Wpisy archiwalne w kategorii
WPN
Dystans całkowity: | 3260.89 km (w terenie 402.00 km; 12.33%) |
Czas w ruchu: | 189:18 |
Średnia prędkość: | 16.98 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.90 km/h |
Liczba aktywności: | 101 |
Średnio na aktywność: | 32.29 km i 1h 54m |
Więcej statystyk |
Deszczowo i niepewnie
Wtorek, 22 lipca 2014
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 25.26 | km teren: | 9.00 |
czas: | 01:26 | km/h: | 17.62 |
Od rana był mega upał, po południu przyjechała do mnie Lotka i miałyśmy ruszyć na rower. Wyjechałyśmy, ale po pół kilometra zawróciłyśmy, bo zaczęło padać, a dokładniej mówiąc lać. Dlatego zrobiłyśmy sobie mały powrót do dzieciństwa i poszłyśmy do namiotu grać w karty :)
Gdy trochę się wypogodziło postanawiamy ruszyć tyłki.
Lotka już wyszła:
A ja jeszcze poleżałam: xD
W końcu wyjechałyśmy. Z Chomęcic polną drogą do Rosnówka, przejechałyśmy przez główną drogę i dalej koło j. Jarosławieckiego i do Jezior, po drodze przerwa na toaletę i prawie zgubiłam telefon. Z Jezior jechałyśmy Grajzerówką do Szreniawy, robiło się ciemno, więc musiałyśmy bardzo uważać. Potem już ze Szreniawy samotnie, szybko do domu. :)
I znów wyszło po ciemku, ostatnio jakoś tylko tak nam wychodzi. :P
Gdy trochę się wypogodziło postanawiamy ruszyć tyłki.
Lotka już wyszła:
A ja jeszcze poleżałam: xD
W końcu wyjechałyśmy. Z Chomęcic polną drogą do Rosnówka, przejechałyśmy przez główną drogę i dalej koło j. Jarosławieckiego i do Jezior, po drodze przerwa na toaletę i prawie zgubiłam telefon. Z Jezior jechałyśmy Grajzerówką do Szreniawy, robiło się ciemno, więc musiałyśmy bardzo uważać. Potem już ze Szreniawy samotnie, szybko do domu. :)
I znów wyszło po ciemku, ostatnio jakoś tylko tak nam wychodzi. :P
Wieczorkiem z Lotką
Niedziela, 20 lipca 2014
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 26.37 | km teren: | 14.50 |
czas: | 01:27 | km/h: | 18.18 |
Upał był dziś niemiłosierny, więc dopiero pod wieczór postanawiamy z Lotką gdzieś pojechać. Jako że ją bolą nogi po rozdawaniu ulotek poprzedniego dnia, to ja przyjeżdżam po nią. Ruszamy tradycyjnie w kierunku Jarosławieckiego, po drodze widzimy zwierzęta podobne do jeleni, ale z większą żuchwą, nie wiemy co to było. Dojeżdżamy do jeziora, jedziemy wzdłuż i dalej do Grajzerówki, koło pałacu w Jeziorach skręcamy w lewo i po chwili zjeżdżamy do j. Góreckiego.
Korzystam z działającego telefonu i robię zdjęcia:
Ruszamy dalej, skręcamy w prawo w pierścień, zaczął się piach więc trzeba się mocno trzymać. Docieramy do Górki gdzie odbijamy na Trzebaw, tu znowu na drodze jest lekka tarka.
Zdjęcie Lotki:
Przejeżdżamy przez Trzebaw i jedziemy do Rosnówka, jest większa tarka i piach, Lotce się nie chce już, ale gdy dostrzega dużego dzika i małe dziczki to dostaje turbo przyspieszenie. :P Dzik zauważając nas od razu ucieka.
Z Rosnówka mkniemy szybko do Szreniawy i wpadamy na szybkiego grilla, którego zrobił Lotki tata.
Do domu wracam już po ciemku, ale ze światłami i jeszcze pożyczyli mi kamizelkę odblaskową. :)
Dzięki za szybką wycieczkę. :)
Chomęcice - Rosnowo - Jarosławiec - Jeziory - Górka - Trzebaw - Rosnówko - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice
Link do Endomondo
Korzystam z działającego telefonu i robię zdjęcia:
Ruszamy dalej, skręcamy w prawo w pierścień, zaczął się piach więc trzeba się mocno trzymać. Docieramy do Górki gdzie odbijamy na Trzebaw, tu znowu na drodze jest lekka tarka.
Zdjęcie Lotki:
Przejeżdżamy przez Trzebaw i jedziemy do Rosnówka, jest większa tarka i piach, Lotce się nie chce już, ale gdy dostrzega dużego dzika i małe dziczki to dostaje turbo przyspieszenie. :P Dzik zauważając nas od razu ucieka.
Z Rosnówka mkniemy szybko do Szreniawy i wpadamy na szybkiego grilla, którego zrobił Lotki tata.
