boku niż w plecy). No ale co potrafi zdziałać trochę adrenaliny. :)
Tak to moja wycieczka skończyła się tak szybko jak się zaczęła. :P

Niedzielne kręcenie

Niedziela, 2 marca 2014
km:50.55km teren:21.00
czas:02:34km/h:19.69
Kategoria WPN, 3. 50-100km
Chomęcice - Konarzewo - Dopiewo - Podłoziny - Skrzynki - Niepruszewo - Cieśle - Podłoziny - Żarnowiec - Tomice - Mirosławki - Wielka Wieś - Krąplewo - Stęszew - Trzebaw - Rosnówko - Walerianowo - Chomęcice

Już od rana pogoda kusi aby pojechać gdzieś rowerkiem, tylko nie mam z kim. Siostrze nie chce się ruszyć tyłka, Sylwia się uczy, Lotka ma rozwalony palec, więc może w przyszłym tygodniu. Zostaje Gumiś, który chętnie by pojechał, ale jedzie do Marty i do pracy. Pozostaje mi pojechać na samotną przejażdżkę, pomysł jest aby pojechać odwiedzić tatę i wuja na rybach nad j. Niepruszewskim. Zbieram się do wyjazdu, bandaż elastyczny na lewym nadgarstku, bo po wczorajszym rowerze boli, ale dzisiaj nie odpuszczę. :)
W końcu wyjeżdżam, po przejechaniu połowy mojej wioski cofam się, bo przypomniało mi się, że miałam nasmarować łańcuch, szybko załatwiam sprawę i ruszam już na dobre. Niestety kolejny dzień wieje wiaterek, ale jest znośny. 
Bez problemu docieram do Podłozin i Skrzynek, pytanie miejscowych o drogę do "Cieśli" (pan mnie poprawił, że do Ciesiel, a nie Cieśli :)) i docieram nad jeziorko. Obczajam sytuację, ryb nie ma, ale dostaję trochę herbatki z termosu. Chwila pogawędki, wciągam batonika i ruszam dalej. Wjeżdżam na trasę pierścienia i jadę nim aż do Stęszewa. Po drodze w lesie jest bardziej jesiennie, bo leży mnóstwo zeszłorocznych liści, ale już nie długo (mam nadzieję) zrobi się zielono i będzie naprawdę wiosennie. :)
W Stęszewie odbijam na Trzebaw i jadę nieznaną mi dotąd drogą przez las. Ręka boli coraz bardziej, słońce już coraz niżej więc przez Rosnówko i Walerianowo wracam do domu na obiadek.

Mimo, że samotna to i tak bardzo udana wycieczka. :)

Pierwszy raz w tym roku z Sylwią :)

Sobota, 1 marca 2014
km:22.48km teren:0.00
czas:01:25km/h:15.87
Kategoria WPN, na luzie, 1. 1-30km
Wczoraj umówiłam się z Sylwią, więc po powrocie z uczelni wpadam na chwilę do domu, uzupełniam zapasy picia i dalej w drogę. Plan: ok 20 km po okolicy, jako że to pierwszy wyjazd Sylwii od chyba pół roku. :P Ruszamy w kierunku Rosnówka polną drogą, niestety wiatr wieje nam w twarz, w Rosnówku przejeżdżamy przez kładkę i wjeżdżamy do lasu, droga błotno-rozorana xD, więc jedzie się średnio, przy grzybku na Wypalankach odbijamy w kierunku Trzebawia i znowu wieje w twarz (a w lesie miało nie wiać!), wyjeżdżamy z lasu przecinamy główną drogę i teraz to naprawdę wieje. W Trzebawiu skręcamy i jedziemy w kierunku Jezior. Potem już cały czas Grajzerówką, aż do Szreniawy. Jest cudownie ciepło, tylko ten wiatr - Sylwia odczuwa go szczególnie, zmęczenie daje o sobie znać. Ale dzielnie jedzie aż do Chomęcic. Wracam do domu na obiadek z myślą, że rowerowo był to udany dzień. :)

Na uczelnię po indeks

Sobota, 1 marca 2014
km:41.78km teren:2.00
czas:01:57km/h:21.43
Kategoria 2. 30-50km
Jak zaplanowałam tak zrobiłam. A zaplanowałam, że pojadę po indeks rowerkiem. :)

