Wpisy archiwalne w kategorii
z Lotką
Dystans całkowity: | 3015.78 km (w terenie 258.50 km; 8.57%) |
Czas w ruchu: | 176:09 |
Średnia prędkość: | 16.67 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.80 km/h |
Liczba aktywności: | 84 |
Średnio na aktywność: | 35.90 km i 2h 08m |
Więcej statystyk |
Pierwszy raz w tym roku! :)
Wtorek, 19 stycznia 2016
Kategoria 1. 1-30km, z Lotką, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 12.37 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:45 | km/h: | 16.49 |
Długo ubolewałam nad tym, że nie jeżdżę na rowerze. W październiku i listopadzie prawie wcale, brakowało czasu przez przygotowywania do grudniowego ślubu siostry. A w połowie grudnia miałam chore oko i nie mogłam go narażać na wychłodzenie. Doszło do tego, że w ostatnim miesiącu zeszłego roku ani razu nie byłam na rowerze.
W zeszłym tygodniu dopadło mnie przeziębienie i swoje musiałam w łóżku odleżeć...
I w końcu dziś udało się wyjść na krótką przejażdżkę. Ubrana w kilka warstw, przed 16:00 wyjechałam po Lotkę, było około -5 stopni, co odczuwała moja twarz. Nie lubię zakrywać się chustą, bo irytuje mnie, gdy od oddechu robi się mokra.
Wyjechałam z Chomęcic zatrzymując się dosłownie na moment, żeby zrobić fotkę, dopóki było jasno i coś było widać. W Rosnowie zatrzymałam się na moment, bo Lotka dzwoniła. Zrobiłam też zdjęcie zachodu słońca:
Na wjeździe do Szreniawy zobaczyłam Dorotę, która po mnie wyjechała. Pojechałyśmy przez Grajzerówkę do Komornik, tam spotkałyśmy się z Michałem, który do mnie jechał i w trójkę udaliśmy się przez Głuchowo do Chomęcic. Michałowi zrobiło się zimno, bo jadąc z nami zmniejszył tempo. Dojechaliśmy do mnie i uraczyliśmy się ciepłą kawką. Trochę pogadaliśmy o planach na krótką wyprawę w tym roku i Lotka samotnie udała się do domu.
Dzięki, za krótką przejażdżkę. Późno, ale rok w końcu rozpoczęty! :)
W zeszłym tygodniu dopadło mnie przeziębienie i swoje musiałam w łóżku odleżeć...
I w końcu dziś udało się wyjść na krótką przejażdżkę. Ubrana w kilka warstw, przed 16:00 wyjechałam po Lotkę, było około -5 stopni, co odczuwała moja twarz. Nie lubię zakrywać się chustą, bo irytuje mnie, gdy od oddechu robi się mokra.
Wyjechałam z Chomęcic zatrzymując się dosłownie na moment, żeby zrobić fotkę, dopóki było jasno i coś było widać. W Rosnowie zatrzymałam się na moment, bo Lotka dzwoniła. Zrobiłam też zdjęcie zachodu słońca:
Na wjeździe do Szreniawy zobaczyłam Dorotę, która po mnie wyjechała. Pojechałyśmy przez Grajzerówkę do Komornik, tam spotkałyśmy się z Michałem, który do mnie jechał i w trójkę udaliśmy się przez Głuchowo do Chomęcic. Michałowi zrobiło się zimno, bo jadąc z nami zmniejszył tempo. Dojechaliśmy do mnie i uraczyliśmy się ciepłą kawką. Trochę pogadaliśmy o planach na krótką wyprawę w tym roku i Lotka samotnie udała się do domu.
