Wpisy archiwalne w kategorii
z Michałem
Dystans całkowity: | 6527.09 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 376:57 |
Średnia prędkość: | 16.77 km/h |
Maksymalna prędkość: | 56.00 km/h |
Liczba aktywności: | 145 |
Średnio na aktywność: | 45.01 km i 2h 41m |
Więcej statystyk |
Do Michała
Piątek, 12 maja 2017
Kategoria 2. 30-50km, transport, z Michałem
km: | 43.76 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:13 | km/h: | 19.74 |
Majówka
Poniedziałek, 8 maja 2017
Kategoria 2. 30-50km, geocaching, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 36.83 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:13 | km/h: | 16.62 |
Od początku roku jest zimno i wietrznie. Powoli mam tego dość. Pogoda wybiła nam z głowy nieśmiałe plany wyjazdu pod namiot, ale majówka w ogóle bez roweru byłaby nie do zaakceptowania. W poniedziałek wyruszyliśmy z Michałem w teren. Przyjechał po mnie i razem pojechaliśmy w stronę Poznania. Celem na ten dzień było odnalezienie kilku skrytek geocache nad Wartą. Pojechaliśmy przez Komorniki, Luboń, Dębinę, Starołękę i zjechaliśmy w stronę rzeki. Przed nami była łąka i ścieżka prowadząca do rzeki, a potem wzdłuż niej. Dodatkowo była usiana fajnymi skrytkami.
Kilka razy wspinaliśmy się na drzewa, żeby dosięgnąć zdobycz. Raz odpuściliśmy, bo wejście było trudne, a w butach spd jeszcze trudniejsze. Mimo to miejsce bardzo nam się spodobało i postanowiliśmy, że kiedyś tam wrócimy.
Początkowo planowaliśmy powrót przez Mosinę, aby tam przekroczyć Wartę i wrócić do mnie. Jednak szukaliśmy skrytek dłużej niż planowaliśmy i postanowiliśmy wrócić tą samą trasą. Zmodyfikowaliśmy ją o przejazd wzdłuż autostrady do Lubonia, który poleciła nam spotkana para rowerzystów. Mimo, że skraca drogę, to trzeba nosić rowery, na koniec jechać po trawie i pewnie więcej z tego skrótu nie skorzystamy.
Wróciliśmy do domu, gdzie czekał na nas obiadek.
Sam wyjazd bardzo udany, bardzo wiało, ale było słonecznie. Odkryliśmy też bardzo fajne, spokojne miejsce na obrzeżach miasta.
Dziękuję za niezbyt długą, ale ciekawą wycieczkę :*
Z Michałem! W końcu :)
Niedziela, 2 kwietnia 2017
Kategoria ze zdjęciami, z Michałem, WPN, 2. 30-50km
km: | 42.80 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:37 | km/h: | 16.36 |
Po powrocie z kościoła i zjedzeniu śniadania ruszyłam na rower. Znów wiało, dodatkowo bolało mnie gardło, ale w końcu Michał miał przyjechać do mnie rowerem. :) Spotkaliśmy się w Komornikach i już razem pojechaliśmy przez Wiry w stronę Nadwarciańskiego Szlaku Rowerowego. Razem jechało się cudownie, drzewa częściowo chroniły przed wiatrem. NSR-em jechałam już trzeci raz w ostatnim czasie, ale takich tras nigdy za dużo.
Zrobiliśmy sobie przerwę nad rzeką, posiedzieliśmy tam dość długo. Mieliśmy małą ucztę, bo Michał wyjął z plecaka babkę.
Szlakiem dojechaliśmy do Puszczykowa gdzie pojechaliśmy na lody. To znaczy Michał jadł lody, a ja z powodu bólu gardła dostałam kawkę.