Tak więc chwilę po 10 wyjeżdżam z domu. Mgła, która rano była dość gęsta już znacznie opadła, a temperatura wbrew prognozom nie jest taka wspaniała - zamiast 7 stopni są 4. Początkowo czuję chłodek, ale po 2 km robi się cieplutko. Z Chomęcic jadę do Głuchowa, polną drogą do Plewisk i w kierunku Junikowa, potem przez os. Kopernika, przy cmentarzu Górczyńskim skręcam w Arciszewskiego i jadę prosto, aż do uczelni. Rezygnuję ze ścieżki rowerowej, która co chwilę prowadzi po innej stronie drogi, albo nagle się kończy. Na uczelni odbieram indeks, piękne 4 z fizyki wywołuje uśmiech, lekki stresik znika i spokojnie mogę wracać. Jest już bardzo ciepło i pięknie świeci słonko. Powrót do połowy tą samą trasą, tylko zamiast przez Plewiska, jadę koło Auchan do komornik i Grajzerówką do Szreniawy i potem w stronę domu. Bo jestem na dziś jeszcze umówiona z Sylwią na małą przejażdżkę. :)

Bardzo wiosennie

Czwartek, 20 lutego 2014
km:38.42km teren:16.00
czas:02:02km/h:18.89
Kategoria 2. 30-50km, WPN
Pogoda świetna, więc trzeba się ruszyć. Tym razem sama. :)
Chwilę po 14 wyjeżdżam z domu, jest na prawdę ciepło. Z Chomęcic jadę do Konarzewa, dalej przez Trzcielin, Joankę, Krąplewo do Stęszewa. Słońce wyraźnie grzeje i to bardzo, dlatego podwijam rękawy do połowy przedramion. Stamtąd kieruję się w kierunku Witobla, gdzie spontanicznie podejmuję decyzję o skręceniu ze znanej mi drogi, niestety nie wyszło na dobre. Ląduję na drodze wojewódzkiej, której wolałabym uniknąć, ale jadę, mały ruch, nie jest źle. Po 2, może 3 kilometrach skręcam w Łodzi i za chwilę wjeżdżam do lasu, wracam na znaną trasę. Przerwa na łyk wody, ptaki cudownie śpiewają, słyszę dwa dzięcioły, a jednego nawet udaje mi się zobaczyć. Ruszam dalej, jadę fragmentem pierścienia przez Górkę, kawałek dalej odbijam na czerwony szlak koło j. Góreckiego. Chyba pierwszy raz jechałam nim od tej strony. Na tym odcinku do Jezior słychać kolejne 3 dzięcioły, a i żuraw dał o sobie znać. Z Jezior do j. Jarosławieckiego, mała przerwa przy plaży łyk picia  i... kolejny dzięcioł. :) Dalej jadę wzdłuż jeziora, do Rosnówka i polną drogą bezpośrednio do Chomęcic, do domu na obiadek. :)

Znów po okolicy

Czwartek, 13 lutego 2014
km:32.62km teren:2.50
czas:01:47km/h:18.29
Kategoria z Gumisiem, z Lotką, 2. 30-50km
Umówiłam się wczoraj z Martą i Pawłem, że dzisiaj pojedziemy na rower, ale wcześnie i nie za długo. Rano stwierdzamy, że jest zimno i wieje i odpuszczamy...

Ale później wychodzi słońce, nie wieje aż tak bardzo i moja "ogromna chęć do nauki matematyki" przegrywa z chęcią wyjścia na rower. Umówiłam się z Lotką, że jednak jedziemy. Szykuję się i dzwoni Gumiś, na nich też słonko podziałało i szykuje się 4-osobowy wypad. :)

Tak więc chwilę po 14 ruszam po Lotkę, zgarniam ją w Szreniawie i mykamy przez Rosnowo do Głuchowa. Tam przerwa techniczna na pompowanie flaczków :P i ruszamy. Trasa trochę podobna do wczorajszej. Z Głuchowa przez Chomęcice, Konarzewo, Dopiewiec do Gołusek. Potem konkurs Gumisia pt. "Na jakiej ulicy w Poznaniu jest...", ciągnie się przez całą drogę przez Plewiska, aż do Komornik, gdzie po małych zakupach rozdzielamy się, Marta z Gumisiem jadą do Głuchowa, a ja z Lotką Grajzerówką jedziemy do Szreniawy. Pod lasem Lotka z dziecięcą radością jedzie po lodzie i wywija przecudownego orła :D Na szczęście w miarę ok, jest cała, tylko tyłek trochę obity :P Po małej przerwie ruszamy już do domu,  Lotka już prawie na miejscu, a ja śmigam do Chomęcic. Słońce powoli zachodzi, a gdy dojeżdżam do domu chowa się w chmurach.  

I dziś znów cieszę się, że udało nam się pojechać. I to w takim składzie, dzięki! :)