Do domu wracam już po ciemku, ale ze światłami i jeszcze pożyczyli mi kamizelkę odblaskową. :)
Dzięki za szybką wycieczkę. :)
Chomęcice - Rosnowo - Jarosławiec - Jeziory - Górka - Trzebaw - Rosnówko - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice
Link do Endomondo
Późnym wieczorem po okolicy
Wtorek, 15 lipca 2014
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką
km: | 22.38 | km teren: | 8.00 |
czas: | 01:21 | km/h: | 16.58 |
Tego dnia pojechałam najpierw do Komornik po kurczaka na grilla. A później na przejażdżkę z siostrą i Lotką. Wyjechałyśmy dość późno, po uczcie grillowej, około 21. Z pełnym oświetleniem przejechałyśmy przez Chomęcice na Wypalanki, tam wjechałyśmy w las, w którym już było prawie ciemno. Co niektórzy mieli "małego stracha" - nie, to nie była Lotka. :P Z lasu wyjechałyśmy do Rosnówka i dalej do Szreniawy. Tam chwila przerwy i pogawędki, i razem z Magdą pomknęłyśmy do domu.
Szkoda, że tak krótko, ale zawsze coś. :)
Chomęcice - Wypalanki - Rosnówko - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice
Szkoda, że tak krótko, ale zawsze coś. :)
Chomęcice - Wypalanki - Rosnówko - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice
Przede wszystkim w terenie :)
Piątek, 11 lipca 2014
Kategoria 3. 50-100km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 58.20 | km teren: | 25.00 |
czas: | 03:30 | km/h: | 16.63 |
Rano pojechałyśmy z Lotką do Poznania ogarnąć kilka rzeczy, m.in. zakupić dla Lotki licznik. Przy okazji kupiła lampki, więc umówiłyśmy się na popołudniową wycieczkę, no i że pomogę jej zamontować to wszystko :)
Tak więc około 14 wyjechałam z domu. U Lotki od razu zabieramy się do roboty. Najpierw zdemontowałam resztki po starym liczniku i lampce, a potem montaż nowych. Lampki bez problemu, gorzej z licznikiem - niby wszystko wiadomo, ale gumki do zamontowania były po prostu za duże. Zamontować licznika na kierownicy nie dało się w żaden sposób, padło na mostek, ale też nie pasowało. Na szczęście Polak, a dokładniej Polki potrafią, podłożyłyśmy gumowe uszczelki, obkleiłyśmy plastrem bez gazy i jest względnie ok.
Nawet załapałam się na zdjęcie:
Potem ustawienie licznika, wielkości kół... bla bla. Z tabelki nie pasowało dokładnie, więc wpisałyśmy wartość zbliżoną, było spoko. Rower był gotowy do testów. Rundka po Szreniawie, liczył niby dobrze.
W nagrodę dostałam kawkę u Lotki. :)
Ruszyłyśmy ok. 16 w stronę j. Jarosławieckiego, przed lasem skręciłyśmy w podleśną dróżkę i dojechałyśmy do Grajzerówki, którą dojechałyśmy do Jezior i przy parkingu zjechałyśmy w dół do j. Góreckiego. jechałyśmy wokół jeziora dobrze znanym nam czerwonym szlakiem. Dorota zaliczyła mały upadek - próbując się napić jadąc z górki, ześlizgnęła się na mokrych liściach i uderzyła jakoś nogą o rower. Ale ok, pojechałyśmy dalej, cały czas czerwonym szlakiem. Jechałyśmy koło j. Skrzynka, potem koło j. Kociołek i dalej podjazd do Ludwikowa. Lotka prowadziła, ja chciałam podjechać, udało się, ale na górze miałam meeega zadyszkę :P Przerwa przy pijalni Ludwiczanki, mogłyśmy umyć ręce i się schłodzić.
A oto skutki upadku:
Po chwili przerwy ruszyłyśmy w stronę Dymaczewa. Po drodze, jeszcze przed słynnymi górkami "mała" przeszkoda:
Oczywiście pod tą górkę podprowadzałyśmy rowery :P
W Dymaczewie wjechałyśmy na czarny szlak koło jeziora i jechałyśmy nim aż do Łodzi. Dalej do Stęszewa, gdzie zrobiłyśmy przerwę przy Żabce na uzupełnienie kalorii. Po analizie przejechanych kilometrów okazało się, że miałyśmy małą rozbieżność, postanowiłyśmy to sprawdzić później.
Ze Stęszewa wyjechałyśmy w stronę Krąplewa, i spotkałyśmy bociany:
Dalej pojechałyśmy przez Trzcielin do Konarzewa, zgarnęłyśmy moją mamę, która była u rodzinki i razem pojechałyśmy do domu. U mnie zrobiłyśmy chwilę przerwy i poszukałyśmy w internecie jak ustawić ten licznik. Potem pojechałam odprowadzić Lotkę, zmierzyłyśmy obwód koła i zmieniłyśmy ustawienie licznika. Mam nadzieję, że będzie ok. Pojadłam na działce trochę malinek i po chwili pogawędki ruszyłam do domu.
