thewheel

rowerOWOblog rowerowy

animalek z miasta Chomęcice k/Poznania
km:12285.43
km teren:439.70
czas:29d 01h 24m
pr. średnia:17.19 km/h
podjazdy:0 m

Moje rowery

Znajomi

Szukaj

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy animalek.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

ze zdjęciami

Dystans całkowity:8303.70 km (w terenie 300.00 km; 3.61%)
Czas w ruchu:492:33
Średnia prędkość:16.48 km/h
Maksymalna prędkość:56.00 km/h
Liczba aktywności:191
Średnio na aktywność:43.47 km i 2h 38m
Więcej statystyk

Przede wszystkim w terenie :)

Piątek, 11 lipca 2014
km:58.20km teren:25.00
czas:03:30km/h:16.63
Kategoria 3. 50-100km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
Rano pojechałyśmy z Lotką do Poznania ogarnąć kilka rzeczy, m.in. zakupić dla Lotki licznik. Przy okazji kupiła lampki, więc umówiłyśmy się na popołudniową wycieczkę, no i że pomogę jej zamontować to wszystko :) 

Tak więc około 14 wyjechałam z domu. U Lotki od razu zabieramy się do roboty. Najpierw zdemontowałam resztki po starym liczniku i lampce, a potem montaż nowych. Lampki bez problemu, gorzej z licznikiem - niby wszystko wiadomo, ale gumki do zamontowania były po prostu za duże. Zamontować licznika na kierownicy nie dało się w żaden sposób, padło na mostek, ale też nie pasowało. Na szczęście Polak, a dokładniej Polki potrafią, podłożyłyśmy gumowe uszczelki, obkleiłyśmy plastrem bez gazy i jest względnie ok. 

Nawet załapałam się na zdjęcie:

Montowanie licznika

Potem ustawienie licznika, wielkości kół... bla bla. Z tabelki nie pasowało dokładnie, więc wpisałyśmy wartość zbliżoną, było spoko. Rower był gotowy do testów. Rundka po Szreniawie, liczył niby dobrze.
W nagrodę dostałam kawkę u Lotki. :)
Ruszyłyśmy ok. 16 w stronę j. Jarosławieckiego, przed lasem skręciłyśmy w podleśną dróżkę i dojechałyśmy do Grajzerówki, którą dojechałyśmy do Jezior i przy parkingu zjechałyśmy w dół do j. Góreckiego. jechałyśmy wokół jeziora dobrze znanym nam czerwonym szlakiem. Dorota zaliczyła mały upadek - próbując się napić jadąc z górki, ześlizgnęła się na mokrych liściach i uderzyła jakoś nogą o rower. Ale ok, pojechałyśmy dalej, cały czas czerwonym szlakiem. Jechałyśmy koło j. Skrzynka, potem koło j. Kociołek i dalej podjazd do Ludwikowa. Lotka prowadziła, ja chciałam podjechać, udało się, ale na górze miałam meeega zadyszkę :P Przerwa przy pijalni Ludwiczanki, mogłyśmy umyć ręce i się schłodzić. 

A oto skutki upadku:

Będzie sino :P

Po chwili przerwy ruszyłyśmy w stronę Dymaczewa. Po drodze, jeszcze przed słynnymi górkami "mała" przeszkoda:

Piękna górka z przeszkodą

Oczywiście pod tą górkę podprowadzałyśmy rowery :P
W Dymaczewie wjechałyśmy na czarny szlak koło jeziora i jechałyśmy nim aż do Łodzi. Dalej do Stęszewa, gdzie zrobiłyśmy przerwę przy Żabce na uzupełnienie kalorii. Po analizie przejechanych kilometrów okazało się, że miałyśmy małą rozbieżność, postanowiłyśmy to sprawdzić później.
Ze Stęszewa wyjechałyśmy w stronę Krąplewa, i spotkałyśmy bociany:

Bociany w Stęszewie

Dalej pojechałyśmy przez Trzcielin do Konarzewa, zgarnęłyśmy moją mamę, która była u rodzinki i razem pojechałyśmy do domu. U mnie zrobiłyśmy chwilę przerwy i poszukałyśmy w internecie jak ustawić ten licznik. Potem pojechałam odprowadzić Lotkę, zmierzyłyśmy obwód koła i zmieniłyśmy ustawienie licznika. Mam nadzieję, że będzie ok. Pojadłam na działce trochę malinek i po chwili pogawędki ruszyłam do domu. 