Posileni pojechaliśmy dalej w stronę Mosiny. Na część tej trasy zamieniliśmy się rowerami, Michał wyregulował mi przerzutkę, bo coś mi ostatnio szwankowało. Ja ćwiczyłam sobie wpinanie i wypinanie butów, bo jego pedały są skręcone dużo mocniej. Trudno było i niepewnie. Z ulgą wsiadłam na mój rower, w którym biegi zmieniają się teraz bez problemu. Dziękuję! :*
W Mosinie czekał nas długi podjazd wzdłuż ulicy Pożegowskiej, który pokonaliśmy spacerowym tempem.
Zrobiliśmy zdjęcie wieży widokowej i pojechaliśmy dalej. Z Osowej Góry zjechaliśmy drogą przy studni Napoleona i znów się zatrzymaliśmy, tym razem przy głazie Wodziczki. Michał bawił się w geocaching i szukał skrytki, którą ja niedawno znalazłam.
Zjechaliśmy do Jeziora Kociołek i skręciliśmy w stronę jeziora Góreckiego. Ścieżką wzdłuż jeziora dojechaliśmy do Jezior i dalej Grajzerówką, z której zjechaliśmy w Szreniawie.
Ostatnie kilometry do domu były ciężkie, bo pod silny wiatr. Znów... Ile może tak wiać. :P
W domu czekał na nas niedzielny obiad.
Dziękuję za wspólną wycieczkę! :)
Zrobiliśmy sobie przerwę nad rzeką, posiedzieliśmy tam dość długo. Mieliśmy małą ucztę, bo Michał wyjął z plecaka babkę.
Szlakiem dojechaliśmy do Puszczykowa gdzie pojechaliśmy na lody. To znaczy Michał jadł lody, a ja z powodu bólu gardła dostałam kawkę.
Posileni pojechaliśmy dalej w stronę Mosiny. Na część tej trasy zamieniliśmy się rowerami, Michał wyregulował mi przerzutkę, bo coś mi ostatnio szwankowało. Ja ćwiczyłam sobie wpinanie i wypinanie butów, bo jego pedały są skręcone dużo mocniej. Trudno było i niepewnie. Z ulgą wsiadłam na mój rower, w którym biegi zmieniają się teraz bez problemu. Dziękuję! :*
W Mosinie czekał nas długi podjazd wzdłuż ulicy Pożegowskiej, który pokonaliśmy spacerowym tempem.
Zrobiliśmy zdjęcie wieży widokowej i pojechaliśmy dalej. Z Osowej Góry zjechaliśmy drogą przy studni Napoleona i znów się zatrzymaliśmy, tym razem przy głazie Wodziczki. Michał bawił się w geocaching i szukał skrytki, którą ja niedawno znalazłam.
Zjechaliśmy do Jeziora Kociołek i skręciliśmy w stronę jeziora Góreckiego. Ścieżką wzdłuż jeziora dojechaliśmy do Jezior i dalej Grajzerówką, z której zjechaliśmy w Szreniawie.
Ostatnie kilometry do domu były ciężkie, bo pod silny wiatr. Znów... Ile może tak wiać. :P
W domu czekał na nas niedzielny obiad.
Dziękuję za wspólną wycieczkę! :)
Uzarzewo
Niedziela, 5 marca 2017
Kategoria 3. 50-100km, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 76.20 | km teren: | 0.00 |
czas: | 04:08 | km/h: | 18.44 |
W sobotę było przepięknie i ciepło, ale nie było czasu na rower, dlatego chciałam dobrze wykorzystać niedzielę. Od rana było pochmurno i mokro, w dodatku wiało, ale dość szybko się wypogodziło. Ruszyłam w drogę do Michała, licząc się z tym, że zajmie mi to sporo czasu z powodu kiepskiej kondycji. Jednak wiatr bardzo mi pomógł i dojechałam do Michała w rekordowym czasie.
Później razem poszliśmy się przejechać, miało być krótko i kulturalnie (nie po błocie), wyszło lekko inaczej. Michał był przewodnikiem, ja nie znałam drogi, poza nielicznymi fragmentami trasy. Jechaliśmy przez Antoninek, Swarzędz, później wzdłuż jeziora Swarzędzkiego.
