Wpisy archiwalne w kategorii
WPN
Dystans całkowity: | 3260.89 km (w terenie 402.00 km; 12.33%) |
Czas w ruchu: | 189:18 |
Średnia prędkość: | 16.98 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.90 km/h |
Liczba aktywności: | 101 |
Średnio na aktywność: | 32.29 km i 1h 54m |
Więcej statystyk |
Odkrywamy nowe szlaki
Piątek, 28 marca 2014
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką
km: | 28.54 | km teren: | 20.50 |
czas: | 01:55 | km/h: | 14.89 |
Wracając do domu zadzwoniłam do Lotki czy dziś gdzieś jedziemy, oczywiście się zgodziła. :)
Tak więc po 16 jadę do niej, chwila u niej i przed 17 ruszamy. Postanawiamy obczaić szlak zielony koło Stęszewa. Jedziemy do j. Jarosławieckiego, dalej do Trzebawia gdzie "pachnie" naturalnym nawozem i Lotka ma ochotę mnie zabić za tę trasę :P Przed Stęszewem skręcamy w zielony szlak w las, mamy wyjechać gdzieś na Wypalankach, ale zgodnie z naszymi podejrzeniami, po dojechaniu do głównej drogi jest płot i brama, więc przebijamy się na drugą stronę przejściem dla zwierząt, potem jeszcze trochę podprowadzamy przez las i wracamy na szlak. Jedziemy już znaną drogą, mijamy mogiły i jedziemy dalej. Po jakimś kilometrze naszym oczom ukazuje się piękny widok - dwa dorodne jelenie. :) Na Wypalankach skręcamy w stronę Rosnówka, gdzie rozdzielamy się - Lotka jedzie w swoją stronę, a ja polną drogą wracam do moich Chomęcic.
Wycieczka udana, dużo w terenie ;)
Tak więc po 16 jadę do niej, chwila u niej i przed 17 ruszamy. Postanawiamy obczaić szlak zielony koło Stęszewa. Jedziemy do j. Jarosławieckiego, dalej do Trzebawia gdzie "pachnie" naturalnym nawozem i Lotka ma ochotę mnie zabić za tę trasę :P Przed Stęszewem skręcamy w zielony szlak w las, mamy wyjechać gdzieś na Wypalankach, ale zgodnie z naszymi podejrzeniami, po dojechaniu do głównej drogi jest płot i brama, więc przebijamy się na drugą stronę przejściem dla zwierząt, potem jeszcze trochę podprowadzamy przez las i wracamy na szlak. Jedziemy już znaną drogą, mijamy mogiły i jedziemy dalej. Po jakimś kilometrze naszym oczom ukazuje się piękny widok - dwa dorodne jelenie. :) Na Wypalankach skręcamy w stronę Rosnówka, gdzie rozdzielamy się - Lotka jedzie w swoją stronę, a ja polną drogą wracam do moich Chomęcic.
Wycieczka udana, dużo w terenie ;)
Po okolicy
Czwartek, 27 marca 2014
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką
km: | 21.02 | km teren: | 10.50 |
czas: | 01:22 | km/h: | 15.38 |
Wracałam autobusem z uczelni z Lotką, a że było przed 16 i ładna pogoda to Lotka zaproponowała rower, więc nie było opcji, żebym się nie zgodziła. :) wstępnie umawiamy się na 16.30 w Rosnowie, ale w końcu wyjeżdżam z domu o 16.45. Lotkę spotykam w Rosnowie i śmigamy przez Walerianowo, Rosnówko, przejeżdżamy przez mostek nad jeziorem i przez las jedziemy w kierunku Wypalanek. Przy grzybku skręcamy w stronę Trzebawia, skąd jedziemy w stronę j. Jarosławieckiego i do Szreniawy, Lotka jedzie do domu, a ja szybko śmigam do domu bo już szarawo.