Całkiem konkretna wycieczka, dziękuję Lotka i liczę na więcej takich. :)
Chomęcice - Rosnowo - Szreniawa - Jeziory - Ludwikowo - Dymaczewo Stare - Łódź - Stęszew - Krąplewo - Joanka - Trzcielin - Konarzewo - Chomęcice - Rosnowo - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice
Tak więc około 14 wyjechałam z domu. U Lotki od razu zabieramy się do roboty. Najpierw zdemontowałam resztki po starym liczniku i lampce, a potem montaż nowych. Lampki bez problemu, gorzej z licznikiem - niby wszystko wiadomo, ale gumki do zamontowania były po prostu za duże. Zamontować licznika na kierownicy nie dało się w żaden sposób, padło na mostek, ale też nie pasowało. Na szczęście Polak, a dokładniej Polki potrafią, podłożyłyśmy gumowe uszczelki, obkleiłyśmy plastrem bez gazy i jest względnie ok.
Nawet załapałam się na zdjęcie:
Potem ustawienie licznika, wielkości kół... bla bla. Z tabelki nie pasowało dokładnie, więc wpisałyśmy wartość zbliżoną, było spoko. Rower był gotowy do testów. Rundka po Szreniawie, liczył niby dobrze.
W nagrodę dostałam kawkę u Lotki. :)
Ruszyłyśmy ok. 16 w stronę j. Jarosławieckiego, przed lasem skręciłyśmy w podleśną dróżkę i dojechałyśmy do Grajzerówki, którą dojechałyśmy do Jezior i przy parkingu zjechałyśmy w dół do j. Góreckiego. jechałyśmy wokół jeziora dobrze znanym nam czerwonym szlakiem. Dorota zaliczyła mały upadek - próbując się napić jadąc z górki, ześlizgnęła się na mokrych liściach i uderzyła jakoś nogą o rower. Ale ok, pojechałyśmy dalej, cały czas czerwonym szlakiem. Jechałyśmy koło j. Skrzynka, potem koło j. Kociołek i dalej podjazd do Ludwikowa. Lotka prowadziła, ja chciałam podjechać, udało się, ale na górze miałam meeega zadyszkę :P Przerwa przy pijalni Ludwiczanki, mogłyśmy umyć ręce i się schłodzić.
A oto skutki upadku:
Po chwili przerwy ruszyłyśmy w stronę Dymaczewa. Po drodze, jeszcze przed słynnymi górkami "mała" przeszkoda:
Oczywiście pod tą górkę podprowadzałyśmy rowery :P
W Dymaczewie wjechałyśmy na czarny szlak koło jeziora i jechałyśmy nim aż do Łodzi. Dalej do Stęszewa, gdzie zrobiłyśmy przerwę przy Żabce na uzupełnienie kalorii. Po analizie przejechanych kilometrów okazało się, że miałyśmy małą rozbieżność, postanowiłyśmy to sprawdzić później.
Ze Stęszewa wyjechałyśmy w stronę Krąplewa, i spotkałyśmy bociany:
Dalej pojechałyśmy przez Trzcielin do Konarzewa, zgarnęłyśmy moją mamę, która była u rodzinki i razem pojechałyśmy do domu. U mnie zrobiłyśmy chwilę przerwy i poszukałyśmy w internecie jak ustawić ten licznik. Potem pojechałam odprowadzić Lotkę, zmierzyłyśmy obwód koła i zmieniłyśmy ustawienie licznika. Mam nadzieję, że będzie ok. Pojadłam na działce trochę malinek i po chwili pogawędki ruszyłam do domu.
Całkiem konkretna wycieczka, dziękuję Lotka i liczę na więcej takich. :)
Chomęcice - Rosnowo - Szreniawa - Jeziory - Ludwikowo - Dymaczewo Stare - Łódź - Stęszew - Krąplewo - Joanka - Trzcielin - Konarzewo - Chomęcice - Rosnowo - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice
Niedzielny objazd :)
Niedziela, 6 lipca 2014
Kategoria 1. 1-30km, na luzie, WPN, ze zdjęciami, z Miłoszem
km: | 24.00 | km teren: | 17.00 |
czas: | 01:43 | km/h: | 13.98 |
Wczoraj krótka przejażdżka z Miłoszem, a dzisiaj dłuższy wyjazd. :) Umawiamy się na "po obiedzie", czyli około 15 - 16. Młody zjawia się u nas trochę po 14. W końcu po ogarnięciu się ruszamy o 16. Jedziemy Poznańską i koło Koźlaka skręcamy w polne drogi.
Madzia od samego początku wyciąga telefon i pstryka fotki, jedna w drodze do Rosnówka:
Następne w Rosnówku:
Miłosz znów szkoli się w jeździe bez trzymanki:
Przejeżdżamy przez Rosnówko, przecinamy główną drogę i ze spokojem jedziemy w kierunku j. Jarosławieckiego. Miłosz jest pozytywnie nastawiony, a to podstawa! :) Chcemy zrobić przerwę nad jeziorem, ale w tak upalny dzień jak dzisiaj jest tylu plażowiczów, że szkoda się tam pchać. Dlatego zamiast zjechać do plaży, jedziemy dookoła i z drugiej strony robimy przerwę na parkingu. Jest ławeczka i stolik, są ciasteczka i niestety komary też gryzą. :/ Trzeba ruszać dalej.