Początkowo ścieżka była niezła, później było gorzej, wjechaliśmy w błoto i koleiny. Na deser była górka, pod którą prowadzenie roweru było męczące. Wyobraziłam sobie jakim koszmarem byłoby prowadzenie tam roweru obładowanego sakwami.
Dotarliśmy do Uzarzewa i zrobiliśmy przerwę przy kościele św. Michała Archanioła. Postaliśmy tam chwilę, zjedliśmy czekoladę i jechaliśmy dalej bo wiało niesamowicie.
Walcząc z mocnym wiatrem dotarliśmy do domu na obiad, który po przejażdżce smakował wspaniale. Byłam już wystarczająco zmęczona, nie miałam ochoty znów się ubierać i wychodzić na rower. Jednak pod wieczór trzeba było wrócić do domu. Było już znacznie zimniej, ale wiatr przynajmniej był słabszy. Michał odprowadził mnie do Lubonia, a dalej jechałam już sama.
Fajny dzień, duży dystans jak dla mnie na ten czas, pogoda nieidealna, ale przynajmniej utrzymało się bez deszczu. :)
Wyprawa na wschód Polski
Piątek, 17 lutego 2017
Kategoria ze zdjęciami, z sakwami, z Michałem, Wschód 2016
km: | 0.00 | km teren: | 0.00 |
czas: | min/km: |
Rok wcześniej była wyprawa na zachód, więc tym razem postanowiliśmy pojechać na wschód. Jak wielu rowerowych podróżników w naszym kraju postanowiliśmy na własne oczy zobaczyć wielki i sławny szlak Green Velo. Ciężko było znaleźć połączenie Poznań - Elbląg, więc wyjechaliśmy rowerami z domu i uważamy, że był to dobry pomysł.
Wyprawa trwała 12 dni, przejechaliśmy prawie 1000 km, przeżyliśmy wiele wspaniałych, czasem ciężkich chwil. Spaliśmy na dziko, ale częściej u gospodarzy, co potwierdziło nam, że w Polsce można spotkać wielu wspaniałych i gościnnych ludzi.
Co do Green Velo, choć na początku trochę się "obraziliśmy" na szlak, to później spodobało nam się na tyle, że planujemy kontynuować trasę na następnej wyprawie.
Opis powstaje, zapraszam do zapoznania się:
Dzień 1. Rozkręcamy się >>>
Dzień 2. Piękne drogi >>>
Dzień 3. Dziwne nazwy miejscowości >>>
Dzień 4. Niepewna pogoda >>>
Dzień 5. Depresja >>>
Dzień 6. Brrr, jak zimno >>>
Dzień 7. Zamek z monety >>>
Dzień 8. Trafiliśmy do raju? >>>
Dzień 9. Asfalt w dziurach >>>
Dzień 10. Niemoc >>>
A oto filmik z wyprawy:
Wyprawa trwała 12 dni, przejechaliśmy prawie 1000 km, przeżyliśmy wiele wspaniałych, czasem ciężkich chwil. Spaliśmy na dziko, ale częściej u gospodarzy, co potwierdziło nam, że w Polsce można spotkać wielu wspaniałych i gościnnych ludzi.
Co do Green Velo, choć na początku trochę się "obraziliśmy" na szlak, to później spodobało nam się na tyle, że planujemy kontynuować trasę na następnej wyprawie.