Dzięki, za krótką przejażdżkę. Późno, ale rok w końcu rozpoczęty! :)
Wieczorową porą
Czwartek, 12 listopada 2015
Kategoria 1. 1-30km, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 24.76 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:34 | km/h: | 15.81 |
Miałam trochę czasu, więc napisałam smsa do Lotki czy jest chętna na rower. Chętna była, ale siedziała dłużej w pracy więc wyszło, że możemy jechać, ale już po ciemku. Ubrałam się, uszykowałam i ok. 18:30 wyjechałam. Poczekałam trochę za Lotką, bo szukała kamizelki odblaskowej i pojechałyśmy w stronę Komornik. Tam popełniliśmy błąd - pojechałyśmy nieoświetlonym chodnikiem wzdłuż głównej drogi. Zaraz potem poczułam szybki spadek ciśnienia w tylnym kole. Diagnoza była tylko jedna, czyli laczek. :D O ile dobrze pamiętam 6 w tym roku, a trzeci w ciągu miesiąca. Chyba muszę zainwestować w opony z kauczukiem, o których wspominał Michał. ;) Stację naprawy zrobiłyśmy w świetle lamp koło Biedronki.
Zmieniłyśmy dętkę, szczęśliwie ją wzięłam i nie trzeba było kleić. Dobrze, że poradziłam sobie ze zdjęciem i założeniem tylnego koła. :) Pojechałyśmy dalej, nowym asfaltem do ronda i ulicą Kolumba do Głuchowa. Po chwili zastanowienia pojechałyśmy przez pole do Konarzewa, a dalej do Chomęcic. Odbiłyśmy w polną drogę do Rosnówka i asfaltem przez Walerianowo do Rosnowa. Zatrzymałyśmy się na chwilę na przystanku, ale było zimno, więc pożegnałyśmy się i każda ruszyła w swoją stronę. Chwilkę po 21 dojechałam do domu i wskoczyłam prosto do wanny, żeby się wygrzać. :) Dzięki za przejażdżkę. :)
Po czapkę do Puszczykowa
Sobota, 24 października 2015
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 26.39 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:34 | km/h: | 16.84 |
Wybrałam się z Lotką do Puszczykowa po czapkę pod kask, była to dobra okazja, żeby w końcu wyjść na rower. :)
Pojechałam po nią, okazało się, że Marta też chce jechać. Czekając na nią Lotka przymocowała lampkę, która wróciła z reklamacji, a ja napompowałam jej dętkę, bo znów zeszło jej powietrze. Chciałyśmy też przykręcić nowy bagażnik, ale trzeba go lekko zmodyfikować.
Przyjechała Marta i razem ruszyłyśmy w stronę Jarochy i na Grajzerówkę. Skręciłyśmy w naszą ulubioną leśną ścieżkę, zatrzymałam się, żeby zrobić zdjęcie:
Ruszyłam, przejechałam kawałek i jakoś tak mało powietrza miałam z przodu. Zawołałam dziewczyny, żeby poczekały i dopompowałam trochę. Ale znów to samo - czyli laczek :D
Trzeba było kleić, bo nie miałam ze sobą dętki. Jakoś poszło, myślę że nawet dobrze jak na pierwszy raz. Później się jednak okazało, że dziury były dwie :D
Dojechałyśmy do sklepu, każda przymierzyła i wybrała czapkę dla siebie. Wracając pojechałyśmy jeszcze do sklepu, gdy Marta robiła zakupy, ja znów użyłam pompki. Powrót tą samą drogą przez las i później Grajzerówką aż do Szreniawy. Tam chwila przerwy, poczekałyśmy na Michała, który do mnie jechał. Odprowadziliśmy dziewczyny i po chwili rozmowy pojechaliśmy do mnie.
Fajnie, że udało nam się wyjść na rower! Krótko, ale zawsze coś :)
Popołudniowo z Michałem i Lotką
Środa, 23 września 2015
Kategoria 2. 30-50km, z Lotką, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 43.13 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:07 | km/h: | 20.38 |
Najpierw pojechałam do Auchan, gdzie spotkałam się z Michałem, popilnowałam mu rower, a on poszedł do środka oddać aparat na gwarancję. Później podjechaliśmy na chwilę do Decathlonu, Michał kupił portki, ja weszłam dodać wcześniejszy paragon na kartę klienta.