udana wycieczka. :)
udana wycieczka. :)
Niedzielne kręcenie
Niedziela, 2 marca 2014
Kategoria WPN, 3. 50-100km
km: | 50.55 | km teren: | 21.00 |
czas: | 02:34 | km/h: | 19.69 |
Chomęcice - Konarzewo - Dopiewo - Podłoziny - Skrzynki - Niepruszewo - Cieśle - Podłoziny - Żarnowiec - Tomice - Mirosławki - Wielka Wieś - Krąplewo - Stęszew - Trzebaw - Rosnówko - Walerianowo - Chomęcice
Już od rana pogoda kusi aby pojechać gdzieś rowerkiem, tylko nie mam z kim. Siostrze nie chce się ruszyć tyłka, Sylwia się uczy, Lotka ma rozwalony palec, więc może w przyszłym tygodniu. Zostaje Gumiś, który chętnie by pojechał, ale jedzie do Marty i do pracy. Pozostaje mi pojechać na samotną przejażdżkę, pomysł jest aby pojechać odwiedzić tatę i wuja na rybach nad j. Niepruszewskim. Zbieram się do wyjazdu, bandaż elastyczny na lewym nadgarstku, bo po wczorajszym rowerze boli, ale dzisiaj nie odpuszczę. :)
W końcu wyjeżdżam, po przejechaniu połowy mojej wioski cofam się, bo przypomniało mi się, że miałam nasmarować łańcuch, szybko załatwiam sprawę i ruszam już na dobre. Niestety kolejny dzień wieje wiaterek, ale jest znośny.
Bez problemu docieram do Podłozin i Skrzynek, pytanie miejscowych o drogę do "Cieśli" (pan mnie poprawił, że do Ciesiel, a nie Cieśli :)) i docieram nad jeziorko. Obczajam sytuację, ryb nie ma, ale dostaję trochę herbatki z termosu. Chwila pogawędki, wciągam batonika i ruszam dalej. Wjeżdżam na trasę pierścienia i jadę nim aż do Stęszewa. Po drodze w lesie jest bardziej jesiennie, bo leży mnóstwo zeszłorocznych liści, ale już nie długo (mam nadzieję) zrobi się zielono i będzie naprawdę wiosennie. :)
W Stęszewie odbijam na Trzebaw i jadę nieznaną mi dotąd drogą przez las. Ręka boli coraz bardziej, słońce już coraz niżej więc przez Rosnówko i Walerianowo wracam do domu na obiadek.
Mimo, że samotna to i tak bardzo udana wycieczka. :)
Już od rana pogoda kusi aby pojechać gdzieś rowerkiem, tylko nie mam z kim. Siostrze nie chce się ruszyć tyłka, Sylwia się uczy, Lotka ma rozwalony palec, więc może w przyszłym tygodniu. Zostaje Gumiś, który chętnie by pojechał, ale jedzie do Marty i do pracy. Pozostaje mi pojechać na samotną przejażdżkę, pomysł jest aby pojechać odwiedzić tatę i wuja na rybach nad j. Niepruszewskim. Zbieram się do wyjazdu, bandaż elastyczny na lewym nadgarstku, bo po wczorajszym rowerze boli, ale dzisiaj nie odpuszczę. :)
W końcu wyjeżdżam, po przejechaniu połowy mojej wioski cofam się, bo przypomniało mi się, że miałam nasmarować łańcuch, szybko załatwiam sprawę i ruszam już na dobre. Niestety kolejny dzień wieje wiaterek, ale jest znośny.
Bez problemu docieram do Podłozin i Skrzynek, pytanie miejscowych o drogę do "Cieśli" (pan mnie poprawił, że do Ciesiel, a nie Cieśli :)) i docieram nad jeziorko. Obczajam sytuację, ryb nie ma, ale dostaję trochę herbatki z termosu. Chwila pogawędki, wciągam batonika i ruszam dalej. Wjeżdżam na trasę pierścienia i jadę nim aż do Stęszewa. Po drodze w lesie jest bardziej jesiennie, bo leży mnóstwo zeszłorocznych liści, ale już nie długo (mam nadzieję) zrobi się zielono i będzie naprawdę wiosennie. :)
W Stęszewie odbijam na Trzebaw i jadę nieznaną mi dotąd drogą przez las. Ręka boli coraz bardziej, słońce już coraz niżej więc przez Rosnówko i Walerianowo wracam do domu na obiadek.