Całkiem konkretna wycieczka, dziękuję Lotka i liczę na więcej takich. :) 

Chomęcice - Rosnowo - Szreniawa - Jeziory - Ludwikowo - Dymaczewo Stare - Łódź - Stęszew - Krąplewo - Joanka - Trzcielin - Konarzewo - Chomęcice - Rosnowo - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice
 

Niedzielny objazd :)

Niedziela, 6 lipca 2014
km:24.00km teren:17.00
czas:01:43km/h:13.98
Kategoria 1. 1-30km, na luzie, WPN, ze zdjęciami, z Miłoszem
Wczoraj krótka przejażdżka z Miłoszem, a dzisiaj dłuższy wyjazd. :) Umawiamy się na "po obiedzie", czyli około 15 - 16. Młody zjawia się u nas trochę po 14. W końcu po ogarnięciu się ruszamy o 16. Jedziemy Poznańską i koło Koźlaka skręcamy w polne drogi. 
Madzia od samego początku wyciąga telefon i pstryka fotki, jedna w drodze do Rosnówka:

Droga do Rosnówka

Następne w Rosnówku:

Rosnówko

Miłosz znów szkoli się w jeździe bez trzymanki:

Miłosz w Rosnówku

Przejeżdżamy przez Rosnówko, przecinamy główną drogę i ze spokojem jedziemy w kierunku j. Jarosławieckiego. Miłosz jest pozytywnie nastawiony, a to podstawa! :) Chcemy zrobić przerwę nad jeziorem, ale w tak upalny dzień jak dzisiaj jest tylu plażowiczów, że szkoda się tam pchać. Dlatego zamiast zjechać do plaży, jedziemy dookoła i z drugiej strony robimy przerwę na parkingu. Jest ławeczka i stolik, są ciasteczka i niestety komary też gryzą. :/ Trzeba ruszać dalej.

A oto Miłosz gotowy do dalszej jazdy:

Przerwa na parkingu

Tak więc ruszamy, cały czas polnymi drogami docieramy do Trzebawia, przejeżdżamy przez wieś i wyjeżdżamy na asfalt.
Miłosz cały czas szaleje, trochę wygłupów nie zaszkodzi:

Ja i młody

Dojeżdżamy do przejazdu przez tory i Magda chce porobić zdjęcia. Pomysł mi się nie podoba, bo wiemy jak działają toalety w naszych pociągach... Ale robimy krótki postój:

Na torach w Trzebawiu

A ja ciągle zerkam czy pociąg nie jedzie:   xD

Jedzie pociąg?

Ruszamy w końcu, znów przecinamy główną drogę i wjeżdżamy w las. Jedzie się bardzo przyjemnie, dopiero na Wypalankach jadący samochód zakurzył nam całą drogę: 

Wielki kurz

Zjeżdżamy do j. Chomęcickiego od strony lasu i tam robimy przerwę. 
Dobrze, że mnie nie wrzucił do tej wody:

Nad j. Chomęcickim

Pytam Miłosza czy jest zmęczony i jedziemy już do domu, czy jedziemy jeszcze przez Konarzewo. Chce jechać, więc ruszamy przez Glinki do Konarzewa. Dalej jeszcze polną drogą:

Polna droga z Konarzewa do Chomęcic

I wyjeżdżamy w Chomęcicach na Poznańskiej, do domu już żabi krok i dobrze, bo młody już trochę jednak zmęczony.