Wróciliśmy do domu szybko zjeść obiadek i ogarnąć się. Byliśmy umówieni na rower z Lotką. Przyjechała do nas, ubraliśmy się i pojechaliśmy. Najpierw w stronę Komornik, a po drodze spotkaliśmy moją mamę na rowerze wracającą z pracy. :) Dojechaliśmy do Lubonia i rozstaliśmy się przy szkole. Michał pojechał w kierunku Poznania, a my Łęczycy.
Jechałyśmy najpierw ścieżką rowerową, za przejazdem pojechałyśmy do Wir, tam chwila przerwy, ubrałyśmy chusty na głowy i ruszyłyśmy.
Zaczęło padać, ale nie rozpadało się. :) Przez Komorniki i Grajzerówką dojechałyśmy do Szreniawy. Cały czas kropiło mniej lub bardziej i bałam się, że zmoknę.
Po drodze rozmawiałyśmy o blogu i w Szreniawie zorientowałam się, że dziś nie zrobiłam żadnego zdjęcia. Więc zrobiłam - super hiper giga jakość: :D
Rozstałyśmy się, nie zatrzymywałyśmy się ani na chwilę, tylko pojechałam prosto do domu, żeby nie zmoknąć.
Osowa Góra
Wtorek, 15 września 2015
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 38.37 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:03 | km/h: | 18.72 |
Kolejny raz umówiłam się z Lotką na rower i kolejny raz nie udało nam się wyjechać o umówionej godzinie. Najpierw była 16:00, ale Lotka chciała chwilę później, ja miałam przyjechać do niej, wyjechałam o 16:30, a u niej poszłam jeszcze na kawę i w końcu wyjechałyśmy około 17:30. Grajzerówką dojechałyśmy do Jezior i jeziora Góreckiego, zrobiłyśmy przerwę w tradycyjnym miejscu, a celem była Osowa Góra.
Od j. Góreckiego pojechałyśmy w dół, minęłyśmy jezioro Kociołek i zaczął się podjazd.
Lotka uświadomiła mi, że podjeżdża tu pierwszy raz, wcześniej zawsze podprowadzała. Podjechałyśmy raczej bez problemu, ale zmachane. Chciałyśmy wejść na wieżę, ale spotkała nas przykra niespodzianka. "Teren budowy. Wstęp wzbroniony" - budowniczych nie widać, budowy nie widać, ale nie będziemy włazić jak nie każą :P
Pojechałyśmy jednak od drugiej strony, dojechać można bez problemu, przy samej wieży nie było żadnych zakazów. Przypięłyśmy rowery i wspięłyśmy się na górę:
Widok z góry całkiem ciekawy, jednak jak wiadomo, zdjęcie nigdy nie odda tego co widzimy, nawet zrobione najlepszym sprzętem. :)
Chwilę pooglądałyśmy krajobraz, zrobiłyśmy sobie sweetaśne selfie i zeszłyśmy na dół. Zjechałyśmy w dół ulicą Pożegowską. Dawno nas tam nie było, zauważyłam, że nie ma już stacji naprawczej dla rowerów. Jest natomiast nowa, kawałek dalej, po drugiej stronie ulicy - dziwne:
Patrząc w drugą stronę zauważyłyśmy pięknie oświetlony światłem zachodzącego słońca komin. Tutaj zdjęcie totalnie nie oddaje widoku, jaki mogłyśmy oglądać:
Z Mosiny pojechałyśmy do Puszczykowa, chciałyśmy zjeść hot-dogi w Żabce, ale jedna była zamknięta, w drugiej nie było. Skończyło się na mini pizzy z Biedronki. Ruszałyśmy do domu koło 20:00, było już ciemno i nie chciałyśmy jechać przez las, pojechałyśmy więc ścieżką do Łęczycy. Zaczęło kropić, ale nie rozpadało się na dobre, w Wirach już przestało. Przez Wiry i Komorniki dojechałyśmy do Rosnowa, usiadłyśmy na chwilę na przystanku, ale znów zaczęło padać, więc szybko ruszyłyśmy każda w swoją stronę.