A oto Miłosz gotowy do dalszej jazdy:
Tak więc ruszamy, cały czas polnymi drogami docieramy do Trzebawia, przejeżdżamy przez wieś i wyjeżdżamy na asfalt.
Miłosz cały czas szaleje, trochę wygłupów nie zaszkodzi:
Dojeżdżamy do przejazdu przez tory i Magda chce porobić zdjęcia. Pomysł mi się nie podoba, bo wiemy jak działają toalety w naszych pociągach... Ale robimy krótki postój:
A ja ciągle zerkam czy pociąg nie jedzie: xD
Ruszamy w końcu, znów przecinamy główną drogę i wjeżdżamy w las. Jedzie się bardzo przyjemnie, dopiero na Wypalankach jadący samochód zakurzył nam całą drogę:
Zjeżdżamy do j. Chomęcickiego od strony lasu i tam robimy przerwę.
Dobrze, że mnie nie wrzucił do tej wody:
Pytam Miłosza czy jest zmęczony i jedziemy już do domu, czy jedziemy jeszcze przez Konarzewo. Chce jechać, więc ruszamy przez Glinki do Konarzewa. Dalej jeszcze polną drogą:
I wyjeżdżamy w Chomęcicach na Poznańskiej, do domu już żabi krok i dobrze, bo młody już trochę jednak zmęczony.
Docieramy po 18 do domu. Jak dla mnie spoko przejażdżka, wiem że dla Miłosza atak na rekord życiowy, pobity o 1 km. :) Może w tym roku go podwoimy? Jeśli tylko będą chęci. :)
Chomęcice - Rosnówko - Jarosławiec - Trzebaw - Wypalanki - Glinki - Konarzewo - Chomęcice
Madzia od samego początku wyciąga telefon i pstryka fotki, jedna w drodze do Rosnówka:
Następne w Rosnówku:
Miłosz znów szkoli się w jeździe bez trzymanki:
Przejeżdżamy przez Rosnówko, przecinamy główną drogę i ze spokojem jedziemy w kierunku j. Jarosławieckiego. Miłosz jest pozytywnie nastawiony, a to podstawa! :) Chcemy zrobić przerwę nad jeziorem, ale w tak upalny dzień jak dzisiaj jest tylu plażowiczów, że szkoda się tam pchać. Dlatego zamiast zjechać do plaży, jedziemy dookoła i z drugiej strony robimy przerwę na parkingu. Jest ławeczka i stolik, są ciasteczka i niestety komary też gryzą. :/ Trzeba ruszać dalej.
A oto Miłosz gotowy do dalszej jazdy:
Tak więc ruszamy, cały czas polnymi drogami docieramy do Trzebawia, przejeżdżamy przez wieś i wyjeżdżamy na asfalt.
Miłosz cały czas szaleje, trochę wygłupów nie zaszkodzi:
Dojeżdżamy do przejazdu przez tory i Magda chce porobić zdjęcia. Pomysł mi się nie podoba, bo wiemy jak działają toalety w naszych pociągach... Ale robimy krótki postój:
A ja ciągle zerkam czy pociąg nie jedzie: xD
Ruszamy w końcu, znów przecinamy główną drogę i wjeżdżamy w las. Jedzie się bardzo przyjemnie, dopiero na Wypalankach jadący samochód zakurzył nam całą drogę:
Zjeżdżamy do j. Chomęcickiego od strony lasu i tam robimy przerwę.
Dobrze, że mnie nie wrzucił do tej wody:
Pytam Miłosza czy jest zmęczony i jedziemy już do domu, czy jedziemy jeszcze przez Konarzewo. Chce jechać, więc ruszamy przez Glinki do Konarzewa. Dalej jeszcze polną drogą:
I wyjeżdżamy w Chomęcicach na Poznańskiej, do domu już żabi krok i dobrze, bo młody już trochę jednak zmęczony.
Docieramy po 18 do domu. Jak dla mnie spoko przejażdżka, wiem że dla Miłosza atak na rekord życiowy, pobity o 1 km. :) Może w tym roku go podwoimy? Jeśli tylko będą chęci. :)
Chomęcice - Rosnówko - Jarosławiec - Trzebaw - Wypalanki - Glinki - Konarzewo - Chomęcice
Wieczornie na luzie
Piątek, 4 lipca 2014
Kategoria 1. 1-30km, na luzie, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 25.14 | km teren: | 17.00 |
czas: | 01:36 | km/h: | 15.71 |
Od rana upał był niemiłosierny. Chciałyśmy z Lotką pojechać na rower około 14, ale umarłybyśmy :P Potem niby o 17, 18, aż w końcu o 19 wyjeżdżam razem z siostrą z domu w kierunku Szreniawy. Zgarniamy Lotkę spod domu i ruszamy polną drogą do jeziora Jarosławieckiego. Po drodze mała niespodzianka:
Jedziemy dalej, moment przerwy na plaży, potem przez las do Grajzerówki i jesteśmy w Jeziorach. Kierujemy się w stronę Trzebawia, droga jest okropna, tarka straszna, było tak źle, że aż brzuchy nas rozbolały od tego.