Wyjazd na ulicę Poznańską

Docieramy po 18 do domu. Jak dla mnie spoko przejażdżka, wiem że dla Miłosza atak na rekord życiowy, pobity o 1 km. :) Może w tym roku go podwoimy? Jeśli tylko będą chęci. :)

Chomęcice - Rosnówko - Jarosławiec - Trzebaw - Wypalanki - Glinki - Konarzewo - Chomęcice

Z Miłoszem i Magdą :)

Sobota, 5 lipca 2014
km:6.59km teren:6.00
czas:00:30km/h:13.18
Kategoria 1. 1-30km, na luzie, ze zdjęciami, z Miłoszem
Dziś wieczorkiem chciałam wyciągnąć siostrę na rower, a że akurat Miłosz przyszedł to i jego namówiłam. A co - niech młody trenuje :) Zgodził się, żeby pojechać na pół godziny bo czekał na niego grill. Poza tym było już około 20. Tak więc ruszyliśmy. Mały wypadek Miłosza 100 metrów od domu, następny 150 :D Ale w końcu się rozkręciliśmy. Pojechaliśmy ul. Jesionową przez pole kukurydzy do Polnej i skręciliśmy w stronę Rosnówka.
A oto moja siostrzyczka i Miłosz:

Magda i Miłosz


Młody szalał i doskonalił swoje umiejętności jazdy bez trzymanki, nawet nieźle mu to szło. Dobrze, że jego mama nie widziała :D

Młody na rowerze

W Rosnówku już rozpoczęły się żniwa:



Ale my pojechaliśmy dalej, tym razem skręciliśmy już w stronę Chomęcic. Kawałek dalej chwila przerwy na zdjęcia. Oto jedno z nich:

Miłosz w zbożu

I jeszcze raz Madzia z Miłoszem:

Rosnowiecka

W Chomęcicach przejazd koło boiska i już prosto do domu. :)

Miłosz, mam nadzieję, że to dopiero rozgrzewka, a następnym razem pojedziemy jeszcze dalej i wtedy pokażesz na co Cię stać. :)

Wieczornie na luzie

Piątek, 4 lipca 2014
km:25.14km teren:17.00
czas:01:36km/h:15.71
Kategoria 1. 1-30km, na luzie, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
Od rana upał był niemiłosierny. Chciałyśmy z Lotką pojechać na rower około 14, ale umarłybyśmy :P Potem niby o 17, 18, aż w końcu o 19 wyjeżdżam razem z siostrą z domu w kierunku Szreniawy. Zgarniamy Lotkę spod domu i ruszamy polną drogą do jeziora Jarosławieckiego. Po drodze mała niespodzianka:

Nad j. Jarosławieckim

Jedziemy dalej, moment przerwy na plaży, potem przez las do Grajzerówki i jesteśmy w Jeziorach. Kierujemy się w stronę Trzebawia, droga jest okropna, tarka straszna, było tak źle, że aż brzuchy nas rozbolały od tego.
Mamy zdjęcie, ale chyba nie odda tego co tam czułyśmy:

Tarka na drodze do Trzebawia

W Trzebawiu asfalt był zbawieniem :) Jechałyśmy dalej, przecięłyśmy główną i wjechałyśmy w las w stronę Wypalanek. Nad jeziorem Chomęcickim chwila przerwy. Ruszamy w końcu i znów przerwa na robienie zdjęć. Spoko, ale ile można robić przerw, dziewczyny się śmieją, a ja się irytuję :P
Oto efekt:

Zachód słońca - Wypalanki

W końcu jedziemy i pół kilometra dalej przerwa, bo młody jelonek (chyba) był na polu. Udało się go uchwycić, niewyraźnie, ale widać:

Jelonek (chyba)

No i w końcu ruszamy do Konarzewa. I Magda strzela nam fotę, a co! 

Ja i Lotka

Przejeżdżamy przez Konarzewo i polnymi drogami docieramy do Chomęcic. Żegnamy się z Lotką, wyposażam ją w odblaskową kamizelkę, bo już ciemnawo, a ona bez świateł. Niechętnie, ale zakłada ją i śmiga do domu. 