Dzięki za fajną wycieczkę :)
Zielonym szlakiem
Piątek, 11 września 2015
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 19.47 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:16 | km/h: | 15.37 |
Pojechałyśmy z Lotką na krótką przejażdżkę. Pojechałam po nią i ruszyłyśmy wzdłuż lasu w stronę Grajzerówki, którą przecięłyśmy. Jechałyśmy zielonym szlakiem i chciałyśmy pojechać do Puszczykowa. Skręciłyśmy jednak zgodnie z oznakowaniem i wróciłyśmy do Grajzerówki. Zapadła decyzja, że jedziemy tym szlakiem nadal.
Dojechałyśmy do jeziora Jarosławieckiego i tam zrobiłyśmy przerwę:
Kawałek dalej oznaczenie szlaku dało nam dużo do myślenia...
Prawo? Lewo? A jednak prosto! :) © animalek
Ciekawa sytuacja, nie wiadomo czy prosto, czy w lewo lub prawo. Droga jednak wyjaśnia sytuację, ponieważ jest tylko na wprost. Jechałyśmy bardzo urozmaiconą trasą wzdłuż jeziora i kiedy szlak odbił pod górkę, pojechałyśmy prosto. Po drodze kilka razy trzeba było zsiąść z rowerów, bo nie było możliwości przejechania.
W końcu i tak musiałyśmy podjechać pod górkę. Wyjechałyśmy w kierunku Rosnówka, w którym zatrzymałyśmy się koło sklepu.
Po chwili przerwy ruszyłyśmy do mnie, gdzie jeszcze wypiłyśmy kawkę.
Dzięki za krótki trip! :)
Wieczornie
Środa, 9 września 2015
Kategoria ze zdjęciami, z Lotką, WPN, 1. 1-30km
km: | 17.84 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:59 | km/h: | 18.15 |
Krótki objazd pod wieczór z Lotką.
W Rosnówku © animalek
Nad jeziorem Chomęcickim © animalek
Lotka i jej nowy kask :) © animalek
Chomęcice - Rosnowo - Szreniawa - Rosnówko - Wypalanki - Glinki - Konarzewo - Chomęcice
Żółtym szlakiem
Czwartek, 3 września 2015
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 38.53 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:13 | km/h: | 17.38 |
Wybrałam się na rower z Lotką. Pojechałam po nią, wypiłyśmy kawkę, dopompowałyśmy jej dętkę i ruszyłyśmy w stronę Grajzerówki. Dziś postanowiłyśmy pojechać do Puszczykowa żółtym szlakiem. Prowadził nas przez las i pole w kierunku Łęczycy.
Po drodze widać było efekty tegorocznego lata i towarzyszących mu burz:
A tym szlakiem się kierowałyśmy:
Wkrótce jednak go opuściłyśmy, w Łęczycy skręcał w stronę przeciwną do naszej planowanej. Poza tym był jakoś słabo oznaczony.
Pojechałyśmy do Puszczykowa, chwila przerwy na rynku i ruszyłyśmy w stronę domu. Przez Jeziory, Jarosławiec i Rosnówko dojechałyśmy do Chomęcic. Lotka wstąpiła do mnie, dostała obiad, obejrzałyśmy Paranienormalnych i odprowadziłam ją do Rosnowa.
Dzięki za przejażdżkę!
Poligon
Sobota, 22 sierpnia 2015
Kategoria 3. 50-100km, z Lotką, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 83.18 | km teren: | 0.00 |
czas: | 04:43 | km/h: | 17.64 |
Pomysł na tę wycieczkę narodził się w naszych głowach, gdy jadąc w czerwcu Pierścieniem dookoła Poznania, leżeliśmy na pięknej polanie w Glinnie. Z jednej strony chciałyśmy z Lotką obejrzeć czołgi na poligonie, ale z drugiej strony szkoda było czasu. Postanowiliśmy wtedy, że przejedziemy się na poligon kiedyś. I tak ten dzień nadszedł pewnej pięknej soboty w sierpniu. Umówiliśmy się w Kiekrzu, Michał miał przyjechać od swojej strony, ja z Lotką od nas. Pokazał mi na mapce trasę, więc byłam spokojna o dojazd. My spotkałyśmy się w Rosnowie i ruszyłyśmy razem przez Komorniki, Plewiska, Skórzewo, Wysogotowo, Przeźmierowo i Baranowo, aż do Kiekrza. Tam się trochę pogubiłyśmy, bo nie mogłyśmy odnaleźć ścieżki z trasy od Michała. Przez to byłyśmy spóźnione i Michał na nas nie czekał, tylko wyjechał w naszą stronę.