Mimo, że samotna to i tak bardzo udana wycieczka. :)
Pierwszy raz w tym roku z Sylwią :)
Sobota, 1 marca 2014
Kategoria WPN, na luzie, 1. 1-30km
km: | 22.48 | km teren: | 0.00 |
czas: | 01:25 | km/h: | 15.87 |
Wczoraj umówiłam się z Sylwią, więc po powrocie z uczelni wpadam na chwilę do domu, uzupełniam zapasy picia i dalej w drogę. Plan: ok 20 km po okolicy, jako że to pierwszy wyjazd Sylwii od chyba pół roku. :P Ruszamy w kierunku Rosnówka polną drogą, niestety wiatr wieje nam w twarz, w Rosnówku przejeżdżamy przez kładkę i wjeżdżamy do lasu, droga błotno-rozorana xD, więc jedzie się średnio, przy grzybku na Wypalankach odbijamy w kierunku Trzebawia i znowu wieje w twarz (a w lesie miało nie wiać!), wyjeżdżamy z lasu przecinamy główną drogę i teraz to naprawdę wieje. W Trzebawiu skręcamy i jedziemy w kierunku Jezior. Potem już cały czas Grajzerówką, aż do Szreniawy. Jest cudownie ciepło, tylko ten wiatr - Sylwia odczuwa go szczególnie, zmęczenie daje o sobie znać. Ale dzielnie jedzie aż do Chomęcic. Wracam do domu na obiadek z myślą, że rowerowo był to udany dzień. :)
Bardzo wiosennie
Czwartek, 20 lutego 2014
Kategoria 2. 30-50km, WPN
km: | 38.42 | km teren: | 16.00 |
czas: | 02:02 | km/h: | 18.89 |
Pogoda świetna, więc trzeba się ruszyć. Tym razem sama. :)
Chwilę po 14 wyjeżdżam z domu, jest na prawdę ciepło. Z Chomęcic jadę do Konarzewa, dalej przez Trzcielin, Joankę, Krąplewo do Stęszewa. Słońce wyraźnie grzeje i to bardzo, dlatego podwijam rękawy do połowy przedramion. Stamtąd kieruję się w kierunku Witobla, gdzie spontanicznie podejmuję decyzję o skręceniu ze znanej mi drogi, niestety nie wyszło na dobre. Ląduję na drodze wojewódzkiej, której wolałabym uniknąć, ale jadę, mały ruch, nie jest źle. Po 2, może 3 kilometrach skręcam w Łodzi i za chwilę wjeżdżam do lasu, wracam na znaną trasę. Przerwa na łyk wody, ptaki cudownie śpiewają, słyszę dwa dzięcioły, a jednego nawet udaje mi się zobaczyć. Ruszam dalej, jadę fragmentem pierścienia przez Górkę, kawałek dalej odbijam na czerwony szlak koło j. Góreckiego. Chyba pierwszy raz jechałam nim od tej strony. Na tym odcinku do Jezior słychać kolejne 3 dzięcioły, a i żuraw dał o sobie znać. Z Jezior do j. Jarosławieckiego, mała przerwa przy plaży łyk picia i... kolejny dzięcioł. :) Dalej jadę wzdłuż jeziora, do Rosnówka i polną drogą bezpośrednio do Chomęcic, do domu na obiadek. :)
Chwilę po 14 wyjeżdżam z domu, jest na prawdę ciepło. Z Chomęcic jadę do Konarzewa, dalej przez Trzcielin, Joankę, Krąplewo do Stęszewa. Słońce wyraźnie grzeje i to bardzo, dlatego podwijam rękawy do połowy przedramion. Stamtąd kieruję się w kierunku Witobla, gdzie spontanicznie podejmuję decyzję o skręceniu ze znanej mi drogi, niestety nie wyszło na dobre. Ląduję na drodze wojewódzkiej, której wolałabym uniknąć, ale jadę, mały ruch, nie jest źle. Po 2, może 3 kilometrach skręcam w Łodzi i za chwilę wjeżdżam do lasu, wracam na znaną trasę. Przerwa na łyk wody, ptaki cudownie śpiewają, słyszę dwa dzięcioły, a jednego nawet udaje mi się zobaczyć. Ruszam dalej, jadę fragmentem pierścienia przez Górkę, kawałek dalej odbijam na czerwony szlak koło j. Góreckiego. Chyba pierwszy raz jechałam nim od tej strony. Na tym odcinku do Jezior słychać kolejne 3 dzięcioły, a i żuraw dał o sobie znać. Z Jezior do j. Jarosławieckiego, mała przerwa przy plaży łyk picia i... kolejny dzięcioł. :) Dalej jadę wzdłuż jeziora, do Rosnówka i polną drogą bezpośrednio do Chomęcic, do domu na obiadek. :)
Niedzielna przejażdżka
Niedziela, 5 stycznia 2014
Kategoria ze zdjęciami, z Lotką, WPN, na luzie, 1. 1-30km
km: | 29.17 | km teren: | 20.00 |
czas: | 02:00 | km/h: | 14.59 |
Zacznę od tego, że Lotka się obraziła na mnie, bo nie powiedziałam jej o przedwczorajszej wycieczce. Zaproponowałam jej, że dzisiaj możemy gdzieś pokręcić jeżeli nie będzie padać. Na szczęście nie sprawdziły się prognozy, które sprawdzała w internecie i było ładnie. Co prawda były chmury, ale czasem przebijało słonko, więc nie było źle.