Mamy zdjęcie, ale chyba nie odda tego co tam czułyśmy:
W Trzebawiu asfalt był zbawieniem :) Jechałyśmy dalej, przecięłyśmy główną i wjechałyśmy w las w stronę Wypalanek. Nad jeziorem Chomęcickim chwila przerwy. Ruszamy w końcu i znów przerwa na robienie zdjęć. Spoko, ale ile można robić przerw, dziewczyny się śmieją, a ja się irytuję :P
Oto efekt:
W końcu jedziemy i pół kilometra dalej przerwa, bo młody jelonek (chyba) był na polu. Udało się go uchwycić, niewyraźnie, ale widać:
No i w końcu ruszamy do Konarzewa. I Magda strzela nam fotę, a co!
Przejeżdżamy przez Konarzewo i polnymi drogami docieramy do Chomęcic. Żegnamy się z Lotką, wyposażam ją w odblaskową kamizelkę, bo już ciemnawo, a ona bez świateł. Niechętnie, ale zakłada ją i śmiga do domu.
Dzięki laski za wycieczkę, szkoda że tak krótko :D
Mimo wszystko dziękuję za zdjęcia, bo cieszę się, że w końcu opis wycieczki z fotkami.
Poproszę jeszcze raz i jeszcze dalej... :)
Chomęcice - Szreniawa - Jeziory - Trzebaw - Wypalanki - Glinki - Konarzewo - Chomęcice
Jedziemy dalej, moment przerwy na plaży, potem przez las do Grajzerówki i jesteśmy w Jeziorach. Kierujemy się w stronę Trzebawia, droga jest okropna, tarka straszna, było tak źle, że aż brzuchy nas rozbolały od tego.
Mamy zdjęcie, ale chyba nie odda tego co tam czułyśmy:
W Trzebawiu asfalt był zbawieniem :) Jechałyśmy dalej, przecięłyśmy główną i wjechałyśmy w las w stronę Wypalanek. Nad jeziorem Chomęcickim chwila przerwy. Ruszamy w końcu i znów przerwa na robienie zdjęć. Spoko, ale ile można robić przerw, dziewczyny się śmieją, a ja się irytuję :P
Oto efekt:
W końcu jedziemy i pół kilometra dalej przerwa, bo młody jelonek (chyba) był na polu. Udało się go uchwycić, niewyraźnie, ale widać:
No i w końcu ruszamy do Konarzewa. I Magda strzela nam fotę, a co!
Przejeżdżamy przez Konarzewo i polnymi drogami docieramy do Chomęcic. Żegnamy się z Lotką, wyposażam ją w odblaskową kamizelkę, bo już ciemnawo, a ona bez świateł. Niechętnie, ale zakłada ją i śmiga do domu.
Dzięki laski za wycieczkę, szkoda że tak krótko :D
Mimo wszystko dziękuję za zdjęcia, bo cieszę się, że w końcu opis wycieczki z fotkami.
Poproszę jeszcze raz i jeszcze dalej... :)
Chomęcice - Szreniawa - Jeziory - Trzebaw - Wypalanki - Glinki - Konarzewo - Chomęcice
Nadwarciańsko :)
Sobota, 28 czerwca 2014
Kategoria 3. 50-100km, WPN, z Lotką
km: | 51.34 | km teren: | 28.00 |
czas: | 03:05 | km/h: | 16.65 |
Po porannych przygodach nadszedł czas na popołudniową wycieczkę. Pogoda zrobiła się piękna, ani śladu po deszczu. Pojechałam po Lotkę do Szreniawy, jej tata kończył naprawę jej roweru i mogłyśmy ruszyć. Pojechałyśmy w stronę j. Jarosławieckiego, dalej w kierunku jezior. Po drodze skręciłyśmy w nieznaną ścieżkę w las, żeby poznać trochę terenu. Wyjechałyśmy zgodnie z tym czego się spodziewałyśmy na Grajzerówce, kawałeczek od Pałacu w Jeziorach. Zjechałyśmy w dół jadąc kawałek wzdłuż jeziora czerwonym szlakiem, potem odbiłyśmy na pierścień w stronę Mosiny. Po piachu, a potem po kamieniach dojechałyśmy pod górę, potem asfaltem zjazd w dół. Przy takiej prędkości to aż strach :P
Przejazd przez Mosinę i krążenie w poszukiwaniu ul. Farbiarskiej, z której zjeżdża się na szlak nadwarciański. Jadąc już szlakiem widziałyśmy zająca :) Dalej jechałyśmy asfaltem przez Puszczykowo, potem znów zjazd do lasu i leśnymi lub polnymi ścieżkami wzdłuż Warty jechałyśmy aż do Lubonia, po drodze z małą przerwą. W Luboniu przerwa koło sklepu, zjadłyśmy lody, Lotka uzupełniła zapas wody w bidonie i ruszyłyśmy w stronę domu. Przez Komorniki Grajzerówką do Szreniawy odprowadziłam Lotkę pod dom, chwilę pogadałyśmy i pojechałam do domu.