Gdy wyjechałyśmy w końcu na dobrą drogę jechałyśmy wzdłuż jeziora i jechało się bardzo przyjemnie. Do czasu, aż nadjechał Michał. :P Posprzeczaliśmy się o to, że do kitu trasę mi pokazał. On jednak obstawał przy swoim, że pokazał tylko punkt zbiórki na mapie, a trasa sama się wyznaczyła, ale wcale nie miałyśmy nią jechać. Ehh... Zrozumieć faceta :P
Po kilkunastominutowym fochu dotarliśmy do sklepu i zatrzymaliśmy się na małe zakupy.
Zjedliśmy lody, batoniki i od razu było lepiej. W dobrych humorach pojechaliśmy dalej. Przypominaliśmy sobie trasę z czerwca i wspominaliśmy tamten wyjazd. Przejazd przez poligon bardzo przyjemny, zatrzymaliśmy się na chwilę przy ruinach kościoła w Chojnicy i pojechaliśmy dalej w kierunku czołgów:
Najpierw zwiedziliśmy tramwaj:
Później czołg:
A to my:
Tam trochę posiedzieliśmy i zrobiliśmy dłuższą przerwę, m.in. na jedzonko.
Pojechaliśmy dalej, ale było nam mało atrakcji i zjechaliśmy w boczną drogę. Obejrzeliśmy kilka kolejnych starych czołgów i pojeździliśmy takimi drogami:
Sprawiało nam to ogromną frajdę! Następnym punktem naszej wycieczki było stare kasyno oficerskie.
Pojechaliśmy dalej, zrobiliśmy przerwę przy Biedronce i uzupełniliśmy zapasy picia. Dalej to już droga powrotna do domu. Wracaliśmy prawie tą samą trasą, z kilkoma krótkimi postojami. W Skórzewie Lotka już marudziła, ale ostatecznie pobiła tego dnia swój dzienny rekord przejechanych kilometrów.
Dziękuję Wam za wspólny wyjazd! :) Lotka, czekam na Twój opis :)
Z Michałem na miejsce zbiórki
Piątek, 14 sierpnia 2015
Kategoria 3. 50-100km, z Lotką, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 50.00 | km teren: | 0.00 |
czas: | km/h: |
Pojechałam do Michała, zjedliśmy obiad i zaczęliśmy się szykować do wyjazdu na miejsce zbiórki. Michał razem z TCT Poznań wybierali się na podbój Ustki. Michał zapakował wszystko co potrzebne podczas wyjazdu, a ja zabrałam turystyczny prysznic, żeby dać go Marcie i Gumisiowi, którzy za kilka dni mieli jechać na wyprawę i chcieli go pożyczyć. Wyjechaliśmy od Michała w stronę ronda Obornickiego, gdzie miała być zbiórka.
Na miejscu trochę czekaliśmy przy McDonaldzie na jednego uczestnika, wypiliśmy z Michałem shake'a, trochę pogadaliśmy i gdy już wszyscy byli na miejscu, chłopacy zaczęli przygotowywać się do wyjazdu:
Zjawiło się czterech śmiałków:
Po serii pamiątkowych zdjęć wsiedli na rowery i odjechali. Ja ruszyłam w stronę domu, by spotkać się z Lotką. W Plewiskach poczekałam na nią na przystanku autobusowym, gdy przyjechała pojechałyśmy polną drogą w kierunku Głuchowa. Nie chciało mi się jechać daleko, więc z Głuchowa pojechałyśmy jeszcze przez Konarzewo i do domu.
Za to później razem z nią, siostrą i jej chłopakiem pojechaliśmy samochodem nad jezioro na wieczorną kąpiel i oglądanie spadających gwiazd. :)