Dzięki laski za wycieczkę, szkoda że tak krótko :D
Mimo wszystko dziękuję za zdjęcia, bo cieszę się, że w końcu opis wycieczki z fotkami. 
Poproszę jeszcze raz i jeszcze dalej... :) 

Chomęcice - Szreniawa - Jeziory - Trzebaw - Wypalanki - Glinki - Konarzewo - Chomęcice

Z Gumisiem po długiej przerwie

Poniedziałek, 19 maja 2014
km:39.80km teren:26.50
czas:02:18km/h:17.30
Kategoria WPN, 2. 30-50km, z Gumisiem, ze zdjęciami
Dawno nie jeździłam, jakoś tak się złożyło, najpierw przeziębienie, potem okropna pogoda i jakoś tak się zrobiło 1,5 miesiąca przerwy...
Dlatego gdy Gumiś zadał pytanie czy jedziemy na rower, nie wahałam się ani chwili. Zaznaczyłam tylko, że ma być "nie za daleko". :)
Niestety na początku było strasznie, wiał wiatr i zanim dojechaliśmy do Szreniawy już byłam padnięta. Ze Szreniawy pojechaliśmy w stronę Jarosławieckiego, w pewnym momencie wjechaliśmy w las w "ślepą uliczkę" i trzeb było się kawałeczek cofnąć. Dalej jechaliśmy Grajzerówką do Jezior, gdzie zjechaliśmy na czerwony szlak, który bardzo lubię. :)
Tradycyjnie zdjęcie przy wyspie zamkowej:

Wyspa Zamkowa na j. Góreckim

Gumiś pierwszy raz był na nowym tarasie widokowym.
I jeszcze moje zdjęcie:

Nad j. Góreckim

Niestety trzeba było wnieść rowery po tych ogromnych, strasznych schodach, co dla mnie jest niemałym wyczynem i się zmachałam :P Ale dalej już jechało się bardzo przyjemnie, choć nie ukrywam, że było mi ciężko. W lesie było bardzo pięknie, zieleń już w pełni rozwinięta, cudownie pachniało. Przed Osową zjechaliśmy sobie do starej stacji kolejowej.

Tory pod Mosiną

Moja mina Gargamela: :D

Anna i jej kobza

Po przerwie ruszyliśmy dalej, nie podjeżdżaliśmy pod Osową, za to wdrapaliśmy się do Ludwikowa. Kiedyś tam z Lotką podprowadzałyśmy bo stwierdziłyśmy, że tam podjechać się nie da, a jednak tego dnia się udało.
Na górze chwila przerwy, łyk Ludwiczanki, zrobiliśmy zapasy wody i pojechaliśmy dalej w kierunku Dymaczewa. 
Po drodze górki nie do pokonania, strome i piaszczyste.

Oto jedna z nich:

Górka nie do pokonaniaGórki przed Dymaczewem
I znajome górki :)

Było ciężko, tak długa przerwa niestety zrobiła swoje.
W Dymaczewie wjechaliśmy na czarny szlak wzdłuż jeziora, jechało się nim świetnie. Niestety byłam już coraz bardziej głodna i chciałam jak najszybciej do domu. 
Gdy dojechaliśmy do Łodzi Gumiś stwierdził: "Dziwnie się czuje jak jadę z kobietą i ona zna drogę." - nie wiem dlaczego tak, ale spoko. Poczułam satysfakcje, że nie udało mu się wywieźć mnie w pole. :P
Powrót do domu przez Trzebaw, Wypalanki, do Chomęcic. Gumiś wstąpił do mnie, dostał trochę makaronu i kawę, chwilę pogadaliśmy i pojechał do domu.