Kolejną ważną sprawą jest to, że moja siostra zgodziła się jechać z nami! :)
A więc o 12.30 wyruszamy z domu i jedziemy do Szreniawy po Lotkę, zgarniamy ją i prosto nad j. Jarosławieckie.
Tam fotka:
Następnie kierujemy się w stronę Jezior, zjazd do j. Góreckiego i jedziemy czerwonym szlakiem wokół części jeziorka. W niektórych miejscach jest niezłe błotko i rozmoczone liście, więc trzeba uważać, żeby nie zaliczyć żadnej gleby. Na szczęście wszystkie żyjemy :P
Dojeżdżamy do powstałego w zeszłym roku tarasu na przeciwko Wyspy Zamkowej. Widziałam go w trakcie budowy, a później kilkukrotnie przejeżdżałam obok niego, ale dopiero dziś na nim byłam. :)
Trzeba uczcić to zdjęciem :)
Potem schodzę na dół i robię zdjęcie dziewczynom:
Magda i Dorotka © animalek
I jeszcze zamek, a właściwie ruiny zamku na wyspie (latem go tak dobrze nie widać wśród zielonych drzew):
Wyspa Zamkowa na Jeziorze Góreckim © animalek
Po dość długiej przerwie ruszamy dalej czerwonym szlakiem, potem skręcamy na pomarańczowy i jedziemy fragmentem pierścienia do Górki. Odbijamy na Trzebaw, szybka decyzja kto kogo odprowadza do domu. Padło na nas, więc jedziemy przez Rosnówko znów do j. Jarosławieckiego i dalej do Szreniawy. Rozstajemy się z Lotką i śmigamy do Chomęcic.
Fajna wycieczka, dla mnie na luzie, dla reszty nie wiem :D
Kolejną ważną sprawą jest to, że moja siostra zgodziła się jechać z nami! :)
A więc o 12.30 wyruszamy z domu i jedziemy do Szreniawy po Lotkę, zgarniamy ją i prosto nad j. Jarosławieckie.
Tam fotka:
Następnie kierujemy się w stronę Jezior, zjazd do j. Góreckiego i jedziemy czerwonym szlakiem wokół części jeziorka. W niektórych miejscach jest niezłe błotko i rozmoczone liście, więc trzeba uważać, żeby nie zaliczyć żadnej gleby. Na szczęście wszystkie żyjemy :P
Dojeżdżamy do powstałego w zeszłym roku tarasu na przeciwko Wyspy Zamkowej. Widziałam go w trakcie budowy, a później kilkukrotnie przejeżdżałam obok niego, ale dopiero dziś na nim byłam. :)
Trzeba uczcić to zdjęciem :)
Potem schodzę na dół i robię zdjęcie dziewczynom:
Magda i Dorotka © animalek
I jeszcze zamek, a właściwie ruiny zamku na wyspie (latem go tak dobrze nie widać wśród zielonych drzew):
Wyspa Zamkowa na Jeziorze Góreckim © animalek
Po dość długiej przerwie ruszamy dalej czerwonym szlakiem, potem skręcamy na pomarańczowy i jedziemy fragmentem pierścienia do Górki. Odbijamy na Trzebaw, szybka decyzja kto kogo odprowadza do domu. Padło na nas, więc jedziemy przez Rosnówko znów do j. Jarosławieckiego i dalej do Szreniawy. Rozstajemy się z Lotką i śmigamy do Chomęcic.