Dzięki Dorota za wspólną wycieczkę, ale nadal nie wiem jak Ci się mogło nudzić jadąc tym szlakiem xD Mam nadzieję, że nie był to Twój pierwszy i ostatni przejazd tamtą trasą tylko pierwszy z wielu :)
Chomęcice - Rosnowo - Szreniawa - Jeziory - Mosina - Puszczykowo - Luboń - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice
Przejazd przez Mosinę i krążenie w poszukiwaniu ul. Farbiarskiej, z której zjeżdża się na szlak nadwarciański. Jadąc już szlakiem widziałyśmy zająca :) Dalej jechałyśmy asfaltem przez Puszczykowo, potem znów zjazd do lasu i leśnymi lub polnymi ścieżkami wzdłuż Warty jechałyśmy aż do Lubonia, po drodze z małą przerwą. W Luboniu przerwa koło sklepu, zjadłyśmy lody, Lotka uzupełniła zapas wody w bidonie i ruszyłyśmy w stronę domu. Przez Komorniki Grajzerówką do Szreniawy odprowadziłam Lotkę pod dom, chwilę pogadałyśmy i pojechałam do domu.
Dzięki Dorota za wspólną wycieczkę, ale nadal nie wiem jak Ci się mogło nudzić jadąc tym szlakiem xD Mam nadzieję, że nie był to Twój pierwszy i ostatni przejazd tamtą trasą tylko pierwszy z wielu :)
Chomęcice - Rosnowo - Szreniawa - Jeziory - Mosina - Puszczykowo - Luboń - Komorniki - Szreniawa - Rosnowo - Chomęcice
Wieczorny relaks :)
Sobota, 14 czerwca 2014
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Lotką
km: | 39.16 | km teren: | 16.00 |
czas: | 02:24 | km/h: | 16.32 |
Znalazło się w końcu trochę czasu na rower. Od rana pogoda była kapryśna, ale pod wieczór się wypogodziło i świeciło słoneczko, lekko wiało ale to nic. Przed 19 przyjechała do mnie Lotka, chwila pogawędki, dopompowałam jej tylne koło i ruszyłyśmy przed siebie bez planu. Najpierw w kierunku Konarzewa, gdzie wpadam na pomysł, żeby pojechać nad źródełko, czyli do Żarnowca. Przed Dopiewem poczułam, że zbliża się mały głód, co nie zapowiadało miłej wycieczki, bo "Ania głodna, to Ania zła" :P W Dopiewie zrobiłyśmy małą przerwę na hot-doga. Ruszyłyśmy dalej, przez Podłoziny dojechałyśmy do Żarnowca. Żal było już wracać, więc pomysł pojechania pierścieniem do Stęszewa został przez Lotkę przyjęty. Jechałyśmy więc przez Mirosławki, Wielką Wieś, Krąplewo do Stęszewa. Po drodze było trochę błotka, ale nie było tak strasznie. Dalej do Łodzi i w stronę Trzebawia, w kierunku j. Jarosławieckiego. Robiło się już szarawo, a w lesie było dość ciemno, trzeba było uważać na drogę. I niestety zrobiło się chłodno, wiał zimny wiatr. Polną drogą dojechałyśmy do Szreniawy, chwilę pogadałam z Lotką, założyłam odblaskową kamizelkę, zapaliłam światełka i ruszyłam do domu. Przez Rosnowo dojechałam do Chomęcic około 22 :)
Dzięki DoLotka za wycieczkę, całkiem spoko dystans, no i trochę w terenie. :)
Dzięki DoLotka za wycieczkę, całkiem spoko dystans, no i trochę w terenie. :)
Z Gumisiem po długiej przerwie
Poniedziałek, 19 maja 2014
Kategoria WPN, 2. 30-50km, z Gumisiem, ze zdjęciami
km: | 39.80 | km teren: | 26.50 |
czas: | 02:18 | km/h: | 17.30 |
Dawno nie jeździłam, jakoś tak się złożyło, najpierw przeziębienie, potem okropna pogoda i jakoś tak się zrobiło 1,5 miesiąca przerwy...
Dlatego gdy Gumiś zadał pytanie czy jedziemy na rower, nie wahałam się ani chwili. Zaznaczyłam tylko, że ma być "nie za daleko". :)
Niestety na początku było strasznie, wiał wiatr i zanim dojechaliśmy do Szreniawy już byłam padnięta. Ze Szreniawy pojechaliśmy w stronę Jarosławieckiego, w pewnym momencie wjechaliśmy w las w "ślepą uliczkę" i trzeb było się kawałeczek cofnąć. Dalej jechaliśmy Grajzerówką do Jezior, gdzie zjechaliśmy na czerwony szlak, który bardzo lubię. :)
Tradycyjnie zdjęcie przy wyspie zamkowej:
Gumiś pierwszy raz był na nowym tarasie widokowym.