Dzięki sąsiad za wycieczkę. :):):)
Oby więcej takich było. :)







Osowa Góra

Niedziela, 30 marca 2014
km:66.39km teren:28.50
czas:03:29km/h:19.06
Kategoria 3. 50-100km, WPN, z Gumisiem, ze zdjęciami
Postanowiłam nie jechać z Gumisiem i TCT do Ostrowa Wielkopolskiego bo to dla mnie jednak za daleko. Ale nie odpuszczam przejażdżki w tak piękne niedzielne popołudnie. Mam ochotę pojechać gdzieś sama, tak też robię. :)
Po 14 wyruszam z domu przez Rosnowo i Walerianowo do Rosnówka, gdzie robię fotkę na kładce nad jeziorem:

Mostek w Rosnówku

Wjeżdżam do lasu i jadę w stronę Wypalanek, przy grzybku odbijam na Trzebaw. W lesie jest cudownie, coraz bardziej zielono, no i ptaki pięknie śpiewają. Z Trzebawia jadę w kierunku Jezior, gdzie strzelam kolejną fotkę przy siedzibie WPN:

Pałac w Jeziorach (siedziba WPN)

Ruszam dalej, by po chwili skręcić w czerwony szlak przy j. Góreckim. Mnóstwo ludzi korzysta z pięknej pogody i spaceruje co zmusza do ostrożnej jazdy. :P Odbijam od Góreckiego i dalej jadę szlakiem, przejeżdżam koło j. Skrzynka, pokazuję komuś drogę i jadę dalej wdychając ciepłe, pachnące lasem wiosenne powietrze. :) Dość zmachana jazdą w terenie robię kilka minut przerwy przy jeziorze Kociołek:

J. Kociołek

Chwilę odpoczywam, bo przecież zaraz będę się "wdrapywać" na Osową Górę. Ruszam dalej i niestety dojeżdżam do tego momentu, ale dzielnie jadę, powoli bo powoli, dychając jak stary traktor podjeżdżam na samą górę, zawstydzając rowerzystę, który podprowadził rower (a nie miałam takiego zamiaru). :P
Dojeżdżam do wieży widokowej i tam robię sobie dłuższą przerwę

Wieża widokowa w Mosinie

Nawet wdrapuję się do góry i podziwiam widoczki:

Widok z wieży

Ruszam w dół w stronę Mosiny i zjeżdżam z zabójczą jak dla mnie prędkością. ;P Robię zdjęcie pięknie zazieleniających się drzew:
Zieleń w Mosinie

I jadę dalej w kierunku Puszczykowa. W głowie rodzi mi się pomysł, żeby zjechać na nadwarciański szlak rowerowy, którym jechałam kiedyś z Gumisiem. Pytam parę rowerzystów gdzie muszę zjechać (bo już za bardzo nie pamiętałam) i okazuje się, że Ola jedzie w tym samym kierunku. Więc w towarzystwie jadę pięknym szlakiem (na pewno tam wrócę!) aż do Lubonia, gdzie się rozdzielamy. Jadę w kierunku Komornik i dalej przez Rosnowo do domu.

Gdy dojechałam, zadzwonił Gumiś i pojechałam z nim małe kółko do Komornik (na lody z Lidla) :P
Powrót przez Głuchowo do Chomęcic. 

Jestem bardzo zadowolona z tego dnia i tej wycieczki. :)

Niedzielna przejażdżka

Niedziela, 5 stycznia 2014
km:29.17km teren:20.00
czas:02:00km/h:14.59
Kategoria ze zdjęciami, z Lotką, WPN, na luzie, 1. 1-30km
Zacznę od tego, że Lotka się obraziła na mnie, bo nie powiedziałam jej o przedwczorajszej wycieczce. Zaproponowałam jej, że dzisiaj możemy gdzieś pokręcić jeżeli nie będzie padać. Na szczęście nie sprawdziły się prognozy, które sprawdzała w internecie i było ładnie. Co prawda były chmury, ale czasem przebijało słonko, więc nie było źle. 
Kolejną ważną sprawą jest to, że moja siostra zgodziła się jechać z nami! :)

A więc o 12.30 wyruszamy z domu i jedziemy do Szreniawy po Lotkę, zgarniamy ją i prosto nad j. Jarosławieckie.
Tam fotka:

Nad j. Jarosławieckim

Następnie kierujemy się w stronę Jezior, zjazd do j. Góreckiego i jedziemy czerwonym szlakiem wokół części jeziorka. W niektórych miejscach jest niezłe błotko i rozmoczone liście, więc trzeba uważać, żeby nie zaliczyć żadnej gleby. Na szczęście wszystkie żyjemy :P
Dojeżdżamy do powstałego w zeszłym roku tarasu na przeciwko Wyspy Zamkowej. Widziałam go w trakcie budowy, a później kilkukrotnie przejeżdżałam obok niego, ale dopiero dziś na nim byłam. :)

Trzeba uczcić to zdjęciem :)

Na tarasie nad j. Góreckim

Potem schodzę na dół i robię zdjęcie dziewczynom:

Magda I Dorotka
Magda i Dorotka © animalek

I jeszcze zamek, a właściwie ruiny zamku na wyspie (latem go tak dobrze nie widać wśród zielonych drzew):

Wyspa Zamkowa na Jeziorze Góreckim
Wyspa Zamkowa na Jeziorze Góreckim © animalek

Po dość długiej przerwie ruszamy dalej czerwonym szlakiem, potem skręcamy na pomarańczowy i jedziemy fragmentem pierścienia do Górki. Odbijamy na Trzebaw, szybka decyzja kto kogo odprowadza do domu. Padło na nas, więc jedziemy przez Rosnówko znów do j. Jarosławieckiego i dalej do Szreniawy. Rozstajemy się z Lotką i śmigamy do Chomęcic. 

Fajna wycieczka, dla mnie na luzie, dla reszty nie wiem :D

Rozpoczęcie roku :)

Piątek, 3 stycznia 2014
km:26.24km teren:8.00
czas:01:20km/h:19.68
Kategoria 1. 1-30km, WPN, ze zdjęciami, z Gumisiem
Sama w to nie wierzę, 3 stycznia a ja na rowerze!!!
Ale taka piękna pogoda, więc nie ma co się dziwić, że gdy Paweł zaproponował małą przejażdżkę zgodziłam się bez namawiania. :)
Chwila zastanowienia co by tu założyć (no dobra, dłuższa chwila xD), kanapka i w drogę. Dojeżdżam do Głuchowa, gdzie już czeka na mnie Gumiś, pomaga mi ustawić licznik bo po wyzerowaniu nie wiedziałam jak to zrobić. :P No i dwa km uciekły :P Czekamy na Bartka, dzwonimy, ale nie odbiera więc ruszamy w jego stronę, trochę niepewnie bo nie wiemy, którędy jechał. Na szczęście dobrą trasą, bo już po wyjechaniu z miejscowości spotykamy go.
Wybór pada rzecz jasna na WPN. A więc prosto do Komornik na Grajzerówkę, przed Szreniawą Paweł strzela nam fotkę, widać cudną kobzę Bartka: :)

Grajzerówka

Kawałek dalej górka, której pokonanie daje się we znaki, ale pocieszam się, że nie tylko ja się zmachałam :P Ale przynajmniej mnie nogi nie bolały :)
Dalej prosto docieramy do jezior, gdzie robimy chwilę przerwy i nie całkiem udane zdjęcie: 

W Jeziorach

Ruszamy dalej w kierunku Trzebawia, słońce już coraz niżej, ale przynajmniej ładne światło jest na zdjęciach.

Trzebawska droga

Następnie jedziemy przez las na Wypalanki, skręcamy nad jeziorko Chomęcickie, tam znów mała przerwa, czekoladka i znowu zdjęcie:

Zachód nad j.Chomęcickim

Według mnie bardzo ładne zdjęcie. A wszystkie zdjęcia dostałam od Pawła, za co bardzo dziękuję. :)
Po kilku minutach ruszamy dalej do Chomęcic, chłopacy wstępują do mnie na herbatkę/kawkę i piernika, a potem ruszają w swoją stronę. :)

Dziękuję za udany wyjazd, oby więcej takich! :)