Fajna wycieczka, dla mnie na luzie, dla reszty nie wiem :D
Rozpoczęcie roku :)
Piątek, 3 stycznia 2014
Kategoria 1. 1-30km, WPN, ze zdjęciami, z Gumisiem
km: | 26.24 | km teren: | 8.00 |
czas: | 01:20 | km/h: | 19.68 |
Sama w to nie wierzę, 3 stycznia a ja na rowerze!!!
Ale taka piękna pogoda, więc nie ma co się dziwić, że gdy Paweł zaproponował małą przejażdżkę zgodziłam się bez namawiania. :)
Chwila zastanowienia co by tu założyć (no dobra, dłuższa chwila xD), kanapka i w drogę. Dojeżdżam do Głuchowa, gdzie już czeka na mnie Gumiś, pomaga mi ustawić licznik bo po wyzerowaniu nie wiedziałam jak to zrobić. :P No i dwa km uciekły :P Czekamy na Bartka, dzwonimy, ale nie odbiera więc ruszamy w jego stronę, trochę niepewnie bo nie wiemy, którędy jechał. Na szczęście dobrą trasą, bo już po wyjechaniu z miejscowości spotykamy go.
Wybór pada rzecz jasna na WPN. A więc prosto do Komornik na Grajzerówkę, przed Szreniawą Paweł strzela nam fotkę, widać cudną kobzę Bartka: :)
Kawałek dalej górka, której pokonanie daje się we znaki, ale pocieszam się, że nie tylko ja się zmachałam :P Ale przynajmniej mnie nogi nie bolały :)
Dalej prosto docieramy do jezior, gdzie robimy chwilę przerwy i nie całkiem udane zdjęcie:
Ruszamy dalej w kierunku Trzebawia, słońce już coraz niżej, ale przynajmniej ładne światło jest na zdjęciach.
Następnie jedziemy przez las na Wypalanki, skręcamy nad jeziorko Chomęcickie, tam znów mała przerwa, czekoladka i znowu zdjęcie:
Według mnie bardzo ładne zdjęcie. A wszystkie zdjęcia dostałam od Pawła, za co bardzo dziękuję. :)
Po kilku minutach ruszamy dalej do Chomęcic, chłopacy wstępują do mnie na herbatkę/kawkę i piernika, a potem ruszają w swoją stronę. :)
Dziękuję za udany wyjazd, oby więcej takich! :)
Ale taka piękna pogoda, więc nie ma co się dziwić, że gdy Paweł zaproponował małą przejażdżkę zgodziłam się bez namawiania. :)
Chwila zastanowienia co by tu założyć (no dobra, dłuższa chwila xD), kanapka i w drogę. Dojeżdżam do Głuchowa, gdzie już czeka na mnie Gumiś, pomaga mi ustawić licznik bo po wyzerowaniu nie wiedziałam jak to zrobić. :P No i dwa km uciekły :P Czekamy na Bartka, dzwonimy, ale nie odbiera więc ruszamy w jego stronę, trochę niepewnie bo nie wiemy, którędy jechał. Na szczęście dobrą trasą, bo już po wyjechaniu z miejscowości spotykamy go.
Wybór pada rzecz jasna na WPN. A więc prosto do Komornik na Grajzerówkę, przed Szreniawą Paweł strzela nam fotkę, widać cudną kobzę Bartka: :)
Kawałek dalej górka, której pokonanie daje się we znaki, ale pocieszam się, że nie tylko ja się zmachałam :P Ale przynajmniej mnie nogi nie bolały :)
Dalej prosto docieramy do jezior, gdzie robimy chwilę przerwy i nie całkiem udane zdjęcie:
Ruszamy dalej w kierunku Trzebawia, słońce już coraz niżej, ale przynajmniej ładne światło jest na zdjęciach.