I jeszcze moje zdjęcie:
Niestety trzeba było wnieść rowery po tych ogromnych, strasznych schodach, co dla mnie jest niemałym wyczynem i się zmachałam :P Ale dalej już jechało się bardzo przyjemnie, choć nie ukrywam, że było mi ciężko. W lesie było bardzo pięknie, zieleń już w pełni rozwinięta, cudownie pachniało. Przed Osową zjechaliśmy sobie do starej stacji kolejowej.
Moja mina Gargamela: :D
Po przerwie ruszyliśmy dalej, nie podjeżdżaliśmy pod Osową, za to wdrapaliśmy się do Ludwikowa. Kiedyś tam z Lotką podprowadzałyśmy bo stwierdziłyśmy, że tam podjechać się nie da, a jednak tego dnia się udało.
Na górze chwila przerwy, łyk Ludwiczanki, zrobiliśmy zapasy wody i pojechaliśmy dalej w kierunku Dymaczewa.
Po drodze górki nie do pokonania, strome i piaszczyste.
Oto jedna z nich:
Było ciężko, tak długa przerwa niestety zrobiła swoje.
W Dymaczewie wjechaliśmy na czarny szlak wzdłuż jeziora, jechało się nim świetnie. Niestety byłam już coraz bardziej głodna i chciałam jak najszybciej do domu.
Gdy dojechaliśmy do Łodzi Gumiś stwierdził: "Dziwnie się czuje jak jadę z kobietą i ona zna drogę." - nie wiem dlaczego tak, ale spoko. Poczułam satysfakcje, że nie udało mu się wywieźć mnie w pole. :P
Powrót do domu przez Trzebaw, Wypalanki, do Chomęcic. Gumiś wstąpił do mnie, dostał trochę makaronu i kawę, chwilę pogadaliśmy i pojechał do domu.
Dzięki sąsiad za wycieczkę. :):):)
Oby więcej takich było. :)
Dlatego gdy Gumiś zadał pytanie czy jedziemy na rower, nie wahałam się ani chwili. Zaznaczyłam tylko, że ma być "nie za daleko". :)
Niestety na początku było strasznie, wiał wiatr i zanim dojechaliśmy do Szreniawy już byłam padnięta. Ze Szreniawy pojechaliśmy w stronę Jarosławieckiego, w pewnym momencie wjechaliśmy w las w "ślepą uliczkę" i trzeb było się kawałeczek cofnąć. Dalej jechaliśmy Grajzerówką do Jezior, gdzie zjechaliśmy na czerwony szlak, który bardzo lubię. :)
Tradycyjnie zdjęcie przy wyspie zamkowej:
Gumiś pierwszy raz był na nowym tarasie widokowym.
I jeszcze moje zdjęcie:
Niestety trzeba było wnieść rowery po tych ogromnych, strasznych schodach, co dla mnie jest niemałym wyczynem i się zmachałam :P Ale dalej już jechało się bardzo przyjemnie, choć nie ukrywam, że było mi ciężko. W lesie było bardzo pięknie, zieleń już w pełni rozwinięta, cudownie pachniało. Przed Osową zjechaliśmy sobie do starej stacji kolejowej.
Moja mina Gargamela: :D
Po przerwie ruszyliśmy dalej, nie podjeżdżaliśmy pod Osową, za to wdrapaliśmy się do Ludwikowa. Kiedyś tam z Lotką podprowadzałyśmy bo stwierdziłyśmy, że tam podjechać się nie da, a jednak tego dnia się udało.
Na górze chwila przerwy, łyk Ludwiczanki, zrobiliśmy zapasy wody i pojechaliśmy dalej w kierunku Dymaczewa.
Po drodze górki nie do pokonania, strome i piaszczyste.
Oto jedna z nich:
I znajome górki :)
Było ciężko, tak długa przerwa niestety zrobiła swoje.
W Dymaczewie wjechaliśmy na czarny szlak wzdłuż jeziora, jechało się nim świetnie. Niestety byłam już coraz bardziej głodna i chciałam jak najszybciej do domu.
Gdy dojechaliśmy do Łodzi Gumiś stwierdził: "Dziwnie się czuje jak jadę z kobietą i ona zna drogę." - nie wiem dlaczego tak, ale spoko. Poczułam satysfakcje, że nie udało mu się wywieźć mnie w pole. :P
Powrót do domu przez Trzebaw, Wypalanki, do Chomęcic. Gumiś wstąpił do mnie, dostał trochę makaronu i kawę, chwilę pogadaliśmy i pojechał do domu.