Pożegnanie Pielgrzymki Rowerowej

Poniedziałek, 5 sierpnia 2013
km:57.61km teren:3.00
czas:03:02km/h:18.99
Kategoria 3. 50-100km, transport, ze zdjęciami
Dziś pobudka, bardzo wcześnie, szybko do sklepu po bułki, kawka i o 6.40 wyjeżdżam z domu. Mój cel: Wzgórze św. Wojciecha w Poznaniu.
Jest przyjemnie, jeszcze czuć poranny chłód, ale zapowiada się ciepły dzień. Do Poznania jedzie się całkiem przyjemnie, gorzej przebić się przez miasto, ale i tak rowerkiem lepiej niż komunikacją. :)

O 7.45 rozpoczyna się Msza Święta, która jest pierwszym punktem
VIII Poznańskiej Rowerowej Pielgrzymki: Szlak Cysterski - Południe.
www.poznanskarowerowa.ksm.org.pl
A że jedzie w niej kilku moich znajomych z KSM, chciałam się z nimi pożegnać tuż przed wyjazdem.

Jeszcze zdjęcie grupowe tuż przed wyruszeniem w drogę:



POWODZENIA! A ja może się skuszę za rok... :)

Później mykam do domku i jeszcze do Lubonia. A po powrocie pakowanie, szykowanie itd... Bo jutro moja pierwsza Wielka-Mała Wyprawa na Mazury!!! :D

W poszukiwaniu górek

Sobota, 3 sierpnia 2013
km:43.11km teren:16.00
czas:02:41km/h:16.07
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
Dziś wycieczka z Lotką w poszukiwaniu górek znalezionych kiedyś w opisie wycieczki jednego z bikerów. Inny przesłał mi piękną mapkę i wiedziałam już jak tam dojechać. JPbike Dziękuję za pomoc! :)

Tak więc po 17 ruszam po Lotkę do Szreniawy i razem śmigamy do Puszczykowa, stamtąd przez Mosinę do Krosinka. Podjeżdżamy pod górę do Ludwikowa, robimy zapasy Ludwiczanki i fotkę:



Chwila i trzeba uciekać bo komary tną niemiłosiernie. Zjeżdżamy trochę z górki i wjeżdżamy w las w poszukiwaniu naszych górek. Troszkę krążymy, ale w końcu naszym oczom ukazuje się upragniony widok! :)


Nawet ja załapałam się na zdjęcie - trochę niewyrażne, ale zawsze jest:


A tak cieszyła się moja współtowarzyszka:


Przejechanie tych górek dało nam tyle radości, a gdzy przejechałyśmy ten odcinek wyjechałyśmy w pięknym miejscu, widziałyśmy sarnę kilka metrów od nas, a widok był taki:

Prawie jak w górach!

Pojechałyśmy dalej i wyjechałyśmy w Dymaczewie, po drodze minęłyśmy taki oto domek:


Dojechałyśmy do jeziora na chwilę przerwy i ruszamy dalej szlakiem czarnym wzdłuż jeziora, tam znów górki i dołki. Niestety humory się psują, gryzą nas muchy, komary i jesteśmy całe poparzone przez pokrzywy. Mnie boli brzuch, a Lotka ma luźny pedał w rowerze.

Po drodze jeszcze zdjęcie zachodu słońca:


Kierujemy się w stronę Stęszewa, gdzie robimy przerwę koło sklepu i kupujemy batoniki (mi humor się poprawił:) Niestety luźny pedał w rowerze Lotki jest coraz bardziej uciążliwy, zaczynamy się zastanawiać czy dojedziemy do domu...
Postanawiamy poprosić pana, który podlewał ogródek koło domu o pomoc. I rzeczywiście, bez problemu, przyniósł klucz i dokręcił pedał. :) Było lepiej, nie idealnie, ale zawsze coś.
Do Szreniawy wracałyśmy główną drogą, bo najkrócej. Odprowadziłam Lotkę pod dom i pomknęłam do domu.

Myślę, że pomimo chwilowego kryzysu nie było tak żle. :) Dzięki Lotka!