Następnie jedziemy przez las na Wypalanki, skręcamy nad jeziorko Chomęcickie, tam znów mała przerwa, czekoladka i znowu zdjęcie:
Według mnie bardzo ładne zdjęcie. A wszystkie zdjęcia dostałam od Pawła, za co bardzo dziękuję. :)
Po kilku minutach ruszamy dalej do Chomęcic, chłopacy wstępują do mnie na herbatkę/kawkę i piernika, a potem ruszają w swoją stronę. :)
Dziękuję za udany wyjazd, oby więcej takich! :)
W poszukiwaniu górek
Sobota, 3 sierpnia 2013
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 43.11 | km teren: | 16.00 |
czas: | 02:41 | km/h: | 16.07 |
Dziś wycieczka z Lotką w poszukiwaniu górek znalezionych kiedyś w opisie wycieczki jednego z bikerów. Inny przesłał mi piękną mapkę i wiedziałam już jak tam dojechać. JPbike Dziękuję za pomoc! :)
Tak więc po 17 ruszam po Lotkę do Szreniawy i razem śmigamy do Puszczykowa, stamtąd przez Mosinę do Krosinka. Podjeżdżamy pod górę do Ludwikowa, robimy zapasy Ludwiczanki i fotkę:
Chwila i trzeba uciekać bo komary tną niemiłosiernie. Zjeżdżamy trochę z górki i wjeżdżamy w las w poszukiwaniu naszych górek. Troszkę krążymy, ale w końcu naszym oczom ukazuje się upragniony widok! :)
Nawet ja załapałam się na zdjęcie - trochę niewyrażne, ale zawsze jest:
A tak cieszyła się moja współtowarzyszka:
Przejechanie tych górek dało nam tyle radości, a gdzy przejechałyśmy ten odcinek wyjechałyśmy w pięknym miejscu, widziałyśmy sarnę kilka metrów od nas, a widok był taki:
Prawie jak w górach!
Pojechałyśmy dalej i wyjechałyśmy w Dymaczewie, po drodze minęłyśmy taki oto domek:
Dojechałyśmy do jeziora na chwilę przerwy i ruszamy dalej szlakiem czarnym wzdłuż jeziora, tam znów górki i dołki. Niestety humory się psują, gryzą nas muchy, komary i jesteśmy całe poparzone przez pokrzywy. Mnie boli brzuch, a Lotka ma luźny pedał w rowerze.
Po drodze jeszcze zdjęcie zachodu słońca:
Kierujemy się w stronę Stęszewa, gdzie robimy przerwę koło sklepu i kupujemy batoniki (mi humor się poprawił:) Niestety luźny pedał w rowerze Lotki jest coraz bardziej uciążliwy, zaczynamy się zastanawiać czy dojedziemy do domu...
Postanawiamy poprosić pana, który podlewał ogródek koło domu o pomoc. I rzeczywiście, bez problemu, przyniósł klucz i dokręcił pedał. :) Było lepiej, nie idealnie, ale zawsze coś.
Do Szreniawy wracałyśmy główną drogą, bo najkrócej. Odprowadziłam Lotkę pod dom i pomknęłam do domu.
Myślę, że pomimo chwilowego kryzysu nie było tak żle. :) Dzięki Lotka!
Tak więc po 17 ruszam po Lotkę do Szreniawy i razem śmigamy do Puszczykowa, stamtąd przez Mosinę do Krosinka. Podjeżdżamy pod górę do Ludwikowa, robimy zapasy Ludwiczanki i fotkę:
Chwila i trzeba uciekać bo komary tną niemiłosiernie. Zjeżdżamy trochę z górki i wjeżdżamy w las w poszukiwaniu naszych górek. Troszkę krążymy, ale w końcu naszym oczom ukazuje się upragniony widok! :)
Nawet ja załapałam się na zdjęcie - trochę niewyrażne, ale zawsze jest:
A tak cieszyła się moja współtowarzyszka:
Przejechanie tych górek dało nam tyle radości, a gdzy przejechałyśmy ten odcinek wyjechałyśmy w pięknym miejscu, widziałyśmy sarnę kilka metrów od nas, a widok był taki:
Prawie jak w górach!
Pojechałyśmy dalej i wyjechałyśmy w Dymaczewie, po drodze minęłyśmy taki oto domek:
Dojechałyśmy do jeziora na chwilę przerwy i ruszamy dalej szlakiem czarnym wzdłuż jeziora, tam znów górki i dołki. Niestety humory się psują, gryzą nas muchy, komary i jesteśmy całe poparzone przez pokrzywy. Mnie boli brzuch, a Lotka ma luźny pedał w rowerze.
Po drodze jeszcze zdjęcie zachodu słońca:
Kierujemy się w stronę Stęszewa, gdzie robimy przerwę koło sklepu i kupujemy batoniki (mi humor się poprawił:) Niestety luźny pedał w rowerze Lotki jest coraz bardziej uciążliwy, zaczynamy się zastanawiać czy dojedziemy do domu...