Dzięki sąsiad za wycieczkę. :):):)
Oby więcej takich było. :)
Osowa Góra
Niedziela, 30 marca 2014
Kategoria 3. 50-100km, WPN, z Gumisiem, ze zdjęciami
km: | 66.39 | km teren: | 28.50 |
czas: | 03:29 | km/h: | 19.06 |
Postanowiłam nie jechać z Gumisiem i TCT do Ostrowa Wielkopolskiego bo to dla mnie jednak za daleko. Ale nie odpuszczam przejażdżki w tak piękne niedzielne popołudnie. Mam ochotę pojechać gdzieś sama, tak też robię. :)
Po 14 wyruszam z domu przez Rosnowo i Walerianowo do Rosnówka, gdzie robię fotkę na kładce nad jeziorem:
Wjeżdżam do lasu i jadę w stronę Wypalanek, przy grzybku odbijam na Trzebaw. W lesie jest cudownie, coraz bardziej zielono, no i ptaki pięknie śpiewają. Z Trzebawia jadę w kierunku Jezior, gdzie strzelam kolejną fotkę przy siedzibie WPN:
Ruszam dalej, by po chwili skręcić w czerwony szlak przy j. Góreckim. Mnóstwo ludzi korzysta z pięknej pogody i spaceruje co zmusza do ostrożnej jazdy. :P Odbijam od Góreckiego i dalej jadę szlakiem, przejeżdżam koło j. Skrzynka, pokazuję komuś drogę i jadę dalej wdychając ciepłe, pachnące lasem wiosenne powietrze. :) Dość zmachana jazdą w terenie robię kilka minut przerwy przy jeziorze Kociołek:
Chwilę odpoczywam, bo przecież zaraz będę się "wdrapywać" na Osową Górę. Ruszam dalej i niestety dojeżdżam do tego momentu, ale dzielnie jadę, powoli bo powoli, dychając jak stary traktor podjeżdżam na samą górę, zawstydzając rowerzystę, który podprowadził rower (a nie miałam takiego zamiaru). :P
Dojeżdżam do wieży widokowej i tam robię sobie dłuższą przerwę
Nawet wdrapuję się do góry i podziwiam widoczki:
Ruszam w dół w stronę Mosiny i zjeżdżam z zabójczą jak dla mnie prędkością. ;P Robię zdjęcie pięknie zazieleniających się drzew:
I jadę dalej w kierunku Puszczykowa. W głowie rodzi mi się pomysł, żeby zjechać na nadwarciański szlak rowerowy, którym jechałam kiedyś z Gumisiem. Pytam parę rowerzystów gdzie muszę zjechać (bo już za bardzo nie pamiętałam) i okazuje się, że Ola jedzie w tym samym kierunku. Więc w towarzystwie jadę pięknym szlakiem (na pewno tam wrócę!) aż do Lubonia, gdzie się rozdzielamy. Jadę w kierunku Komornik i dalej przez Rosnowo do domu.
Gdy dojechałam, zadzwonił Gumiś i pojechałam z nim małe kółko do Komornik (na lody z Lidla) :P
Powrót przez Głuchowo do Chomęcic.
Jestem bardzo zadowolona z tego dnia i tej wycieczki. :)
Po 14 wyruszam z domu przez Rosnowo i Walerianowo do Rosnówka, gdzie robię fotkę na kładce nad jeziorem:
Wjeżdżam do lasu i jadę w stronę Wypalanek, przy grzybku odbijam na Trzebaw. W lesie jest cudownie, coraz bardziej zielono, no i ptaki pięknie śpiewają. Z Trzebawia jadę w kierunku Jezior, gdzie strzelam kolejną fotkę przy siedzibie WPN:
Ruszam dalej, by po chwili skręcić w czerwony szlak przy j. Góreckim. Mnóstwo ludzi korzysta z pięknej pogody i spaceruje co zmusza do ostrożnej jazdy. :P Odbijam od Góreckiego i dalej jadę szlakiem, przejeżdżam koło j. Skrzynka, pokazuję komuś drogę i jadę dalej wdychając ciepłe, pachnące lasem wiosenne powietrze. :) Dość zmachana jazdą w terenie robię kilka minut przerwy przy jeziorze Kociołek:
Chwilę odpoczywam, bo przecież zaraz będę się "wdrapywać" na Osową Górę. Ruszam dalej i niestety dojeżdżam do tego momentu, ale dzielnie jadę, powoli bo powoli, dychając jak stary traktor podjeżdżam na samą górę, zawstydzając rowerzystę, który podprowadził rower (a nie miałam takiego zamiaru). :P
Dojeżdżam do wieży widokowej i tam robię sobie dłuższą przerwę
Nawet wdrapuję się do góry i podziwiam widoczki:
Ruszam w dół w stronę Mosiny i zjeżdżam z zabójczą jak dla mnie prędkością. ;P Robię zdjęcie pięknie zazieleniających się drzew:
I jadę dalej w kierunku Puszczykowa. W głowie rodzi mi się pomysł, żeby zjechać na nadwarciański szlak rowerowy, którym jechałam kiedyś z Gumisiem. Pytam parę rowerzystów gdzie muszę zjechać (bo już za bardzo nie pamiętałam) i okazuje się, że Ola jedzie w tym samym kierunku. Więc w towarzystwie jadę pięknym szlakiem (na pewno tam wrócę!) aż do Lubonia, gdzie się rozdzielamy. Jadę w kierunku Komornik i dalej przez Rosnowo do domu.
Gdy dojechałam, zadzwonił Gumiś i pojechałam z nim małe kółko do Komornik (na lody z Lidla) :P
Powrót przez Głuchowo do Chomęcic.
Jestem bardzo zadowolona z tego dnia i tej wycieczki. :)