Opis powstaje, zapraszam do zapoznania się:
Dzień 1. Rozkręcamy się >>>
Dzień 2. Piękne drogi >>>
Dzień 3. Dziwne nazwy miejscowości >>>
Dzień 4. Niepewna pogoda >>>
Dzień 5. Depresja >>>
Dzień 6. Brrr, jak zimno >>>
Dzień 7. Zamek z monety >>>
Dzień 8. Trafiliśmy do raju? >>>
Dzień 9. Asfalt w dziurach >>>
Dzień 10. Niemoc >>>
A oto filmik z wyprawy:
Wieczorna przejażdżka do sklepów
Wtorek, 13 września 2016
Kategoria z Michałem, z Lotką, transport, 1. 1-30km
km: | 17.23 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:51 | km/h: | 20.27 |
Popołudniowo-wieczorna przejażdżka do Leroy'a i Auchan. Michał robił zakupy, a my pilnowałyśmy rowerów i siedząc na fotelach ogrodowych przed sklepem miałyśmy okazję chwilę pogadać. :) Później odprowadziłyśmy Michała do Lubonia i każdy udał się w swoją stronę :)
Nad jeziorko
Sobota, 3 września 2016
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Lotką, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 14.77 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:54 | km/h: | 16.41 |
WPN
Piątek, 2 września 2016
Kategoria 2. 30-50km, WPN, z Gumisiem, z Michałem, ze zdjęciami
km: | 39.92 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:19 | km/h: | 17.23 |
Udało się! :) Poszliśmy na rower z Gumisiem i Martą. :) Przejażdżka była niedługa, ale przyjemna, dodatkową atrakcją była kąpiel w jeziorze.
Tego dnia pojechałam do Decathlonu, gdzie spotkałam się z Michałem. On poszedł przymierzać kąpielówki, a ja czekałam, pilnując rowerów. Wracaliśmy w pośpiechu, żeby zdążyć zjeść obiad i wyjechać na czas.
Okazało się, że i tak musieliśmy czekać. :P Pojechaliśmy przez Rosnówko do Trzebawia, gdzie Marta wstąpiła do cioci załatwić jakąś sprawę - my grzecznie czekaliśmy:
Później pojechaliśmy nad jezioro Jarosławieckie i zażyliśmy kąpieli przy ostatnich promieniach słońca chowających się za drzewami. Było całkiem przyjemnie. Gdy ruszyliśmy, w lesie było już szarawo, więc musiałam zdjąć okulary, bo nie wzięłam białych szkieł na zmianę. Tak się przyzwyczaiłam do okularów, że ciężko mi się jeździ teraz bez nich, cały czas mrużę oczy, a i tak łapię jakieś robaki itd. Przez las, żółtym szlakiem dojechaliśmy do Wir. Gumiś zrobił sobie zdjęcie roweru przy tabliczce WPN-u i pojechaliśmy polną drogą w stronę Szreniawy.
Na koniec pojechaliśmy do mnie na kawę/herbatę. Po pogaduchach, Marta i Paweł, już w kompletnej ciemności pojechali do domu.
Dzięki za wycieczkę, oby ich było więcej. :)
Z Miłoszem i Michałem
Środa, 31 sierpnia 2016
Kategoria 1. 1-30km, WPN, z Michałem, z Miłoszem, ze zdjęciami
km: | 12.42 | km teren: | 0.00 |
czas: | 00:54 | km/h: | 13.80 |
Krótka przejażdżka po okolicy z Miłoszem i Michałem. Trasa przez Wypalanki, z krótką przerwą nad jeziorem Chomęcickim, dalej przez las do Rosnówka i dookoła jeziora. Usiedliśmy sobie przy mini plaży w Rosnówku, o której dowiedziałam się kilka dni temu. Próbowałam zrobić zdjęcie, ale Miłosz od razu się odwrócił.
Później przez Rosnówko jechaliśmy asfaltem i polną drogą prosto do Chomęcic.
Dzięki chłopaki za wspólną przejażdżkę!
Mam nadzieję, że to była tylko rozgrzewka i jeszcze w tym roku gdzieś razem pojedziemy. :)
Do Michała
Wtorek, 30 sierpnia 2016
Kategoria 3. 50-100km, z Michałem
km: | 51.46 | km teren: | 0.00 |
czas: | 02:47 | km/h: | 18.49 |
Stała trasa do Michała, czyli Komorniki, Luboń, na Dębinie przejechałam na Starołękę i dalej jechałam z Michałem, który właśnie wracał z pracy.
Po obiedzie i kawce pojechałam z Michałem i jego mamą na Miłostowo na cmentarz.
Po powrocie ubraliśmy się cieplej i ruszyliśmy w drogę do mnie, tym razem Michał odprowadził mnie pod sam dom. :)