Postanawiamy poprosić pana, który podlewał ogródek koło domu o pomoc. I rzeczywiście, bez problemu, przyniósł klucz i dokręcił pedał. :) Było lepiej, nie idealnie, ale zawsze coś.
Do Szreniawy wracałyśmy główną drogą, bo najkrócej. Odprowadziłam Lotkę pod dom i pomknęłam do domu.
Myślę, że pomimo chwilowego kryzysu nie było tak żle. :) Dzięki Lotka!
Na spontanie przed siebie
Środa, 31 lipca 2013
Kategoria 2. 30-50km, na luzie, WPN, z Lotką, ze zdjęciami
km: | 37.33 | km teren: | 25.00 |
czas: | 02:22 | km/h: | 15.77 |
Po południu tak sobie myślę, żeby napisać do Lotki czy gdzieś ze mną pojedzie. Idę do pokoju, a tam sms od niej! :D Chyba czyta w moich myślach! :P
Po 17 wyruszam więc z domu, łokieć już mniej boli więc jest dobrze.
Jadę do niej do Szreniawy i tam wjeżdżamy w - nieznany mi, Lotce trochę bardziej znany - las. Póżniej skręcamy w żłóty szlak przez "Puszczykowskie górki" jak było napisane na drogowskazie.
Po drodze mała przeszkoda, złamane drzewko:
Objeżdżamy je i dalej przez las mkniemy do Puszcykowa, tam gubimy szkal i kręcimy się po Puszczykowie na spontanie, nie wiedząc w jakim miejscu jesteśmy.
Lotka wpada na pomysł, żeby skoczyć na słynne lody w Puszczykowie, ale ma małe fundusze, ja jeszcze mniejsze - aż 10 groszy! :P A gałek na połówki raczej nie sprzedają.
Wystarczyło tylko na kaktusy ze sklepu:
Postanawiamy kierować się już w stronę domu, a po drodze fotka:
Potem przez las w kierunku grajzerówki, bardzo ładną ścieżką, a za grajzerówką skręt w nieznaną śieżką, która okazała się być dość górzysta. :P Po drodze zdjęcie:
Dojechałyśmy do Jarochy i tam dłuższa przerwa nad jeziorkiem:
Jeszcze rundka dookoła jeziora, pokonywanie przeszkód, na przykład takich jak to:
i dalej przez Rosnówko...
...Wypalanki i Glinki do Konarzewa, gdzie oglądamy piękne widoki:
Dalej do Chomęcic jedziemy polną drogą, mając dwumetrową kukurydzę po obu stronach. Na szczęście żaden dzik nie miał ochoty nas zjeść. :P
Chwila przerwy u mnie i odprowadzam Lotkę do Rosnowa. :)
Po 17 wyruszam więc z domu, łokieć już mniej boli więc jest dobrze.
Jadę do niej do Szreniawy i tam wjeżdżamy w - nieznany mi, Lotce trochę bardziej znany - las. Póżniej skręcamy w żłóty szlak przez "Puszczykowskie górki" jak było napisane na drogowskazie.
Po drodze mała przeszkoda, złamane drzewko:
Objeżdżamy je i dalej przez las mkniemy do Puszcykowa, tam gubimy szkal i kręcimy się po Puszczykowie na spontanie, nie wiedząc w jakim miejscu jesteśmy.
Lotka wpada na pomysł, żeby skoczyć na słynne lody w Puszczykowie, ale ma małe fundusze, ja jeszcze mniejsze - aż 10 groszy! :P A gałek na połówki raczej nie sprzedają.
Wystarczyło tylko na kaktusy ze sklepu:
Postanawiamy kierować się już w stronę domu, a po drodze fotka:
Potem przez las w kierunku grajzerówki, bardzo ładną ścieżką, a za grajzerówką skręt w nieznaną śieżką, która okazała się być dość górzysta. :P Po drodze zdjęcie:
Dojechałyśmy do Jarochy i tam dłuższa przerwa nad jeziorkiem:
Jeszcze rundka dookoła jeziora, pokonywanie przeszkód, na przykład takich jak to:
i dalej przez Rosnówko...
...Wypalanki i Glinki do Konarzewa, gdzie oglądamy piękne widoki:
Dalej do Chomęcic jedziemy polną drogą, mając dwumetrową kukurydzę po obu stronach. Na szczęście żaden dzik nie miał ochoty nas zjeść. :P
Chwila przerwy u mnie i odprowadzam Lotkę do Rosnowa. :)
Mimo upału
Sobota, 27 lipca 2013
Kategoria 3. 50-100km, WPN, ze zdjęciami, z Lotką
km: | 57.01 | km teren: | 29.00 |
czas: | 03:13 | km/h: | 17.72 |
Dziś dzień zapowiadał się upalnie...
Ale już od rana mama zaproponowała mi krótką przejażdżkę do Komornik po zakupy. Nie było jeszcze aż tak gorąco więc pojechałam z nią - niecałe 9 km w obie strony. Zawsze coś. :)
Ale było mi mało, więc kiedy odezwała się Dorota z chęcią pojechania gdzieś byłam bardzo zadowolona. Niestety było ponad 30 stopni i słońce prażyło nieźle, więc dopiero około 17.30 wyjechałam z domu. Najpierw polną drogą w kierunku Rosnówka gdzie robię foto na kładce nad jeziorkiem:
Następnie lasem przez Wypalanki do Trzebawia, Jezior i grajzerówką nad Jarosławiec, gdzie mam spotkać się z Lotką. Później znów w kierunku Jezior i zjazd na czerwony szlak przy jeziorze Góreckim. Po pewnym czasie odbijamy w kierunku Górki i spotyka nas niemiła niespodzianka, atakują nas chmary wielkich mucho-stworów (???) lecących za nami spory kawałek. Znów jestem w Trzebawiu, a że dobrze się jedzie postanawiamy pojechać trochę dalej, po drodze spotykamy takie zwierzątka (nie wiemy co to):
Robimy przerwę na fotkę i ugaszenie pragnienia. A oto DoLotka pijąca wodę przez dziurę w butelce: xD
Dalej jedziemy do Stęszewa, z przerwą w sklepie na lody i uzupełnienie moich zapasów wody. Później trochę krążymy po Stęszewie, ale w końcu wjeżdżamy na drogę w kierunku Wypalanek. Tam niestety znów atakują nas te muchy i gonią nas około 1,5-2 km :/ Udaje nam się je zgubić i już w stronę Chomęcic. U mnie przerwa regeneracyjna i Lotka jedzie do domu. Odprowadzam ją do Rosnowa i mykam do domu.
Udana wycieczka! Dziękuję :)
Ale już od rana mama zaproponowała mi krótką przejażdżkę do Komornik po zakupy. Nie było jeszcze aż tak gorąco więc pojechałam z nią - niecałe 9 km w obie strony. Zawsze coś. :)
Ale było mi mało, więc kiedy odezwała się Dorota z chęcią pojechania gdzieś byłam bardzo zadowolona. Niestety było ponad 30 stopni i słońce prażyło nieźle, więc dopiero około 17.30 wyjechałam z domu. Najpierw polną drogą w kierunku Rosnówka gdzie robię foto na kładce nad jeziorkiem:
Następnie lasem przez Wypalanki do Trzebawia, Jezior i grajzerówką nad Jarosławiec, gdzie mam spotkać się z Lotką. Później znów w kierunku Jezior i zjazd na czerwony szlak przy jeziorze Góreckim. Po pewnym czasie odbijamy w kierunku Górki i spotyka nas niemiła niespodzianka, atakują nas chmary wielkich mucho-stworów (???) lecących za nami spory kawałek. Znów jestem w Trzebawiu, a że dobrze się jedzie postanawiamy pojechać trochę dalej, po drodze spotykamy takie zwierzątka (nie wiemy co to):
Robimy przerwę na fotkę i ugaszenie pragnienia. A oto DoLotka pijąca wodę przez dziurę w butelce: xD
Dalej jedziemy do Stęszewa, z przerwą w sklepie na lody i uzupełnienie moich zapasów wody. Później trochę krążymy po Stęszewie, ale w końcu wjeżdżamy na drogę w kierunku Wypalanek. Tam niestety znów atakują nas te muchy i gonią nas około 1,5-2 km :/ Udaje nam się je zgubić i już w stronę Chomęcic. U mnie przerwa regeneracyjna i Lotka jedzie do domu. Odprowadzam ją do Rosnowa i mykam do domu.
Udana wycieczka! Dziękuję :)